Kakashi
zaczął się histerycznie śmiać, a Iruka zadławiał się właśnie kawałkiem
jedzonego ciasta. Musieli go chwilę klepać po plecach, aż w końcu je wypluł i doszedł do siebie. Choć w sumie
nie do końca, bo nadal patrzył na Shikamaru, jak na kogoś z innego świata.
Owszem, już dawno przyzwyczaił się do tego, że Naruto nie ma dziewczyny tylko
chłopaka, ale ślub? Przecież on był na to jeszcze za młody. Poza tym co, jeżeli
Sasuke znów coś się odwidzi i skrzywdzi tym samym jego ukochanego ucznia? Dla
Iruki Naruto był jak syn, musiał go chronić. Rozumiał, że ten kochał Sasuke,
ale czy on na pewno nadawał się na męża? Przecież to, co Sasuke reprezentował
sobą przed wojną… Fakt, zmienił się, ale co jeżeli…
–
Chyba będę musiał zaprosić ich obu na kolację, lepiej poznać Sasuke –
stwierdził, czym wywołał jeszcze głośniejszy rechot Kakashiego. – Co cię tak
bawi? – warknął zirytowany.
–
Wyobraziłem sobie minę Sasuke, gdy zostanie o tym poinformowany.
Kakashi
w końcu przestał się śmiać, ale zmrużył oczy w rozbawieniu. On znał swoich
uczniów najlepiej i wiedział, że o ile Naruto może i dałby się do tego
przekonać, to Sasuke chyba użyłby na nich wszystkich Chidori za sam taki
pomysł. Akurat on był ostatnią osobą, która na coś takiego by się zgodziła.
Sasuke zawsze był egoistą i fakt, żeby miał coś zrobić dla innych par, jakoś
nie mieściła się Kakashiemu w głowie. Za dobrze go znał. Poza tym Sasuke miał w
nosie wszelkie konwenanse, żył z Naruto tak jak chciał i nie obchodziła go w
najmniejszym stopniu opinia innych.
–
O kolacji?
–
O kolacji, ślubie i o tym, że próbujemy decydować za niego. To dość – zawahał
się, szukając odpowiedniego słowa – specyficzny typ człowieka.
–
Muszę się napić – stwierdziła Tsunade.
Nie
była pewna, co o tym myśleć. Z jednej strony sama nie lubiła, gdy jej się coś
narzucało, jednak z drugiej… Dobrze pamiętała, jak kiedyś Jiryiaya do spółki z
pewnym upierdliwym jasnowłosym gówniarzem próbowali na siłę zrobić z niej
Hokage. Im się to udało, a jej wyszło na dobre. Hazard poszedł w odstawkę, no dobra,
prawie, poświęciła się w zupełności medycynie, wykształciła świetną kunoichi, a
sake… Cóż, każdy w życiu ma jakąś słabość.
–
Może po prostu zasugerujmy to delikatnie Naruto? – zaproponowała Shizune.
Chyba
tylko ona wykazała się spokojem i trzeźwym myśleniem. Zresztą ona zawsze
musiała myśleć trzeźwo, bo była doradczynią Tsunade, a z nią różnie bywało. – A
Sasuke zostawmy już jemu.
–
Naruto czasami nie pojmuje nawet najbardziej oczywistych sugestii –
zakwestionował Kakashi. – Do niego trzeba prosto z mostu. I zdaję sobie sprawę,
że tylko on potrafi przekonać do tego Sasuke, tylko problem z tym, jak on to
przyjmie. Bo ja naprawdę nie chcę gościć w tym pomieszczeniu kolejnych
delegacji wieśniaków, skarżących się, że znów pół okolicy zostało zniszczone.
*
Shikamaru
leżał na dachu budynku niedaleko szkoły, czekając na Naruto. Rozmowę z Naruto
wziął na siebie, wiedział jak ma do niego podejść. Zresztą, kto inny mógłby to
zrobić? Hokage pewnie powiedziałby coś, po czym Naruto by uciekł, Iruka
zacząłby od jakichś rad, zanim w ogóle przeszedłby do sedna, Tsunade już pewnie
otworzyła butelkę sake, a Shizune, od kiedy podczas wojny Ton–ton potraktowano
jako rzekomą kolację, miała na głowie projekt związany z ochroną zwierząt.
Początkowo Kiba zaoferował nawet swoją pomoc, ale kiedy dowiedział się, że
chodzi o trzodę chlewną, dał sobie spokój. Chouji nigdy by mu nie wybaczył,
gdyby przyczynił się do braku wieprzowiny,
Shikamaru
wiedział, że drużyna Naruto wraz z innymi miały wspólny trening i takie mini-zawody,
więc wybrał miejsce naprzeciwko boiska, obserwując przez siatkę ich poczynania.
Choć właściwie obserwował to za duże słowo, bo co jakiś czas wolał się chwilę
zdrzemnąć.
Dopiero
kiedy usłyszał gwizdek symbolizujący koniec treningu, podniósł się.
Widział,
że każdy sensei przywołał do siebie swoją drużynę i najprawdopodobniej wydawał
jakieś polecenia. Większość stała w jakimś skoordynowanym szyku. Większość, bo
sześcioro geninów, których miał pod opieką Naruto ze względu na nieobecność
Sasuke, zaczęła się o coś kłócić.
Przez
to całe zamieszanie, wyszli jako ostatni. Naruto zostawił ich przez chwilę
samych, bo zapomniał jakichś papierów, po które musiał wrócić do szkoły.
Kodai,
Akane i Sayuri. Ryui, Shinji i Harumi. Drużyna Naruto i drużyna Sasuke. Mieli
już prawie po czternaście lat i stanowili dwie chyba najlepiej współpracujące
ze wszystkich ekipy. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się to wręcz niemożliwe, zwłaszcza,
kiedy zostawiało się te dzieciaki same, ale gdy wykonywali wspólne misje pod
nadzorem obu swoich mistrzów jednocześnie, naprawdę dawali radę.
Na
początku ogólnie było kiepsko i Shikamaru, jako doradca Hokage, dostawał wiele
niezbyt optymistycznych raportów na temat wykonywanych przez nich zadań.
Zwłaszcza Naruto, który długo nie potrafił zdyscyplinować swoich geninów, miał
z tym problem. Zapanowanie nad uczniami, a zwłaszcza nad dwoma skaczącymi sobie
do gardeł uczennicami początkowo go przerastało. Tym bardziej, że on nigdy
jakoś nie potrafił radzić sobie z dziewczynami.
Pierwsza
misja wspólna to też była katastrofa. Bo nie dość, że w ich drużynach kłócili
się genini, to jeszcze o metody dyscyplinarne kłócili się sami Naruto i Sasuke.
Naruto uważał, że Sasuke jest zbyt surowy, Sasuke z kolei, że Naruto ich
rozpuszcza i pozwala na wszystko.
W
końcu jednak nastąpił przełom. Shikamaru nie wiedział dokładnie, jak to było,
ale ponoć dzieciaki zgubiły się w lesie, w którym ktoś je zaatakował. Będąc
zdane same na siebie, musiały nauczyły się współpracować i polegać jedno na
drugim.
Naruto
i Sasuke też wypracowali kompromis, choć oczywiście nadal nie obywało się bez
zgrzytów.
–
Coś wam pokażę – rozległ się głos. – Orioke no Jutsu!
Zaraz
po tym Kodai przemienił się w ponętną blondynkę o zielonych oczach.
–
I co, Akane, kto jest ładniejszy?
Akane
prychnęła.
Wiedziała,
że swoim wyglądem i siłą wzbudza zainteresowanie wśród innych geninów, a nawet
i młodych chuninów, ale okropnie ją to drażniło. Kiedyś rozwaliła jednemu
takiemu nos, kiedy powiedział, że chciałby mieć taką niezłą laskę. Dodała
jeszcze, że jak chce laskę, to niech ją sobie kupi w sklepie dla emerytowanych
shinobi. Miała nadzieję, że to trochę utemperuje tych wszystkich nachalnych
chłopaków, ale niestety, było jeszcze gorzej.
–
Do niczego – odezwał się Ryui.
–
Sam jesteś do niczego! Przyznaj, chciałbyś tak umieć!
Ryui
przewrócił oczami. Widział kilka razy, jak Kodai i Shinji wręcz błagali, żeby
Naruto-sensei nauczył ich tej techniki i w końcu chyba jakoś im się to udało. Musiał
przyznać sam przed sobą, że on też, kiedy dowiedział się, jak w taki sposób
można rozproszyć naprawdę potężnego przeciwnika, rozważał taka opcję, ale
ostatecznie uznał, że to zbyt głupie i poniżające.
Już
chciał odpowiedzieć jakimś złośliwym tekstem, ale w tym momencie coś zauważył.
Coś, przez co na jego ustach pojawił się uśmieszek.
–
No niech ci będzie. Obróć się dookoła, ocenię.
Kodai,
już czując smak zwycięstwa, obrócił się, a wtedy…
–
O cholera – jęknął.
Sekundę
później z jego postaci ponętnej blondynki nic nie zostało. Stał za to oko w oko
z siedemdziesięcioletni staruszką.
–
Babcia?
–
Kodai? – powiedziała z niedowierzaniem i zmarszczyła groźnie brwi. – Do domu,
ale już! – nakazała i pociągnęła wnuka za ucho. – Czego was tu uczą! Już ja
sobie porozmawiam z twoim mistrzem, oj porozmawiam. Sasuke Uchiha nie wie, z
kim zadziera, już ja mu nagadam.
–
Biedy Sasuke-sensei – mruknęła Harumi, gdy zniknęli za rogiem.
Shinji
chciał jakoś zareagować, bronić kolegi, nawrzucać Ryujiemu, jakim jest dupkiem,
ale nagle, jakby znikąd, pojawił się Naruto z papierami w rękach.
–
To ten…
Podrapał
się po głowie, patrząc na dokumenty. Musiał na pewno każdemu dać odpowiednie.
Dopiero po chwili, gdy została mu w ostatnia kartka, zauważył, że brakuje mu
jednej osoby. Rozejrzał się dookoła.
–
A gdzie Kodai? – zapytał.
–
Musiał iść do domu. – Ryui uśmiechnął się kpiąco. – Sprawy rodzinne. Ja mu to
dostarczę.
Naruto
chciał jeszcze coś powiedzieć, zapytać, czy coś się stało, ale w tym momencie zauważył,
jak z dachu zeskakuje Shikamaru.
–
Musimy porozmawiać.
Przełknął
ciężko. Ani ton, ani mina Shikamaru nie wróżyły nic dobrego.
*
Naruto
nawet nie protestował, gdy Shikamaru, zamiast na ramen, zaproponował inny,
mniej uczęszczany lokal. Wiedział, że ten chce z nim o czymś porozmawiać i
chyba nawet wiedział o czym.
–
Nie zgodzili się, prawda? – zapytał.
Zaczął
przekładać w dłoni pałeczki tak, że omal ich nie złamał. Oczywiście, że
wiedział o dzisiejszej Radzie, ale miał na głowie dwie drużyny i te zawody. Nie
mógł być w dwóch miejscach naraz. I chciał być ze swoimi i Sasuke geninami, w
końcu wziął za nich odpowiedzialność. Chciał, żeby widzieli jego wsparcie.
Do
tej pory w sprawie jego projektu był impas, dlatego nie sądził, żeby tak nagle
w jeden dzień nastąpił jakiś radykalny przewrót. Czyżby starszyzna przekonał
czymś tych niezdecydowanych? Cholera, gdyby mógł wysłać klona, ale to w
przypadku Rady nie wchodziło w ogóle w grę. W siedzibie Hokage musiał się
zjawiać osobiście.
–
Nie… – zaczął Shikamaru – ale i nie wyrazili sprzeciwu – dodał, widząc
spojrzenie Naruto.
–
Więc o co chodzi?
–
Wpadliśmy, w zasadzie to ja wpadłem, na pomysł, jak ich przekonać, tylko…
Wiesz, że dla każdego, kto przeżył wojnę jesteś bohaterem i jeżeli chodzi o
ciebie…
Shikamaru
zaciął się, nie wiedząc jak to powiedzieć. Nigdy nie był szczególnie dobry w
przemowach, no może za wyjątkiem tej, którą wygłosił do Hidana po śmierci
Asumy. Tyle że wtedy sytuacja była zupełnie inna.
–
Dobra, wiem, że to może być w tym przypadku trudne, bo potrzebny będzie wniosek
zarówno twój, jak i Sasuke, ale musicie poprosić o zgodę na wasz własny…
–
Sakura-chan!
Naruto
zerwał się z miejsca i zaczął machać. Po chwili, gdy zobaczył, kto z nią jest,
jego entuzjazm nieco zgasł. Hideaki…
Sakura
wydawał się być nieco zaskoczona widokiem Naruto, co nie umkneło uwadze
Shikamaru. Raczej, nie, zdecydowanie, się go tutaj nie spodziewała, w końcu
akurat kto jak kto, ale Naruto, gdyby mógł, zamieszkałby w Ichiraku. Jednak
zwrócił też uwagę na inną rzecz. Diametralną zmianę zachowania Hideakiego.
Który, mimo że wcześniej był skupiony na rozmowie z Sakurą, na ich widok zaczął
uśmiechać się do innych dziewczyn w lokalu. A Sakura… Ona tylko przewróciła
oczami i pociągnęła go do stolika. Ich stolika.
Przywitała
się i stwierdziła, że sama zrobi zamówienie.
Hideaki
też się przywitał, choć gdy spojrzał na Naruto, naprzeciwko którego usiadł,
uśmiechnął się kpiąco. A po chwili… Nie no, Naruto miał ochotę rozszarpać go
gołymi rękami! Puścił oczko w stronę dziewczyn przy stoliku naprzeciwko.
W
końcu Naruto nie wytrzymał.
–
Jesteś podły. Jak możesz tak oszukiwać Sakurę-chan!
Zacisnął
dłonie na blacie stołu, bo autentycznie miał ochotę przywalić temu całemu
Hideakiemu w twarz. I to tak, że przez siniaki długo nie poderwie żadnej innej
dziewczyny.
–
Ja? A to ciekawe… – Hideakiemu nadal nie schodził z twarzy ten wredny
uśmieszek.
Naruto
czuł, że chakra zaczyna w nim buzować. Jeszcze chwila i obudzi Kuramę.
–
Jesteś draniem!
–
Tak? A myślałem, że to określenie zarezerwowałeś dla kogoś innego.
Hideaki,
mimo że doskonale wiedział, z kim ma do czynienia, w końcu Naruto był bohaterem
wojennym, któremu świat dużo
zawdzięczał, nie zamierzał odpuszczać.
Jeden
i drugi wstał, obaj opierali ręce na stole i patrzyli na siebie wściekłym
wzrokiem. Tyle że o ile Hideaki nadal się wrednie uśmiechał, tak Naruto
wyglądał, jakby zaraz miał uwolnić chakrę Kuramy
–
Dobra, dajcie spokój – zainterweniował Shikamaru.
Widział,
co się święci. Ci dwaj zaraz się pobiją, a to nie był ani czas, ani miejsce.
Zresztą, takie rzeczy można było rozwiązać w inny sposób.
–
Masz rację – mruknął po chwili Naruto. – Ale to nie koniec.
Rzucił
jeszcze raz gniewne spojrzenie chłopakowi Sakury i już go nie było.
Hideaki,
kiedy tylko został sam na sam z Shikamaru, momentalnie stracił zainteresowanie
dziewczynami ze stolika obok. Nie puszczał już oczek, nie prawił komplementów
kelnerkom, nawet się do nich nie uśmiechał.
Shikamaru
zastanawiał się, co sprawiło, że nagle radykalnie zmienił swoje podejście. To
było dziwne. Bardzo dziwne. Chociaż z drugiej strony… Złożył ręce w piramidkę i
krok po kroku, drogą dedukcji, przypominając sobie różne sytuacje, doszedł do
wniosku, że... No jasne. Przecież on zachowywał się jak dupek… tylko w
obecności Naruto.
–
Chcesz go wkurzyć? – zapytał, przekrzywiając lekko głowę.
–
Chcę.
Shikamaru
zmarszczył brwi. Tak bezpośredniej odpowiedzi się nie spodziewał. Tym bardziej,
że Hideaki nie powiedział tego z żadnym kpiącym uśmieszkiem, ale zupełnie
poważnie. Więc czyżby miał rację? To na Naruto tak reagował?
Zaczął
analizować wszystko od początku. Hideaki był chłopakiem Sakury. Fakt. Sakura
była do tej pory zakochana w Sasuke, ale on ją odrzucił. Fakt. Hideaki mógłby
być o niego zazdrosny. Fa… Nie! Właśnie to nie był fakt. On, owszem, był dla
Sasuke niemiły, ale poza tym kompletnie go ignorował. Za to Naruto ciągle się
czepiał, prowokował go. Nie Sasuke, tylko Naruto. Dlaczego właśnie jego?
Dlaczego Naruto? Naruto był najlepszym przyjacielem Sakury, zawsze ją wspierał,
zawsze…
Shikamaru
uderzył dłonią w czoło, gdy w głowie zapaliła mu się żaróweczka. Odpowiedź
przyszła w jednej sekundzie. Jak mógł się wcześniej nie domyślić?
–
Naprawdę? O to ci chodzi?
*
Naruto
wracał do domu zły. Wściekły. Jak ten Hideaki go wkurzał. Dlaczego Sakura–chan
wybrała sobie takiego dupka? Wyszedł z lokalu, bo jeszcze chwila, a…
Zatrzymał
się, bo coś przykuło jego uwagę.
Rzeka.
Kładka. Ich kładka. Właściwie nie ich, bo to to Sasuke tam siedział, on tylko
przechodził i na niego patrzył. I tak samo jak zazwyczaj wtedy, teraz też
zachodziło słońce…
To
wspomnienie przekierowało jego myśli na inne tory.
Westchnął
i oparł się o balustradę. Wiedział, co chciał mu przekazać Shikamaru, mimo że
ten nie zdążył wypowiedzieć ostatniego słowa. Nawet on, dawny wioskowy idiota,
domyślił się. Tym ostatnim słowem było słowo „ślub”. Ślub jego i Sasuke.
I
o ile sam myślał już o tym kilka razy, naprawdę nie miał pojęcia, jak miałby przekonać
do tego swojego partnera, który nadal myślał o odbudowie klanu. Przecież on w
najlepszym przypadku popuka się palcem w czoło, a w najgorszym siłą zaciągnie
go do szpitala na badania, sądząc, że chyba postradał zmysły. Choć nie, w
najgorszym, znów dojdzie do jakiejś walki o swoje racje.
Poza
tym, nawet gdyby – co było wręcz niewykonalne – jak to niby miałoby wyglądać?
Sasuke nienawidził wszelkiego rodzaju uroczystości, więc jakim cudem miał się
zgodzić na swój własny ślub? O weselu już nie wspominając. Nie, żeby Naruto
chciał czegoś takiego, ale przecież miał wielu przyjaciół i wypadałoby chociaż
im powiedzieć, ale wtedy oni…
Eh,
nie. Sasuke nigdy w życiu się nie zgodzi.
Bardzo interesująca notka, która wciąga... jestem ciekaw jak zaraguje sasuke na temat ślub, lecz bardziej ciekawi mnie jak naruto namówi go do ślubu z nim :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny twórczej...
No cóż, ja też jestem ciekawa, bo jeszcze nie do końca mam pomysł:)
UsuńIruka ma zbyt mało wiary w naszego Sasuke. On przecież miał zawsze wydrążony jasny cel. A że ten cel jego ciągle się zmieniał to już nie ważne. Muszę stwierdzić, że Sasuke w swoim życiu już bardzo dużo przeskrobał i nawet nie dziwię się, że osoba, która go nie zna, twierdzi, że może za chwilę zmienić zdanie. Ciężko uwierzyć w to, że Sasuke tak po prostu się zmienił. Ale czego nie robi miłość z człowiekiem.
OdpowiedzUsuńKakashi to on świetnie zareagował. Pewnie, gdybym była w jego sytuacji, też bym tak zareagowała. Na serio nie widzę tego jak Naruto składa propozycję zaślubin Sasuke. Przecież Sasuke go zabije (a przynajmniej będzie bardzo wściekły) zanim on skończy zdanie.
„A Sasuke zostawmy już jemu.” – tak, Shizune. Lepiej zwalić całą brudną robotę na Naruto. Chociaż jak tak pomyśleć, to tylko Naruto przeżyłby po tej rozmowie i nawet być może przekonałby Sasuke do ślubu.
„Kodai, Akane i Sayuri. Ryui, Shinji i Harumi.” – myślę, że jest tutaj błąd, choć może to było celowe. Moim zdaniem wypisałaś tutaj geninów z poszczególnych drużyn. Najpierw Naruto drużynę, potem Sasuke. Tyle, że w narutowskiej drużynie owszem są dwie dziewczyny: Akane i Sayuri, tyle że do niej już nie należy Kodai tylko Ryui. I tak samo w drużynie Sasuke: powinien być Kodai, Shinji i Harumi.
„dzieciaki zgubiły się w lesie, w którym ktoś je zaatakował” – czyżby to miał być ten drugi, a dokładniej pierwszy sequel?
Hahahaha… Ale się wkopał Kodai. Biedna babcia. Musiał być to dla niej straszny widok. Sasuke się oberwie i to jeszcze nie z jego winy. Niezłe to było. Kocham cię za takie testy.
„musicie poprosić o zgodę na wasz własny…” – nie ma to jak urywać w najważniejszym momencie. Szczerze nie spodziewałam się po Naruto, że zrozumie to. Wybacz, Naru, że wątpiłam w twoją inteligencję.
„ Naprawdę? O to ci chodzi?” – jestem głupia, bo nie wiem o co mu chodzi. Próbuję wymyśleć, ale nic nie wpada mi do głowy. Jedyny trop to myślę, że może on próbuje skłócić Naruto z Sasuke. W końcu Sasuke w poprzednim rozdziale pomyślał: „Sasuke, mimo że ostatnio mieli dla siebie bardzo mało czasu, miał go dość”. Ale coś czuję, że chodzi kompletnie o co innego. Myślę, myślę i nie wiem. Shikamaru oświeć mnie! A może chce jakoś odtrącić Naruto od Sakury. W końcu Naruto kiedyś latał za Sakurą. Cholera, nie wiem. Mam nadzieję, że powiesz w najbliższym czasie o co chodzi, bo mi to spokoju nie daje.
No i najważniejsze: Jak Naruto przekona do ślubu Sasuke? To będzie dopiero zagwostka. Chciałabym już w końcu o tym przeczytać. Chyba powoli wkręcam się w tego sequela bardziej niż w prawowitą opowieść.
Duuuużo weny
Juliet
Ta pierwsza część kom mnie rozwaliła. Miał zawsze jasno wydrążony cel, który jednak się zmieniał No tak, cały Sasuke. W anime miałam takie WTF przynajmniej dwa razy,. Raz, gdy wziął sobie za cel zniszczenie Konohy, dwa, gdy oświadczył że będzie Hokage.
UsuńDo Kakashiego pasowała mi taka reakcja, jak też ta nadopiekuńcza do Iruki:)
Masz rację, imiona powinny być w innej kolejności, ale jakoś nie miałam czasu poprawić. Ale teraz to już muszę zrobić:) A to, że je ktoś zaatakował, tak, to druga cześć tego sequelu z drużynami, którego nie chce mi się napisać:P
Co miał na myśli Hideaki, oczywiście będzie wiadomo, ale proponuje jeszcze raz przeczytać samą tę scenę i dialogi, zwłaszcza te za Naruto:P Wtedy może się rozjasnić:)
Sorki, że tak późno odpisuje, ale praca mnie wykańcza :)
I oczywiście dziękuję za komentarz.
Przeczytałam jeszcze raz scene NarutoxHideakixShikamaru i coś wpadło mi do głowy. Przeczytałam potem komentarze na wattpadzie i moje poglądy się potwierdziły. Dobrze ukryłaś tą prawdę. Podziwiam. Gratulacje udało ci się mnie przechytrzyć. Nie spodziewałam się, że prawda leży tuż pod nosem.
UsuńJuliet
Shikamaru to jednak musi być geniuszem, że wie o co chodzi Hideakiemu :) choć pewnie gdy to już wyjdzie na jaw, okaże się że to "logiczne i no jak mogłam na to nie wpaść".
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o ślub naszej parki to powiem szczerze, że ja to bym chciała zobaczyć Saska oświadczającego się, albo bardziej w jakiś saskowy sposób proponującego małżeństwo. Przecież to on dał Naruto klucze do swojego mieszkania i chociaż nic wprost nie było powiedziane to każdy wiedział o co chodzi. Może wróci z obrączkami czy coś (dobra wiem, chyba za bardzo mnie poniosło):P W każdym razie czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością
Weny życzę
Annyi
Jak wyżej, przeczytaj jeszcze raz rozmowę Hideakiego z Naruto, może się rozjaśni:D
UsuńWiem, jak będzie wyglądał ślub, ale jeszcze nie wiem, jak zrobić z tym, żeby Sasuke się zgodził. Dlatego też trochę przeciągam, pisząc o pierdołach :P
Hej,
OdpowiedzUsuńjestem bardzo ciekawa reakcji Sasuke na slowo "ślub" i to jego własny z Naruto... jak się zachowa... czy wyśmieje Naruto i powie, że nie ma zamiaru brać ślubu...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Agnieszka
Fajnie, że poruszyłaś wątek drużyn. Bardzo ich polubiłam, ale szczerze mówiąc nie przywiązałam się do nich. Może dlatego, że w ff nie ma żadnej sytuacji, w której możnaby lepiej poznać ich charaktery, słabości czy niepowodzenia. Ale o tylko bohaterowie poboczni. Nad głównymi skupiłaś się bardzo dobrze i każdemu dałaś swoje 5 minut <3
OdpowiedzUsuńNaruto mocno reaguje na Hide, i ciałem i umysłem. I sercem i mózgiem. No cóż. Ech, czemu jeszcze nikt nie napisał fanfika o NaruHide albo HideNaru?
Orinoke no Jutsu i Talk no Jutsu to oficjalnie najpotężniejsze jutsu w uniwersum Naruto, kto się ze mną zgadza? ;)
Jestem ciekawa jak przebiegnie rozmowa Sasuke w ,,domu" orochimaru. Wątpię, żeby zgodził się na taki sposób odbudowy klanu, ale skoro Oro tak go molestuje tymi listami to też się łatwo nie podda. Jestem mega ciekawa jak rozwiążesz tą kwestię, czy Sasuke zrezygnuje całkowicie z odbudowy klanu, czy jednak z Naruto wpadną na jakiś pomysł. Ale są młodzi, jeszcze mają na to czas :)
OdpowiedzUsuńHideaki naprawdę nie znosi Naruto, ale póki co nie mogę rozgryźć dlaczego :D Znając życie powód będzie bardzo prosty. Myślę, że w końcu się dogadają, przecież ile razy tak było, że Naruto zarzekał się, że nigdy danej osoby nie polubi, a koniec końców zostawali przyjaciółmi :P
No i kwestia tego ślubu. No naprawdę nie mogę się doczekać reakcji Sasuke :D Oświadczyny na pewno nie będą szczególnie wylewne, nie wyobrażam sobie, żeby któryś z nich klękał na kolano podczas romantycznej kolacji w restauracji. Bardziej widzę to jak oświadczyny Shikamaru.
Nah, wiem co mówiłam dwa rozdziały temu, ale naprawdę? Naprawdę oczekuje się ode mnie, że zostawię to bez komentarza? Więc. Uno: propozycja Shikamaru mnie zaskoczyła, chociaż faktycznie brzmi logicznie i coś jak ich jedyne wyjście. Ale jednak... No, cóż, moja reakcja była połączeniem Iruki i Kakashiego. Najpierw się zadławiłam, a potem wybuchłam śmiechem. Dodatkowo jak Iruka wypalił z tym całym "zaproszeniem na kolację" myślałam, że się popłaczę ze śmiechu. Poza tym nie widzę, jak Sasuke na to przystaje. Żeby wziąć ślub z Naruto, bo jest zaborczym draniem? Tak. Żeby wziąć ślub z Naruto, by pomóc przepchnąć tę propozycję? Absolutnie nie. A jednak ostatnie zdanie każe mi myśleć, że wszyscy się mylimy i Sasuke faktycznie się na to zgodzi. No nic, chyba zobaczę w kolejnych rozdziałach, jak to w końcu z tym ślubem wyjdzie.
OdpowiedzUsuńDuo: Czy Hideki tak naprawdę leci na Naruto, a skoro jego "typ" to najwyraźniej dupek i drań, to próbuje się w ten sposób zachowywać? Bo naprawdę jako pierwsze to właśnie takie dziwne zaloty nasuwają mi się na myśl. Więc Shika proszę podziel się swoim odkryciem, co bym mogła zobaczyć, czy się mylę, czy może jednak mam rację.
Hejka, hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, właśnie jestem ciekawa reakcji Sasuke na słowo "ślub" i to jego własny...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie AM