Wam życzymy wszystkiego dobrego w nowym roku, a sobie, żeby pisanie szło nam tak dobrze
jak do tej pory.
Zaczynało
już świtać, gdy Naruto poczuł ogarniające go gorąco. Przebudził się gwałtownie,
odrzucając pośpiesznie kołdrę, bo miał wrażenie, że skóra zaczyna go palić. Nie
miał pojęcia, że to Sasuke, który, nie potrafiąc go dobudzić, chociaż tak
prawdę mówiąc nie starał się za bardzo, postanowił wykorzystać nieco
zmodyfikowaną techniką klanową. Ogień parzył więc jego ciało stopniowo, mimo że nic nie
płonęło, bo Sasuke pochłaniał płomienie Rinneganem, zostawiając tylko ciepło.
Oczywiście musiał kontrolować chakrę, żeby nie poparzyć Naruto, który w tym
momencie zerwał się i zaczął krzyczeć zdezorientowany. Już najwyraźniej chciał
zrzucać z siebie ubranie, gdy go zauważył.
Sasuke siedział na krześle przy kuchennym
stole i obserwował go ze znudzeniem, opierając głowę na ręce. Był ubrany w
strój do ćwiczeń, a na stole leżała jakaś paczka. Drugą ręką bawił się kunaiem,
którym chwilę później rzucił w Naruto, gdy ten tylko podniósł się do siadu.
–
Co robisz, draniu? – zawołał, sprawnie łapiąc i odkładając broń na nocny
stolik. Spojrzał na zegar, który w tym momencie wskazywał dziesięć po piątej.
–
Pora na trening. Zbieraj się, idziemy tym razem za granice wioski – oznajmił
Sasuke. – Masz dziesięć minut, żeby być gotowym.
Sasuke,
jak można było się po nim spodziewać, nawet o tak wczesnej porze prezentował
się nienagannie. Na jego bladej skórze nie było widać nawet cieni pod oczami.
Najwyraźniej wczorajszego dnia poszedł wcześnie spać, w przeciwieństwie do
Naruto, który wrócił do domu po północy. Zanim wykąpał się po treningu i zjadł
coś jeszcze przed snem, dochodziła pierwsza. A Sasuke teraz, jak gdyby nigdy
nic, przychodził bez zapowiedzi prawie w środku nocy i kazał mu się ubierać!
–
Jak ty tutaj w ogóle wszedłeś, draniu? – Naruto podrapał się po głowie,
szukając butelki z wodą, którą, mógłby przysiąc, wczoraj postawił na nocnej
szafce.
–
Drzwiami – Sasuke uśmiechnął się kpiąco. – Na przyszłość radzę je zamykać, bo
ktoś niepożądany może ci się wkraść do mieszkania.
–
Niepożądany to jesteś teraz ty – jęknął Naruto i padł z powrotem na poduszki.
Bolała go głowa i nie miał ochoty w ogóle wychodzić z łóżka.
–
Przecież mówiłem ci, że będziemy kontynuować trening z samego rana. – Sasuke
wstał i spojrzał na niego uważnie. Naruto wyglądał naprawdę marnie. Worki pod
oczami, spierzchnięte usta, które oblizywał tak, jakby strasznie chciało mu się
pić. Zastanawiał się, czy sobie wczoraj przypadkiem trochę nie popił. Bo jeśli
tak, to da mu taki wycisk, że się nie pozbiera.
–
Właśnie, z rana! Teraz jest jeszcze noc. – Naciągnął na siebie kołdrę i
przewrócił się na bok. – Wróć może tak około dziewiątej, dobra? – zaproponował,
ściskając w rękach poduszkę.
Po
chwili Sasuke z niemałym zdziwieniem zauważył, że Naruto po prostu znowu
zasnął. Tym razem postanowił działać inaczej. Skoro nawet płomienie nie
pomogły… Usiadł na łóżku i położył dłoń na jego policzku.
–
Naruto, wstawaj, bo spóźnisz się na trening – szepnął celowo przesłodzonym
głosem, który jednak aż ociekał ironią.
–
Sakura-chan? – Ręka Naruto chwyciła jego własną, przyciskając ją go siebie
jeszcze bardziej. Pomruczał coś przez chwile, jakby był bardzo z czegoś
zadowolony.
–
Nie, kretynie! – Sasuke jednym ruchem ściągnął go z łóżka, zrzucając tym samym
na podłogę.
Naruto
jęknął, rozmasowując sobie łokieć. Krzywił się, patrząc spod byka na Sasuke,
który stanął nad nim, aktywując Sharingana i Rinnegana. Czyli komunikat był
jasny – wściekł się i zaraz mu się naprawdę oberwie. Miał rację. Nim zdążył się
zorientować, znalazł się w czarnym pomieszczeniu, przykuty do jakiejś ściany.
Szarpnął się, ale łańcuchy skutecznie blokowały jego ruchy.
–
Mówiłem ci, że masz dziesięć minut. Teraz zostało ci już tylko pięć – usłyszał
i Sasuke pojawił się bardzo blisko niego. – Gdybyś wczoraj się nie obijał, już
byś się czegoś nauczył! – powiedział i nie zdążył dodać nic więcej, bo Naruto,
aktywując chakrę Kyuubiego, wyzwolił się z iluzji.
–
Zwariowałeś, draniu? – krzyknął na niego, przecierając oczy, bo wciąż miał
wrażenie, że widzi przed sobą twarz Sasuke. Serce biło mu szybciej i zrobiło mu
się nieznośnie gorąco. Czuł się tak, jakby naprawdę groziło mu coś złego. Choć
z drugiej strony mogło chodzić o uczucie zupełnie nie związane ze strachem. –
Dobra, idę do łazienki! Czekaj tutaj! – warknął i poderwał się szybko z
podłogi, odprowadzony zadowolonym spojrzeniem Sasuke.
– Piętnaście minut – oznajmił
Sasuke, gdy w końcu Naruto wyszedł spod prysznica. Wschodzące promienie słońca
wpadały do kawalerki, oświetlając ją ciepłym światłem. Dzięki niemu nawet ten
drań wydawał się jakiś taki łagodniejszy. Siedział bokiem do okna i pił kawę.
Oczywiście był tak uprzejmy, że zrobił ją tylko dla siebie.
Naruto
zdjął z mokrych jeszcze włosów ręcznik i pokręcił głową, roztrzepując kropelki
wody. Wilgotne kosmyki lepiły mu się do czoła. Miał już na sobie czarne spodnie
i czarną koszulkę z długim rękawem. Gdzieś tu jeszcze musiała być jego
kamizelka chunina, którą wczoraj zrzucił z siebie byle jak i byle gdzie.
Rozejrzał się po pokoju, ale nigdzie jej nie zauważył. Nie no, jak gdzieś ją
zgubił, to będzie miał zdrowo przechlapane. Tym bardziej, że jeszcze gdzieś w
jej kieszeni miał swój ochraniacz na czoło.
–
Draniu, nie widziałeś może…
–
Tego? – Sasuke wszedł mu w słowo i wyciągnął rękę z jego kamizelką. –
Widziałem, leżała pod stołem. Coś ty wczoraj robił? – zapytał, patrząc na niego
z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
–
A, no wiesz… – Naruto roześmiał się, czochrając ręką włosy z tyłu głowy. –
Poszliśmy z Hinatą na ramen do Ichiraku, tam spotkaliśmy Sakurę i Ino, no i
jakoś się zagadałem – próbował się wytłumaczyć. Nawet nie przypuszczał, że
przez to jego „zagadanie się” omal nie doprowadził trzech przyjaciółek do stanu
depresyjnego.
–
Chodź no tutaj. – Sasuke przywołał go palcem i wysunął w jego stronę rękę, w
której trzymał kamizelkę, jednak kiedy podszedł, chcąc ją odebrać, chwycił go
za koszulkę, po czym przybliżył nos do jego twarzy. – Chuchnij – zażądał.
–
Że co? – Naruto chciał się odsunąć, ale Sasuke trzymał go mocno. Spojrzał w
jego czarne oczy i już wiedział, że mu nie odpuści. Westchnął i skapitulował,
chuchając mu prosto w nos. I tak by się wydało.
–
Piłeś! – warknął Sasuke, puszczają jego koszulkę. Wcisnął mu w ręce kamizelkę i
chwycił z powrotem swój kubek z kawą, który wcześniej odstawił na stół. –
Wiedziałeś, że mamy rano trening, a i tak piłeś. To teraz będziesz miał
przejebane – zakomunikował wprost i wziął łyk kawy. Nie dało się nie zauważyć
jego złości. Tylko sam nie miał pojęcia, o co się tak wkurzył. W końcu Naruto
był dorosły, mógł robić, co tylko chciał.
–
Oj, draniu, nie przesadzaj. Tylko trochę – jęknął Naruto, odsuwając się w końcu
od niego. Dobrze wiedział, że wypił więcej niż trochę i głównie przez to zaczął
też opowiadać dziewczynom o Sasuke dużo bardziej szczegółowo niż zazwyczaj. Nic
dziwnego, że wieczór zakończył się dla nich aż tak źle.
–
O trochę za dużo. Umawialiśmy się na trening z samego rana, ale skoro
zamierzasz marnować mój czas, nie ma sprawy, mogę...
–
No dobra, już dobra. Przepraszam. – Naruto zamachał rękami przed twarzą Sasuke,
nie chcąc, żeby kończył. Przypomniały mu się słowa Kakashiego o tym, jak bardzo
mu pomaga i teraz naprawdę poczuł się winny. – Tylko jakbyś wczoraj tak szybko
nie uciekł, poszedłbyś z nami i...
–
I co? Też bym się upił, tak jak ty? – Sasuke spojrzał na niego sceptycznie. Nie
miał zamiaru mu tego darować. Tym bardziej że wczoraj specjalnie zrezygnował z
treningu, bo wyczuł obecność Hinaty i... Obiecał sobie, że to był ostatni raz,
kiedy ustępował tej dziewczynie. Nawet jeżeli Naruto nie potrafiłby się skupić
w jej obecności, już mu nie odpuści. Będą trenować, bo to trening był najważniejszy,
a nie jakieś nieistotne miłostki. Jeżeli Naruto zacznie latać za dziewczynami,
nigdy nie uda mu się go dogonić w niektórych rzeczach. Tak, to był świetny
argument, którym musiał uzmysłowić mu, na czym tak naprawdę powinien się
skupić.
–
Przestań być taki sztywny – mruknął Naruto i sięgnął po jego kawę. Zdążył upić
tylko łyk, zanim Sasuke zabrał mu kubek z rak.
–
Zrób sobie swoją.
–
I właśnie o tym mówię. Sztywny, jakby kij połknął. Powinieneś częściej z nami
wychodzić!
–
Z tobą i twoją dziewczyną? – zapytał kpiąco Sasuke. – Zbieraj się lepiej, bo
już nie mam zamiaru dłużej czekać – dodał i zanim Naruto zdążył odpowiedzieć,
zabrał ze stołu paczkę i wyszedł tak szybko, że skacowany przyjaciel
zorientował się dopiero, gdy był już za drzwiami.
–
To nie jest moja dziewczyna – zaprzeczył Naruto, doganiając go dopiero na schodach.
– Lubię ją, ale… – zawahał się. Przecież nie był w niej zakochany, raczej by
wiedział, gdyby tak było. Coś sobie przypomniał. Kiedyś, podczas jednej z tych
nocy, gdy byli w bibliotece prawie wszyscy, słyszał, jak dziewczyny, które szły
przed nim ze zwojami w rękach, rozmawiały między sobą. Nawet się chyba nie
zorientowały, że był tuż za nimi, niosąc grube tomy encyklopedii, więc usłyszał
co nieco, bo nie starały się mówić szeptem. Gadały o miłości, o Sasuke, o
jakichś motylach w brzuchu, o Sasuke i o dreszczach ekscytacji na jego widok.
Naruto też miewał przez Sasuke dreszcze, zwłaszcza, kiedy ten traktował go
Chidori, ale to chyba nie za bardzo o to im chodziło. Choć… no tak… były
przecież jeszcze tamte cholernie żenujące sytuacje…
–
Ale co? – Spytał Sasuke, zatrzymując się wpół stopnia i odwracając w jego
stronę tak gwałtownie, że na niego wpadł. Naruto pobladł. Sasuke znów był za
blisko, stanowczo za blisko! Wiedział, że musi się jak najszybciej odsunąć,
zrobił więc gwałtowny ruch, odskakując do tyłu. Był zdenerwowany, co oczywiście
nie umknęło uwadze jego przyjaciela, który zmarszczył brwi. – Co się w ogóle z
tobą ostatnio dzieje? – spytał ostro, podchodząc, łapiąc go za przód kamizelki
i przyciskając do ściany.
–
Puść! – Spanikowany już teraz Naruto odepchnął go tak mocno, że zupełnie nie
spodziewający się tego Sasuke wpadł z impetem na barierkę schodów. Cholera,
dlaczego akurat chwilę wcześniej stanęły mu przed oczami właśnie tamte sceny?
Odetchnął głęboko kilka razy. – Możemy w końcu iść na ten trening? – spytał, wciąż jeszcze zażenowany i nie
oglądając się na nic, zszedł na dół.
Sasuke
westchnął ciężko, pocierając dół pleców, w które wbiła się barierka. Naruto od
jakiegoś czasu zaczął zachowywać się naprawdę dziwnie, a on powoli przestawał
cokolwiek z tego rozumieć. Próbował podejść go z różnych stron. Na początku
myślał, że to przez wydarzenia z wojny Naruto stał się bardziej nerwowy,
czasami nagle gdzieś znikał albo milkł i poważniał. Później zaczął się
zastanawiać, czy to nie aby wina Kyuubiego, ale z tego pomysłu szybko
zrezygnował. Naruto zaprzyjaźnił się z bestią, nie było mowy o tym, żeby to on
jakoś na niego wpływał. W końcu Sasuke zaczął podejrzewać, że chodziło o
Sakurę. Naruto czasami o niej mówił. Na pewno nie tyle, co o zostaniu Hokage i
na pewno nie tyle, co kiedyś, ale doceniał ją i Sasuke wiedział, że była w jego
życiu ważna. I wczoraj jeszcze ta Hinata... Naprawdę, chociaż Sasuke był
geniuszem, pogubił się w tym wszystkim. Ale kto o zdrowych zmysłach zrozumiałby
najbardziej nieprzewidywalnego ninja?
–
Oj, Naruto – westchnął i skierował się schodami w dół, znajdując go czekającego
już na ulicy. Konoha jeszcze nie zaczęła budzić się do życia. Dopiero za
godzinę zacznie się jakikolwiek ruch. Teraz wioska pogrążona była w ciszy i
tylko w oddali słychać było ujadanie bezpańskich psów czy kroki nielicznych
cywili wychodzących do pracy. – Idziemy? – zapytał, obserwując uważnie Naruto,
który tylko kiwnął głową, nie patrząc na niego.
Ruszyli.
Sasuke wskazał kierunek, w który mieli biec i już po chwili opuścili mury
wioski. Biegli w milczeniu, każdy pogrążony w swoich myślach, więc Naruto nawet
nie narzekał, że oddalili się tak daleko od Konohy.
Dopiero
po dobrej godzinie byli na miejscu. Sasuke wybrał polanę ukrytą na środku lasu.
Z jednej strony znajdowały się drzewa, z drugiej niewielka rzeka, która
ciągnęła się od wodospadu, oddalonego kilkadziesiąt metrów od nich. Kiedyś
lubił tutaj przychodzić i ćwiczyć, bo wiedział, że nikt go tu nie znajdzie. Ściągnął
plecak i położył go obok wielkiego głazu tuż przy wodzie. Biegnąc tutaj, mogli
podziwiać piękny wschód słońca. Promienie przedzierały się przez konary drzew,
a na ziemi rozciągała się poranna mgła. Wciąż jeszcze było chłodno, ale dzień
zapowiadał się na słoneczny i ciepły.
Naruto
oparł się o kamień, żeby odpocząć. Teraz skutki wczorajszego nadużycia alkoholu
dały mu o sobie znać z podwójną siłą. Chciało mu się pić, bolała go głowa, a na
domiar złego, w brzuchu przeraźliwie burczało. W końcu śniadanie to podstawa, a
Sasuke złośliwie pozbawił go tej przyjemności.
–
Jestem głodny – jęknął i osunął się po chropowatej powierzchni głazu.
Zdesperowany zerknął na rzekę. Może powinien złowić sobie jakąś rybę i ją
upiec? Tylko gdzie teraz znajdzie jakieś suche patyki na ognisko, jak wszystko
pokrywała rosa. Było bardzo wilgotno.
–
Ja też. – Sasuke usiadł obok na trawie i postawił przed sobą pakunek. Rozwinął
go i sięgnął do bocznej kieszeni plecaka. Po chwili zastanowienia wyjął tylko
jeden z dwóch kompletów pałeczek, które wziął ze sobą. Zobaczył, jak oczy
Naruto robią się okrągłe niczym spodki, kiedy zerknął do pudełka, które teraz
trzymał już teraz w ręce. – Smacznego – powiedział złośliwie i zaczął jeść.
Naruto
czuł, że aż mu ślinka cieknie. I po chwili faktycznie pociekła po brodzie,
kiedy Sasuke wpakował sobie do ust duży kawałek łososia. Przymknął przy tym
oczy, jakby jedzenie było tak dobre, że musiał się nim delektować. Naruto ponownie
spojrzał na pojemnik. Była tam spora porcja ryżu, taka dla co najmniej dwóch
osób, kawałki różnego rodzaju ryb i warzywa. Dużo tego jedzenia…
–
Sasuke… – Po chwili walki ze sobą w końcu uznał, że nie da rady, że musi
zapytać. – Zjesz to wszystko sam? – rzucił niepewnie, a w brzuchu znów mu
zaburczało i to bardzo głośno.
–
Mhm – mruknął Sasuke w odpowiedzi.
Naruto
tylko westchnął i oparł się ciężko o głaz, zerkając w niebo. Nawet chmury
wydawały się mieć kształt jedzenia. Może jednak powinien coś sobie złowić?
Inaczej z treningu znowu nic nie wyjdzie. Pogrążony w rozmyślaniach na temat
tego, jak strasznie jest głodny, ledwo zauważył, że Sasuke odstawił pudełko na
ziemię i sięgnął po coś do kieszeni plecaka. A potem wcisnął mu to coś w dłoń.
Spojrzał zdziwiony. Pałeczki. Po chwili niezrozumienia, szeroki uśmiech wypełzł
na jego twarz. Sasuke przysunął się bliżej, usiadł po turecku i położył sobie
pudełko na kolanie w taki sposób, żeby im obu było wygodnie do niego sięgać.
Uśmiechnął się przy tym lekko, uzmysławiając sobie, jak mało trzeba było Naruto
do szczęścia.
Przez
kilka minut jedli w ciszy. Naruto naprawdę był głodny, bo przestał się odzywać,
a w jego wypadku milczenie mogło oznaczać tylko dwie rzeczy – albo był martwy,
albo prawie martwy, bo żołądek kurczył mu się do rozmiarów orzecha. Jedzenie
znikało w zastraszającym tempie i Sasuke zaczął sobie uświadamiać, że to on
najwyraźniej zostanie po tym śniadaniu głodny. Zerkał na Naruto kątem oka i w
końcu doszedł do wniosku, że czeka ich naprawdę intensywny trening, więc ten
jeden raz może się poświęcić.
–
Nie chcesz już? – zdziwił się Naruto, kiedy wyciągnął rękę i oddał mu pudełko.
–
Jedz. Im bardziej jesteś głodny, tym jesteś głupszy. A dzisiaj ci akurat nie
odpuszczę – ostrzegł go. Naruto przez chwilę nie spuszczał z niego wzroku,
jakby chciał coś powiedzieć, ale w końcu wzruszył ramionami i zabrał pudełko.
Zjadł wszystko i po chwili odetchnął cicho.
–
Dobre to było, wiesz? – stwierdził z zadowoleniem i odłożył pojemnik. – Całkiem
niezły z ciebie kucharz, naprawdę, Sasuke. Nigdy nawet bym nie pomyślał, że
potrafisz zrobić takie dobre żarełko – zaśmiał się i poklepał po brzuchu. –
Dzięki – dodał po chwili i znowu spojrzał na przyjaciela z uśmiechem.
–
Gdybyś nie zaspał, zdążyłbyś zjeść śniadanie w domu – powiedział spokojnie
Sasuke.
–
Ale całe szczęście przewidziałeś, że zaśpię i zrobiłeś coś pysznego! – Naruto,
gdy był najedzony, miał wyjątkowo dobry humor. – Teraz mogę zaczynać trening!
Wracamy do tego co wczoraj? – zapytał i podniósł się z ziemi. Otrzepał spodnie
i wyciągnął rękę do Sasuke. Ten tylko prychnął i sam wstał.
–
Pamiętasz wczorajsze pieczęcie, czy znowu muszę ci je pokazać?
–
Pamiętam – mruknął Naruto. Jak mógłby ich nie pamiętać, skoro Sasuke trzymał
wtedy jego ręce i praktycznie zmuszał go siłą do ich tworzenia. Starał się
wtedy za wszelką cenę wbić sobie do głowy tę kombinację, bo nie mógł dopuścić
do tego, żeby musieli to powtórzyć. A już na pewno nie w taki sposób. – Tak w ogóle, to trochę nie rozumiem. –
Oparł się o kamień, bo coś mu się przypomniało.
–
Czego znowu nie rozumiesz?
–
W tamtej książce było napisane, że tylko ludzie z wyjątkowymi oczami mogą
tworzyć takie genjutsu jak ty. A przecież ja… No wiesz, niektóre dziewczyny
mówią mi, że mam wyjątkowe oczy, ale… – zamilkł widząc wściekłe spojrzenie
Sasuke. – Chodzi mi o to, że ja przecież nie mam Sharingana ani żadnych takich
tam…
–
Do tego genjutsu nie jest potrzebny Sharingan ani żadne takie tam, jak to
elokwentnie ująłeś. Potrzebne jest za to coś, co masz tylko ty. Tu. – Sasuke
podszedł i położył mu rękę na brzuchu. Wiedział, że nie ma tam już żadnej
pieczęci, ale ogoniasta bestia nadal żyła w środku.
–
Kurama… – Naruto spojrzał zdumiony w dół, zupełnie ignorując w tym momencie
fakt, że Sasuke znowu znalazł się za blisko i go dotknął. – Zaraz, czekaj…
Skoro tylko ja to mogę zrobić, to skąd ty o tym wiesz? – spytał i podniósł
głowę, a jego niebieskie oczy wyrażały czyste zdziwienie.
–
Znalazłem to kiedyś w starych zapiskach mojej rodziny. – Sasuke podszedł do
plecaka i wyciągnął jakiś zwój, a po chwili rozwinął go na kamieniu. – Nie, nie
musisz udawać, że czytasz i tak nic nie zrozumiesz, jest zaszyfrowany – odsunął
Naruto, aktywując Sharingana. – Według tego, co jest tu napisane, ktoś
posiadający moc Bijuu, może stworzyć silne genjutsu. Potrzebna jest chakra
bestii i w tym wypadku też pieczęcie. Konkretnie te, których się wczoraj
nauczyłeś – wyjaśnił i zwinął z powrotem zwój.
–
A czy ty chociaż wiesz, jak to genjutsu w ogóle działa? – spytał nadal mocno
zdezorientowany Naruto. Zaczynał mieć wątpliwości, czy to aby na pewno dobry
pomysł. Bo jeśli to jakiś eksperyment, a on miał posłużyć jako królik
doświadczalny, to może jednak lepiej podziękuje.
–
Jeszcze nie, ale mam nadzieję, że dzisiaj się dowiem – uśmiechnął się Sasuke i
rzucając zwój obok plecaka, podszedł i ustawił się mniej więcej na środku
polany. – No chodź. – Przywołał go ręką.
–
Czyli na mnie testujesz – westchnął Naruto i jeszcze raz spojrzał podejrzliwie
na zwój. – A co, jeżeli to jakieś pokręcone techniki Madary, który chciał
opanować Kuramę, hm? – zapytał, wciąż nie do końca przekonany. Chciał się
nauczyć genjutsu i był wdzięczny Sasuke, że zgodził się mu pomóc, ale... Ten
jego entuzjazm był za bardzo podejrzany.
–
Nie marudź – upomniał go Sasuke. – Tak, jak ci wczoraj mówiłem, kumuluj wolno
chakrę i formuj pieczęcie. Nie będę na razie aktywował Sharingana, żebyśmy
zobaczyli, jak to działa. Na razie próbujemy podstawową wersję, a jak ci się
uda, to zobaczymy, co dalej. No, pokaż na co cię stać – powiedział Sasuke i
kiwnął głową, dając Naruto znak, żeby zaczynał.
Bardzo fajna historia. Podoba mi się Wasze poczucie humoru.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A ja po prostu nie mogę uwierzyć, że to piszą dwie osoby. Pisałam kiedyś na próbę z koleżanką jeszcze w liceum (historia zawsze była tak nudna) i jakoś to nie wychodziło. Ja byłam Sasuke, ona Naruto i całe opowiadanie to był prawie sam dialog. Jak sobie przypomnę, co my tam wypisywałyśmy. U Was nawet nie potrafię powiedzieć kto pisze kwestie Naruto, a kto Sasuke. Poza tym są jeszcze inne postaci. Jakieś losowanie zrobiłyście? :D
OdpowiedzUsuńPiszcie szybciej, bo już się nie mogę doczekać następnego rozdziału.Aż sie pocałują. A będzie jakieś yaoi ? :P
Klaudia
Jakieś tam będzie... Yaoi ;P I już jest nawet napisane, więc cierpliwości. My piszemy w trochę inny sposób, nie ma typowego podziału. Dzięki za komentarz.
UsuńAż musiałam znaleźć ten zeszyt i przepisać kawałek.
OdpowiedzUsuń- Co ta różowa bzdziągwa od ciebie chciała? – zapytał Sasuke.
- Sakura? Nie wiem, nie obchodzi mnie to – Naruto wzruszył ramionami. Nie wiedział, czego Haruno mogłaby od niego chcieć, ale teraz miał cos innego na głowie.
- Ostatnio spędzasz z nią za dużo czasu – brunet chwycił go za bluzę pomarańczowego dresu.
- Nie prawda. Przecież wiesz, że kocham tylko ciebie.
No, to by było na tyle, co pisałyśmy kiedyś na lekcjach. Można płakać ze smiechu.
I zapomniała, Też Wam życzę wszystkiego najlepszego w nadchodzącym roku.
Klaudia
Świetne opowiadanie, zwłaszcza, że tak mało nowości w tym fandomie. ❤❤❤
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest naprawdę dobre, chociaż dosyć ciężko to ocenić po trzech rozdziałach, ale widać, że świetnie idzie Wam współpraca! Bardzo podoba mi się taka lekkość w tym jak się czyta to opowiadanie. Wasze style się fajnie zgrywają i tworzy to naprawdę dobrą całość!
OdpowiedzUsuńSama historia mnie już wciągnęła mimo, że nie ma nie wiadomo jak rozbudowanej fabuły i myślę, że dopiero będzie się rozwijać. Mimo wszystko, już się przywiązałam do tego opowiadania i niecierpliwie czekam na to jak to się między chłopakami wszystko potoczy!
Ściskam i pozdrawiam gorąco!
Hahaha! Tekst roku! „Niepożądany to jesteś teraz ty” Chociaż tak jakby kłamstwo się wkradło :D. Naru, weź nie fandzol, co? Rzuć się na gościa, skoro masz okazję :D.
OdpowiedzUsuńI o! Z potknięć językowych, już coś takiego mam: „nie związane” pisze się razem!
Hahaha! Sasuke to mi się z taką opiekuńczą, starą i przewrażliwioną kwoką kojarzy ;D.
I jeszcze coś: „kubek z rak” - brak „ogonka” :D
Hahaha! „Naruto też miewał przez Sasuke dreszcze, zwłaszcza, kiedy ten traktował go Chidori, ale to chyba nie za bardzo o to im chodziło” - dokumentnie jebłam!
Hmm... To: „że oddalili się tak daleko od Konohy” - takie trochę masło maślane... Może coś w ten deseń: „że oddalili się tak bardzo od Konohy” I dojrzałam jeszcze kilka powtórzeń w akapicie poprzedzającym zacytowane wyżej zdanie.
W zdaniu: „które teraz trzymał już teraz w ręce” - o jedno „teraz” za dużo.
Aaaaaaaaaaaaaaa! Aż mnie korci, żeby spojrzeć dalej, ale późno już, dlatego życzę dobrej nocy i obiecuję, że tu wrócę. Piszecie genialnie!
Pozdrawiam,
R ♥.
Dzięki za komentarze. Oczywiście zaraz wszystko popoprawiam. Mimo że czytam to zawsze kilka razy, to i tak niektóre rzeczy umykają :)
UsuńNie za ma co :). I mam nadzieję, że nie odebrałaś tego jako złośliwe, chciałam pomóc. Ja sama bardzo lubię, gdy czytający wypomną moje błędy. Zdradź mi, czy zmieniło się coś w kwestii Waszego składu? Piszesz sama?
UsuńPozdrawiam,
R ♥.
czemu miałoby się zmienić?
UsuńNie, nic się nie zmieniło. Po prostu zwykle to ja się zajmuję korektą:)
UsuńI oczywiście, że nie odebrałam tego złośliwie. Wręcz przeciwnie. Zawsze wyłapanie błędów poprawia jakość tekstu:)
Bo, patrząc na komentarze, Indra się więcej udziela, więc pomyślałam, że jakiś rozwód miał miejsce, czy coś :D. Ale skoro wsio jest w porządku, mogę się tylko cieszyć z kolejnych rozdziałów :).
UsuńDziękuję! I zgadzam się! Wiem z doświadczenia :D.
Po prostu Verry jest strasznym leniem :)
Usuńjestem :) ale wszystkie komentarze z przyjemnością czytam
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, co za drań z Sasuke, ale czemu ma rinegana? no i podzielił się jedzonkiem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział świetny, ale co za drań z naszego Sasuke, zastanawiam się czemu to on ma rinegana? ale podzielił się jedzonkiem z Naruto ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, co za drań z Sasuke... zastanawia mnie kwestia czemu to on ma rinegana? (cóż nie oglądałam anime do końca, ani nie czytałam do końca) więc tak pytam... ale cieszę się, że podzielił się jedzonkiem z Naruto ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Witam
OdpowiedzUsuńSuper się rozkręca.
Jaki cwany drań z tego sasuke. Tak budzić naruto, niech się położy obok.
Ciekawe co wyjdzie z tego treningu.
Pozdrawiam