W
końcu około dziesiątej dostał oficjalną informację, że Kazekage czeka na niego
w głównej siedzibie wioski. Chyba wysłał ją jego sekretarz, bo brzmiała bardzo
oficjalnie, więc domyślił się, że Gaara musiał być wcześniej faktycznie bardzo
zajęty. Dotarł na miejsce dość szybko i zastał przyjaciela w towarzystwie
rodzeństwa i Shikamaru, którzy jednak na jego widok pożegnali się i poszli w
sobie tylko znanym kierunku.
–
To od czego zaczynamy? – zapytał Gaara, podchodząc do niego.
–
Zobaczysz. Mam zamiar pokazać ci kilka fajnych miejsc.
Naruto
oprowadził Gaarę praktycznie po całej wiosce. Pokazywał, gdzie co powstało i
opowiadał o tym, jak osada wyglądała wcześniej. Bardzo dużo mówił, czasem nie
dając dojść przyjacielowi do słowa. Często też pocierał dłonią włosy na karku i
śmiał się głośno. W końcu, gdy usiedli na Wzgórzu Hokage i wyjęli z torebek
przed chwilą kupiony w jednym ze sklepików lunch, Gaara spojrzał na niego
uważnie.
–
Coś się stało, prawda? – zapytał po chwili zastanowienia.
–
Co? Nie… Ależ skąd. – Naruto wpakował sobie w usta kulkę ryżową. Była słodka i
kojarzyła mu się miło. Kiedyś kupił takie same Sasuke na urodziny, nie mając
pojęcia, że nie znosi słodyczy, a on mimo to zjadł wszystko. No dobra, nie
wszystko, bo go poczęstował, więc tak na prawdę dla niego została mniej niż
połowa, ale sam fakt się liczył. Później kupował je często, chyba mu
posmakowały, i przynosił na trening, a Naruto zawsze reagował niemałym
entuzjazmem i wyjadał mu je po kryjomu, kiedy nie patrzył.
–
Naruto… Wydajesz się zdenerwowany. – Gaara patrzył na niego tymi swoimi
intensywnie zielonymi oczami, których kiedyś większość ludzi tak bardzo się
bała. Bo, trzeba przyznać, w niektórych momentach były naprawdę przerażające.
–
Eh – westchnął Naruto i objął kolana ramionami, wycierając palce po słodkim,
kleistym ryżu w spodnie. – Pokłóciłem się z Sasuke – powiedział, patrząc w dal.
Nie miał pojęcia, gdzie teraz jest jego najlepszy przyjaciel, ale to miejsce
zawsze kojarzyło mu się z nim. Często tu przesiadywali, rozmawiając lub czasem,
gdy nie mieli do tego nastroju, po prostu milcząc. To tu Sasuke opowiadał mu o
swoim klanie, o Itachim…
–
Chcesz o tym porozmawiać? Wiesz, nauczyłem się całkiem nieźle rozumieć ludzi –
Gaara uśmiechnął się, co jeszcze kiedyś było po prostu nie do pomyślenia.
Naruto
spojrzał na niego. Może to on był osobą, której powinien powiedzieć, co się z
nim dzieje i jaki ma ze sobą problem. Przypuszczał, że Gaara mógłby zrozumieć.
Przez tyle lat był samotny, zupełnie jak on, więc może miał podobne dylematy?
Już otworzył usta, ale zanim wydostał się z nich chociaż jedne dźwięk, opuściła
go odwaga. Gaara był Kazekage, miał tyle poważnych spraw na głowie. Pewnie
nawet nie chciałby słuchać o jego dziwnych i zwyczajnie krępujących problemach,
których póki co sam nie rozumiał.
–
Nie, w porządku. To u nas normalne, do wieczora już wszystko będzie okej –
roześmiał się, znów trochę nerwowo. – No to gdzie miałbyś ochotę jeszcze pójść,
bo mam wrażenie że pokazałem ci już chyba wszystko, co jest warte zobaczenia.
Gaara
patrzył na Konohę zamyślonym wzrokiem i milczał dłuższą chwilę. Naruto był
pewien, że zaraz zakończy to spotkanie, tłumacząc się zmęczeniem albo czymś
innym, jednak gdy ten w końcu na niego spojrzał, powiedział po prostu: – Nie
wiem.
–
To może… – zastanowił się Naruto. – O wiem. Chcesz zobaczyć jak mieszkam?
Dostałem nowa kawalerkę, jest naprawdę fajna – powiedział entuzjastycznym tonem,
a Gaara po prostu kiwnął głową. – Proponowano mi większe mieszkanie, ale nie
chciałem – opowiadał Naruto po drodze. – Po co komu taka wielka przestrzeń, jak
się mieszka samemu, no nie? Dobrze, że posprzątałem, coś mnie dzisiaj tknęło.
Pewnie dlatego, że czułem, że przyjdziesz! – zaśmiał się, szukając po
kieszeniach kluczy. Od razu pojawiło mu się przed oczami wspomnienie
wczorajszego wieczoru, ale szybko je od siebie odsunął.
Weszli,
a on na szybko ogarnął wzrokiem pokój. Porządek nie był idealny. Kiedy stąd
wychodził, był dumny, ale teraz, przy takim gościu, czuł, że kawalerka wcale
nie była tak czysta, jak mu się wcześniej wydawało.
–
Napijesz się czegoś? – zapytał.
–
Herbata może być. – Gaara rozglądał się dyskretnie, ale widać, że interesowało
go, jak mieszkał Naruto. – Przyjemnie – stwierdził w końcu, gdy usiadł przy
stole.
–
No, całkiem niezłe mieszkanie. Gdybyś ty widział moje poprzednie, taka klitka
teraz mi się wydaje w porównaniu do tego. Drań też dostał nowe, ale bardziej na
obrzeżach wioski – powiedział i nastawił wodę na herbatę, wyjmując też z szafki
dwa kubki.
–
Drań? – Gaara spojrzał na niego zdziwiony.
–
No… Sasuke… – Naruto uśmiechnął się lekko i założył ręce za głowę, siadając
naprzeciwko. Pomyślał o tym, że w swojej dawnej kawalerce prawie nigdy nie
miewał gości. A teraz zawsze od czasu do czasu ktoś wpadał. Kiba ze dwa razy
nawet nocował tu na kanapie po jakimś wspólnym wyjściu do Ichiraku, bo sam
mieszkał dość daleko i nie chciało mu się wracać po nocy. A najczęściej
przychodził oczywiście Sasuke, bo często właśnie tu się uczyli z jakichś
zwojów. Naruto wydało się to nagle bardzo zabawne, zważywszy, że przed swoim
odejściem z wioski, jego najlepszy przyjaciel nawet nie wiedział, gdzie
mieszka.
–
Drań, tak? – powtórzył Gaara. – Nawet pasuje, biorąc pod uwagę, co nawywijał
swego czasu. – Aż się dziwie, że puściliście mu to płazem – uśmiechnął się
lekko. Sasuke Uchiha był tematem, na który przez dość długi czas dyskutowało
się na spotkaniach pięciu Kage. Zdania były podzielone, więc postanowiono
decyzję pozostawić Szóstemu Hokage. Tym bardziej, że Naruto poświadczył za
swojego przyjaciela, a jemu jakoś nie potrafili odmówić po tym wszystkim, czego
dokonał podczas Czwartej Wielkiej Wojny Shinobi.
–
On się bardzo zmienił. Jest zupełnie innym człowiekiem, nie zrobi nikomu
krzywdy. No dobra, wyżywa się na mnie trochę na treningach, a jego techniki,
uwierz, potrafią zaboleć i to bardzo, ale… – Naruto uśmiechnął się szerzej i
zalał wrzątkiem kubki z herbatą. Podał jeden Gaarze, drugi postawił przed sobą.
Przypomniał sobie, jak ostatnio oberwał Chidori. Sasuke nigdy nie miał dla
niego litości. Ale to dobrze. Tylko tak mogli trenować na poważnie i utrzymywać
kondycję.
–
Dużo o nim mówisz. – Gaara odchylił się na krześle i spojrzał przenikliwym
wzrokiem. – Chyba naprawdę musi ci na nim zależeć – powiedział, ostrożnie
dobierając słowa.
–
No pewnie, to mój przyjaciel i bardzo się cieszę, że wrócił do wioski – odpowiedział szybko Naruto. Może nawet za
szybko. Upił łyk swojej herbaty, parząc sobie jednocześnie wargi. Cholera…
Przez to stwierdzenie znów głupie myśli zaczęły zaprzątać mu głowę. A przez
chwilę zdążył się już tak rozluźnić. – Słyszałem, że niedługo szykuje ci się
ślub w rodzinie? – zaśmiał się, zmieniając jednocześnie temat. Oczywiście
wiedział, że to nieprawda, ale ostatnio Temari i Shikamaru byli naczelnym
tematem plotek i wszyscy obstawiali, kiedy ich kolega w końcu wpadnie pod
pantofel już tak oficjalnie.
–
Nic mi o tym nie wiadomo. Ale chyba masz rację – przyznał Gaara i zmarszczył
czoło. – Pora szykować się na wesele. Moja siostra jeszcze nigdy się tak nie
zachowywała. I wygląda na to, że nie będę jej widywał zbyt często – dodał. Miał
świadomość, że Shikamaru, jako przyszły doradca Hokage zostanie w wiosce, a
jeżeli zdecydują się na ślub, Temari na pewno zamieszka tu na stałe. – Teraz,
po wojnie, czeka nas nareszcie odpoczynek, co? – zapytał. Nie mówił tylko o
regeneracji sił. Odpoczywali od samotności i odrzucenia, które czuli przez całe
życie. Teraz wszystko się zmieniło i obaj to czuli.
Obaj
milczeli długą chwilę, a kiedy w końcu Gaara dopił herbatę, to mimo nalegań
Naruto, żeby jeszcze został, pożegnał się z nim. Musiał iść, żeby razem z
rodzeństwem i swoimi ludźmi wyruszyć w drogę powrotną. Jednocześnie obiecali
sobie, że następne spotkanie będzie szybciej, a może nawet zdarzy się to na
ślubie Temari i Shikamaru? Naruto oczywiście żartował z tym ślubem, choć tak
naprawdę chciałby spotkać się na wspólnym weselu. To byłby kolejny krok do
zacieśniania więzi między wioskami.
Odprowadził
Gaarę aż do bram wioski, żegnając się później jeszcze z Kankuro i Temari,. Która
jednak miała wrócić do Konohy już za niedługo. Shikamaru, który oczywiście też
się zjawił, udawał znudzonego i nawet szepnął Naruto, że teraz nareszcie
odpocznie, ale wszyscy wiedzieli, że chciał tylko zachować dobrą minę.
–
Idziesz do Ichiraku, Naruto? – zapytał go w końcu, kiedy ich goście już wyszli
poza granice wioski.
–
Nie mogę, musze poszukać Sasuke – pokręcił głową. Tak, teraz już musiał
zmierzyć się z tym draniem twarzą w twarz i porozmawiać. Jeszcze tak konkretnie
nie wiedział o czym, ale to było konieczne.
–
Tak, chyba faktycznie musisz. Widziałem go dzisiaj rano w bibliotece, miałem
wrażenie, że ma ochotę wszystkich pozabijać. Coś ty mu zrobił? – spytał
Shikamaru, patrząc uważnie na Naruto. Wiedział, że ci dwaj spędzają praktycznie
każdą chwilę razem, więc ostatni członek klanu Uchiha, siedzący sam w czytelni,
stanowił niebywały widok. No dobra, nie był tak do końca sam, bo przysiadło się
do niego kilka dziewczyn, ale raczej nie wydawał się być z tego powodu zadowolony.
–
A skąd ty w ogóle wiesz, że to właśnie ja mu coś zrobiłem, co? – Naruto
zareagował zbyt nerwowo, tym samym potwierdzając domysły przyjaciela.
–
A niby kto? Jesteś jedyną osobą, na którą w ogóle zwraca uwagę, więc nikt inny
raczej nie byłby go w stanie wyprowadzić z równowagi – powiedział i ziewnął.
Jako chyba najbardziej bystra osoba w wiosce umiał wyłapywać takie szczegóły.
Nawet, jeżeli dzień był naprawdę męczący, bo wiązał się z wieloma spotkaniami i
sprawami, które trzeba było zapiąć na ostatni guzik przez podróżą Temari do
swojego rodzinnego domu, nic mu nie umykało. Czuł, że ma ochotę posiedzieć
teraz w czyimś towarzystwie nad butelką sake. Tym bardziej, że przez następne dni,
nikt nie będzie mu zrzędził nad uchem. Uśmiechnął się lekko z sentymentem. I
kto by pomyślał, że on, który zawsze zapierał się rękami i nogami przed
ożenkiem, zaczął o tym coraz częściej myśleć? – Idź, znajdź go, bo jeszcze
gotów znowu zmienić jakąś dolinę w urwisko – powiedział, widząc na horyzoncie
Kibę.
–
Uwierz, Shikamaru, on nie zrobił tego sam – odpowiedział z uśmiechem Naruto,
doskonale pamiętając tamtą walkę. Zaraz jednak spoważniał. Rozmowa z Sasuke nie
mogła czekać.
–
Czekajcie na mnie! – usłyszeli z oddali Kibę, a zaraz potem podbiegł do nich
Akamaru, który obwąchał Shikamaru, ale nie wykazując nim większego
zainteresowania, podszedł do Naruto. Najpierw polizał jego rękę, a później bez
ceregieli wcisnął pysk między jego uda, wąchając go w tym miejscu.
–
Zabieraj tego pchlarza! – wydarł się Naruto i odskoczył, zasłaniając swoje
miejsca intymne. Zaczerwienił się przy tym jak piwonia – najpierw ze wstydu, a
później ze złości, gdy Kiba zaczął się złośliwie śmiać.
–
Naruto, co ty tam chowasz w spodniach? Bo jeszcze pomyślę, że jakąś kiełbasę.
–
A chcesz następnym razem mieć gdzie spać, jak znowu schlejesz się w Ichiraku? –
warknął Naruto. Sytuacja była naprawdę żenująca, poza tym Kiba, jak zwykle
zresztą, nie wykazywał się nawet odrobiną taktu. Nie, żeby on sam miał jakieś
nie wiadomo jakie maniery, no ale…
–
Oj, już nie naburmuszą się tak. Lepiej zajmij się swoją dziewczyną, bo ci ją
Uchiha odbije. Widziałem ich dzisiaj razem – zarechotał Kiba. Przypomniał sobie
scenę z biblioteki. Hinata, jąkając się odrobinę, prosiła dużo wyższego od
siebie Sasuke o ściągnięcie książki z ostatniej półki. Była bardzo zawstydzona,
ale nie miała za dużego wyboru, bo poza nim w bibliotece były same dziewczyny,
a jego najwyraźniej nie widział, bo dopiero wtedy wszedł. Oczywiście Kiba miał
świadomość, że Hinata nie jest dziewczyną Naruto, ale lubił go tym wkurzać, bo –jak
każdy chyba w wiosce – widział, jak ją do niego ciągnie.
–
Kiba, ty kretynie. Sasuke i Sakura-chan są przyjaciółmi, więc…
–
Sakura? A kto tu mówi o Sakurze… – Kiba znów zarechotał, a Shikamaru uderzył
się ręką w czoło i westchnął ciężko. Niestety, mimo że najsilniejsi w wiosce,
to akurat w kwestiach miłosnych Naruto i Sasuke byli o kilka lat za całą
resztą.
–
Zresztą nieważne – zdenerwował się Naruto. – Nie wiesz, gdzie jest Sasuke?
Szukam go.
–
No... Zapytaj Sakury albo swojej dziewczyny. – Kiba znowu spróbował zirytować
Naruto, ale ten już się odwrócił i tylko pożegnał się krótko, uznając, że
najprędzej pewnie znajdzie go w bibliotece. Ostatnio ciągle tam przesiadywali,
więc i tym razem nie mogło być inaczej.
Niestety,
w bibliotece nie zastał nikogo ze swoich znajomych, o Sasuke już nie
wspominając. Żałował trochę, że nie spotkał nawet Sakury albo jakichś innych
dziewczyn z akademii, bo może one by wiedziały, gdzie był. Zaczynał się coraz
bardziej niecierpliwić, bo okazało się, że Sasuke nie było ani na żadnym z pól
treningowych, w jego domu, ani też poza Konohą, tam, gdzie można było iść na
całość i gdzie czasami się bili. Znalezienie tego drania zabrało mu dobrych
kilka godzin i w końcu, nie mając lepszych pomysłów, postanowił udać się do
miejsca, w którym trenowali dwa dni temu.
Ku
jego uldze znalazł go tam. Ćwiczył, jak można było się spodziewać, chociaż polana
nie wyglądała już tak ładnie jak wcześniej. Trawa i niektóre drzewa były
wypalone, inne runęły i w zasadzie w jedno popołudnie Sasuke zamienił przyjemny
krajobraz w istne pogorzelisko. Naruto przez chwilę wahał się, bo sam nie
wiedział, jak to się skończy, gdy do niego podejdzie, ale Sasuke był szybszy.
Wyczuł jego chakrę i zanim Naruto zdążył zareagować, posłał w jego stronę
ognistą kulę. Naruto w ostatniej chwili uchylił się, zanim ta go dosięgnęła.
–
Zwariowałeś, chcesz mnie zabić? – wrzasnął. Przez niepokój spowodowany tym, że
nie mógł nigdzie znaleźć swojego przyjaciela, trochę stracił czujność. Nie
spodziewał się, że ten zaatakuje go tak znienacka. Ale sądząc po tym, co zrobił
z jednym ze swoich ulubionych miejsc, musiał być naprawdę wściekły. Co
potwierdził chwilę później kolejny ognisty pocisk lecący w jego kierunku. –
Sasuke, przestań – krzyknął, uskakując i lądując na konarze jednego z ocalałych
jeszcze drzew. – Chcę porozmawiać.
–
A ja chcę potrenować! I tak już za dużo czasu przez ciebie straciłem – warknął
Sasuke. Tym razem w jego ręku pojawiło się Chidori, którym jednak nie wycelował
w Naruto, ale w wielki głaz, pod którym jeszcze wczoraj jedli śniadanie. Zrobił
to tak precyzyjnie, że kamień rozpadł się na pół, jakby został przecięty
ostrzem.
–
Sasuke, przestań, popatrz, co ty tu zrobiłeś! – Naruto zeskoczył w miejsce tuż
obok niego i pokazał ręką powstały krajobraz. Naprawdę szkoda było takiego
miejsca. – Porozmawiajmy.
Sasuke
mimowolnie rozejrzał się i dopiero teraz dostrzegł, jakich zniszczeń dokonał. To
wzbudziło jeszcze większą wściekłość. Przeniósł swój wzrok z powrotem na Naruto
i chwytając go za kamizelkę, prawie wgniótł w pionową ścianę, która powstała po
przecięciu głazu. Naruto tylko jęknął, to musiało zaboleć. Ale nie miał zamiaru
się nad nim roztkliwiać.
–
Chcesz porozmawiać? No to porozmawiajmy sobie! – Przycisnął go brutalnie,
unieruchamiając ręce, a kolanem uniemożliwiając Naruto kopnięcie go. Tym razem
nie da mu się wyrwać, dopóki nie dowie się wszystkiego. – Słucham. W tym
właśnie momencie masz mi wyjaśnić, co się z tobą dzieje! – powiedział tonem nie
znoszącym sprzeciwu.
–
Sasuke, puść – mruknął Naruto, próbując go od siebie odepchnąć, ale ten
zablokował go jeszcze mocniej. Widział jego twarz milimetry od swojej, a
wściekłe spojrzenie przewiercało go na wskroś. – O co ci w ogóle chodzi?
–
O co mi chodzi? Właśnie o to! Za każdym razem, kiedy dochodzi do bezpośredniej
konfrontacji, ty uciekasz, jakby się paliło. Aż taki straszny jestem, że
odskakujesz ode mnie jak oparzony? Jak wyobrażasz sobie w takim razie dalsze
treningi taijutsu?
–
Nie, Sasuke… To nie… – Naruto szarpnął się. To był bardzo duży błąd, bo tym
samym otarł się strefami erogennymi o kolano Sasuke. Poczuł, że robi mu się
gorąco, a przytrzymywane ręce zaczynają się pocić. – To nie tak… – jęknął.
Potrząsnął głową i zacisnął z całej siły oczy, próbując przywołać pod powiekami
najokropniejszy obraz, jaki kiedykolwiek widział. Bo Sasuke nawet nie wiedział,
jak bardzo się mylił. Dla niego wcale nie był straszny, wręcz odwrotnie… Jego
twarz, jego oczy, kiedy się wściekał, były takie… Och, nie… Było już za późno.
Poczuł, jak ogarnia go pożądanie, zwłaszcza, że przecież cały czas słyszał przy
uchu przyśpieszony oddech zmęczonego treningiem przyjaciela. A to podziałało na
wyobraźnię… – Puść mnie, proszę – jęknął zrezygnowany. Nie było opcji, żeby
Sasuke nie poczuł tego, co się z nim w tym momencie działo.
O
dziwo, Sasuke posłuchał. Odsunął się od niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Przyglądał mu się chwilę, a potem, jak gdyby nigdy nic, zaczął zbierać swoje
rzeczy, porozrzucane po polanie. Jakiś zwój, kunaie, shirukeny… Przez dobre
dziesięć minut nie odezwał się ani słowem. A potem powiedział po prostu: – Chodź.
Wracamy do wioski.
Biegli
w milczeniu, skacząc po drzewach w większej odległości od siebie niż zazwyczaj.
Mieli też wolniejsze niż zwykle tempo. Być może przez to, że Sasuke był
zmęczony po treningu i tej kłótni, albo dlatego, że każdy z nich był pogrążony
w swoich myślach. Po raz pierwszy, odkąd Sasuke wrócił do wioski, obaj czuli
taką palącą potrzebę, żeby w końcu się rozstać i pobyć samemu. Naruto było
wstyd i przeklinał swój brak samokontroli, modląc się jednocześnie o to, żeby
Sasuke niczego nie zauważył. Bo nie zauważył, prawda?
Wszyscy
zawsze podziwiali nadzieję Naruto i to z jakim uporem wierzył w niektóre
rzeczy, ale w tym wypadku jego nadzieja okazała się zwodnicza. Sasuke szybko
zrozumiał, co się stało i sprawnie połączył wszystkie podejrzane zdarzenia,
których wcześniej do końca nie rozumiał, ale teraz ułożyły się w zgrabną
całość. Naruto od jakiegoś czasu uciekał, zachowywał się tak, jakby nie chciał,
żeby podszedł do niego bliżej niż na metr, bo miał problem z zachowaniem
kontroli nad swoim ciałem. Podniecał się. Ta myśl zupełnie go poraziła. W tym
wypadku, choć nie mógł o tym wiedzieć, sprawdzały się przeczucia Shikamaru, bo
mimo iż obaj byli najsilniejszymi shinobi w wiosce, w relacjach bardziej
intymnych nie potrafili się odnaleźć. Obaj byli nieczuli na atencję dziewczyn,
ale w dziwny sposób reagowali na siebie. Sasuke dopiero teraz zdał sobie
sprawę, jak wielu oznak tego nie zauważał. Już wcześniej powinien się domyślić,
a on, głupi, tkwił w naiwnym przekonaniu, że nadal liczyła się dla nich tylko
walka. Owszem, liczyła się, ale teraz już nie tylko... Dorastali, ich ciała
zmieniały się i w końcu pojawiło się jeszcze coś, co musieli rozładować w inny
sposób. Byli młodymi mężczyznami, którzy po prostu potrzebowali seksu. Naruto,
z tego co Sasuke wiedział, nigdy nie całował się z dziewczyną, on zresztą też
nie. Co więcej, jak na ironię, ich pierwszy i jak dotąd jedyny pocałunek, zdarzył
się właśnie między nimi. Choć nie, był jeszcze drugi „wypadek”, kiedy podczas
misji skleili się rękami… Zmarszczył czoło na te wspomnienia. Kiedyś nie
potrafił tego wszystkiego zrozumieć, ale teraz… Naruto był jego przyjacielem, a
gdy podczas walki z Haku uświadomił sobie, że jest w stanie poświęcić dla niego
życie, to od tamtego momentu ich relacja całkiem się zmieniła. A później
odszedł z wioski… Robił naprawdę podłe rzeczy. Prawie zabił Naruto, chcąc
zyskać siłę, było też kilka sytuacji, gdy próbował to dokończyć. Każdy normalny
człowiek dawno by go znienawidził. Ale nie on. Nie Naruto. Więc teraz… Czy to
był kolejny etap ich znajomości? Wiedział, że Naruto miał na jego punkcie
obsesję. Wcześniej myślał, że to była tylko przyjacielska więź, że chciał być
dla niego jak brat, chociaż jednocześnie obaj chyba mieli świadomość, że to po
prostu lepiej brzmiało, łatwiej i wygodniej było tak mówić, niż nazywać to...
No właśnie jak? Wychodziło na to, że Sasuke przez ostatnie półtora roku zwyczajnie
się oszukiwał i teraz zaczęło go to irytować. Bo oszukiwał się też wcześniej, próbując
sobie wmówić, że Naruto wcale nie był dla niego ważny i że nie uważał go za
przyjaciela. Te próby zabicia go… Tak naprawdę sam nie wiedział, co by się
stało, gdyby Naruto faktycznie dał się zabić. Wtedy chyba naprawdę by oszalał.
Ledwo
zauważył, że dobiegli już do Konohy. Przez całą drogę nie odzywali się do
siebie ani słowem, co jeszcze nigdy im się nie zdarzyło. Ściemniło się już i
główne ulice tonęły w żółtym świetle latarni, reszta pogrążona była w półmroku.
–
Jutro rano? – zapytał cicho Naruto. Jego głos stracił dawną moc i nawet nie
próbował stwarzać pozorów. Sasuke przełknął ciężko, wpatrując się w profil jego
twarzy. Naruto nie chciał spojrzeć mu w oczy.
–
Jutro rano – odpowiedział i rozstali się, każdy wybierając inną drogę do domu,
a nie, jak zwykle, starając się iść razem. Do tej pory Sasuke zawsze
odprowadzał Naruto, a później wracał do siebie. Teraz każdy udał się w
przeciwną stronę, jakby mieszkali na dwóch oddzielnych krańcach wioski.
Bardzo fajny rozdział, dobrze że chociaż chłopaki zaczynją coraz bardziej ogarniać o co im właściwie w tej rekacji chodzi.
OdpowiedzUsuńDziękuje za kolejny i rozdział i czekam na kolejny.
B.
No zaczynają, zaczynają ;) Dzięki za komentarz :)
UsuńSzkoda mi się zrobiło Naruto, zawsze ma pod górkę. Ciekawi mnie bardzo co będzie dalej, jak to Sasuke rozegra. Mega wciąga Wasza historia. Zamiast się uczyć na zaliczenie, to ja czytam opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie zniechęca Was dziewczyny liczba czytających osób. Z czasem będzie coraz więcej czytelniczek ;)
Spoiler
Cieszę się, że ff wciąga. Mamy już napisany pierwszy tom, planujemy jeszcze drugi, a potem chyba będziemy całkowicie rezygnować z sasunaru. Jednak opowiadania własne są na pierwszym miejscu (a jeszcze nie tak dawno nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem). Dzięki za komentarz.
UsuńSzkoda, że będziecie rezygnować, ale myślę, że każdy w pewnym momencie odcina się od danego etapu. Kiedyś dużo czytałam ff, ale teraz to czytam tylko Wasze blogi i to przez przypadek wróciłam do nich, bo akurat robiłam porządki z zakładkami. To było przeznaczenie, hehe :)
UsuńMiałam Was pytać, ale zapomniałam, dlaczego zmieniłyście nicki? Jakoś nie mogę się przestawić :D
Spoiler
Koko zmieniła już dawno. A mi mój nick nigdy się nie podobał, a teraz jeszcze piszę blog autorski z tego samego konta, więc po prostu wybrałam sobie inny :)
UsuńJestem. Czytam. Komentuję :)
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest super i mega wciąga!
Sasek był zazdrosny mimo, iż nie zdawał sobie z tego sprawy. Szkoda, że Naru nie wyżalił się Gaarze. Na pewno byłoby mu łatwiej. Właściwie to dobrze, że w końcu zaczęli ogarniać sytuację w jakiej się znaleźli. Mam nadzieję, że ich relacja się nie pogorszy.
Czy w rozdziałach pojawi się Kyuu? Trochę mi go brakuje w opku :c Po wojnie jego relacje z Naru się polepszyły i zaczęli się dogadywać. Dziwię się, że ze sobą nie rozmawiają. Może Kurama ma go po prostu dość O.o
Pozdrawiam i czekam na next! :*
Co do Kyuubiego, to raczej nie planujemy go wprowadzać w codziennych sytuacjach, czasami tylko jakieś nawiązanie. A potem? Tego jeszcze nie wiemy :P
UsuńNo a jeżeli o ogarnianie chodzi. No zaczną ogarniać, zaczną :D
Dzięki za komentarz :)
Czytam i czekam za każdym razem na coś nowego Waszego autorstwa... Pozdrawiam i weny życzę na blogach.
OdpowiedzUsuńKya! Pieję! Rozdział-cudo! Normalnie ach! Chociaż nie powiem, liczyłam na coś mocniejszego, ale, ale, ale, R już się uspokaja, bo wszystko musi mieć swoje miejsce i swój czas, prawda? Co nagle to każdy wie, jak się kończy przysłowie :D.
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, dobrze, że już zaczynają rozumieć o co chodzi, czyżby Akamaru coś wyczuwał?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia