Dziękujemy za wszystkie komentarze i zapraszamy na kolejny rozdział
:)
Ćwiczyli do południa, z póki co niewielkimi efektami, a potem zeszli na
skraj polany, pod głaz, żeby zrobić sobie przerwę. Sasuke wyciągnął z torby
kolejne pudełko, trochę mniejsze. Obaj już zgłodnieli, a on, zamiast obiadu,
miał przygotowane coś innego.
– Co to jest? – zapytał zaciekawiony Naruto, patrząc na żółte plastry,
przypominające jakiś owoc. Sasuke podsunął mu niewielki pojemnik, w którym je
trzymał.
– Spróbuj – zaproponował, a gdy Naruto spojrzał na niego podejrzliwie, sam
zabrał jeden i zjadł. – Dodają energii.
– Coś jak pigułki żywieniowe od Sakury? – Naruto skrzywił się z
obrzydzeniem i odwrócił głowę. – Nie, ohydne.
– Najpierw spróbuj, później oceniaj. One nie są takie złe. Kiedy byłem
jeszcze w Wiosce Dźwięku, Orochimaru pracował nad nimi i niedawno je skończył.
Karin mi je przysłała. Nie są tak obrzydliwe w smaku, jak to, co mi wczoraj
dałeś.
– Karin? – Naruto zrobił zaskoczoną minę, ale chwilę potem przypomniał
sobie czerwonowłosą okularnicę z dawnej drużyny Sasuke. – To ta dziewczyna,
której imienia nie wolno wymawiać – roześmiał się.
– Co? O czym ty
bredzisz? – Sasuke ugryzł kawałek kolejnego żółtego plastra. To naprawdę było
zjadliwe i regenerowało sporo energii. Niektóre z wynalazków Orochimaru były
zdecydowanie przydatne.
– No tego imienia nie wolno wymawiać przy Sakurze, bo zawsze potem dostaje
szału i coś rozwala. Kiedyś omal nie zdemolował Ichiraku, bo Sai powiedział, że
ta Karin jest ładna. Już tego raczej nie powtórzy, bo dostał wtedy podwójnie.
Od Sakury i od Ino – Naruto, nadal śmiejąc się jak głupi, relacjonował
sytuację, która miała miejsce ze dwa miesiące temu.
– Głupoty – mruknął Sasuke, ale miał wrażenie, że coś mu umknęło. Bo od
kiedy to jego przyjaciel i partner treningowy znajdywał tyle czasu, żeby
chodzić na te wszystkie spotkania z przyjaciółmi? Abstrahując już od
wczorajszego wieczora, kiedy zostawił go z Hinatą, to zazwyczaj prawie cały
czas spędzali razem. I to Sasuke w żadnym stopniu nie przeszkadzało.
Zdecydowanie wolał porządny trening sam na sam niż takie spotkania w większym
gronie.
– Dobra, daj jedno, spróbuję. – Naruto przechylił się i sięgnął po… No
cokolwiek to tam było. Zanim jednak wrócił do poprzedniej pozycji, coś przykuło
jego uwagę. Obok pudełka z „tym czymś” leżała jakaś karteczka. Chwycił ją w
drugą rękę, odwrócił i przeczytał. Zatkało go. Bo na karteczce, obok słów: Dla
Sasuke, widniało narysowane serce.
– Draniu, ta Karin, to… – zawahał się. – To twoja dziewczyna? – wydusił, bo
nagle poczuł się dziwnie. Bardzo dziwnie. I choć jego świadomość podsuwała mu
myśl: Jak ten drań śmiał nie powiedzieć mu, że ma dziewczynę, to podświadomość
delikatnie, gdzieś tam w głębi umysłu, podpowiadała: Jak on w ogóle śmiał mieć
dziewczynę!
Sasuke spojrzał zdziwiony na Naruto, bo pomysł, że Karin miałaby być jego
dziewczyną, wydał mu się absurdalny, ale... Coś w jego minie podpowiedziało mu,
żeby nie zaprzeczył.
– Może – stwierdził, próbując powstrzymać uśmiech. – A co? – dodał,
ciekawy, jak Naruto na to zareaguje.
– No nic, tak tylko pytam – obronił się szybko. – Całkiem niezłe.
Przynajmniej nie smakują tak obrzydliwie, jak te u Sakury – dodał i odwrócił
wzrok na rzekę.
Sasuke przez chwilę nic nie mówił, zaskoczony taką reakcją, ale kiedy już
chciał się odezwać, Naruto go uprzedził i podjął próbę kontaktu.
– To... pewnie Sakura-chan, jak się dowie, że masz dziewczynę, będzie
wściekła. – Roześmiał się i potarł włoski na karku. – Matko, ale urządziłeś te
wszystkie dziewczyny z Konohy! I mnie, bo teraz pewnie większość zacznie znowu
za mną latać, tak jak wtedy, kiedy cię nie było w wiosce! – jęknął i położył
się nagle na trawie.
Próbował odeprzeć dziwne uczucie niepokoju, które powodowało, że żołądek
zaciskał mu się nieprzyjemnie, a opuszki palców mrowiły, jakby zaraz miał kogoś
zaatakować. Zacisnął dłonie w pięści i spojrzał w niebo. Dlaczego Sasuke nie
powiedział mu, że ma dziewczynę? To było... dziwne. Ale to był w końcu Sasuke,
który wiele rzeczy ukrywał. Nawet jeżeli spędzali razem cały dzień, on i tak
potrafił go czymś zaskoczyć.
– Wiesz, że jak przyprowadzisz do
wioski tę swoją dziewczynę, to będziesz musiał jej zapewnić ochronę? – Naruto
zaśmiał się głośno, trochę wbrew sobie.
A co, jeżeli Sasuke znowu odejdzie? Karin przecież nie była stąd i może
wcale nie będzie chciała tutaj mieszkać? Ta myśl sprawiła, że ucisk w żołądku
jeszcze się zwiększył, a serce zaczęło mu bić szybciej. Sasuke nie mógł odejść,
nie mógł go zostawić. Nie po to tak długo walczył o jego powrót, żeby teraz on
znowu zniknął z jego życia. Co prawda pewnie widywaliby się czasami, ale to już
nie byłoby to samo. Naruto dopiero teraz uświadomił sobie, jak bardzo
przyzwyczaił się do jego obecności. Od zakończenia wojny spędzali ze sobą
bardzo dużo czasu, a ostatnio to prawie w ogóle się nie rozstawali. Ino,
śmiejąc się, powiedziała mu nie tak dawno, żeby czasami dali sobie spokój i
porobili coś osobno, bo powodują już u niektórych frustrację, ale nie miał
pojęcia, o co jej chodziło. Co niby było złego w ich ciągłych treningach? To
chyba dobrze, że dbali o swoją kondycję, no nie? Zerknął na Sasuke. Coś mu przyszło
do głowy, bo przypomniał sobie to ich spotkanie z Kakashim za czasów Akademii,
podczas którego mieli się przedstawić i powiedzieć coś o sobie. Dwunastoletni
Sasuke mówił wtedy tylko o tym, że jest mścicielem, że chce zabić pewnego
człowieka i…
– To o tę twoją odbudowę klanu chodzi, tak? – zapytał markotnie, podnosząc
się i patrząc na swojego przyjaciela teraz już całkiem poważnie. Trochę bał się
odpowiedzi, no ale wolał wiedzieć. Bo tak naprawdę przecież, gdzieś w głębi
umysłu, spodziewał się, że to w końcu nastąpi. Tylko… tylko nie sądził… Obaj
byli jeszcze bardzo młodzi, dopiero niedawno w ogóle osiągnęli pełnoletniość,
więc nie sądził, że to się stanie aż tak szybko. To było… o wiele za szybko.
Sasuke milczał przez chwilę, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Nie miał
pojęcia, co też urodziło się w głowie Naruto, bo z głupich żartów o Karin nagle
przeszedł w tak poważny ton. O co on go pytał? O odbudowę klanu? Poza tym jego
wzrok sprawił, że już nie chciał sobie z niego kpić. Też podniósł się z ziemi i
stanął przed nim.
– O nic mi nie chodzi – zaczął spokojnie, uważnie obserwując reakcje na
twarzy Naruto. Czasami denerwowało go, że chociaż byli najlepszymi
przyjaciółmi, w ogóle go nie rozumiał. Sakurę potrafił rozszyfrować, inni też
nie sprawiali mu takiego problemu jak Naruto. Wydawało mu się, że go znał, a
później on zaskakiwał go po raz kolejny. Tak jak i tym razem. – Nie mam żadnej
dziewczyny, młotku. Przestań się tym w końcu przejmować i wracajmy do treningu
– zbył go.
– Karin nie jest twoją dziewczyną? – Naruto zmarszczył brwi, patrząc na
niego z nagłą złością, której też Sasuke nie potrafił zrozumieć, tym bardziej,
że nagle ta złość zniknęła i została zastąpiona przez ulgę.
– Nie, nie jest moją dziewczyną. To tylko dawna znajoma z drużyny. Wracajmy
do treningu, bo jeszcze pomyślę, że jesteś zazdrosny – dodał z rozbawieniem.
– Coś ty powiedział, draniu? – Naruto zaperzył się i aż poczerwieniał ze
złości. Wcale nie był zazdrosny. On tylko nie chciał, żeby Sasuke go zostawił i
odszedł do tej całej Karin, bo… Bo z kim by wtedy trenował? Z kim by się uczył?
Z kim by spędzał czas? Zupełnie zignorował w tym momencie fakt, że miał
przecież jeszcze wielu innych przyjaciół, którzy z pewnością by mu ten czas
zagospodarowali. Teraz chodziło o Sasuke i jego głupie insynuacje. Zdecydowanie
nie był zazdrosny. – Ja się po prostu martwiłem o Sakurę – rzucił pierwszy
lepszy argument, który mu się nasunął.
– A co ma do tego Sakura?
– Jakbyś nie wiedział, draniu. Ale nie myśl, że ci ją oddam. W końcu uda mi
się pójść z nią na randkę i wtedy zobaczysz! – Naruto założył ręce za głowę i
spojrzał wyzywająco, choć tak naprawdę nie miał zamiaru nawet próbować się o to
starać. Już dawno temu przestał uganiać się za Sakurą i zapraszać ją na
jakiekolwiek randki, co kiedyś robił przecież notorycznie i zawsze z tym samym
skutkiem. Teraz wszystko było inaczej. I już nie chodziło tylko o to, że
zapewne po raz kolejny by mu odmówiła.
– Życzę powodzenia – mruknął Sasuke, który najwyraźniej miał dość rozmów na
temat jakichkolwiek dziewczyn, choć zdawał sobie sprawę, że skoro są dorośli,
te będą nieuniknione. – Rusz tyłek i chodź tutaj. I skup się, do cholery, na
tym, co trzeba.
Ten trening był potwornie męczący. Naruto miał rację, czując, że to nie
będą przelewki. Powtórzył kombinację pieczęci chyba z dziesiątki razy, zawsze
przy tym koncentrując się na chakrze Kyuubiego pomieszanej z jego własną, a i
tak nie udało mu się osiągnąć żadnego efektu. W końcu, kompletnie wyczerpany,
po prostu padł na ziemię. On też miał swój limit. Teraz leżał, kontemplując
widok wodospadu, jednak ten już po chwili został zastąpiony widokiem twarzy
Sasuke, który się nad nim pochylał. Pomógł mu się podnieść, zarzucając sobie
jego rękę na ramię i przytrzymując w pasie. Starał się utrzymać go w pionie,
gdy podchodzili do głazu, przy którym były ich rzeczy, a potem usadowił go na
trawie, podpierając plecami o kamień i podsunął pod nos pudełko z żółtymi
plastrami.
– Jedz, musisz odzyskać siły – mruknął, widząc jak Naruto niechętnie sięga
po jeden z nich. Nie były co prawda niedobre, ale też nie miały smaku ramenu, o
którym Naruto teraz zapewne marzył. – No, jeszcze jeden – ponaglił go. – Chyba
nie sądzisz, że będę cię niósł do samej Konohy – stwierdził, uśmiechając się
lekko.
– Nie miałbym nic przeciwko. – Naruto przymknął oczy. Czuł się kompletnie
wyczerpany, jego własna chakra była na wykończeniu. Ugryzł kolejny kawałek
„tego żółtego czegoś”, jak to nazywał.
Wracali powoli. Naruto co prawda trzymał się na nogach o własnych siłach,
ale nadal czuł spore osłabienie.
– Jesteś pewien, że dobrze odczytałeś ten zwój? Robiłem wszystko tak, jak
mówiłeś, więc dlaczego nie zadziałało? – zapytał, zerkając na Sasuke, który
szedł obok niego, najwyraźniej myśląc nad czymś intensywnie.
– Nie wiem. – Ten pokręcił tylko głową. – Też się nad tym zastanawiam.
Jestem pewien, że prawidłowo go rozszyfrowałem, ale dzisiaj przejrzę wszystko
jeszcze raz, choć nie sądzę, żeby to coś dało. Myślę, że po prostu musimy
próbować.
– Jasne, dla mnie to pestka. – Naruto uśmiechnął się słabo, co było
zupełnym zaprzeczeniem jego słów. – Sasuke… Tylko, wiesz… Nie mów może przy
Sakurze, że Karin ci coś przysłała. Bo jak się wścieknie, to znowu ja oberwę.
– A co, nie potrafisz sobie z nią poradzić? – zapytał Sasuke, nie kryjąc
ironii, choć tak naprawdę doskonale wiedział, że Naruto pozwalał jej na dużo
więcej niż inni. Przyjaźnili się i stworzyli więź, której on nigdy nawet nie
próbował z nią zbudować.
– Draniu, myślisz, że
to takie proste? Sakura-chan w niektórych sprawach potrafi być cholernie
uparta. Zwłaszcza, jeżeli chodzi o ciebie – stwierdził i uśmiechnął się lekko.
Od zawsze im większa była frustracja Sakury, tym bardziej wyżywała się na nim.
Sasuke już nie odpowiedział. Temat ich wspólnej koleżanki z drużyny był dla
niego akurat najmniej interesujący. Zamiast rozmawiać o niej, wolał skupić się
na analizie dzisiejszego treningu. Co mogło pójść nie tak?
– Wieczorem znowu spotykamy się w bibliotece – stwierdził, gdy już zaczęli
zbliżać się do wioski. Dla nich obu było oczywiste, że teraz wrócą do swoich
mieszkań, odświeżą się i zjedzą jakiś porządny posiłek, żeby później znowu
zobaczyć się przed budynkiem Akademii. Termin egzaminu zbliżał się coraz bardziej,
a oni mieli jeszcze sporo rzeczy, które powinni opanować. A tak konkretnie to
Naruto powinien, bo nadal miał duże braki w wiedzy.
Naruto szedł i myślał, co by tu zjeść, a dokładniej jaki smak ramenu
wybrać, więc nawet nie zauważył, kiedy przekroczyli bramę wioski. A tam ktoś
już na nich czekał.
– No wreszcie! – Z dachu zeskoczył znudzony Shikamaru. – Pół dnia na was
czekam – jęknął, ale dobrze wiedzieli, że to tylko pozory, bo jednocześnie
lekko się uśmiechnął. Najwyraźniej takie leniuchowanie i gapienie się w chmury
musiało mu być dzisiaj zdecydowanie na rękę, tym bardziej, że ostatnio był dość
zajęty. Jako doradca Hokage musiał sporo pracować, więc chwila wytchnienia na
pewno mu się przydała.
– Coś się stało? – zapytał Naruto, kiedy podeszli bliżej.
– Nie… – Shikamaru założył ręce za głowę, przeciągnął się i ziewnął
szeroko. – Tylko przybyli goście z Wioski Piasku i ktoś chciałby się z tobą
zobaczyć.
– Gaara? – krzyknął entuzjastycznie Naruto, zwracając na siebie uwagę
wszystkich osób w pobliżu. – To na co jeszcze czekamy! – Rzucił się w stronę
głównej siedziby wioski, zupełnie ignorując słowa Shikamaru, żeby poczekał na
niego. Tak jakoś nagle wróciły mu siły.
– Ty też chodź – Shikamaru kiwnął na Sasuke. – Hokage ma do ciebie sprawę.
Okazało się, że Naruto niepotrzebnie tak wyrwał do przodu, bo i tak musiał
razem z Sasuke i Shikamaru poczekać, aż zakończy się oficjalna rozmowa w
gabinecie Kakashiego. W tym czasie wydeptywał kółeczko na korytarzu, nie mogąc
usiedzieć spokojnie na krześle. Niecierpliwił się tym czekaniem. Zirytowany
Sasuke raz próbował go siłą usadzić na krześle obok siebie, ale on po chwili
znowu wstał i zaczął się kręcić. W końcu, po jakichś dwudziestu minutach, masywne
drzwi się otworzyły i z gabinetu wyszli Hokage, Kazekage, Kankurou i Temari.
– Gaara! – Naruto uśmiechnął się szeroko. – Dawno żeśmy się nie widzieli!
– Naruto, mówisz do Kazekage, zachowuj się. – Szturchnął go Shikamaru. –
Powinieneś… A zresztą. – Machnął ręką, widząc, jak obaj podają sobie dłonie,
witając się. Najwyraźniej Gaara wcale nie oczekiwał, a nawet zaryzykowałby
stwierdzenie, że nie chciał, aby Naruto go tytułował.
– Naruto… – Gaara też się uśmiechnął. – Tak, trochę czasu minęło. –
powiedział. To był fakt, ostatnim razem gościł tutaj tuż po Wielkiej Czwartej
Wojnie, gdy Naruto był jeszcze w niezbyt dobrym stanie. Teraz najwyraźniej miał
się dobrze, a spod rękawa, który wtedy powiewał smętnie, wystawała
zabandażowana dłoń. Wzrok Gaary przykuło jeszcze coś. A raczej ktoś, stojący
obok. Uchiha Sasuke. Wiedział, że został ułaskawiony i przebywał teraz w
wiosce, mógł też się domyślić, że będzie towarzyszył Naruto. Gaara miał
świadomość, ile jego przyjaciel włożył czasu i wysiłku w sprowadzenie Sasuke z
powrotem, jak mu zależało. A on sam tak właściwie to nie miał na jego temat
zdania, prawie w ogóle go nie znał.
– To może miałbyś ochotę zjeść coś ze mną? Wiesz, jak tak sobie myślę, to
jeszcze nigdy nie zaprosiłem cię na ramen, bo nie było okazji – zaśmiał się
Naruto. Kakashi tylko przewrócił oczami, a Shikamaru westchnął cierpiętniczo.
Obaj nie odezwali się jednak, tak samo jak Sasuke, którego mina wyrażała coraz
większą irytację.
– Z przyjemnością. I wypić czarkę sake, jak ci obiecałem na wojnie – Gaara
przypomniał swoją obietnicę, którą złożył Naruto na polu walki.
– Jak długo zostaniesz?
– Jutro wieczorem wyruszam z powrotem. Przyjechałem, żeby prosić o coś
Hokage. – Wzrok Gaary na krótko padł na Sasuke. – Później opowie ci pewnie
szczegóły, na razie nie traćmy na to czasu.
– Sasuke, mógłbym cię prosić na moment? – Kakashi skinął na swojego dawnego
ucznia.
– Draniu, dołączysz do nas później? – zapytał szybko Naruto, zanim jeszcze Sasuke
nie zniknął w gabinecie.
– Zobaczę – ten mruknął tylko i rzucił uważne spojrzenie Kazekage, po czym
zamknął drzwi, zostawiając ich na korytarzu.
– A tego co ugryzło? – Naruto wydął usta. – No dobra, a reszta? Idziecie z
nami? – zapytał Shikamaru, którego Temari odciągnęła na bok. Wyglądał na
znudzonego, ale po lekkim uśmiechu można było dostrzec, że to tylko pozory.
– Tak, ja już zgłodniałem. – Kankuro poklepał się po brzuchu i spojrzał na
siostrę.
– W takim razie my też pójdziemy – zadecydowała, uśmiechając się do
wszystkich.
Jak zwykle w Ichiraku o tej godzinie było sporo klientów, ale dla bohatera
wioski i Kazekage oczywiście znalazło się wolne miejsce. Zamówili jedzenie i
alkohol, a Naruto zaczął wypytywać Gaarę o to, co działo się w jego życiu przez
ten rok, w którym się nie widzieli. On też sporo mówił o sobie i swoich
postępach, ale bardziej chciał wiedzieć, jak radził sobie jego przyjaciel.
Naruto był chyba jedyną osobą, która potrafiła zmusić Gaarę do tak długiej
konwersacji. Obecny Kazekage był milczący i cichy, ale przy Naruto chyba każdy
się otwierał.
Shikamaru i Temari wyszli wcześniej, więc Naruto został sam z Gaarą i
Kankuro, który w końcu sam stwierdził, że wróci już do hotelu, żeby odpocząć.
– Przejdziemy się? – zaproponował Gaara. Obaj byli już pijani, bo Kazekage
okazał się bardzo hojny i nie szczędził im sake, a Naruto miał słabą głową. Dodatkowo
był zmęczony po treningu, więc nie okazał się mocnym zawodnikiem.
– Usiądź, Sasuke. – Kakashi wszedł za biurko i ulokował się wygodnie w
fotelu Hokage. – Chciałem z tobą porozmawiać – dodał, widząc, jak ten zajmuje
miejsce na jednym z dwóch krzeseł naprzeciwko.
– O czym? – Sasuke był już trochę zmęczony dzisiejszym treningiem i wolałby
pójść do domu, żeby się wykąpać i zregenerować trochę siły przed kolejną nocą w
bibliotece, ale przez to całe zamieszanie z przybyciem do wioski Kazekage, miał
świadomość, że plany trochę się zmienią. W końcu Naruto poszedł z nim do
Ichiraku i coś przeczuwał, że na samym ramenie się nie skończy.
– Widzę, że uczysz się z Naruto. Choć w twoim przypadku „uczysz” to chyba
nieadekwatne słowo, jeżeli chodzi o genjutsu, jak sądzisz? – Kakashi spojrzał
na niego przenikliwie.
– Jeżeli bym mu nie pomagał, ten młotek nigdy nie opanowałby całego
materiału i poległby na tym egzaminie jak ostatnia oferma – prychnął Sasuke,
doskonal jednak wiedząc, o co chodzi Hokage. Obaj zdawali sobie sprawę, że gdyby
nie Naruto, to poświęcałby swój czas na naukę innych rzeczy.
– Cieszy mnie to, bo z tego, co mówił Iruka, on ma jeszcze spore braki. Mam
nadzieję, że do czasu egzaminu zdąży się porządnie przygotować. – Kakashi
odchylił się na swoim fotelu i westchnął. – Posłuchaj, Sasuke… – zastanowił się
chwilę. – Wizyta Kazekage, jak pewnie się domyślasz, nie wiąże się tylko z
chęcią utrzymania dobrych relacji. Wioska Piasku potrzebuje naszej pomocy, a tak
konkretnie to potrzebuje ciebie – przeszedł do rzeczy.
– Mnie? – Sasuke
spojrzał na Szóstego Hokage pytająco.
– Tak i myślę, że jest
to coś, co cię zainteresuje. W jednej z krypt znaleziono pewne stare tablice,
jednak nikt nie potrafi ich odczytać. Kazekage i Wioska Piasku potrzebują kogoś
z umiejętnościami twoich oczu. Być może okaże się, że to będą jakieś mało ważne
informacje, ale równie dobrze może to być coś istotnego. Przez lata napisy na
tych tablicach trochę się zatarły, ale myślę, że to nie będzie stanowiło dla
ciebie problemu.
Sasuke tylko skinął głową.
– Czyli wysyłasz mnie na misję?
– Jeszcze nie, to nie jest jakoś szczególnie naglące. Do egzaminu zostało
niewiele czasu, chcę, żebyście obaj z Naruto go zdali. Ale myślę, że zaraz po
tym powinieneś udać się do Wioski Piasku. Te informacje mogą okazać się zarówno
dla nich, jak i dla nas ważne.
– Mam iść tam sam? – spytał Sasuke, wyrażając tym samym zgodę. Też był
ciekaw, co takiego może być zapisane na tych tablicach.
– Dam ci kogoś do pomocy, nigdy nie wiadomo, z czym możesz mieć tam do
czynienia. Może się okazać, że ta krypta to po prostu jakaś pułapka, która
aktywuje się po ruszeniu tych tablic, bo leżą jedna na drugiej i póki co nikt
ich nie przesuwał w obawie, że może je zniszczyć. Na pewno też Wioska Piasku
wydeleguje kogoś już na miejscu. Ale to omówimy innym razem.
– Rozumiem. – Sasuke jeszcze raz skinął głową i podniósł się z krzesła. –
Teraz, jeżeli pozwolisz, pójdę już, mamy z Naruto jeszcze trochę tej nauki –
stwierdził, choć tak naprawdę zastanawiał się, co robi teraz ten głąb i czy
będzie w stanie w ogóle dotrzeć do biblioteki, skoro poszedł na kolację z dawno
niewidzianym przyjacielem.
Sasuke wrócił prosto do mieszkania. Po zniszczeniu wioski przez Paina jego
rodzinny dom zniknął z powierzchni ziemi. Okazało się, że Naruto razem z Sakurą
zebrali jego osobiste rzeczy, a przynajmniej to, co zostało z rodzinnych
pamiątek. Nie było tego wiele, ale zachowało się na szczęście to, co
najcenniejsze – kilka zdjęć, które oprawił w ramki i powiesił na ścianie.
Otrzymał od Konohy nowe mieszkanie w dzielnicy, która kiedyś należała do
jego klanu. Teraz wybudowano tam jedne z najładniejszych bloków, więc nie miał
na co narzekać. Po rozmowie z Kakashim i radą starszych udało im się dojść do
kompromisu – wioska zachowa tereny byłej dzielnicy klanu, w zamian za wymazanie
win, których Sasuke dopuścił się po odejściu z osady. Jakby nie patrzeć, był w
końcu przestępcą. Jego mieszkanie było duże i przestronne. Z pewnością zbyt
wielkie dla jednej osoby, ale on zdążył się już przecież przyzwyczaić do
samotności. Nowe lokum dawało pewnego rodzaju ukojenie. Mógł rzeczywiście
zacząć w wiosce od nowa, bez piętna strasznej przeszłości, która może i nigdy
go nie opuści, ale już nie będzie mu towarzyszyła na każdym kroku.
Wykąpał się, zjadł i przejrzał jeszcze raz zwój, który znalazł w pamiątkach
po swoim klanie. W końcu, gdy dochodził już wieczór, postanowił pójść do
biblioteki, po drodze zahaczając jeszcze o Ichiraku. Uznał, że droga obok
ulubionej knajpy Naruto będzie najszybszą z możliwych, co oczywiście nie było
prawdą, ale tak było dużo wygodniej myśleć. Może ten młotek już skończył
spotkanie i...
– Cholera – warknął, gdy zamykał drzwi wejściowe. Naruto zaczynał go coraz
bardziej irytować. Tak po prostu. Za szybko się do niego przyzwyczaił i teraz
nawet samotne wyjście do biblioteki zaczęło mu nie pasować.
Witam ^^
OdpowiedzUsuńStrasznie się cieszę, że wróciłyście :). Miło wieczorem poczytać nowe rozdziały xd. Uwielbiam wasz styl i to, że nie zmieniacie charakterów postaci. To takie dużo lepsze zakończenie mangi xd. W końcu może nawet dzięki wam wybaczę parę rzeczy temu "draniowi" bo jest u was lepszy i jednocześnie wciąż taki sam. Wiem, nie umiem pisać komentarzy xd. Znalazłam tylko jednego byka xd, "Ty też choć"
Życzę dużo weny :)
Liv
"W końcu może nawet dzięki wam wybaczę parę rzeczy temu "draniowi" bo jest u was lepszy i jednocześnie wciąż taki sam" <3
UsuńMam nadzieję, Sasuke miał kilka głupich rzeczy w mandze, ale hej! to nie jego wina, Kisiel musiał zrobić dramę :/ W końcu musiało się skończyć pojedynkiem Sasuke i Naruto, a że trzeba to było jakoś umotywować... to najlepiej tym, że Sasuke odbiło :'D U nas będzie cały i zdrowy na duchu!
Dzięki za komentarz (nie widzę w nim nic złego, był bardzo miły :D)
Pozdrawiam ;)
Oj, oj oj. Pijany Gaara i Naruto. "Przejdziemy sie"? Ciekawe jak to przejście sie zakończy. Gaara chyba miał cos do Naruto. I Sasuke idzie w ich stronę. Robi się ciekawie.
OdpowiedzUsuńPodobało mi się, jak Naruto powiedział, że Sasuke mógłby go nieść do Konohy. I żeby Sasuke nie mówił Sakurze o Karin, bo to on dostanie. Chciałabym, żeby Karin się jednak pojawiła. Sakura to nie wiem co by zrobiła z zazdrości.
Piszcie dalej. Naprawdę świetnie wam to wychodzi. To jest takie lekkie i z humorem, który lubię.
Hachi
Mnie też te wszystkie rzeczy się podobają :D To jest takie "aww" jak piszemy. Hehe, zobaczymy, może i Karin zawita do wioski :D
UsuńDziewczyny, ja jestem ze starych fanów, więc walę waszymi starymi nickami. Proszę o wybaczenia :)
OdpowiedzUsuńSanu… No nie mam słów. Ja po prostu mam przed oczami twój styl z Rywali, twoje poczucie humoru jest doskonale widoczne. Ta twoja lekkość pisania. Kocham cię wiesz? Kocham te twoje dialogi, choć i tak nie wiem czy to akurat twoje, ale czytałam komentarze i była pewna też, że to z tymi kwiatami w szpitalu to była twoja sprawka. Początek już powalił mnie na kolana. Naruto uciekający do łazienki… bo… Tu się założę, że pisała to Koko. Koko, ty zawsze byłaś taką diablica z niesamowitymi opisami seksu, dlatego już nie mogę się doczekać yaoi. Czytałam komentarze i wasze odpowiedzi, ale nadal nie mogę dojść jak wy to robicie. Bo ja nie widzę absolutnie żadnych granic, mimo że miałyście inne style. Koko trochę ostrzejszy, Sanu łagodniejszy. A tu się nie mogłe połapac, mimo że czasami czuję, kto dane zdanie pisał.
No, laski. Niezła robota.
Nie pamiętam jak się kiedyś podpisywałam.
Goku
Z biegiem czasu to chyba mało kto zostaje przy swoich nickach, ale to takie kochane widzieć starych czytelników :D
UsuńTak, ja też uwielbiam lekki styl Sanu. Kwiaty są jej :D I początek też! :D
Przez lata styl trochę mi się zmienił, złagodniał, ale dzięki wspólnemu pisaniu z Sanu, odbudowuję sobie to, co tak lubiłam w swoim stylu ;) Wspólne pisanie obu nam wyszło na dobre, bo ja zaraziłam Sanu tym z czego z kolei ja byłam znana :D Zobaczycie później.
Cieszę się, że tekst się podoba.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam ;)
No nieźle, nieźle... zapowiada się coraz ciekawiej!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Sasu zabierze ze sobą Naruto (no, żeby Kakashi go przydzielił do tej misji) to będzie super!
W ogóle... zastanawiam się co wyjdzie z tej przechadzki pijanych przyjaciół i co na to Sasuke. Ech, tyle niewiadomych i tyle pytań, ale to chyba jest jednym z najlepszych znaków dobrego opowiadania- zaciekawia i budzi emocje oraz domysły
Będę niecierpliwie czekać na kolejne rozdziały, bo chcę się dowiedzieć jak się rozwinie akcja
Buziaki~!
Racja, mnożą się pytania i powoli będziemy odsłaniać kolejne karty :D Przed wami jeszcze dużo czytania :D
UsuńBuziaki! :)
Zakochałam się w tym blogu. Czuję się jakbym oglądała dalsze odcinki po końcu anime. Tym razem w wersji pisemnej. Ten blog tak oddziałuje na moją wyobraźnię. Tylko błagam, żadnych dzieci Sasusaku i Naruhina. Oszczędzcie mi tego. Już dość, ze wiem, jak anime się skończyło.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest czasami tak zabawne, że smialam sie i nie mogłam przestać, a czasami sentymentalne, ale w takim pozytywmym sensie. Jak zbieranie pamiątek z domu Sasuke :)
Kamila
Dokładnie, to taki nasz ciąg dalszy anime (lepszy, ma się rozumieć, bo słuszny - sasunarutowy :D). Też lubię to żonglowanie raz humorem, raz nostalgią, ale czasami nie można się i przed takimi, i przed takimi scenami powstrzymać :D
UsuńJestem Twoją starą fanką. Bardzo się cieszę że wciąż piszesz (nie sama). Czekam na rozwój akcji i życzę weny. Aż sama się dziwię ze wracam do sasunaru (po prawie 4 latach), ale jak zawsze nie zawiodlas mnie, Koko.twój blog, z którego zostałam tu skierowana był pierwszy, do którego zajrzałam.pozdrawiam. Ayu
OdpowiedzUsuńJa też się zdziwiłam, że wróciłam do sn, Sanu mnie namówiła :D Mam nadzieję, że opowiadanie ci się spodoba :D
UsuńPozdrawiam!
Czekam na kolejny rozdział! Uwielbiam to czytać <3 Świetnie piszecie, macie mega talent ! no i kocham Sasunaru <3 Jestem waszą nową fanką :*
OdpowiedzUsuńNowi fani też są super :D Jak nie masz co czytać wejdź na nasze stare blogi, tam jest sporo opowiadań sn ;)
UsuńJest sesja więc jest czas na nadrabianie ! Dzięki ;)
UsuńPozdrawiam, Oleczka <3
Ja może odpisze wszystkim, a nie każdemu z osobna:) Poprawię się, obiecuję, z odpisywaniem indywidualnym. Dzięki za komentarze, naprawdę miło to czytać :) I fajnie że wam się podoba :)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, a tekst jak on w ogóle śmie mieć dziewczynę boski, właśnie czemu się nie udaje? i jestem bardzo ciekawa co jest na tych tablicach...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ten tekst "jak on w ogóle śmie mieć dziewczynę" po prostu boski, jestem bardzo ciekawa co jest na tych tablicach...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, bardzo ciekawami co znajduje się na tych tablicach... czy naprzykład jakaś potężna technika... a ten tekst "jak on w ogóle śmie mieć dziewczynę" no po prostu był boski...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza