Kakashi
po konsultacji z Ibikim odwołał posiedzenie Rady. Wywołało to pewien chaos i
niepewność, bo jak to tak, najpierw godzinna przerwa, potem, mimo że przecież
zebrali się tu w ważnej sprawie i jeszcze nic nie ustalili, spotkanie po prostu
się skończyło? Kakashi starał się uspokoić wszystkich, mówiąc, że muszą jeszcze
sprawdzić pewien prawdopodobny trop, ale mimo pytań nie udzielił żadnych
konkretnych informacji. A już zwłaszcza nie wyjawił tego, co wydedukował
Shikamaru.
Mógłby
oczywiście wyjaśnić całą sprawę, postawić na głowie cały sztab kryzysowy i
zarządzić przesłuchania wszystkich, począwszy od pracowników biura kartografów,
skończywszy na pijaczkach w okolicznych barach, ale jeżeli podejrzenia były
słuszne, ryzykowaliby, że ktoś zaraz się wygada. Wygada i tym samym ostrzeże,
świadomie lub nieświadomie, przeciwników, którzy czując, że ich plan może się
nie powieść, po prostu na jakiś czas się wycofają. Dlatego, jak radził Ibiki,
musieli działać dyskretnie, żeby ich w końcu złapać i raz na zawsze zakończyć
tę mini-wojnę.
– Kakashi, co się dzieje? – usłyszał głos i
uniósł głowę. To zaniepokojony Iruka zastąpił mu drogę. – Co to za trop? Wy już
coś wiecie, prawda?
Kakashi
skinął głową. Akurat Iruka był osobą, do której miał pełne zaufanie i jemu mógł,
a nawet musiał powiedzieć. Tak samo jak Tsunade wtajemniczyła już zapewne
Shizune.
–
Chodź ze mną – mruknął i otworzył drzwi swojego gabinetu.
*
Iruka
przez kilka minut chodził w tę i z powrotem w poprzek gabinetu Hokage. To, co
usłyszał, było naprawdę niepokojące. Owszem, wiedzieli już od jakiegoś czasu,
że uciekinierzy z Korzenia połączyli siły z szajkami z innych wiosek, że
chcieli odzyskać dawną władzę, ale żeby planować zamach na innego Kage i
wywołać przewrót, a być może nawet i kolejną wojnę?
–
Naprawdę myślisz, że starszyzna jest w to zamieszana? – zapytał w końcu.
–
Twardych dowodów nie mamy, ale tak, myślę, że oni za tym stoją. Nikt inny nie
ma takich wpływów i raczej nie byłby w stanie zmobilizować tych wszystkich osób.
Poza tym nikomu tak jak im nie zależy na odzyskaniu władzy.
–
Ale żeby działać w tak bezwzględny sposób? – Iruka nadal nie pojmował, co
kieruje tymi ludźmi.
–
Jeżeli chcą przewrotu, nie zawahają się przed niczym, tak samo jak nie zawahali
się zlecić wymordowanie klanu Uchiha – powiedział Kakashi. – Już moja
kandydatura na Hokage im się nie podobała, a fakt, że Naruto ma przejąć to
stanowisko, chyba ich naprawdę przeraża.
Iruka
skinął głową. Wiedział, co Kakashi ma na myśli. Naruto był zupełnym
przeciwieństwem zasad, którym hołdował Korzeń. Był otwarty, przyjacielski,
ufny. Po prostu wierzył w ludzi.
–
Słyszałem, że Kazekage też miał początkowo problem z akceptacją – zamyślił się.
– Ale w końcu, mimo że jest taki młody, zyskał szacunek i uznanie. Był nawet
głównodowodzącym Zjednoczonych Sił Shinobi podczas wojny.
–
Owszem. Jednak o ile w Sunie dość szybko zaakceptowano zmiany i rozwój, tak w
naszej wiosce to wszystko jest dla niektórych nie do przyjęcia. – Kakashi
westchnął i podrapał się po głowie. – Sam widziałeś, co się działo, gdy Naruto
złożył swój projekt o zalegalizowanie małżeństw tej samej płci. Kilka osób do
samego końca wyrażało swój zdecydowany sprzeciw. Identycznie było po wojnie,
gdy starszyzna protestowała przeciwko decyzji o uwolnieniu Sasuke.
–
Czy ciągle coś mu grozi? Jemu i Naruto?
–
Być może, ale są pod stałą obserwacją ANBU. Poza tym nikt chyba nie jest takim
idiotą, żeby zaatakować któregoś z nich wprost, a już szczególnie, gdy są
razem. W tym momencie największym zagrożeniem jest to, co próbują zrobić w
związku z otwarciem trasy kolejowej. Wysłałem już ludzi, by szukali ładunków
wybuchowych, ale to spory odcinek drogi.
–
Może by tak zaangażować geninów? – zaproponował Iruka. – Przecież wcale nie
trzeba ich wtajemniczać w szczegóły, wystarczy dać im do zrozumienia, że to
jakiś sprawdzian przez egzaminem na chunina.
Kakashi
zastanowił się. Fakt, to nie był głupi pomysł. Oczywiście mógłby zaangażować
Naruto, który potrafił stworzyć setki klonów, ale te klony za bardzo rzucałby
się w oczy. Tym bardziej, że w swoim towarzystwie były zwykle bardzo głośne i
bardzo kłótliwe.
–
Poinformuję Shino, żeby zwołał drużyny – zadecydował w końcu. – Ty zajmij czymś
Naruto, żeby mi się tu nie plątał.
–
A ty? – Iruka uniósł pytająco brwi. – Co
zamierzasz zrobić?
–
A ja porozmawiam sobie ze starszyzną. Nie podoba im się fakt, że na świecie
istnieje pokój? W takim razie ich własne pokoje zamienię na cele.
–
Przecież nie ma na nich jeszcze żadnych konkretnych dowodów.
–
Ale oni o tym nie wiedzą – uśmiechnął się pod maską Kakashi, po czym wstał, poklepał
Irukę po ramieniu i wyszedł z gabinetu.
*
Odkąd
Naruto i Sasuke wrócili do domu, nie odstępowali siebie na krok. Naruto, bo po
przeżyciach dzisiejszego dnia chciał go mieć cały czas przy sobie, Sasuke,
dlatego że w końcu naprawdę coś do niego dotarło. Gdy dzisiaj rano przeczytał
tę kartkę, serce dosłownie stanęło mu na kilka sekund, a potem zaczęło bić jak
oszalałe. Zrozumiał, co znaczyłoby tak naprawdę stracić Naruto.
W
tym momencie obaj zajmowali się robieniem kolacji. Choć nie, inaczej, próbowali
zająć się robieniem kolacji, jednak po chwili na blacie stołu zamiast talerzy
wylądował Naruto, a Sasuke, zamiast obierać warzywa, rozbierał jego. I w tym
wszystkim chyba tylko Kuramek był niezbyt szczęśliwy, bo człapał za nimi długi
czas, a gdy w końcu ku jego zadowoleniu poszli do kuchni i gdy czekał, aż coś
dobrego spadnie ze stołu, to oni zajęli się czymś czymś zupełnie innym. Owszem,
może zabawa w obgryzanie uszu i lizanie po twarzy była fajna, ale na pewno nie
w momencie, gdy on czekał na jakiś przysmak. W końcu Sasuke, żeby się go
pozbyć, rzucił mu coś do gryzienia na drugi koniec pokoju.
–
Zamknąłeś drzwi? – zapytał, gdy pozbawił Naruto górnej części garderoby, a
zaraz potem zdjął własną bluzę.
–
Mhm… – Naruto skinął głową.
Obaj
patrzyli na siebie z lekkim uśmiechem i dotykali się delikatnie, zupełnie tak,
jakby na nowo chcieli zapamiętać każdy milimetr swojego ciała, mimo że tak
naprawdę doskonale je znali. Jednak teraz było w tym coś tak ekscytującego, że
nie potrafili przestać.
–
Wiesz, że masz tu małą bliznę po tym, jak jeszcze w akademii trafiłem w ciebie
shirukenem? – powiedział Naruto, wolno przesuwając palcami po wewnętrznej
stronie jego przedramienia.
–
Raz w życiu ci się udało i to tylko dlatego, że stałem niedaleko pnia, w który
miałeś celować, a jak zwykle spudłowałeś.
–
Nieprawda. – Naruto uśmiechnął się szerzej. – Wtedy akurat chciałem trafić
ciebie i się udało.
–
Ale po co? – Sasuke nie bardzo rozumiał. Owszem, gdy byli dziećmi, ciągle się o
coś spierali, ale Naruto nigdy nie wykazywał chęci skrzywdzenia kogokolwiek z
ich otoczenia. Nie, żeby to oczywiście było coś, czym zawracałby sobie głowę,
po prostu zwykłe zadraśnięcie, jednak był ciekawy.
–
Bo ciągle mnie ignorowałeś i nie uważałeś za godnego siebie rywala. Wiem, że to
głupie, ale chciałem zwrócić na siebie twoją uwagę – przyznał po chwili
milczenia Naruto, a jego policzki nieco się zaczerwieniły, jakby wyjawił jakiś
naprawdę wstydliwy sekret.
–
I zwróciłeś. Tyle że nie tylko moją, ale też tych irytujących dziewczyn –
przypomniał sobie Sasuke. – Nieźle ci się chyba wtedy dostało, co?
–
To nic w porównaniu z tym, co nastąpiło po wypadku w Akademii. No wiesz, kiedy ktoś
mnie popchnął i… – Naruto zaśmiał się,
czochrając włosy z tyłu głowy. – Pomyśleć, że kiedyś ten pocałunek mi się nie do
końca podobał.
–
Nie do końca? – Sasuke uniósł brwi – Czyli jednak…
–
Czyli jednak to mimo wszystko był mój pierwszy pocałunek, jasne? Nie umiałem go
sobie ot tak wyrzucić z głowy, draniu.
Zadowolony? Nawet Kurama mi to ciągle wypomina.
–
Zadowolony to ja będę za chwile, bo skoro tamten jednak w taki sposób utkwił ci
w pamięci, to ten na pewno ci się spodoba – mruknął Sasuke i objął go, całując
tak, że na chwilę obaj dosłownie stracili oddech.
Naruto,
kiedy w końcu złapał powietrze, uśmiechnął się i zaplótł nogi wokół jego
bioder, przyciskając go bardziej do siebie i oddał pocałunek z taką samą
intensywnością. Jednocześnie czuł, jak Sasuke ociera się o niego. To było tak cholernie
przyjemne i prowokujące, że chciał więcej.
–
Może pójdziemy na górę? – szepnął mu prosto w usta.
–
No nie wiem – powiedział Sasuke, odpinając guzik jego spodni. – Nigdy nie
robiliśmy tego tutaj – dodał, a zaraz potem ich spodnie, buty i bielizna znalazły
się rzucone byle jak na podłogę.
–
Ej, czekaj, nie zasłoniliśmy okna w kuchni!
Naruto
poderwał się, jednocześnie zahaczając i przewracając słoik z dżemem czy też
raczej jakimiś konfiturami, które od razu się wylały i w których teraz miał
upaćkaną całą rękę. A jak miał upaćkana rękę, to zaraz też upaćkał krawędź
stołu, rolety, własne włosy, bo w zakłopotaniu je poczochrał i na końcu samego
Sasuke.
Ten
uśmiechnął się lekko, widząc, jak Naruto zlizuje konfitury z palców. To
podziałało na wyobraźnię
– Teraz to ładnie wyczyścisz – stwierdził, zerkając
sugestywnie na swoja klatkę piersiową. – Językiem.
Naruto
też się uśmiechnął i podszedł bliżej. Spojrzał na Sasuke roziskrzonym wzrokiem,
widząc to pragnienie w czarnych oczach. Przejechał palcem po jego torsie i
brzuchu, rozsmarowując jeszcze bardziej konfiturę z truskawek. Chyba truskawek.
A może poziomek? Nieważne. Ważne, że były słodkie, a na Sasuke smakowały
jeszcze lepiej. Jak jakiś afrodyzjak. Tak przynajmniej kojarzył z podsłuchanych
kiedyś rozmów dziewczyn. O, i Sai pisał o tym w swoich poradnikach.
Po
chwili zsunął się językiem na brodawki, kreśląc dookoła kółeczka. Widział, jak
bardzo Sasuke się to podoba, dlatego przedłużał tę zabawę, z zadowoleniem
przyjmując ciche, niemal niesłyszalne sapnięcia i ciężki, urywany oddech.
–
Niżej, Naruto. – Sasuke, gdy czuł, że jest już bardzo podniecony, położył mu
rękę na głowie, kierując ją ku dolnym częściom ciała. – Niżej.
–
Ale ty jesteś niecierpliwy, draniu – roześmiał się cicho Naruto, jednak spełnił
jego prośbę.
Powoli
przesunął językiem wzdłuż torsu, potem brzucha, by ostatecznie zająć się
nabrzmiałym już penisem. Czuł, jak pulsuje mu w ręce, a potem w ustach.
Wiedział, że Sasuke nie potrzeba dużo, żeby doszedł, a on już od dawna
wiedział, co mu sprawia największa przyjemność i potrafił doprowadzić go do
naprawdę obłędnego orgazmu.
I
wszystko byłoby na jak najlepszej drodze, gdyby nie nagłe pukanie do drzwi.
–
Co jest, do cholery!? – sapnął Sasuke. – Naruto nie przestawaj!
–
Naruto, jesteś tam? – usłyszeli głos z zewnątrz.
–
Kurwa, zabiję, przysięgam, że zabiję!
Sasuke złapał Naruto za włosy, nie pozwalając
mu się odsunąć. Zaczął wbijać się w jego usta mocniej, ocierając się o gardło,
aż w końcu poczuł nadchodzącą przyjemność i nie minęło nawet kilka sekund, gdy
rozlał mu się w ustach.
–
Naruto? Wszystko w porządku? – rozległ się po raz kolejny ten sam głos.
–
Cholera, to Iruka-sensei. Ubieraj się, draniu – powiedział lekko spanikowany
Naruto, wstając i wycierając wargi.
Sasuke
chwycił swoje spodnie i bluzę, niezbyt jednak zadowolony z tego, że musieli
przerwać. Nie tak chciał zakończyć ten dzień. Czy ci ludzie nie mieli wyczucia
i nie szanowali żadnej prywatności? Skoro nawet zgodzili się na ich ślub, to
przecież powinno być dla nich wiadomym, że wieczorami mogą chcieć po prostu
uprawiać seks. Albo tak po prostu pobyć ze sobą. I jeszcze musiał być to akurat
Iruka, który traktował Naruto jak pisklaka, a co do „tych” spraw, pewnie nawet
nie wiedział, co do której dziurki się wkłada.
Kiedy
w końcu obaj się ubrali, Naruto otworzył drzwi i wpuścił Irukę do środka. Ten,
gdy tylko zobaczył go w świetle lamp, przyjrzał mu się ze zdziwieniem.
–
Biliście się na jedzenie? – zapytał, zerkając jednocześnie na stół. – Masz
konfitury na włosach i śmietankę na twarzy.
–
No, tak jakoś wyszło. – Naruto roześmiał się nieco nerwowo i wytarł dokładniej
usta. Całe szczęście, że w kuchni był taki bałagan, że można było to wziąć za śmietankę.
– Iruka-sensei, co tu robisz?
–
Przyszedłem, bo… No chciałem was zaprosić jutro na obiad. W końcu niedługo
bierzecie ślub i … – Iruka podrapał się po głowie. – Uczyłem was obu w Akademii,
ale myślę, że chciałbym jakoś lepiej cię poznać, Sasuke.
Sasuke
już chciał coś powiedzieć, najprawdopodobniej zaprotestować, ale Naruto, gdy
tylko usłyszał, o co chodzi, uprzedził go.
–
Do Ichiraku? – zapytał i uśmiechnął się szeroko. – Ponoć mają nowy smak ramenu,
którego jeszcze nie próbowałem.
–
Właściwie, to zamierzałem sam coś dla was ugotować – powiedział Iruka. – Poza
tym w domu jest ciszej i będzie można na spokojnie porozmawiać.
Naruto
chwilę to rozważał, ale w końcu pokiwał głową. Ramen ramenem, ale taki domowy
obiad też miał swój urok.
–
No jasne, Iruka-sensei. Chętnie przyjdziemy.
*
Kakashi
wszedł do budynku, w którym obecnie rezydowała starszyzna. Rezydowała, bo
więzieniem tego nazwać nie było można. Duży dom, kilka pokoi i salon z
kominkiem. Gdyby nie zakaz wyjścia, kontaktów i dozór ANBU, można byłoby
powiedzieć, że mieli się tu jak najlepiej.
–
Widzę, że nie nudzi się tu wam? – nie to stwierdził, ni zapytał, zastając ich w
salonie.
Siedzieli
na wygodnych kanapach, grali w karty i popijali herbatke, a ogień w kominku
przyjemnie grzał. Czego chcieć więcej? Może tylko władzy i sterowania ludźmi,
którzy nawet nie wiedzieli, w co ich wciągano, tak jak tę modą dziewczynę z
Kraju Fal?
–
Coś się stało, Kakashi? – zapytała Koharu, wykładając kolejną kartę na stół.
–
Nie, nic. Po prostu uznałem, że odciążę trochę waszych strażników i sam z wami
posiedzę. Pogramy w karty, napijemy się herbatki, a przy okazji porozmawiamy
sobie o różnych interesujących rzeczach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz