Ino
oparła głowę na ręce, wlepiając wzrok w przybyłą parę. No cóż, jakby nie
patrzeć zawsze miała słabość do przystojnych mężczyzn. Tak jak kiedyś do
Sasuke…
–
Ino, nalać ci sake? – zaofiarował Sai.
Chyba
nawet nie zauważył tego, że jego dziewczyna posyła powłóczyste spojrzenie w
stronę chłopaka Sakury. A może zauważył i to był jego sposób na odwrócenie jej
uwagi? Coś w stylu: "co zrobić, kiedy twoja dziewczyna ogląda się za
innymi? Podsuń jej sake, istnieje możliwość, że bardziej zainteresuje się
alkoholem niż innym mężczyzną".
Ino
westchnęła ciężko. Sai wszystko co robił, opierał o te swoje głupie poradniki.
Naprawdę ciągle się odgrażała, że je wszystkie spali, ale do tej pory jeszcze
tego nie zrobiła. Może dlatego, że dzięki nim Sai zaczął pisać własne książki,
a to przełożyło się na fakt, że stać ich teraz było na kupno ładnego domu? Tak
czy inaczej, mógłby czasami wykazać się jakąkolwiek spontanicznością względem
niej.
–
Ej, Ino…
Poczuła
szturchnięcie w łokieć i wróciła do rzeczywistości. Odwróciła się do Saia, ale
ten tylko uśmiechał się po swojemu. To Shikamaru ją szturchnął.
Shikamaru,
stary dobry Shikamaru, który zawsze miał głowę na karku. Pamiętał, żeby
przywołać Ino do porządku, chociaż na pewno nie umknął mu fakt, że Temari
również zerkała na nowego chłopaka Sakury, chociaż próbowała się z tym kryć.
Oczywiście nawet nie próbowałby jej tego wypomnieć. Temari była kobietą, której
nie wytykało się takich rzeczy. Zwłaszcza kiedy była wściekła. Naprawdę, przez
to, że jako doradca Hokage miał teraz naprawdę masę obowiązków i niezależnie od
tego, czy uważał je za kłopotliwe, czy też nie, musiał się nimi zajmować, nie
miał siły narażać się na jeszcze większy gniew.
–
Te kacze nóżki są fantastyczne – usłyszał niewyraźny głos Choujiego.
Przyjaciel
jak zwykle jadł. On, w przeciwieństwie do dziewczyn, mimo że przecież założył
się o niego z Kibą, nie zainteresował się od razu nowym chłopakiem Sakury.
Przywitał go jak reszta, ale zaraz wrócił do jedzenia, stawiając je na
pierwszym miejscu. Zamówili tyle pysznych rzeczy, że musiał wszystkiego
spróbować. A najlepiej przecież smakuje, kiedy jest ciepłe i świeżutkie!
Sakura
wydawała się być lekko zaróżowiona, gdy podeszli do stolika. Dobrze wiedziała,
jakie Hideaki robi wrażenie na ludziach. A teraz zrobił takie również na jej
przyjaciółkach. Nawet Ino wydawała się być zachwycona. Cóż, kiedyś na pewno
cieszyłaby się z tego, a głosik w jej głowie krzyczałby „zwycięstwo”, ale teraz
przecież obie były już dorosłe.
–
To jest Hideaki – powiedziała.
Zaraz
potem przedstawiła mu wszystkich przyjaciół. Nie dało się nie zauważyć
zmarszczonych brwi Naruto – no cóż, po dzisiejszym poranku miał prawo nie pałac
do niego sympatia – i Temari. Sakura wiedziała, o co jej chodzi, w końcu ją
przed nim ostrzegała. Jeszcze zdąży jej wszystko wyjaśnić.
–
Sakura–san…
To
Lee wstał i przez dłuższą chwilę się w nią wpatrywał. Jego oczy lśniły jak
diamenty. Choć może bardziej adekwatnym byłoby określenie jak żuczki, bo były
czarne, okrągłe i błyszczące.
Cóż,
każdy wiedział, że Lee ciągle żył marzeniami i tą swoją Wiosną Młodości. Ciągle
miał nadzieję, że Sakura zwróci na niego większa uwagę. A kiedy ta jego
nadzieja zaczynała przygasać, zawsze zjawiał się Gai–sensei i nakręcał go na
nowo. Teraz niestety przyszedł moment, gdy musiał stawić czoła rzeczywistości.
–
Sakura–san, czy uczynisz mi ten zaszczyt i usiądziesz tutaj? – wykrztusił w
końcu.
Wskazał
krzesło obok siebie. Nie może się poddawać! Gai–sensei by tego nie pochwalił.
Musi walczyć o swoją miłość.
–Dziękuję,
Lee.
Sakura
uśmiechnęła się i o dziwo, rzucając swojemu chłopakowi przepraszające
spojrzenie, usiadła obok Lee. Hideaki z
jednej strony nie wydawał się zadowolony, ale z drugiej strony był też jakby
trochę rozbawiony osobnikiem w zielonym lateksowym kostiumie. W końcu sam zajął
miejsce przy stoliku i pech chciał, że akurat naprzeciwko Naruto.
Shikamaru
przyglądał się całej tej sytuacji i miał wrażenie, że zaraz tu coś wybuchnie. I
nie chodziło o to, że Sakura mimo że przyszła tu ze swoim chłopakiem, usiadła
obok Lee, którego bardzo szanowała, ale o to, że w pewnym momencie, chyba
machinalnie rzuciła takie jakieś spojrzenie… Sasuke. Cholera, a już myślał, że
mają to za sobą.
–
Co jest? – usłyszeli zadowolony glos.
To
Kiba podszedł z tacą, na której stały buteleczki sake. Po chwili, gdy zobaczył,
kto do nich dołączył, taca omal nie wypadła mu z rąk. Bo przy stoliku siedziała
Sakura i… To… to miał być on? Naprawdę?! Jasnobrązowe włosy, orzechowe oczy…
Nijak nie przypominał Sasuke.
Kiba
poczuł, jak zaczyna ogarniać go panika. Był pewien! Był tak pewien, że ten
chłopak będzie podobny do Sasuke.
–
Kiba, siadaj. – Sikamaru pociągnął go za ramię. – I zamknij usta, bo głupio
wyglądasz.
Kiba
faktycznie usiadł, ale wciąż patrzył zszokowany na tego faceta. Znów się
pomylił! Tak jak wtedy, gdy był pewien, że Sasuke i Sakura mają się ku sobie.
Przegrał zakład, a przecież z tego, co mówiła Ino, jedzenie Choujiego kosztuje
majątek. Chyba będzie musiał wziąć jakieś pożyczki! Jęknął i spojrzał smętnie
na Akamaru, którego zdołał przemycić do środka lokalu. Ten, widząc minę Kiby,
spuścił łeb, a po chwili, jakby wyczuwając, co się stało, pchnął nosem swoją
miskę. Raz, i drugi, aż w końcu miska znalazła się obok nogi Kiby. No cóż, tym
razem faktycznie zostanie mu do jedzenia tylko psia karma.
Im
dłużej trwało to spotkanie, tym atmosfera stawała się coraz dziwniejsza i
przede wszystkim coraz bardziej napięta. Zwłaszcza w jednym narożniku ich
stolika, gdzie to Naruto rzucał co chwilę podejrzliwe spojrzenia chłopakowi
Sakury. Ten z kolei jakby praktycznie nie zwracał na niego uwagi, za to
piorunował wzrokiem Sasuke. Jeśli już dostrzegł istnienie Naruto, to tylko po
to żeby rzucić mu wyzywający uśmiech. To było… no, dziwne, inaczej się tego
nazwać nie dało.
–
Więc, Hideaki… – Naruto wreszcie nie wytrzymał ignorowania go. – Jesteś
medycznym ninja, tak?
–
Można tak powiedzieć – odparł chłopak łaskawie zwracając uwagę na Naruto. –
Pracuję na oddziale zajmującym się truciznami, ale uczestniczę też w normalnych
misjach, jeśli Kazekage uzna to za stosowne.
–
Czyli Gaara…
–
Czyli Kazekage… – Hideaki poprawił Naruto zanim ten zdążył chociażby skończyć
zdanie.
Ciśnienie
Naruto lekko wzrosło kiedy zobaczył jego minę. On spoglądał na niego zupełnie
jakby pouczał jakiegoś genina. A Naruto kogo jak kogo, ale akurat Gaary nie
zamierzał szczególnie tytułować. Byli przyjaciółmi i między nimi to było
absolutnie zbędne, jednak widocznie nie wszyscy o tym wiedzieli i to rozumieli.
Cóż, to i tak nie był czas ani miejsce na tłumaczenie tego. Teraz jego jedynym
zmartwieniem było dowiedzenie się czegoś więcej o tym chłopaku. Przecież musiał
wybadać, z kim Sakura się związała i czy on jej nie skrzywdzi.
Ledwie
Naruto zdążył o tym pomyśleć dostrzegł jak Hideaki puszcza oczko do kelnerki,
która obsługiwała właśnie sąsiedni stolik jednocześnie posyłając w stronę
chłopaka delikatne uśmiechy. Sam nie mógł uwierzyć w to co widział. Jak on
śmiał zachowywać się w taki sposób mając dziewczynę?! Ba! W obecności swojej
dziewczyny!
–
Nie sądzisz, że podrywanie innych kobiet przy Sakurze raczej nie jest szczytem
romantyzmu? – mruknął przybliżając się do Hideakiego i spoglądając mu
intensywnie w oczy.
–
Romantyzm? – parsknął chłopak. – Chyba akurat ty nie powinieneś mnie w tej
kwestii pouczać.
–
Niby o czym ty mówisz?
Naruto
nie do końca wiedział, czego czepia się ten chłopak. Może i sformułowanie
jakiego użył nie było szczególnie trafne, ale przecież nie mógł mu też
zarzucić, że może być niewierny Sakurze tylko na podstawie tego co przed chwila
zobaczył. Jedyne co mógł z tego wywnioskować to to, że Hideaki był po prostu
dupkiem…
–
No wiesz, ja po latach rozłąki raczej na przywitanie nie rzuciłbym się na swoją
ukochaną z bronią – rzucił nonszalanckim tonem spoglądając jednocześnie
sugestywnie na Sasuke i wyciągając z tylnej kieszeni spodni małą książeczkę.
Naruto
od razu rozpoznał tę ,,lekturę” i o mało nie jęknął z zażenowania. Przeklęty
poradnik Saia! Powinien był spalić cały nakład tej cholernej książki zanim
jeszcze ktokolwiek ją przeczytał. Jeszcze chwilę temu miał ochotę obrzucić Hideakiego
wyzwiskami za to, że wypowiada się na temat rzeczy, których w ogóle nie
rozumie, ale teraz miał wrażenie, że cały jego autorytet – jeśli w ogóle
jakikolwiek miał – wyparował. Milcząc przyglądał się jak chłopak kartkuje
książeczkę i otwiera ją na konkretniej stronie a potem podsuwa mu pod sam nos.
,,Jak poskromić Drania?” – głosił tytuł rozdziału. Naruto nigdy nie przebrnął
przez całą tę wątpliwej jakości lekturę. Już po kilku rozdziałach był zbyt
zmieszany wnioskami jakie wyciągał Sai. Zwłaszcza tymi, które dotyczyły jego i
Sasuke. Dlatego porzucił próby poznania całej treści. Jednak akurat ten
rozdział przeczytał. Sai opisywał w nim to jak był świadkiem ich spotkania w
kryjówce Orochimaru. Faktycznie wtedy wszystko wskazywało na to, że Sasuke
chciał go zabić… Cóż, do dzisiaj zamiast prawić sobie komplementy i okazywać
czułość po prostu spuszczali sobie łomot na placach treningowych. Ale dla nich
to było normą, jakkolwiek by to z boku nie wyglądało. I nie zamierzał się
nikomu z tego tłumaczyć.
–
Jedni dają sobie na przywitanie kwiaty, a inni traktują się Chidori – mruknął
wzruszając ramionami, na co chłopak posłał mu lekko ironiczne spojrzenie. – Co
kraj to obyczaj.
–
Wiesz – zaczął Hideaki – faktycznie nie można cię nazwać inaczej niż
,,Młotkiem”.
No
teraz to już w Naruto zawrzało. Już miał zamiar wstać i mu nawrzucać, gdy
odezwał się Sai.
–
Widzę przyjacielu, że czytałeś mój poradnik – uśmiechnął się po swojemu.
Hideki
odwzajemnił uśmiech.
–
Tak, przyznam, że jest naprawdę interesujący i dzięki niemy dowiedziałem się wielu
ciekawych rzeczy o mieszkańcach Konohy.
Sakura
spojrzała na książkę, którą jej chłopak trzymał w rękach. No tak… Czytała ją.
Widząc rozdział o sobie, miała ochotę wrócić do Konohy i zabić Saia, ale potem,
gdy przeczytała inne rozdziały, uznała, że miał dużo racji opisując
poszczególne osoby. Sai był naprawdę świetnym obserwatorem i idealnie uchwycił
niektóre relacje. Widział to, czego ona przez lata nie dostrzegała. Choćby to,
co działo się od zawsze między Naruto i Sasuke. A także jej ślepą miłość do
kogoś, kto jej nigdy nie odwzajemniał.
Sakura,
mieszkając z dala od nich, potrafiła w końcu spojrzeć na to z innej
perspektywy. Choć na początku nie było łatwo.
Spojrzała
na Hideakiego.
Kiedy
przybyła do Suny, za radą Temari starał się go unikać, bo ponoć był typowym
podrywaczem. I faktycznie, z relacji innych dziewczyn wynikało, że to była
prawda. Chłopak był bardzo pewny siebie i miał już na koncie niezłą kolekcję
złamanych serc, bo ponoć nigdy się nie angażował w jakiekolwiek związki. Sakura,
gdy go tylko zobaczyła, uznała, że jest bardzo przystojny, jednak wiedziała, ze musi trzymać się od niego z
daleka. W końcu ona już też raz miała złamane serce i to wystarczyło. Zresztą
wtedy jeszcze nie wyleczyła się z miłości do Sasuke.
I
wszystko byłoby w jak najlepszym porządku, gdyby nie to, że Hideaki również był
medycznym ninja i przyszło im pracować nad wspólnym projektem. Sakura od samego
początku starała się trzymać dystans, choć on nie raz do niej mrugał i próbował
wyciągnąć na randkę. Jednak nie chciała być jego kolejną ofiarą.
Przełom
nadszedł dopiero wtedy, gdy do szpitala przetransportowano jednego z głównych
doradców Kazekage, który został zaatakowany jakąś zatrutą bronią. Wtedy musieli
połączyć siły i postarać się go uratować.
Sakura
widząc, jak Hideaki się stara, jak mu zależy, po raz pierwszy zobaczyła w nim
kogoś więcej niż naczelnego flirciarza Suny. On też, widząc jej umiejętności,
podszedł do niej poważniej. Nie jak do dziewczyn, które podrywał, ale jak do
kogoś, kto mu zaimponował swoją wiedzą.
Wtedy
coś się zmieniło.
Był
już poranek, gdy oboje, nieludzko zmęczeni, usiedli na jednaj z kozetek.
Po
chwili Sakura zauważyła, że Hideaki się jej przygląda.
–
Twoje czoło… – zaczął.
–
Tak, wiem, jest wielkie – Sakura przerwała mu zirytowana. Że też musiał się
czepić jej czoła, z którego powodu miał kiedyś naprawdę duże kompleksy.
–
Nie… – uśmiechnął się lekko. Wyciągnął
rękę i dotknął jej głowy. – Jest ubrudzone krwią – powiedział, pokazując ślad
na dwóch palcach.
Po
tym wszystkim zaczęli rozmawiać. Najpierw, w pierwszych dniach, tak po prostu,
o sprawach codziennych, ale potem też o tych trochę bardziej istotnych. Na
początku Sakura nadal trzymała go na dystans, le po jakimś czasie miedzy nimi
zaczęła się rodzić przyjaźń. W końcu doszło do tego, że Sakura opowiedziała mu
wszystko. Również o swojej miłości do Sasuke…
–
Ja będę już się zbierał – usłyszeli głos Kiby, który miał wyjątkowo smętną
minę.
Wiedział,
że już niedługo będzie całkowicie spłukany, bo nawet pensja ANBU, choć nie
najgorsza, nie wystarczyła na spełnianie kulinarnych zachcianek Choujiego.
Trzeba było spojrzeć prawdzie w oczy – był zrujnowany finansowo.
Mimo
że przyjaciele protestowali, pożegnał się i wyszedł przed Ichiraku.
–
Kiba, no gdzie idziesz!
To
był Naruto, który pobiegł za nim. W całym towarzystwie tylko Kiba wydawał się
być tak samo negatywnie nastawiony do Hideakiego jak on, więc nie mógł pozwolić
mu nigdzie iść. Nie wiedział co prawda skąd ta niechęć Kiby, ale to nie miało
znaczenia. Skoro Sasuke nie wykazywał chęci współpracy, to sami musieli
rozpracować chłopaka Sakury.
–
Właśnie, coś się stało?
Shikamaru,
który wyszedł za nimi, przekrzywił lekko głowę. Coś było nie tak.
Kiba
w końcu westchnął i spuścił ramiona.
–
Przegrałem, zostałem bankrutem.
Naruto
uniósł brwi w zdziwieniu. Z tego co wiedział, w ANBU zarabiano całkiem nieźle,
zresztą Kiba już kilka razy się tym chwalił. A skoro był dopiero dzień po
wypłacie, a on już nie miał pieniędzy… Naruto coś to przypominało. Coś a raczej
kogoś. Swego czasu Babunia Tsunade miała wieczny problem z pieniędzmi, bo była
nałogową hazardzistką. Przegrywała wszystkie swoje i, co gorsza, nie tylko
swoje pieniądze. Wyglądało na to, że Kiba wpadł w to samo uzależnienie.
–
Karty czy kości? – zapytał, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej.
Kiba
był jaki był, czasami doprowadzał go do szewskiej pasji, ale to jego
przyjaciel, który miał poważny problem.
– Co?
–
Pytam, w co przegrałeś pieniądze. Wiesz, myślę, że skoro masz problem z
hazardem, mógłbyś porozmawiać z …
–
Nie, nie o to chodzi – przerwał mu Kiba. – Po prostu założyłem się o to, czy chłopak
Sakury będzie podobny do Sasuke. I… sam widzisz. Teraz będę musiał przez
miesiąc karmić Choujiego.
Naruto
pokiwał głową w zrozumieniu. Asuma–sensei, narzekał nawet w przypadkach, gdy
stawiał jednorazową kolację. Naruto sam tez tego doświadczył, gdy miał postawić
całej ich drużynie obiad w zamian za wskazówki dotyczące stylu wiatru. Mimo że
dużo mu to dało, bo dzięki temu opracował technikę Rasenshurikena, to jednak
żabia portmonetka po tym obiedzie była pusta. I to był tylko jeden raz, a tu
miał być cały miesiąc.
–
Wiesz, tak naprawdę jest trochę podobny – spróbował go pocieszyć. – Nie wygląda
tak samo, ale… jest wredny, złośliwy…
–
Naruto!
–
Arogancki i …
–
Naruto!
Oczy
Kiby rozszerzyły się, gdy przypomniał sobie ich rozmowę w Ichiraku, gdy to
Naruto tak strasznie narzekał na Hideakiego. No przecież! Zakładał się, czy
będą podobni! Nikt nie powiedział, że chodziło tylko o wygląd!
–
Naruto, chłopie, normalnie cię kocham!
Kiba
rzucił się na niego, chcąc go uściskać. Pech sprawił, że potknął się o kamień,
a potem zamiast przyjacielskiego uścisku, leżał na Naruto, przygniatając go
swoim własnym ciężarem ciała.
–
No, no – usłyszeli znajomy od niedawna głos. – Mi zarzucasz brak wierności, a
sam korzystasz z każdej okazji.
Naruto
uniósł głowę, ale zderzył się czołem z Kibą. Próbował go z siebie zrzucić, ale
był ciężki. W końcu, gdy obaj się jakoś wygramolili, spojrzał pochmurnie na
osobę stojącą nad nimi.
–
Twój chłopak wie, co wyprawiasz za jego plecami? I jeszcze te deklaracje
miłości…
–
Żebym ja zaraz tobie nie zadeklarował czegoś innego!
Naruto
wstał, otrzepując spodnie z piasku.
–
Ponoć nic nie rozwiązuje tak spięć między mężczyznami jak porządna bójka.
Obaj
odwrócili głowy, To był Sai, który stojąc i uśmiechając się w swój specyficzny
sposób, cytował jeden ze swoich poradników.
O
dziwo Hideaki tez się uśmiechnął, choć raczej kpiąco.
–
Tak, nie ma to jak prawie pozabijać się w imię miłości… – Spojrzał na Naruto, a
potem skierował wymowny wzrok na Ichiraku, w którym nadal siedział Sasuke. –
Najwyraźniej najszybsza droga do serca mężczyzny to…
–
Chidori – podsunął Sai.
Wchodzę tu sobie bez większych nadziei, bo przecież blog zawieszony itp, a tu bam nowy rozdział. Cieszę się, że jednak coś napisałaś :)
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że i mnie Hideaki zaczął działać na nerwy w tym rozdziale xd te jego komentarze o Gaarze, a co najważniejsze - poradnik Saia. Nie dziwię się, że Naruto żyłka drga.
Tak w zasadzie to sobie o chłopaku Sakury nie wyrobiłam jeszcze do końca zdania, irytuje mnie to fakt, podrywacz z niego pomimo dziewczyny, ale znowu wspomnienia Sakury stawiają go w całkiem fajnym świetle. No cóż zobaczymy co jeszcze z nim wymyślisz :)
Miło, że wróciłaś :)
Annyi
Co będzie z Hideakim, to jeszcze czas pokaże. W sumie postanowiłam pisać dalej, ale rozdziały będą krótsze i raz na jakiś czas tylko.
UsuńDziekuję za komentarz
Cieszę się, że na krótko zawiesiłaś to opko. Mimo że przeczytałam ten rozdział miesiąc temu, dopiero dziś znajduje czas, aby go napisać. No dobra, może tu nie chodzi o czas, ale o moje nygustwo. Nie przedłużając, zabieram się za komentowanie.
OdpowiedzUsuńWidzę, że pojawienie się Hideakiego zrobiło małe zamieszanie: Ino ciągle zachwycała się jego urodą, Sai być może stawał się zazdrosny, Shikamaru to na sto procent wpadł pod pantofel (nie umie postawić się Temari), a Chouji jak to Chouji nie przejmował się niczym i po prostu jadł.
Biedny Lee, jego marzenie o choćby porozmawianiu z Sakurą sam na sam, co w jego mniemaniu podchodziło by już niebezpiecznie do sfer erotycznych, a co jeszcze trzymanie jej za rękę, nigdy się nie ziści. Mam nadzieję, że Lee w końcu oprzytomnieje i znajdzie sobie kobietę wartą jego, która z nim będzie stawać na rękach i okrążać kilkaset jak nie tysięcy Konohę.
Ta mina kiedy Kiba zauważa Hideakiego, wyobraziłam to sobie, piękny widok. Przed jego oczami zapewne pojawiła się wizja, jak je karmę Akamaru, a nawet pewnie i nie, bo i na nią nie będzie go stać. Ale pamiętaj Kiba, podobieństwo nie opiera się tylko na wyglądzie ale i też na charakterze.
Z tego Hideakiego jest jeden wielki podrywacz. Swoim zachowaniem podnosi mi ciśnienie. Nawet tak mnie nigdy nie wkurzał Sasuke, choć bywały i takie momenty, ale Hideaki to już z niegrzecznością przesadza.
Hahaha, ile namieszania może zrobić jedna książka Saia. I tak właśnie od dziś cały świat wie o Sasuke i Naruto oraz jak się ich związek toczył.
Szczerze mówiąc, dzisiaj znów czytając to opowiadanie stwierdziłam, że miłość, związek Naruto i Sasuke jest jedyny w swoim rodzaju, wyjątkowy, ale chyba najprawdziwszy. Między nimi na pewno nie mogło być romantycznie. Tak, rzucanie w siebie nożami i wyzywanie się to do nich pasuje. Nie darowałabym jakby nagle jeden drugiemu prawił komplementy i umizgali by się. Tak jak jest pasuje im. Sama wolałabym być w takim związku niż w jakimś cukierkowym. Te najsłodsze związki są zazwyczaj najmniej prawdziwe. A w tym sasunarutowym widać, że mimo tak odmiennych stanowisk, mimo ciągłych kłótni, bójek, to i tak te dwie osoby bez siebie żyć nie mogą. Po prostu ubóstwiam to. Ich związek, Sasuke i Naruto, jest dla mnie wzorem związku perfekcyjnego.
„Jedni dają sobie na przywitanie kwiaty, a inni traktują się Chidori […] Co kraj to obyczaj.” – piękne, jedno z najlepszych zdań w tym opowiadaniu. Pięknie Naruto mu powiedziałeś.
„Karty czy kości?” – i kolejne, samymi mądrościami dzisiaj sypie Naruto. Lubię twoje połączenie. Mimo że sytuacja jest poważna, umiesz świetnie wpasować tam żarty i mimo że człowiek stara się utrzymać maskę poważności, to i tak drobny uśmieszek zdradzi.
Że też Naruto wpadł na to samo co ja w poprzednim komentarzu. To mnie zaszokowałaś. Czy Naruto myśli tak jak ja? Spodziewałabym się, że takie zdanie może wypaść z ust Shikamaru co najwyżej. Po Naruto tego się nigdy bym nie spodziewała. Czapka z głowy, Naruto. Wybacz, że w ciebie nie wierzyłam.
Końcówka zapowiada obiecujący następny rozdział. Ah… jak ja bym chciała móc dalej przeczytać. No ale rozumiem, że ty nie zawsze masz czas, chęci i takie tam. No a komentarze jakoś nie zachęcają. Oczywiście jakby były jakieś komentarze. Sama mam poczucie winy, że cię nie wspomagam jak powinnam i tylko po miesiącu dopiero piszę komentarz. Następnym razem mam nadzieję, że cię nie zawiodę. Postanowiłam już to sobie. Jak tylko umieścisz notkę, to max tydzień i pojawi się mój komentarz. I też mam apel do pozostałych czytelników: ZOSTAWIAJCIE PO SOBIE ŚLAD W POSTACI KOMENTARZU. TO NAPRAWDĘ POMAGA AUTOROWI.
Dużo weny i komentarzy
Juliet
PS. Jakby co zablokowałaś znów dostęp do sasunaru-fanfiction.blogspot.com, tak jakbyś nie wiedziała, bo może znów przez przypadek kliknęłaś coś.
W poradnikach chyba nie nauczyli Saia, co to jest zazdrość:) Może sam kiedyś to ogarnie. Co do Lee, nie wiem jeszcze co z nim zrobię. Ale nijak mi nie pasuje do Sakury, a wątpię, że on by tak szybko z niej zrezygnował.
OdpowiedzUsuńSai chyba sam nie sądził, że jego książka będzie sławna na całym świecie. Ale w sumie kto nie chciałby przeczytać takich smaczków o bohaterze wojennym czyli Naruto.
Tak, między Sasuke i Naruto nie mogłoby być romantycznie. To zupełnie do nich nie pasuje i popsułoby całkowicie ich postaci. A Naruto bez Sasuke to żyć nie mógł już odkąd ten odszedł z wioski:)
Właściwie Naruto to o tym podobieństwie palnął ot tak, żeby pocieszyć Kibę. To też trochę wynikało z wcześniejszej rozmowy w Ichiraku i tam to pierwszy zauważył Sai, że Hideaki jest takim „draniem”.
Dziękuję za komentarz.
Nowy rozdział jak już wiesz jest, ale nie wkleiłam go tutaj, zanim nie odpowiedziałam na komentarze:)
Hej,
OdpowiedzUsuńno cóż czyżby jakaś walka miała być, Kiba jest taki smętny, ale czy zostanie uznane, że mimo że Hideaki nie wygląda jak Sasuke to charaktery mają podobne...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Agnieszka
Moim zdaniem zdecydowanie w kwestii zakładu jest remis. Hideaki jednocześnie jest i nie jest podobny do Sasuke, więc może Kiba jednak będzie miał za co jeść :D chociaż jak nie teraz, to innym razem znów się w coś podobnego wpakuje, w końcu to nie pierwszy taki zakład. On się chyba nigdy nie nauczy :)
OdpowiedzUsuńPóki co Hideaki bardzo mnie irytuje i tak będzie pewnie przez jeszcze dluuugi czas, oczywiście, jeśli Sakura z nim wytrzyma albo nie zostanie zamordowany przez Naruto. Wspomnienia Sakury stawiają Hideakiego w innym świetle, więc jest nadzieja, że gość może jeszcze nas zaskoczyć.
Nie spodziewałam się, że poradnik Saia stanie się tak popularny. Oczywiście wszyscy uwielbiają ploteczki, ale nie sądziłam, że publikacja wyjdzie poza Kraj Ognia. Czekam aż Sai jeszcze coś napisze, na tym jednym tomie przecież nie może się skończyć :D
Dobrze. Więc nie zaglądałam tu jak dwa lata, potem wchodzę, bo znowu naszła mnie ochota na jakieś dobre sasunaru zgodne z kanonem, a to jednak jest najlepsze i tak patrzę i mam jak sto rozdziałów do nadrobienia. Jak? Kiedy??? Żeby inni autorzy tylko zawieszali swoje opowiadania jak Ty. Nie będę się za bardzo tu rozpisywać, bo mimo wszystko jestem daleeeeeko w tyle, ale nie mogłam tak po prostu przejść obok. Cóż, są też plusy moich zaległości - przez najbliższe kilka dni będę miała co czytać :D
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, jak to się w końcu okaże z tym całym Hideki, bo póki co to jestem z Naruto i najchętniej przywaliłabym mu w twarz. Chociaż krótki punkt widzenia Sakury ujawnił, że facet coś tam w sobie ma. Jednak na razie jest to zbyt małe i zbyt głęboko, by jakoś wpłynąć bardzo na moją opinię o nim.
No nic! Zabieram się do czytania! Prawdopodobnie nie będę wiele komentować w już opublikowanych rozdziałach, ale znowu jak mnie czymś zaskoczysz, to może i sobie ponarzekam zanim przejdę dalej :D
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, czyżby szykowała się jakaś bójka? och Kiba taki smętny, ale czy zostanie uznane to, że mimo tego że Hideaki nie wygląda jak Sasuke to jednak charaktery mają podobne...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie AM