Sasuke
miał wrażenie, że jego życie przez ostatnie kilka dni zamieniło się w istny
koszmar. I to taki, którego nie byłoby w stanie wywołać nawet jego własne
genejutsu.
A
wszystko zaczęło się od momentu, gdy w wiosce pojawił się ten cały Hideaki. Naruto
nie mógł przestać o nim gadać, zamęczał go pytaniami i różnymi teoriami, aż w
pewnym momencie Sasuke, mimo że ostatnio mieli dla siebie bardzo mało czasu,
miał go dość. Potem, podczas tego nieszczęsnego spotkania w Ichiraku,
dowiedział się – zupełnym przypadkiem rzecz jasna, bo Naruto nie poinformował
go wcześniej – o idiotycznym zakładzie Kiby i Choujiego dotyczącego tego, czy
chłopak Sakury będzie do niego podobny. Oczywiście Sasuke zawsze był zdania, że
Kiba ma jedynie szczątkowa formę mózgu, ale tym razem zirytował go naprawdę. Zresztą
nie tylko on. Miał wrażenie, że poza tym głupim zakładem wszyscy znajomi tylko
czekali na jego reakcję odnośnie tego, że Sakura sobie kogoś znalazła. Tak
jakby kiedykolwiek coś – poza tym, że byli jedną drużyną – ich ze sobą łączyło.
Oliwy
do ognia dolał list z kryjówki Orochimaru. O dziwo nie od niego, a od Suigetsu,
który życzył mu powodzenia na nowej drodze życia i informował, że Karin przez to dostała furii, a
potem lekkiego załamania nerwowego. Sasuke nie bardzo wiedział, o co w tym
wszystkim chodzi, ale biorąc pod uwagę jeszcze te wszystkie liściki od
Orochimaru, uznał, że wypada ich odwiedzić i raz na zawsze wyjaśnić to
wszystko.
Po
wydarzeniach tamtego dnia w Ichiraku Naruto był pewien jednego. Nigdy nie
polubi chłopaka Sakury. Oczywiście nie, żeby na swojej drodze nie spotykał już
niesympatycznych osób, które nie pałały do niego sympatią, a czasami nawet
chciały go zabić, ale… No właśnie. Żadna z tych dotychczasowych osób nie była
blisko związana z którymś z jego przyjaciół. A już na pewno nie z Sakurą.
Dobrze
przynajmniej, że Sasuke nie słyszał tego, co wygadywał ten chłopak, gdy
uszczęśliwiony Kiba na niego upadł. Miał wtedy naprawdę ochotę wyzwać go na
pojedynek i sprać na kwaśne jabłko, ale oczywiście Shikamaru, widząc jego minę,
zapobiegł temu.
No
właśnie, Shikamaru… Naruto zaczynał mieć wyrzuty sumienia z jego powodu. Przez
to, że zaangażował się w projekt legalizacji ślubów par tej samej płci, nie
miał w domu lekko. Temari, której na jego prośbę nadal nie wyjawił, czym się
zajmują, była na niego coraz bardziej wściekła, a to miało dość opłakane
skutki. Któregoś razu nawet musiał przenocować Shikamaru na kanapie. Jeszcze
półtora roku temu zaproponowałby mu własną kawalerkę, ale teraz mieszkał w niej
Konohamaru.
Naruto
swego czasu, gdy zdecydował się sprzedać swoje mieszkanie, miał na nie naprawdę
dużo chętnych. Niektórzy oferowali takie sumy, że spokojnie mógłby żywić się za
nie w Ichiraku przez kilka lat! Ale jednym z tych chętnych na kawalerkę był też
Konohamaru. Jako zwykły chunin nie miał za dużo pieniędzy, ale Naruto uznał, że
lojalność jest ważniejsza i oddał mu ją prawie za darmo, co Sasuke skwitował
tylko stwierdzeniem, że naprawdę jest młotkiem do kwadratu.
–
Długo cię nie będzie?
Podszedł
do ubranego już w płaszcz podróżny Sasuke i wydął usta. Był naprawdę
niezadowolony, że nie może iść z nim, ale obowiązki zatrzymywały go w Konoha.
Znów rozstaną się na kilka dni.
–
Pozdrów ode mnie Kar… – zawahał się. – Albo lepiej nie.
Chyba
teraz, gdy Karin była, sam nie wiedział, czy bardziej wściekła, czy załamana,
nie było potrzeby przypominania jej o nim. Chociaż kiedy wszystko wróci do
normy, Naruto już sobie to obiecał, porozmawia z nią i postara się zdobyć jej akceptację.
W końcu byli rodziną.
Sasuke
przyciągnął go do siebie i pocałował.
–
Załatwię co trzeba i wrócę.
–
Ale…
Naruto
już sam nie wiedział jakich argumentów użyć. Wcześniej długo przekonywał
Sasuke, żeby odpuścił sobie tę wizytę, bo on w przeciwieństwie do niego
doskonale wiedział, o czym była mowa w liście. Jakimś sposobem ktoś od
Orochimaru dowiedział się o jego projekcie, mimo że był tajny. Jeżeli Sasuke do
nich dotrze, na pewno dowie się o wszystkim. A wtedy… Sam nie wiedział, co
wtedy. W końcu nigdy nie rozmawiali ze sobą na temat tej kwestii.
Choć
nie. Był jeden raz, gdy przy jednej z wizyt Gaary siedzieli w kilka osób w
Ichiraku. Gaara mrugnął wtedy do niego i zapytał, czy przemyślał jego
propozycję i zamierzają przybyć do Suny, żeby zalegalizować swój związek.
Naruto
zrobił się wtedy czerwony jak piwonia i szybko wychylił swoją czarkę sake, a
Sasuke… No właśnie, Sasuke wydawał się tymi słowami… zirytowany? Dlatego
właśnie Naruto nie chciał, żeby wiedział o projekcie. bo naprawdę nie miał
pojęcia, jak by na to zareagował.
Poza
tym była jeszcze jedna kwestia. Sasuke teraz, w świetle poranka, z włosami
opadającymi na czoło i tymi swoimi oczami wyglądał tak, że… Przełknął.
Ostatnio, od kiedy Kakashi go trochę odciążył, wróciła chęć na..
–
Mam dzień wolnego…
Odchylił
poły na wpół zapiętego już płaszcza Sasuke i przygryzł lekko skórę nad
obojczykiem. Wiedział, jak bardzo to lubi.
Sasuke
uśmiechnął się lekko. Taki Naruto zdecydowanie podobał mu się najbardziej. Gdyby
nie ta jego cholerna praca za biurkiem...
–
Prowokujesz.
–
To źle?
Naruto
zmrużył oczy, a podróżny płaszcz Sasuke został zsunięty z jego ramion i spadł
niedbale na podłogę. Po chwili dołączyła do niego kamizelka.
–
Wiesz, że jak cię teraz dorwę, to nie usiądziesz na krześle przez kilka
kolejnych dni?
Sasuke,
mimo że naprawdę miał zamiar już wychodzić, nie mógł odpuścić takiej okazji.
–
Zaryzykuję…
Naruto,
mówiąc to, spojrzał na niego tak, że nagle wszystko inne przestało się liczyć.
A
Sasuke po prostu się na niego rzucił.
Już
po chwili znaleźli się w swojej wspólnej – jak niektórzy ze znajomych złośliwie
mówili małżeńskiej – sypialni.
Jeden
z drugiego zrywali ciuchy w szaleńczym tempie. Bluzy, spodnie, bokserki. Już
dawno, przez tę cholerną pracę, nie było między nimi takiego szaleństwa. Sasuke
przypomniało to ich seks w świątyni Naka, gdzie jednocześnie kłócili się i
pieprzyli, bo inaczej tego chyba ująć nie można. Do dziś na tej pamiętnej
ścianie są ślady krwi Naruto. Była w nich wtedy taka złość pomieszana z żądzą…
–
Nigdzie dzisiaj nie idziesz!
Naruto
naparł z mocą na usta Sasuke. Cholera, to znów była ta adrenalina, co kiedyś.
Przypomniał się mu ich pierwszy raz. Choć w zasadzie nie można było tego nazwać
pierwszym razem, bo nie posunęli się dalej niż do dotyku ręki, ale i tak było
to niesamowite. Mieszanka niepewności, wstydu, a potem ekscytacji i
przyjemności. Od tamtego czasu wiele się zmieniło, ale on nadal kochał Sasuke
do szaleństwa i miał na jego punkcie obsesję. A w takich chwilach odczuwał to
najbardziej.
Jęknął,
gdy poczuł rękę Sasuke na swoim penisie i jego zęby zaciskające się na szyi.
Odpowiedział tym samym. Zazwyczaj bardzo uważali, żeby znów nie znaleźć się
takiej w sytuacji, jak kiedyś, gdy musieli nosić zimowe golfy w środku lata,
ale teraz to było silniejsze. Fakt, że znów rozstaną się na jakiś czas, zawsze
potęgował u nich uczucie pragnienia i żądzę. Bo – tu już nawet nie chodziło o
seks – nie będą się widzieć, nie będą przy sobie zasypiać.
Obaj
już dawno po prostu się od siebie uzależnili.
–
Wolniej, bo zaraz dojdziesz – mruknął Sasuke.
Oderwał
usta od szyi i uniósł głowę, patrząc w oczy Naruto. Czuł i widział, jak bardzo
był podniecony, wręcz wbijał się w jego dłoń, a nie tak to przecież chcieli
zakończyć.
Po
chwili uścisk ręki zniknął. Zastąpiły go usta, które jednak za moment Sasuke
też odsunął. Penis Naruto drgał, a nie mógł mu pozwolić dojść w taki sposób.
Chciał być w nim i w ten sposób doprowadzić go do orgazmu. I to takiego, że
kiedy wróci, Naruto już przy wejściu do mieszkania zedrze z niego ciuchy, bo
tak będzie spragniony.
Podciągnął
nogi Naruto i zsunął się ustami niżej, między pośladki, zostawiając penisa
samemu sobie. Na nic było wierzganie Naruto, jego przekleństwa, groźby, a potem
nawet prośby. Musiał mu pokazać co tracił, kiedy spędzał dnie w biurze
Kakashiego, zajmując się pierdołami. Musieli wrócić do tego, co było na
początku.
–
Jak mnie zaraz nie dotkniesz, to sam to zrobię! – warknął w końcu Naruto.
Wyciągnął
rękę w stronę własnego penisa, chcąc w końcu dojść, bo czuł, że już dłużej nie
wytrzyma, ale jego ręka została zablokowana.
Za
to po chwili poczuł w sobie Sasuke. Który nawet nie pytając o pozwolenie, bo
już nie było takiej potrzeby, zaczął się w nim poruszać. Coraz szybciej i
szybciej.
I
Naruto już nic nie mówił, bo nic w tym momencie nie miał do powiedzenia, tylko
na końcu, nie mogąc się opanować, dochodząc, krzyknął tak, że pewnie pobudził
wszystkich sąsiadów, a i ptaki pozrywały się z drzew.
Sasuke
uniósł głowę i uśmiechnął się. Tak. To zdecydowanie był ten Naruto. Jego
Naruto, z tym szaleńczym blaskiem w oczach, gdy się kochali.
Obaj
byli swoimi pierwszymi i jedynymi kochankami.
I
to się nigdy nie zmieni!
*
Kakashi,
Tsunade, Iruka, Shizune i Shikamaru siedzieli w jednym z pomieszczeń w
Siedzibie Głównej Hokage. Nie byli zadowoleni. To było już chyba czwarte
spotkanie, a członkowie Rady wciąż nie podjęli decyzji odnośnie projektu, o
który tak walczył Naruto.
Ciągle
były te same osoby za i te same przeciw, i obie strony bezwzględnie trwały przy
swoich argumentach. Niestety, przez to reszta członków rady miała wątpliwości i
ciężko było kogokolwiek przekonać.
Kiedy
oni przypominali, że Konoha powinna iść z duchem czasu i stać się bardziej
tolerancyjna, przeciwnicy kontrargumentowali tym, że tradycja jest
najważniejsza.
Kiedy
przedstawiali za przykład Sunę, w której takie związki były zalegalizowane od
kilku lat, dostawali odpowiedź, że w Kraju Wiatru ostatnio nie dzieje się
najlepiej, bo nie mogą sobie ciągle poradzić ze zorganizowanymi grupami
przestępczymi – jakby to miało jakiekolwiek związek z tą sprawą!
Kiedy
sugerowali, że to wybór każdego człowieka, przeciwnicy twierdzili, że po tym,
ilu ludzi zginęło podczas wojny, trzeba wspierać tych, którzy chcą założyć
rodziny i mieć dzieci. Żeby rosło nowe pokolenie shinobi, które będzie ich
bronić.
Na
dzisiejszym zebraniu Kakashi przekazał informację, która dotarła do nich
zaledwie kilka dni temu, że Kraj Wody też rozważa legalizację małżeństw tej samej płci. Myśleli,
że to będzie ich as w rękawie, ale niestety, usłyszeli jedynie – tak,
starszyzna nie przebierała w słowach – żeby Mizukage w końcu znalazła sobie
męża, którego tak usilnie szuka, bo przez to staropanieństwo zaczyna głupieć.
Więc
niestety, mimo że argumenty przeciwników były czasem dość naciągane, skutecznie
mąciły w głowach pozostałych członków Rady.
–
Iruka, co z tą twoją dziewczyną? – zapytał Kakashi.
W
końcu przecież powiedział, że bierze ją na siebie.
–
To nie jest żadna moja dziewczyna – zapieklił się Iruka. – To matka jednego z
moich ucz…
Zamilkł,
gdy zobaczył ironiczny wzrok Kakashiego. Znów dał mu się wkręcić. On z nim
naprawdę nie wytrzyma. Ostatnio szanowny Hokage wezwał go na niby bardzo ważne
spotkanie w sprawie szkoły, a kiedy się zjawił, ten zaczął pokazywać mu jakieś
swoje najnowsze książki. Ponoć edycja limitowana. Jakby to kogoś obchodziło!
–
Twierdzi, że tak naprawdę nie zna tych ludzi, więc ciężko jest jej decydować –
powiedział, gdy się w końcu uspokoił. – Czy naprawdę nikogo z nich nie
obchodzi, jak musi się czuć Naruto?
–
Problem w tym, że on sam powiedział, że nie chce tego dla siebie, ale dla
innych – przypomniała Tsunade. – Iruka, czy gdyby nie Naruto, byłbyś tak
zaangażowany?
Iruka
spojrzał na nią zdziwiony, ale po chwili zmarszczył brwi i wlepił wzrok w okno.
Czy byłby? Czy walczyłby tak w sprawie kogoś, kogo nawet nie zna? Dobrze
pamiętał moment, gdy dowiedział się, że Naruto kocha Sasuke i są razem. Na
początku był autentycznie zszokowany. Potem to oczywiście zaakceptował i
wspierał swojego najukochańszego ucznia, ale co, gdyby to nie był Naruto? Czy w
ogóle interesowałby się tą sprawą?
–
Nie wiem – powiedział po prostu.
–
Za to ja chyba wiem – odezwał się niespodziewanie Shikamaru.
Od
jakiegoś czasu siedział i wpatrywał się w swoje ręce złożone w piramidkę. Myślał.
Zastanawiał się. Analizował. Oczywiście słuchał pozostałych, bo miał podzielną
uwagę, ale dopiero to co usłyszał, gdy Iruka przytoczył słowa jednej z członkiń
rady, zwróciło jego uwagę. I naprowadziło myśli na pewne tory.
A
potem doznał olśnienia.
Ona
powiedziała, że nie zna tych ludzi. Ciężko jest walczyć o coś dla kogoś, o kim
wiadomo tylko tyle, że gdzieś tam istnieje. Przypomniała mu się pewna sytuacja
z Ichiraku. W kolejce przy barze stało sporo osób, czekając na stolik. To była
sobota wieczór, tłumy ludzi. I pewnie postaliby tak jeszcze dłuższy czas, gdyby
nie zjawił się Naruto. Wtedy stolik ni stąd, ni zowąd się znalazł. Shikamaru
zrozumiał wtedy, że dla Naruto zawsze było tam miejsce niezależnie od liczby
gości. Co więcej, nikt ze stojących w kolejce nawet nie zaprotestował.
Skoro
Naruto jako bohater wojenny miał szczególne względy i wdzięczność większości
ludzi, to może…
–
Myślę, że Naruto powinien wystąpić o zgodę na swój własny ślub. Z Sasuke.
Jak obiecałam tak i jest komentarz po trzech dniach:
OdpowiedzUsuńHideaki nie zaprezentował się najlepiej mieszkańcom Konohy. Wywarł złe pierwsze wrażenie i jeszcze jest z tego zadowolony. Odważny jest. Ja osobiście nie chciałabym robić sobie wroga z Naruto bądź Sasuke, którzy posiadają taką moc, która sprawiłaby, że nic by ze mnie nie zostało. Chociaż chciałabym zobaczyć (przeczytać) konfrontacje Naruto z Hideakim, taką prawdziwą walkę. Bo to jak się za pierwszym razem spotkali nie liczy się, bo Naruto został powiedzmy „zaatakowany” z zaskoczenia i nawet nie mógł mu oddać. No nie popisał się po prostu wtedy. Wiadomo, że w końcu i tak Naruto musiał by wygrać – w końcu jest najsilniejszym shinobi, ale ciekawa walka by była między nimi moim zdaniem.
A więc w końcu Naruto sprzedał swoją kawalerkę. Widać, że jest urodzonym altruistą. Tyle pieniędzy mógłby za nią dostać, a oddał ją prawie za darmo Konohamaru. Spodziewałam się tego po nim.
Świetny pomysł Naruto na zatrzymanie Sasuke. Myślałam już, że Sasuke sprawi, aby Naruto się podniecił, a wtedy stwierdził by, że musi iść do Orochimaru – to by było w stylu Sasuke. No ale trzeba zauważyć, że ostatnio Sasuke i Naruto mieli ograniczone możliwości przez nawał pracy – takiej okazji przecież nie można zmarnować!!!
Ludzie jak są przeciwni jakiejś idei zawsze ale to naprawdę zawsze znajdą nawet najgłupszy kontrargument. Jakby po prostu nie mogli zezwolić na ślub tej samej płci. Przecież nikt im się nie każe tak żenić ani nawet być na ślubie takiej pary. A tak to tylko psują krew innym i sobie. Co za nietolerancyjni ludzie. Za chwilę się okaże, że na całym świecie będzie to zalegalizowanie tylko nie w Konoha (tak teraz przyszło mi porównanie, że władze w Konosze to tak podobnie jak w Polsce; po prostu nie wyobrażam sobie jak w tym kraju, a dokładniej pod taką władzą, ustanawiane jest to prawo). Powinni iść z duchem czasu, a nie zostawać w średniowieczu.
Widzę, że Kakashi dał sobie spokój z zeswataniem Naruto, a przerzucił się na Irukę. To kolejna misja – ustatkować Irukę.
„Myślę, że Naruto powinien wystąpić o zgodę na swój własny ślub. Z Sasuke.” – w 100000000% popieram. Całym sercem. Teraz tylko pytanie: Co na to Sasuke? Naruto jeszcze jako tako by się przekonał, ale Sasuke? Przenigdy. Jestem ciekawa jak to wymyślisz. Kompletnie nie mam pomysłu jak to możesz rozwiązać.
Rozdział był krótki, ale to nic nie szkodzi. Wolę krótkie i często dodawane niż dłuższe i wyczekiwane miesiącami. Naprawdę ciekawi mnie jak zachęcisz, aby aspołeczny drań wziął udział w ceremonii ślubnej w roli głównej. Czeka cię zapewne duże wyzwanie.
Dużo weny
Juliet
Akurat pomysł na ich ślub mam już od dawna. Nie wiem tylko jeszcze jak "przekonać" do tego Sasuke. Hideaki w sumie ma wkurzać ludzi, ale to jest bardziej skomplikowana postać:)
OdpowiedzUsuńTak, argumenty i postawa starszyzny w Konoha to takie dziadygi jak w Polsce:)
Dziękuję za komentarz:)
Cześć,
OdpowiedzUsuńrozdział jest dobry, zastanawia mnie bardzo skąd jednak Orochimaru wie o tym projekcie jaki forsuje Naruto, czyżby jacyś jednak szpiedzy, czy co? No i ciekawi mnie sama reakcja Sasuke na legalizację ich związku, czy będzie to wyglądać tak, że się kochają i po prostu nie potrzebny im żaden świstek papieru... cóż dość skłaniam się do takiej reakcji, ale jeśli chodzi o Naruto, to dla niego ten „świstek papieru” jest czymś więcej pragnie stabilizacji, prawdziwej rodziny... ale to robi też i dla innych, którzy nie mają takich szans...
Agnieszka
Sasuke jest takim zazdrośnikiem w tym rozdziale, ale jak wiadomo, ma się czego obawiać.
OdpowiedzUsuńNaruto jak to Naruto, najpierw kogoś nienawidzi a potem mówi, że kocha ^^ jak przy Sasku... Nigdy nie polubi chłopaka Sakury - no jasne, Naruto, okłamuj się dalej.
Karin dostała furii. Nawet mi jej szkoda, zasługuje na dobrego męża i wiele małych uzumakiątek.
W końcu scena seksu! Oczywiście nie, żeby to było najważniejsze :) Ale opisujesz to w tak cudowny sposób, zwłaszcza, że ostatnio oddalili się od siebie to czytało się to z jeszcze większą przyjemnością. Przywołuje wspomnienia z pierwszą częścią i tym jak chaotyczne były ich początki. Teraz ich związek jest na dużo poważniejszym etapie, ale taka spontaniczność to coś, czego potrzebowali.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak Sasuke zareaguje, gdy się dowie nad jakim projektem pracuje Naruto. Shikamaru wpadł na bardzo dobry pomysł. Choć wykorzystywanie wpływu Naruto na innych może nie jest do końca fair, ale w końcu nie robią tego tylko wyłącznie dla niego. W końcu cel uświęca środki. I tak ślub będzie, więc jako manipulację tego uznać nie mogę. Chyba też każdy z Rady jest świadomy, że ich związek do tego właśnie zmierza, nawet te wredne staruchy. Jestem ciekawa czy Shino też się hajtnie, kiedy już uda się zalegalizować. Na razie jest tak wpatrzony w te swoje owady, że nie potrafię wyobrazić sobie go w związku :)
Hejka,
OdpowiedzUsuńrozdział jest wspaniały, ale zastanawiam się skąd Orochimaru wie o tym projekcie... a tak naprawdę co Sasuke o tum myśli, o legalizacji ich związku, czy uzna, że się kochają i nie potrzebny im jakiś świstek...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie AM