Naruto
nie mógł w nocy spać. Wciąż na nowo i w kółko rozpamiętywał to, co się stało. A
im więcej o tym myślał, tym coraz większej nabierał pewności, że Sasuke coś
zauważył. Jednak tląca się gdzieś tam jeszcze iskierka nadziei mówiła mu, że
być może nadal był po prostu zły za to jego opuszczanie treningów. I za to, że
zasugerował mu, że powinien pouczyć się sam. Tak, Sasuke naprawdę miał prawo
być zły, bo wcześniej poświęcał mu przecież tyle czasu na rzeczy zupełnie w
jego przypadku niepotrzebne, a on nawet nie potrafił wprost tego przyznać i
otwarcie podziękować.
Do
biblioteki dotarł przed Sasuke, chcąc mu w ten sposób pokazać, że nie zamierza
już lekceważyć tego, na co się umawiali poprzedniego dnia. W środku siedziała
już Sakura i Ino, obie z głowami w książkach. Naruto pozdrowił je i dosiadł się
do ich zwyczajowego stolika w kącie sali. Na widok czerwonego tomu, leżącego z
wsuniętą zakładką w miejscu, gdzie ostatnio skończyli naukę genjutsu, poczuł
nieprzyjemny ucisk w żołądku. Nie wiedział, czy Sasuke nadal będzie chciał mu
pomagać. Nie wiedział, czy w ogóle przyjdzie, bo póki co bardzo się spóźniał.
Może chciał mu się odwdzięczyć takim samym podejściem?
Sasuke
w końcu jednak przyszedł. Ale nie usiadł z nimi, tylko na stoliku obok rozwinął
jakiś zwój. Zaraz też zniknął za jednym z regałów, po chwili wracając z kilkoma
książkami, które położył obok. Otworzył tę leżącą na samej górze i zaczął coś
porównywać ze znakami na zwoju.
–
Naruto, wszystko w porządku? – zapytał Sakura, patrząc na niego zaniepokojona.
Już jakiś czas temu zauważyła, że coś jest nie tak. Nawet Ino szturchnęła ją
parę razy, wskazując niemal niedostrzegalnie na niego głową. Bo to było tak
dziwne, że aż nieprawdopodobne. Naruto i Sasuke nie rozmawiali ze sobą. Co
więcej, oni nawet na siebie nie patrzyli! I o ile Sasuke wydawał się być
naprawdę czymś pochłonięty, to Naruto od dłuższej chwili nawet nie przewrócił
kartki w książce, najwyraźniej cały czas wpatrując się w jedno zdanie. Wyglądał
jak kupka nieszczęścia.
–
Tak, po prostu duszno mi, wyjdę się przewietrzyć – powiedział i wstał z
krzesła. Sasuke poderwał głowę znad zwoju i spojrzał na niego, jakby lekko
zaskoczony i oderwany od tego, czym się właśnie zajmował. Naruto bardzo szybko
uciekł od tego spojrzenia, co nie umknęło uwadze dziewczyn. Obie nie miały
pojęcia, co się dzieje, ale Sakura czuła, że powinna coś zrobić. Co prawda w
końcu trafiła jej się idealna okazja, żeby pogadać z Sasuke sam na sam, ale on
w ogóle zdawał się nie zwracać na nią uwagi, tak był zamyślony i czymś pochłonięty.
A z Naruto działo się coś niedobrego. Wyglądał zupełnie jak wtedy, gdy wrócił z
nieudanej misji sprowadzenia najlepszego przyjaciela do wioski.
–
Ino, zaraz wracam – szepnęła cicho i poszła za nim.
Znalazła
go na ławce przed budynkiem Akademii. Był jeszcze wczesny ranek, gdzieniegdzie
tylko kręcili się jacyś ludzie. Usiadła obok niego i przez chwilę milczeli,
wpatrując się przed siebie.
–
Przecież wiesz, że możesz mi powiedzieć. Jesteśmy jedną drużyną – odezwała się
w końcu. – Cokolwiek by się nie działo, Naruto…
–
Sakura-chan, naprawdę nic mi nie jest. – Próbował uśmiechnąć się jak zawsze,
ale słabo mu to wyszło. Jego wzrok wydawał się być też taki jakiś nieobecny.
–
Pokłóciłeś się z Sasuke? – zapytała wprost. Nie to, żeby ich kłótnie były czymś
niezwykłym, ale zwykle wyglądało to tak, że powrzeszczeli na siebie i chwilę
później było już po sprawie. A dzisiaj zachowywali się zupełnie jak nie oni.
Nie poznawała ich. Oczywiście nie miała śmiałości zapytać Sasuke, co się stało,
bo powiedziałby zapewne, że to nie jej sprawa, ale miała nadzieję, że Naruto
będzie bardziej rozmowny.
–
Tak trochę. Nie martw się, do wieczora wszystko będzie po staremu – zaśmiał się
nerwowo, chcąc pokazać jej, że wszystko jest w najlepszym porządku. Chyba nie
uwierzyła. No bo jak miałaby uwierzyć w coś, w co on sam nawet nie wierzył. Po
raz pierwszy w życiu był tak niepewny, co w jego przypadku było po prostu
paradoksem. Bo kto jak kto, ale to on zawsze zarażał innych swoją pewnością
siebie.
Oboje
nawet nie zauważyli, kiedy drzwi wejściowe budynku trzasnęły, zaraz po tym, jak
ktoś zza nich wyszedł.
–
Sakura, możesz nas na chwilę zostawić? – zapytał Sasuke, trzymając w rękach
zwój.
–
Tak, ja... – Sakura chciała coś jeszcze powiedzieć, ale kiedy zobaczyła
spojrzenie Sasuke, skapitulowała i wstała. Przed wejściem do biblioteki
obejrzała się jeszcze na nich. Naruto siedział odwrócony do niej plecami, więc
nie widziała jego twarzy. Sasuke stał naprzeciwko niego. Miał zimne spojrzenie,
ale w jego minie kryło się jakieś dziwne napięcie. Chociaż Sasuke był naprawdę
przystojny, jak zgodnie twierdziła cała żeńska populacja Konohy, z wyjątkiem
może Hinaty, to teraz Sakura żałowała, że to nie twarz Naruto widziała. Na niej
można było odczytać dużo więcej. Z ciężkim sercem weszła do biblioteki, gdy
wyczuła na sobie zniecierpliwione spojrzenie czarnych oczu.
–
Wiem już, co robiliśmy nie tak – odezwał się rzeczowo Sasuke, przechodząc od
razu do rzeczy. – Porównałem znaki w zwoju z tymi z Historii Shinobi w Erze
Początków. Źle odczytałem jeden z nich, dlatego to nie działało. Kiedyś
uważano, że znak smoka jest najważniejszy, dlatego powinien zaczynać każdą
technikę. Teraz myślę, że powinno się udać. – Podniósł zwój, jakby chcąc
udowodnić, że przyszedł tutaj tylko w tej sprawie.
–
To... chcesz spróbować teraz? – Naruto nie wiedział, czy powinien znowu go
przeprosić, czy udawać, że nic się nie stało, czy... Nie sądził, że Sasuke tak
się będzie zachowywał, ale był chyba za bardzo przerażony, żeby pokonać tę
barierę, którą stworzył. Bo to już nie było ściganie najlepszego przyjaciela,
żeby wrócił do wioski. To było podniecanie się obecnością najlepszego
przyjaciela. Cała obsesja Naruto na punkcie Sasuke znalazła swoje uzasadnienie
i jeżeli on właśnie o to był zły... Naruto nawet nie chciał się zastanawiać, co
musiał o nim myśleć.
–
Tak, spróbujmy teraz. Chcę mieć pewność, że idziemy w dobrym kierunku.
Stanęli
naprzeciwko siebie, na jednej z pól treningowych niedaleko dawnej dzielnicy
Uchiha. Gdyby Naruto myślał logicznie, doszedłby do wniosku, że to zły pomysł.
Piękny las, małe jeziorko – widoki do podziwiania. A nie do zdemolowania. Ale
niestety, Naruto nie myślał w tamtym momencie logicznie. Gdy Sasuke jeszcze raz
wyjaśniał mu kombinację pieczęci, starał się skupić tylko na tym. Choć i to
było trudne, mimo że większość już znał. Po prostu nie potrafił się
skoncentrować. W tym momencie Sasuke z tymi swoimi czarnymi włosami opadającymi
na twarz i oczami wyrażającymi dziwną emocję kojarzył mu się tylko z jednym.
–
Gotowy? – usłyszał i machinalnie potaknął głowa. Nie, wcale nie był gotowy, nie
teraz, kiedy… Mimo to zaczął formować pieczęcie i uwalniać chakrę Kuramy. Za
szybko, zupełnie nie skoordynował tego z ruchami rąk, dlatego nie potrafił jej
w pewnym momencie połączyć ze swoją własną… Był tak rozkojarzony… Tak strasznie
rozkojarzony… Zupełnie stracił panowanie nad chakra, która, pod wpływem
tworzonej techniki, zamiast w przeciwnika, uderzyła w niego. Przeszła go fala
gorąca, po czym poczuł potężny zawrót głowy i przewrócił się, ledwo utrzymując
świadomość. Przez chwilę zrobiło mu się niedobrze, ale spróbował się otrząsnąć.
–
Naruto, wszystko w porządku? – To Sasuke pochylał się nad nim, a w jego oczach
było widać przerażenie i coś jeszcze… Coś takiego… Wciąż otępiały, przymknął
oczy i pomyślał, że to bardzo miłe. Ten drań w tym momencie naprawdę się o
niego martwił. Może nawet już uznał, że nie ma sprawy, że tamto nie miało
miejsca. Zaśmiał się. Niee… To musiało być to genjutsu, w które wpakował sam
siebie. Nie miał wcześniej pojęcia, że tak w ogóle się da. – Naruto… – znów usłyszał swoje imię. Uniósł powieki.
Sasuke nadal się nad nim pochylał, wyraźnie zaniepokojony. Jego oczy, jego
twarz… To było genjutsu, na pewno… Naruto znów zaśmiał się i pociągnął go za
kosmyki czarnych włosów, które łaskotały go po policzku. Sasuke był tak blisko,
ale teraz zupełnie mu to nie przeszkadzało. Chwycił jego głowę i przyciągnął
jeszcze bardziej, chcąc mu coś powiedzieć.
–
Sasuke, ty draniu… – Jego usta najpierw ogrzały wargi przyjaciela gorącym
oddechem, a potem przypadkowo je musnęły. Choć Naruto nie dałby sobie ręki
uciąć, w końcu jedną już kiedyś stracił, że na pewno przypadkowo.
–
Naruto, musimy iść do szpitala, coś poszło nie tak… – mruknął Sasuke, nie
odsuwając się jednak ani o milimetr i tym samym mówił, dotykając jego ust. Ten
tylko westchnął, jakby to mu sprawiało niewiarygodną przyjemność.
–
Nie, zostańmy, tak jest dobrze.
–
Naruto… – Z każdym wypowiadanym słowem ich wargi miały coraz intensywniejszy
kontakt. I żaden z nich najwyraźniej nie chciał tego przerywać. Sasuke położył
Naruto rękę na policzku. Miał zdecydowanie za wysoką temperaturę. – Młotku, ty
cały płoniesz. Musimy iść do Tsunade, coś jest nie tak, ta chakra…
–
Tak, płonę… – westchnął Naruto i przesunął językiem po wargach Sasuke. Uczucie
było niesamowite. Takie, jak to sobie czasami wyobrażał. On smakował naprawdę
dobrze. Lepiej nawet niż ramen… Zanim zdążył pomyśleć cokolwiek więcej, to
język Sasuke wdarł się do jego ust, powodując, że Naruto aż jęknął, taki
przeszedł go dreszcz przyjemności. W końcu też zrozumiał, o czym mówiły te
wszystkie dziewczyny, kiedy wspominały jakieś tam motyle w brzuchu. To było
takie… Znów poczuł falę gorąca, a potem na dobre stracił przytomność.
Odzyskał
świadomość na łóżku szpitalnym. Ktoś krzyczał tak głośno, że chyba nawet
martwego by to obudziło. Wychylił się lekko, bo drzwi na korytarz były
uchylone, a właśnie stamtąd dochodziły te odgłosy. Zobaczył ich.
–
Uchiha, ty kretynie! Naruto to nie jest królik doświadczalny! – wrzeszczała
Tsunade na stojącego naprzeciwko niej Sasuke. Obok zauważył Sakurę, która
trzymała w rękach chyba jakieś lekarstwo.
–
Możecie trochę ciszej? – jęknął, zwracając ich uwagę. Po chwili cała trójka
weszła do sali i choć Tsunade próbowała na początku wyrzucić Sasuke, to się nie
dał. W końcu machnęła ręką i podeszła do łóżka Naruto, kładąc mu dłoń na czole.
Nadal był rozpalony. Wzięła z rak Sakury lekarstwo i prawie siłą wlała mu je do
gardła, bo było tak ohydne, że na zmianę to się krztusił się, to protestował.
–
Co za obrzydlistwo – wykrzywił się. To było dużo gorsze nawet od pigułek
żywieniowych Sakury.
–
To obrzydlistwo będziesz pił dwa razy dziennie – uśmiechnęła się złośliwie
Tsunade. – Powiedzcie mi – zwróciła się teraz do nich obu – skąd wy w ogóle
wytrzasnęliście tę technikę?
–
Sasuke znalazł… – zaczął Naruto, ale zaraz umilkł, widząc, jak ten lekko kręci
głową, dając mu do zrozumienia, żeby nie kończył wypowiedzi.
–
Znalazł co?
–
Nic, to znaczy… – Naruto nie miał pojęcia co powiedzieć. – W książce znalazł…
–
W książce? Naprawdę? – Tsunade zmrużyła oczy i odwróciła się w stronę Sasuke. –
Wyciągaj wszystko, co masz w kieszeniach – zarządziła. Miała świadomość, że to
nie była zwykła technika i jeżeli naprawdę cos takiego znalazł, to było to coś
z zapisków klanu Uchiha.
Sasuke
mruknął coś pod nosem i wzruszył ramionami. Po chwili na stoliku znalazły się
klucze, kilka shurikenów, chustka, dwa czyste zwoje i na końcu mała torebka z
jakimś dziwnym owocem w środku, w którym Naruto rozpoznał te żółte plastry od
Karin.
–
Wszystko, co masz w kieszeniach!
–
Nic już nie mam. – Sasuke z miną kamiennego posagu nie dawał po sobie nic
poznać.
–
Czyżby? Sakura, będziesz tak miła i przeszukasz go? – Tsunade uśmiechnęła się z
zadowoleniem, gdy po tych słowach jeszcze jeden zwój wylądował na stoliku. I
ten już nie był pusty, poza tym miał znaczek biało-czerwonego wachlarza. –
Rekwiruję to i wysyłam do Kakashiego, on się już z wami później policzy.
Idioci. Przywykłam już, że Naruto robi czasem różne głupoty, ale ty, Sasuke? Po
tobie się tego nie spodziewałam. – Spojrzała z wyrzutem na ostatniego członka
klanu Uchiha. – Sakura zostanie z Naruto a ty znajdź mi i przyprowadź kogoś z
Byakuganem. Byle szybko. Trzeba zobaczyć, co z tą chakrą.
Sasuke
wrócił po kwadransie. Pierwszy wszedł do sali, a za nim, bledsza niż zwykle,
kroczyła Hinata. Nie chciał jej tutaj przyprowadzać, ale jak na złość akurat,
gdy szedł do rezydencji klanowej Hyuugów, natknął się właśnie na nią. Nie przepadał
za nią, ale prywatne animozje odrzucił na bok. Czas był w końcu ważniejszy i
lepiej, żeby ktoś szybko zajął się Naruto.
–
O, jesteście. – Tsunade odwróciła się od stolika, na którym znajdowały się
strzykawki, bandaże i różnej wielkości słoiki, z zawartości których Tsunade
napełniała te właśnie strzykawki. – Musimy jakoś zbić temperaturę Naruto.
Hinata, możesz sprawdzić jego punkty czakry? Czy wszystkie są aktywne?
Sasuke
stał obok, przyglądając się wszystkiemu z na pozór obojętnym wyrazem twarzy,
ale tak naprawdę z uwagą słuchał poleceń Tsunade i jej diagnozy. Był wściekły,
bo już sam nie wiedział, czy to on popełnił błąd, czy to wina Naruto. Wydawało
mu się, że wszystko dobrze odczytał, ale może był jakiś mały szczegół, który
pominął? Przeklinał się w myślach za nieuwagę.
–
No dobrze – zawyrokowała w końcu Tsunade po konsultacji z Hinatą. – Wygląda na
to, że przepływ czakry jest w porządku. To dobrze. Masz szczęście, głupi
chłopaku, znowu. – Stanęła nad Naruto i założyła ręce na obfitym biuście. – Zostaniesz
trzy dni na obserwacji. Wezwę jeszcze speców od pieczęci, żeby sprawdzili, czy
technika, której próbowaliście użyć, nie wpłynęła na ciebie jakoś inaczej. A
teraz odpoczywaj – zwróciła się do Naruto. – Jakby coś się działo, niech od
razu ktoś da mi znać. I chciałam wam tylko przypomnieć, że wpadliście w
prawdziwe kłopoty. – To mówiąc, skierował wzrok na Sasuke. – Jeżeli będziecie
chcieli przy nim siedzieć, nie męczcie go zbyt długo. Lepiej, żeby Naruto
zregenerował siły.
Tsunade
wyszła, zostawiając ich samych. Hinata stała na wprost okna, nadal nieco
zdenerwowana, a Sakura siedziała na krześle przy szpitalnym łóżku i zerkała to
na Sasuke, to na Naruto.
–
Powiecie mi w końcu, co się stało? Ja... Ja nie chcę... – Zaczerwieniła się i
zerknęła na Sasuke, jakby bała się, że ten zaraz na nią nakrzyczy. – Nie chcę
się wtrącać, ale martwię się o was. To nie w waszym stylu, wiecie? I jeszcze
teraz to...
–
Naruto trafił do szpitala dlatego, że coś poszło nie tak z nową techniką, a nie
dlatego, że się pokłóciliśmy – warknął Sasuke. Zamiast na Sakurę, patrzył na
Naruto, ale on jak na złość wpatrywał się w swoje dłonie.
–
Nie martw się, Sakura-chan – uśmiechnął się w końcu Naruto. – Już mi lepiej. Po
prostu ta dziwna technika zamiast w drania trafiła we mnie i…
–
Myślę, że Tsunade ma rację. Trzeba dać ci odpocząć, więc powinniśmy już pójść –
wszedł mu w słowo Sasuke. Wiedział, co Naruto chciał powiedzieć i nie mógł do
tego dopuścić. On myślał, że jakimś cudem wpadł we własne genjutsu, a to
przecież było niemożliwe i Sakura od razu by mu to wytłumaczyła, więc musiał
zakończyć jak najszybciej to spotkanie. Niech póki co Naruto sądzi, że to była
iluzja.
–
Już idziecie? – Naruto tym razem na niego spojrzał i wydawał się być bardzo
zawiedziony. Nie lubił samotności i Sasuke dobrze o tym wiedział. Ale miał swój
własny plan, który nie uwzględniał ani Sakury, ani tym bardziej Hinaty.
Kiedy
przyjaciele pożegnali się i wyszli, Naruto opadł na poduszki. Zaczął
intensywnie myśleć nad tym, co się stało. I już nie chodziło o nieudaną
technikę, nie o to, że trochę ucierpiał, tylko… Pocałował Sasuke i to było tak
niesamowicie przyjemne. Co prawda to tylko iluzja, ale i tak powodowała to
śmieszne uczucie w dole brzucha. Pamiętał wszystko, każdy szczegół, każde
słowo, każdy dotyk jego ust… To było tak realistyczne, że w tamtym momencie
myślał, że dzieje się naprawdę. Ale to przecież niemożliwe. Sasuke na pewno nie
oddałby pocałunku, raczej przywaliłby mu pięścią za coś takiego. Przymknął
oczy. Nie potrafił wyrzucić z głowy myśli o nim.
–
Już zdążyłeś zasnąć? – O, nawet teraz wydawało mu się ze go słyszy. Chyba
powoli zaczynał wariować przez to genjutsu. – Naruto… – Mocne potrząśnięcie za
ramie wyrwało go z tego dziwnego letargu. Otworzył oczy. Sasuke naprawdę stał
obok.
–
Myślałem, że poszliście do domu – zdziwił się. Przecież wyszli stąd jakieś
dziesięć minut temu.
–
Musiałem pozbyć się towarzystwa, a my musimy porozmawiać. I, do cholery, nie
odwracaj wzroku, kiedy do ciebie mówię. – Sasuke przysunął sobie krzesło i
usiadł tuż przy łóżku. – Posłuchaj, pamiętasz, co się wydarzyło?
Twarz
Naruto pokryła się czerwienią.
–
Tak jakby… – wydusił w końcu, po dłuższej chwili milczenia. – Pamiętam, że to
genjutsu zamiast na ciebie, zadziałało na mnie, no i miałem… No to chyba była
jakaś wizja, nie wiem, jak to nazwać, po prostu coś mi się wydawało…
–
A co ci się tak konkretnie wydawało? – Sasuke spojrzał na niego przenikliwie.
–
Oj, takie tam… – Naruto znów wbił wzrok w swoje ręce. Dlaczego Sasuke musiał go
pytać o takie rzeczy? – Nic, czym byłbyś zainteresowany.
–
Hn… – Tak, Sasuke miał już pewność, Naruto był przekonany, że wpadł we własne
genjutsu. Tu wychodziły nadal jego braki wiedzy, bo coś takiego naprawdę nie
było możliwe. W dodatku był zawstydzony. Ciekawe, co by powiedział, gdyby mu
wytłumaczył, że to nie była żadna iluzja. Jednak jeszcze nie teraz, najpierw
musiał go trochę podejść i wybadać grunt. – Myślę, że mógłbym być
zainteresowany. Ale, dobrze, nie chcesz, to nie mów. Tylko muszę wiedzieć, co
to za typ genjutsu. To było coś, co wzbudzało strach, przerażenie, ból, coś jak
Tsukuyomi, czy może wręcz odwrotnie?
–
To było... No… – Naruto wyszeptał coś, czego nie zdołał zrozumieć. Musiał dwa
razy prosić o powtórzenie, żeby wreszcie usłyszeć: – Przyjemne.
Sasuke
uśmiechnął się lekko i spojrzał w okno. A więc Naruto był wtedy świadomy
wszystkiego, co się działo. Może trochę
otępiały, ale mimo wszystko świadomy. Póki co nie zamierzał go jednak
wyprowadzać z błędu odnośnie genjutsu. Na to przyjdzie jeszcze czas. Teraz
powinien faktycznie regenerować siły, bo jeszcze tak do końca nie doszedł do
siebie
–
Odpoczywaj. A jak poczujesz się lepiej, wrócimy do nauki. – Sasuke wstał i
spojrzał na niego z góry. Z trudem powstrzymał uśmiech. Nie potrafił tego
opisać, ale czuł się dziwnie lekko przez to, co Naruto powiedział. Jedno głupie
słowo zmieniło zupełnie jego nastrój. Przyjemne... Wychodząc, zagryzł wargę, żeby
się nie uśmiechnąć, bo gdyby ktoś zobaczył go w tak dobrym nastroju, pomyślałby
jeszcze, że sam powinien trafić do szpitala. Tsunade pewnie chciałaby go
gruntownie przebadać.
Pocałował go, prawda? Powiedzcie, że go pocałował naprawdę. Bo nie będe mogła spać. Wreszcie!!!!!!! I Tsunade, ktora kazała Sakurze przeszukać Sasuke Sakurze :D:D:D Nie dziwię się że od razu oddał zwój :D:D:D KOCHAM to opowiadanie!
OdpowiedzUsuńHachi
Czy pocałował czy nie to się okaże :D Dzięki za komentarz :)
UsuńSasuke to cwaniak, ciekawe co planuje. Aż mi się mordka cieszyła na momencie wypytywania Naruto o doznania związane z "techniką". Dziękuję dziewczyny za tak sprawne publikowanie nowych rozdziałów.
OdpowiedzUsuńMega przyjemnie się czytało, zapewne będę wracać do tego opowiadania, bo jest przecudowne.
PS: Zaczęłam czytać Indry autorskiego bloga, wciągnął mnie- a niech Cię... Przez Was dziewczyny nie zdam sesji, bo po przeczytaniu rozdziału siedzę i jeszcze rozmyślam. Uwielbiam Wasze prywatne blogi i ten wspólny.
Spoiler
Ciesze się, że ci się tak podoba i że wzięłaś się za mój autorski blog :P Nie obrazę się, jak zostawisz tam po sobie ślad :P Co do rozdziałów tutaj, postaramy się wklejać co tydzień. Dzięki za komentarz ;)
UsuńNo tak, same egzaminy, ale jak tu się uczyć jak jest co czytać ;) Wkręcam się coraz bardziej w wasze opowiadanie. Niech Sasuke zacznie działać ! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Oleczka <3
To coś na rozluźnienie między egzaminami :) Dzięki za komentarz :)
UsuńWpadłam tu z innego bloga i jestem w szoku. Przeczytałam tyle opowiadań Sasunaru a to jest po prostu super. Też jestem z tych, co nie lubią końcówki i szukają alternatywy. Nie wiem, moze za mało szukałam, ale nie znalazłam nigdzie alternatywnego zakończenia. Naprawdę. To tu mi się strasznie podoba, no chyba, że kogoś uśmiercicie to już nie będzie fajnie. Ale nie wygląda na to.
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie, mówię to już teraz. Kocham ich relację, kocham ich charaktery. Mój koniec anime miał tak wyglądać.
Dzięki, dziewczyny, bo z tego co widzę po komentarzach, jesteście dziewczynami. Na pewno będę tu zaglądać.
Swoją drogą, dodajcie jakis opis i coś o sobie, bo sama nie wiedziałam, kto i co pisze, tylko po rysunku.
Do następnego rozdziału
Mirror
Tak, musimy tu co nieco pouzupełniac :) No fakt, też chyba nie widziałam ff sasunaru tuż po wojnie. Ciesze się, że ci się podoba. Dzięki za komentarz:)
UsuńTak bardzo fajny rozdział jak wszystkie zresztą. Oby tak dalej. Pokochałam to opowiadanie bo chciałabym żeby rzeczywiście tak było w anime ale cóż pomarzyć dobra rzecz. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńDalej będzie jeszcze lepiej :D Dzięki za komentarz :)
UsuńNie ma za co :) Frajdę mam czytając to opowiadanie. Jest naprawdę wyjątkowo dobre.
OdpowiedzUsuńNie ma za co :) Frajdę mam czytając to opowiadanie. Jest naprawdę wyjątkowo dobre.
OdpowiedzUsuńKya!!!!!!!!!!!!!!!! Ten fragment po omdleniu Naruto jest po prostu... ach! Zacny! Zajebisty! Zbyt dobry, żeby przeczytać go tylko raz, dlatego też wracałam do niego czterokrotnie! Cudo nad cudami! Kocham takie nieporozumienia, podchody kroczkami, niepewność i strach, szczególnie, gdy chodzi o nienazwane uczucie.
OdpowiedzUsuńKya!!!!! Sasuś, zrozum, zawstydzasz, no. Nie tylko Naru, ale wszystkich wokoło, więc wyluzuj i... rzuć się na niego w tej chwili!
Hej,
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, no właśnie to jutsu nie zadziałało bo było niewłaściwe czy był za bardzo rozkojarzony? i ten pocałunek... Naruto jest całkowicie przekonany, że to było genjutsu... i uśmiechający się Sasuke to byłby szok...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej.
OdpowiedzUsuńSuper pomysł z tym genjutsu. Jestem ciekawa jak sasuke mu to wyjaśni.
Az chce zoabczyc szczęśliwego sasuke z tym uśmiechem. I minę ludzi na ten widok. 😃😃
Pozdrawiam