I
oto rozdział 73. Właśnie z Verry kończymy pisać 77 – ostatni i już wiem, że
naprawdę będzie mi tego brakowało:)
I, proszę Państwa – mamy drużyny i naszych nowych nauczycieli:)
Miłego
czytania:)
Naruto
ostatecznie za radą Sasuke oddał kaktusa do kwiaciarni Ino. I choć jeszcze nie
do końca pogodził się z myślą, że nie odzyska mocy, to jednak już niczego nie
próbował leczyć. Musiał o tym po prostu zapomnieć. Tym bardziej, że teraz
czekało go naprawdę duże wyzwanie, a to dlatego że wreszcie nadszedł dzień, w
którym miał być ogłoszony przydział drużyn.
Kakashi
długo się zastanawiał nad niektórymi osobami z racji tego, iż wiedział, że
wybór w kilku przypadkach był dość kontrowersyjny. Oczywiście rodzice
dzieciaków ciągle zawracali mu i Iruce – który w końcu przyszedł i zażądał,
żeby coś z tym zrobił – głowę o przydział ich dzieci do drużyn Naruto lub
Sasuke, do tego jeszcze niektórzy jounini wystosowali własne prośby, jednak
Kakashi w ani jednym, ani w drugim przypadku nie zamierzał uwzględniać tych
życzeń. Postanowił, że zrobi to po swojemu, tym bardziej, że sam przecież miał
do czynienia z jedną z najbardziej dysfunkcyjnych początkowo drużyn, która
jednak po wielu różnych przejściach osiągnęła coś niesamowitego. Kto by
pomyślał, że po tym wszystkim, co się stało, zobaczy dwóch dawnych uczniów
trenujących własne drużyny.
Zazwyczaj,
w poprzednich latach, jounini już wcześniej wiedzieli, kogo dostaną pod opiekę,
ale tym razem Kakashi z racji tego, iż nie chciał wysłuchiwać żadnych skarg i
reklamacji – zwłaszcza od jednej osoby – nie zamierzał ich informować, tylko od
razu postawić przed faktem dokonanym. Miał nadzieję, że jego wybory okażą się
słuszne.
–
Chyba upadłem na głowę, skoro się na to zdecydowałem – westchnął Sasuke, ledwo
powstrzymując się przed zatkaniem sobie uszu, kiedy weszli z Naruto na teren
Akademii.
Była
tam już ponad trzydziestka hałaśliwych dzieciaków i spora grupa – chyba nawet
jeszcze bardziej podekscytowanych – członków rodzin niektórych z nich.
Naruto
uśmiechnął się. Tak, wiedział, jakie podejście ma Sasuke do dzieci, dlatego
swego czasu był zdziwiony jego wyborem. Zdziwiony, ale też bardzo zadowolony.
Gdyby Sasuke wybrał karierę w ANBU, na pewno nie widywaliby się zbyt często. A
tak, dzięki temu, że zdecydował się na własną drużynę, nie dość, że zostawał na
miejscu, to jeszcze znów będą mogli ze sobą rywalizować.
Pojawienie
się ich dwójki od razu wzbudziło zainteresowanie. I tym razem już nie tylko z
powodu, że byli parą, ale właśnie dlatego że część rodziców miała cały czas
nadzieję, że to ich dziecko będzie trenowane przez jednego z dwóch
najsilniejszych shinobi na świecie.
Naruto
rozejrzał się po placu. Był bardzo ciekawy, kto trafi do jego drużyny. Kilku geninów
kojarzył z Festiwalu Lata. Choćby Ryūji – chłopca, który brał wtedy udział w
pojedynku. Miał ochotę parsknąć śmiechem, bo ten chłopiec, mimo że stał razem z
innymi uczniami, w ogóle zdawał się nie zwracać na nich uwagi. Kogoś mu
przypominał… Uśmiechnął się i spojrzał na Sasuke.
–
Ej, Naruto! – usłyszał i odwrócił głowę.
Z
niemałym zdziwieniem zauważył, że to Kiba, który właśnie pojawił się w głównej
bramie. Nie był ubrany w strój ANBU, poza tym obok niego szedł jakiś chłopiec z
opaską genina i małym czarnym psem.
Zaciekawiony
zostawił na chwilę Sasuke i podszedł do nich.
–
To mój podopieczny, Shinji – pochwalił się Kiba. – Zdał z jednym z lepszych
wyników – dodał, podkolorowując nieco rzeczywistość. W końcu chłopak był z jego
klanu i to on uczył go większości rzeczy. A dzisiaj, z racji tego, że jego
rodzice byli zajęci resztą młodszego, licznego rodzeństwa, Kiba zdecydował się
przyjść tu z nim. Musiał zobaczyć co i jak.
–
Może będzie w drużynie kogoś z nas? – zaczął Naruto po tym, gdy Shinji
przywitał się, a zaraz potem zniknął, dołączając do innych dzieci. – Lee, Ino,
mojej albo…
–
O nie, nie, nie! – przerwał mu szybko Kiba, machając rękami. Wiedział, kogo
chce wymienić w następnej kolejności. – Mam nadzieję – ściszył głos do
konspiracyjnego szeptu, tak, żeby nikt go nie usłyszał – że nie trafi do
Sasuke. To byłaby katastrofa.
Naruto
roześmiał się. Nie rozumiał tej ich obustronnej antypatii. Choć nie, może
jednak trochę rozumiał? Kiba lubił się przechwalać, czym irytował Sasuke, który
już nie raz i nie dwa brutalnie ściągał go na ziemię. Miał jednak nadzieję, że
kiedyś znajdą wspólny język. Przecież swego czasu, gdy Sasuke odszedł z wioski,
Kiba razem z nimi wyruszył, żeby go sprowadzić z powrotem.
Po
jakimś czasie drzwi Akademii otworzyły się i stanął w nich Shino, który
zaprosił wszystkich geninów do środka. Mimo że zza kołnierza i okularów nie
było nic widać, to chyba trochę się denerwował, bo strużka poty spływała mu po
skroni. To był jego debiut w roli nauczyciela i to od razu taki. To on musiał
poinformować uczniów o przydziale do drużyn, tak jak kiedyś – za ich czasów w
Akademii – robił to Iruka. A wtedy dużo osób było niezadowolonych, chcieli być
w drużynach zupełnie z kimś innym.
Naruto,
który wrócił do Sasuke, przypomniał sobie tamten dzień. On sam był szczęśliwy,
że jest w drużynie z Sakurą, ale gdy usłyszał, kto będzie jej trzecim
członkiem, jego entuzjazm całkowicie oklapł. Nie znosili się wtedy z Sasuke.
Sakura z kolei nie chciała być w drużynie z nim, a za to rozpromieniła się
cała, gdy usłyszała, że to właśnie Sasuke do nich dołączy. A sam Sasuke? On
wtedy uważał, że drużyny są niepotrzebne i sam sobie poradzi. Och, jak Naruto
miał ochotę skopać mu wtedy tyłek! Spojrzał na niego dyskretnie. Kto
kiedykolwiek pomyślałby, że oni… Znów uśmiechnął się lekko.
Jounini
powoli zbierali się w jedną grupkę, czekając aż ktoś przekaże im jakieś
informacje.
–
Wiecie już coś? – zapytał podekscytowany Lee. Miał nieco bardziej okrągłe niż
zwykle oczy, jak zawsze w momentach, gdy wykazywał zbyt duży entuzjazm. On
chyba najbardziej nie mógł się już doczekać.
–
Ponoć zostanie wywieszona lista, do której klasy mamy iść – odpowiedziała mu
lekko zdyszana Ino, która trochę spóźniona przed chwilą do nich dotarła.
Nerwowo skubała końcówki swojego długiego kucyka.
W
ogóle chyba wszyscy nowi trenerzy drużyn geninów – oprócz Lee, który zaczął coś
krzyczeć o Wiośnie Młodości – wydawali się być lekko zdenerwowani i niepewni,
co ich czeka. Mieli pracować z dziećmi, a dzieci były nieprzewidywalne.
Po
jakiejś półgodzinie ktoś do nich wyszedł i zaprosił do środka. Tak, jak mówiła
Ino, na jednej z tablic wisiała rozpiska z nazwiskami i numerami klas.
–
Gotowy, draniu? – Naruto zacisnął ręce. Czuł, że zaczyna się już za bardzo
denerwować. Oczywiście wierzył, że sobie poradzi, ale to było dla niego coś
zupełnie nowego.
–
Nie – mruknął Sasuke, po raz kolejny zastanawiając się, w co on sam siebie
wkopał. Jeżeli te dzieciaki będą tak nieznośne jak oni kiedyś, to chyba
zastosuje na nich Chidori Nagashi.
Naruto
ruszył schodami do klasy na pierwszym piętrze, a on korytarzem do jednej z tych
na parterze. Przypomniał sobie żart Naruto i Sakury z gąbka. Jeżeli jego genini
zrobią coś podobnego, to da im taki wycisk, że się nie pozbierają.
Kiedy
dotarł na miejsce, od razu rozsunął drzwi i pewnym krokiem wszedł do środka. Na
szczęście żadna gąbka nie spadla mu na głowę, za to na jego widok trójka
dzieciaków poderwała się z ławek.
Sasuke
zmierzył ich wzrokiem i zaraz po tym zmarszczył brwi. Co to miało znaczyć?! Niech
to szlag, był niemal pewien, że Kakashi przystał na jego prośbę i przydzielił
mu geninów, których sam sobie wybrał, bo jego zdaniem mieli najlepsze
predyspozycje. Ale nic z tego. Naprzeciwko siebie miał jasnowłosego chłopaka,
który według niego przegrał pojedynek podczas Festiwalu Lata – a wnioskował
przecież o jego przeciwnika! – dziewczynkę, która sądząc po oczach, musiała być
z klanu Hyuuga, a teraz wpatrywała się w niego maślanym wzrokiem i chłopaka...
z psem. Z psem! Sasuke rozpoznał w nim tego dzieciaka, którego przyprowadził
Kiba.
Zacisnął
usta w wąską kreskę. No to Kakashi pięknie go wrobił.
–
Wasze imiona? – zwrócił się lakonicznie do geninów.
–
Kōdai – powiedział jasnowłosy
chłopak, patrząc na niego z zaciekawieniem w zielonych oczach.
–
Harumi Hyuuga. – Dziewczynka przedstawiła się od razu z imienia i nazwiska i ukłoniła
się lekko. Sasuke zauważył, że od początku nie spuszcza z niego wzroku, a teraz
widząc, że na nią patrzy, lekko się zaczerwieniła. Zirytowało go to. Ostatnie,
czego mu było trzeba, to jakiejś zapatrzonej w niego uczennicy.
–
Shinji Inuzuka. – Chłopak z psem, który wziął przykład z koleżanki i też podał
swoje nazwisko, uśmiechnął się szeroko. – A to Aoimaru – dodał, a pies
zaszczekał.
Sasuke
skinął głową. Choć nie dał tego po sobie poznać, był bardzo zły. Nie po to
kilka dni temu pofatygował się do Kakashiego, żeby ten wywinął mu taki numer. A
niech go szlag. Ale w sumie czego mógłby się po nim spodziewać. Ich były sensei
czasami potrafił być naprawdę złośliwy.
Westchnął
ciężko i jeszcze raz ogarnął wzrokiem te dzieciaki. No trudno, teraz już nie
było odwrotu, chce czy nie, zobowiązał się do ich treningu. Wiedział, że będzie
musiał przejrzeć ich akta. Kakashi rzucił mu trudne wyzwanie, ale nie byłby Uchihą,
gdyby nie dał rady. Wyszkoli ich tak, że nikt im nie dorówna.
Naruto
okropnie się denerwował i chyba trzy razy wycierał ręce w spodnie, zanim złapał
za klamkę drzwi do wyznaczonej sali. W końcu uchylił skrzydło i wszedł do
środka, powtarzając sobie w duchu, że naprawdę nie ma się czym denerwować.
Uśmiechnął
się szeroko, chcąc dodać sobie i dzieciom otuchy, ale, o dziwo, w klasie nie
było nikogo. Zmarszczył brwi i cofnął się, jeszcze raz zerkając na wewnętrzne
oznaczenie drzwi. I 12. Nie mogło być mowy o pomyłce, na pewno dobrze to
zapamiętał. A może jednak przez ten stres coś pomylił?
Już
chciał wyjść i dla pewności sprawdzić, ale wtedy drzwi ponownie się otworzyły i
do środka wszedł Iruka.
–
Wynikły drobne problemy – powiedział od razu.
Widział,
że Naruto jest zdenerwowany, dlatego uśmiechnął się do niego pokrzepiająco. Był
wzruszony. Jego najukochańszy uczeń sam miał być teraz nauczycielem dla kogoś.
Naruto
uniósł brwi, kiedy zaraz po nim do sali weszła dwójka dzieci, a Iruka zamknął
za nimi drzwi. Dlaczego dwójka? Przecież drużyny były trzyosobowe. Spojrzał z
niezrozumieniem na swojego byłego nauczyciela.
–
Na trzecią osobę musisz poczekać, bo jeszcze nie dotarła. Jest z innej wioski,
to jest… – zawiesił głos. – Zresztą, sam zobaczysz.
Iruka
jeszcze raz się uśmiechnął, trochę z niepokojem, trochę z sentymentem, po czym życząc
mu powodzenia, wyszedł. Jako dyrektor szkoły miał dzisiaj istne urwanie głowy.
Naruto
poczochrał włosy z tyłu głowy i spojrzał na swoją, niepełną jeszcze drużynę. Z
pewnym zdziwieniem zauważył, że zna tych geninów.
Jeden
to był ten chłopak z pojedynku, Ryūji, na którego już dzisiaj zwrócił uwagę, bo
z zachowania trochę przypominał mu Sasuke. Z wyglądu nieco mniej, bo mimo
czarnych włosów miał ciemnoniebieskie oczy.
Druga
była dziewczynka z mysim warkoczem, która wyciągnęła go wtedy, podczas
Festiwalu Lata, z koca, żeby został sędzią. Roziskrzonym wzrokiem zerkała co
chwilę na swojego kolegę, najwyraźniej bardzo zadowolona, że trafiła razem z
nim do drużyny.
Naruto
uśmiechnął się. Coś mu to przypominało…
Był
ciekawy, kim będzie kolejny chłopak w jego drużynie, ale zanim dotrze, chciał
porozmawiać z pozostałą dwójką. Właściwie wcześniej miał plan, żeby zabrać
wszystkich na ramen i tam przełamać lody, ale w takich okolicznościach trzeba
było to zrobić tutaj.
–
Ja, jak pewnie wiecie, nazywam się Naruto Uzumaki i od dzisiaj będziemy tworzyć
jedną drużynę – zaczął po chwili.
–
Siódmą? – zapytała z nadzieją dziewczynka, która od dłuższego czasu była zafascynowana
osiągnięciami tej już legendarnej drużyny. Dużo o tym czytała i… – Oj –
zreflektowała się, że się nie przedstawiła i ukłoniła się przepraszająco. –
Nazywam się Sayuri Imanai.
–
Nie. – Ryūji od razu wyprowadził ją z błędu. – Trzynastą.
On
nie do końca był zadowolony z przydziału. Miał nadzieję, że trafi do drużyny
Uchihy Sasuke, który docenił go wtedy podczas pojedynku. Pod jego okiem na
pewno lepiej rozwinąłby swoje umiejętności, bo też władał stylem błyskawicy.
Sayuri
lekko się zaczerwieniła, zawstydzona. Po prostu wcześniej, gdy Shino-sensei
wyczytał, kto trafi do jej drużyny, była tak szczęśliwa i podekscytowana, że
nawet nie dosłyszała numeru, a teraz, skoro okazało się, że ich mistrzem miał
być Naruto-sensei – co było już chyba spełnieniem jej marzeń – to miała niemal pewność,
że jednak zostaną drużyną siódmą.
–
To tylko liczba – zaczął Naruto. – Może zaczniemy od tego, że powiecie coś o… –
nie zdążył dokończyć, bo w tym momencie
drzwi do sali znów się otworzyły się i zobaczył w nich… – Karin? – zamrugał,
nie będąc pewien, czy dobrze widzi.
Chwilę
stali nieruchomo i patrzyli na siebie zdziwieni, ale w końcu Karin zmarszczyła
brwi i wyciągnęła oskarżycielsko palec.
–
Ty… – warknęła i zaczęła iść w jego stronę.
Naruto
normalnie ucieszyłby się z jej obecności, tyle tylko że teraz w jej wzroku było
coś takiego, że aż się cofnął. Nie miał pojęcia, o co jej chodzi, ale
wyglądała, jakby na jego widok wpadła w jakąś furię. Zrobił jeszcze krok do
tyłu, ale dalej już była szkolna ławka. Chciał coś powiedzieć, zapytać, co się
stało, ale w tym momencie Karin uderzyła go z taką siłą, że przeleciał przez
ławkę i wylądował na podłodze. Aż go zamroczyło. W ogóle się tego nie
spodziewał.
Zaczął
się podnosić i zauważył zaskoczenie na twarzach swoich uczniów. No to pięknie,
już na dzień dobry dał się prawie że znokautować na ich oczach. Przypomniało mu
to sytuację sprzed lat, kiedy w tej samej Akademii dziewczyny pobiły go za ten
wypadek, podczas którego pocałował Sasuke. Sasuke… Sasuke! Naruto nagle coś
sobie uświadomił. Przecież Karin, zawsze gdy przysyłała Sasuke te plastry
żywnościowe Orochimaru, rysowała serduszko. O, cholera! Jeżeli ona była
zakochana w Sasuke tak jak Sakura, to było źle…
–
Rodzina, tak? – Karin podeszła do niego i złapała go za poły kamizelki. – Jak
ja ci zaraz…
–
Ale ja….
–
Ty zdrajco!
–
Karin–san? – rozległ się głos.
Oboje
spojrzeli w tamtą stronę, a Naruto aż rozdziawił usta z zaskoczenia. Przy
drzwiach stała dziewczynka z długimi czerwonymi włosami i patrzyła na nich ze
zdziwieniem. Wcześniej jej nie zauważył, był za bardzo skupiony na Karin i jej
furii.
Karin,
dopiero widząc swoją uczennicę, prychnęła i w końcu go puściła. Orochimaru
kazał jej obiecać, że będzie się zachowywać, ale gdy zobaczyła te żółte kudły,
nie umiała się powstrzymać. Naruto zabrał jej ukochanego Sasuke. Jasne, zdawała
sobie sprawę, że taki wybuch zazdrości był żałosny i Suigetsu, jeżeli dotrze to
do jego uszu, będzie z niej kpił do końca życia, ale to był impuls.
–
Chodź. – Skinęła na dziewczynkę. – To jest Akane Uzu…
–
…maki – dokończył za nią nadal będący w lekkim szoku Naruto. Stał i patrzył na dziewczynkę
szeroko otwartymi oczami. Po charakterystycznych włosach od razu zorientował
się, że pochodzi z klanu jego matki, ale nie wiedział, nie spodziewał się… Akane… Miała bardzo adekwatne imię, bo jej
włosy aż lśniły czerwienią. Czy to właśnie ona miała dołączyć do jego drużyny?
Jeżeli tak, to oczywiście mógł się tylko cieszyć, ale dlaczego nikt go nie
uprzedził?
Jego
wątpliwości rozwiały się, gdy zauważył w ręce Akane ochraniacz na czoło z
symbolem Konohy. A więc jednak…
Karin
znów spojrzała na niego spod byka, a po chwili przybliżyła głowę przyglądając
mu się w jakiś taki dziwny sposób. Na tyle dziwny, że Naruto poczuł się
nieswojo.
–
Mam coś na twarzy? – zapytał, machinalnie ocierając dłonią policzek.
–
Nie. – Karin zmarszczyła nos i poprawiła okulary. – Po prostu nie rozumiem,
dlaczego właśnie ty – syknęła.
–
Ale że co… A… – Do Naruto dopiero po chwili dotarło, o czym Kain mówi. I teraz
zrobiło mu się już naprawdę nieprawdopodobnie głupio, bo w tej samej sali stali
i czekali na niego jego nowi uczniowie, i słyszeli to wszystko. Raczej nie
mogli zrozumieć, o czym rozmawiali, ale mimo wszystko to było krępujące. – Ja…
–
Nieważne – burknęła Karin.
Pożegnała
się ze swoją uczennicą, po czym mamrocząc, że idzie znaleźć Sasuke, odwróciła
się i wyszła z pomieszczenia, zatrzaskując za sobą drzwi.
Naruto,
nadal nieco ogłupiały przez to, co się stało, został sam z trójka geninów. Po
chwili spojrzał na nich i czy tylko mu się wydawało, czy Ryūji patrzył na niego
tak jakby trochę kpiąco? Westchnął. No dobra, nie zrobił dobrego pierwszego
wrażenia, dając tak po prostu znokautować.
–
Słuchajcie to może… – zawahał się.
Nie
spodziewał się, że ten dzień tak się zacznie, nie spodziewał się, że spotka
Karin, w końcu nie spodziewał się, że będzie miał w drużynie dwie dziewczyny –
z czego jedną ze swojego klanu. Nigdy za bardzo nie umiał sobie z nimi radzić,
a teraz, kiedy właśnie zauważył, jak Sayuri rzuca Akane – która ku jej
niezadowoleniu usiadła między nią a Ryūji – nieprzychylne spojrzenie, a potem z
lekką, nie do końca umiejętnie ukrywaną zazdrością patrzy na jej włosy, już
wiedział, że będą kłopoty. Kobiety z klanu Uzumaki miały – o czym zdążył już
się przekonać – bardzo porywczy charakter.
–
To może jednak chodźmy na ten ramen.
*
Karin,
złapała Sasuke na korytarzu w momencie, gdy po odprawieniu swojej drużyny
kierował się do wyjścia. Najpierw z zaskoczenia rzuciła mu się na szyję, a potem
oglądała go z każdej strony, mamrocząc coś przy tym, że musi sama sprawdzić,
czy na pewno nic mu już nie jest. Zaproponowała też, żeby tak dla pewności ją ugryzł,
co poskutkowało wybuchem śmiechu jakichś dzieciaków, które jeszcze znajdowały
się w budynku.
Sasuke
najpierw zgromił wzrokiem je – przez co uciekły, a potem Karin. Jednak Karin
nic sobie z tego nie robiła, więc w końcu widząc, że szybko się nie odczepi,
zgodził się pójść z nią na drinka, byle tylko wyciągnąć ją z terenu Akademii. Nie
miał pojęcia, co tu robi, a nie chciał kolejnego zamieszania. Naprawdę miał
dość bycia w centrum uwagi.
Kiedy
usiedli w barze, Karin przez kilka pierwszych minut tylko piła sake i rzucała
mu zza okularów ukradkowe spojrzenia W końcu zaczął się już irytować.
–
Co ty tu właściwie robisz? – zapytał.
Karin
jeszcze raz spojrzała na niego i westchnęła.
–
Przyprowadziłam do Akademii moją uczennicę – powiedziała. – Ma tak samo unikalne
umiejętności jak ja. Juugo znalazł ją w jednej z wiosek.
Sasuke,
który właśnie chciał upić łyk, natychmiast odłożył czarkę i odwrócił się w
stronę Karin. Czegoś takiego na pewno się nie spodziewał.
–
Odnawia chakrę poprzez ugryzienie? – zapytał, żeby się upewnić.
–
Tak. Wasz Hokage przystał na prośbę Orochimaru i przyjął ją do wioski. Będzie
się tu szkolić.
–
Do czyjej drużyny trafiła? – Sasuke co
prawda miał już pewne podejrzenie, ale wolał się upewnić.
– Naruto. – Karin, wypowiadając jego imię,
wyraźnie spochmurniała.
Sasuke
westchnął ciężko, widząc jej minę. Dobrze wiedział, o co jej chodzi. Niestety,
Karin w tej kwestii zawsze była irytująca tak samo jak Sakura. Nie był ślepy, od
samego początku zdawał sobie sprawę, w jaki sposób Karin na niego patrzy, tym
swoim maślanym wzrokiem i się rumieni, ale zawsze to ignorował i nigdy nie dał
jej nawet cienia nadziei, że ma jakiekolwiek szanse. Interesowało go jedynie
to, że posiadała naprawdę przydatne umiejętności i to właśnie z ich powodu sam zaproponował
jej swego czasu, żeby przyłączyła się do jego nowej drużyny. Leczenie przez
ugryzienie powodowało błyskawiczne odnawianie się chakry. Dzieciaki, które
właściwie nic nie wiedziały o tego typu technikach – tak jak te dzisiaj w
Akademii – mogły się śmiać, ale dla niego nie było w tym nic śmiesznego. Karin
nie raz w ten sposób ratowała mu życie.
–
Jak ja mu znów przy… – usłyszał i uniósł brwi. Zauważył, że Karin zacisnęła
pięści, a chwilę później, widząc jego spojrzenie, zrobiła się czerwona i
uciekła wzrokiem. Chyba coś jej się przypadkowo wyrwało.
Oczywiście
Sasuke bardzo szybko domyślił się, o co chodzi. Nastrój Karin zmienił się w
momencie, gdy wspomniała Naruto. Czyli wieści musiały dotrzeć i do niej. A że
była porywcza…
–
Co zrobiłaś Naruto? – zapytał, lekko rozbawiony. Wiedział doskonale, że Karin
nie byłaby w stanie go poważnie uszkodzić, ale sama wizja konfrontacji tej
dwójki naprawdę wydala mu się interesująca.
–
Przywaliłam mu! – warknęła Karin i zrobiła się jeszcze bardziej czerwona. –
Rodzina, tak? Ja mu dam rodzinę!
Na
te słowa Sasuke zmarszczył brwi, a wyraz jego twarzy się zmienił.
–
Ciesz się, że masz jakąkolwiek – powiedział po chwili.
Od
dawna, odkąd porzucił chęć zemsty na klanie, nie lubił mówić o rodzinie, ale
nie podobało mu się, jak Karin traktuje Naruto. Być może dalekie, bo dalekie,
ale jakieś więzy krwi ich łączyły. I ona powinna to rozumieć, tym bardziej, że
też nie miała już rodziców.
Karin
spojrzał na niego zdezorientowana. Sasuke nigdy nie mówił w ten sposób. A
przynajmniej do niej. Wiedziała, oczywiście że wiedziała, co się stało z jego
klanem, ale on zawsze była taki zimny i niedostępny, że nie chciał o niczym
rozmawiać. Nikomu nie zdradzał absolutnie żadnych swoich uczuć. Karin dopiero
teraz zdała dobie sprawę, że Sasuke po wojnie naprawdę się zmienił. Stał się
jakiś taki bardziej… ludzki?
Spuściła
głowę. Teraz to już naprawdę zrobiło jej się cholernie żal, że nie odwzajemniał
jej uczuć. Upiła łyk sake, myśląc nad tym co powiedział. Może miał rację? Może
powinna inaczej traktować Naruto? Klan Uzumakich, odkąd ich wioska,
Uzushiogakure, została zniszczona, rozprzestrzenił się po świecie. Zawsze byli
dla innych obcy i równie często ich wykorzystywano. Właśnie z tego powodu podczas
jednej z lokalnych wojen straciła matkę, a przecież była wtedy jeszcze
dzieckiem.
–
Zapomniałabym – zreflektowała się i sięgnęła do kieszeni, a po chwili położyła
przed Sasuke jakąś kopertę.
Ten
tylko zmarszczył brwi. Już miał pewne obawy, co to może być, w końcu w ostatnim
czasie w szpitalu dostawał masę takich listów, na szczęście jednak na papierze
nie było żadnych serduszek i innych tego rodzaju emblematów.
Wyciągnął
kartkę z koperty i szybko przebiegł po niej wzrokiem. To był list, owszem, ale
od Orochimaru i… Sasuke, kiedy tylko dotarł do końca, spojrzał na Karin ze
złością.
–
Co to w ogóle ma być?
Ta
tylko wzruszyła ramionami.
–
Nie wiem – powiedziała i dopiła resztkę sake. Nie znała treści listu, więc nie
miała pojęcia, dlaczego Sasuke tak się zirytował. – Orochimaru prosił, żeby ci
to przekazać, ponoć dotyczy jego najnowszego eksperymentu z genami i … –
przerwała, gdy coś do niej dotarło i aż otworzyła usta ze zdumienia. No tak,
ależ była głupia, że się nie domyśliła! Przecież Sasuke mówił coś o odbudowie
klanu, a w obecnej sytuacji… Zrobiła się czerwona, prawie tak jak jej włosy,
gdy zrozumiała, o co mogło chodzić.
–
Możesz mu przekazać, że nie jestem królikiem doświadczalnym. – Sasuke zmiął
papier w ręce i wyrzucił go do kosza na śmieci. On już dobrze znał Orochimaru i
jego dziwne eksperymenty. I na pewno nie zamierzał brać w nich udziału.
Kiedy
opuścili bar, przeszli jeszcze kawałek
drogi, ponieważ zmierzali w tym samym kierunku. W końcu, gdy Sasuke chciał się
lakonicznie pożegnać i wskoczyć na najbliższy dach, Karin go zatrzymała.
–
Mogę cię… was czasami odwiedzić? – zapytała po chwili milczenia. Nie było
wyjścia, musiała się z tym wszystkim pogodzić. A w ten sposób mogłaby go
chociaż częściej widywać.
Sasuke
skinął głową. Wiedział, że dla Naruto dużo by to znaczyło.
–
Sasuke… – Karin, zanim ruszyła w stronę bramy wyjściowej, spojrzała jeszcze raz
na niego. Na jego stoicka, poważną zawsze twarz. – Uśmiechnij się czasami.
*
To
był jeden z najgorszych dni w życiu Naruto. Zaprosił swoją drużynę do Ichiraku
i starał się ich lepiej poznać, więc tak jak Kakashi poprosił, by opowiedzieli
coś o sobie. I na początku szło nawet dobrze, ale po kilku zdaniach zaczęły się
problemy.
Zaczęło
się od tego, że Ryūji – który był bardzo, ale to bardzo pewny siebie – co
Naruto zdążył już zauważyć podczas pojedynku na Festiwalu Lata – powiedział, że
nikt nie ma z nim szans i na dowód zaczął kumulować w ręce małe wyładowanie
elektryczne. Oczywiście Naruto musiał szybko zainterweniować, bo mimo że
wyładowanie nie było zbyt potężne, to jednak mogło narobić szkód, a on nie
chciałby dostać dożywotniego zakazu wchodzenia do Ichiraku. Potem było jeszcze
gorzej. Akane wyśmiała Ryūji, twierdząc, że jego jutsu jest beznadziejne, za to
ona sama włada o wiele lepszą i bardziej pożyteczną techniką uzdrawiania. Wtedy
Sayuri z kolei stanęła jak lwica w jego obronie. I zaczęły się kłócić…
Naruto,
kiedy wrócił do domu, miał naprawdę dość.
–
Nie nadaję się do tego, draniu – jęknął i padł na łóżko. Kręciło mu się w
głowie. – One mnie wykończą. Już są gorsze niż kiedyś Kurama – stęknął. A już potem
skulił się lekko, gdy poczuł, jak lis najwyraźniej burzy się na takie
stwierdzenie.
Sasuke,
który stał w drzwiach i krzyżując ręce, opierał się o framugę, patrzył na niego
z rozbawieniem. Naruto już przy wejściu, zanim ściągnął buty, zaczął opowiadać
mu o przebiegu spotkania z geninami, które, jak zdołał wywnioskować, chyba nie
bardzo się udało.
Sasuke,
mimo że początkowo nie był zadowolony ze swojej drużyny, teraz zaczął doceniać
fakt, że było w niej dwóch chłopaków. Kłótnie dwóch bab, z czego jednej
zazdrosnej o kolegę z drużyny, byłyby znacznie gorsze.
–
Jak chcesz, możemy zrobić wymianę. Zabiorę tego chłopaka, a do kompletu oddam
ci jeszcze tę młodą Hyuugę – zaproponował. – Wiem, że masz do nich słabość –
zakpił.
Naruto
spojrzał na niego morderczym wzrokiem. Głupi drań. Żartów mu się zachciało. Ale
skoro tak…
–
Może masz rację. Częściej będę się konsultował z Hinatą, w końcu to osoba z jej
klanu – odgryzł się.
I
to wystarczyło, by skutecznie zamknąć Sasuke usta.
A, zapomniałabym:) To kolejny rysunek autorstwa Kana_sama z Wattpada.
A, zapomniałabym:) To kolejny rysunek autorstwa Kana_sama z Wattpada.
Cześć, dziewczyny! Mam nadzieję, że nie macie mi za złe, że tak rzadko się ostatnio pojawiam, ale zwyczajnie nie mam czasu :(. Rozdziały choć krótkie i tak byłam zmuszona czytać na raty, a choć sobie założyłam, że skomentuję każdy, to cóż... wyszło jak wyszło. Niby są wakacje, wszyscy odpoczywają, a ja tylko pracuję i śpię, i nic poza tym. Ale nie przyszłam tutaj marudzić, przyszłam się zachwycać. Znalazłam w ten piękny (i w końcu chłodniejszy!) piątkowy wieczór chwilę i uznałam, że o nie, koniec z tym milczeniem, w końcu coś napiszę!
OdpowiedzUsuńNa początek odniosę się do sceny seksu sprzed kilku rozdziałów. Obie dobrze wiecie, na co czekam i chociaż to ani trochę nie było to, to scenka ta bardzo mnie urzekła. Pierwszy raz bez rywalizacji, pierwszy raz na spokojnie, pierwszy raz tak naprawdę dali sobie poczuć, co do siebie czują :). Mam wręcz wrażenie, że w całym tym zbliżeniu nie chodziło o przyjemność fizyczną, a o bliskość i gdyby nie to, że bardzo się za sobą stęsknili (zwłaszcza Naruto, on czekał dłużej), to tego seksu by nie było, bo nie chodziło w nim o pożądanie. Piękne. Żarty Naruto w trakcie też urzekające, cały on.
Dwa, to chciałam się odnieść do kaktusa. Biedny Naruto. I kaktus. To było bardzo nieprzemyślane i nierozsądne ze strony Tsunade, by próbować takiego zagrania i wcale się nie dziwię Sasuke, że tego nie wytrzymał. Zadziwia mnie natomiast jego spokój w rozmowie z nią. Myślałam, że będzie... ostrzej. Tak czy owak, Sasuke pokazuje, jak się troszczy, fajnie :)
Trzecia sprawa, to dzisiejszy rozdział. Nawet nie myślałam, że czytanie o drużynach sprawi mi taką frajdę. Po przeczytaniu słów wstępu przed, pomyślałam sobie: 'o, ten będzie trochę nudniejszy' i jakież było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że nie! Prawdę mówiąc nie byłam specjalnie ciekawa, kto trafi do drużyn naszych bohaterów, ale bardzo fajnie to było napisane i chłonęłam z przyjemnością. Bardzo mnie teraz zastanawia, dlaczego Kakashi podjął taką a nie inną decyzją (zwłaszcza w kwestii drużyny Sasuke) i jakie te dzieciaki będą miały umiejętności. Trochę kumam czemu młoda kopia Uchihy nie trafiła do niego, a młoda wersja Uzumakiego do niego, ale czemu Sasuke dostał Hyugę i Inuzukę? Tego nie pojmuję :D. Mam nadzieję, że się wyjaśni. Uśmiałam się, kiedy się okazało, że Naruto będzie miał na głowie dwie baby i to jeszcze takie kłócące się, ciekawa to będzie drużyna, to na pewno :). Aż mam ochotę o nich czytać. O ich misjach, o dorastaniu tych dzieciaków, relacjach z Naruto i Sasuke. Ech, tego nie będzie, prawda? Bo ten rozdział to dla mnie jak prolog naprawdę fajnej historii.
C.
Ej, ale te rozdziały są jednymi z dłuższych. Każdy ma chyba ponad 4k znaków, gdzie zazwyczaj miały około 3k. No i te ostatnie będą właśnie dłuższe, następny ma ponad pięć tysięcy znaków, ale nie chcemy ich rozbijać na mniejsze.
UsuńW drużynach chodziło głównie o pokazanie reakcji Sasuke i Naruto. Raczej nie będą już opisywane, chyba że coś mnie najdzie i napiszę do tego sequel.
Scena na która czekasz będzie, jest już całkowicie napisana, choć nie wiem, czy do końca tak to sobie wyobrażałaś:)
Dzięki za komentarz:)
Hej,
OdpowiedzUsuńrewelacja, jak tak Karin mogła potraktować Naruto, przecież to Sasuke wybiera z kim chce być... i już mamy podział drużyn, tak cudownie, choć czemu to Naruto ma dwie dziewczyny, ale kiedy niby przystawał na propozycję Sasuke zamiany to ten od razu był cicho :) i widać, że wiele się zmienił już chociaż to stwierdzenie, żeby cieszyła się że ma rodzinę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Agnieszka
Powiem tylko na swoje usprawiedliwienie, że ostatnio powiedzmy „źle” się czuję i nie chcę, aby moje emocje wlały się na komentarz. Dlatego zawsze czekam na taki moment jak dzisiaj. Tyle z tłumaczeń.
OdpowiedzUsuńKaktus uratowany. Naruto zmądrzał i przyjął do wiadomości, że moc nie wróci. Jednak mam nadzieję, że kiedyś ona się pojawi, ale będzie się tylko wtedy uaktywniać, kiedy zajdzie naprawdę ważna potrzeba.
Kakashi się buntuje. Wszystko robi po swojemu. Najpierw po wojnie nie dał rangi jounina Naruto chociaż mu się należała, a teraz nie informuje przyszłych nauczycieli o ich uczniach. Czyżby każdy Hokage rządził tak jak chciał? Dobrze, że rzadko się zmieniają, bo jakby tak co rok było inne prawo to niezły harmider by był. Coś sądzę, że te skargi i reklamacje wypłynęły by od Sasuke. Właśnie zawsze dlatego lubiła Kakashiego, bo on jako jeden z nielicznych umiał się postawić Sasuke. No może nie tak bardzo jak Naruto, ale go nikt nie przebije w mąceniu życia Sasuke.
Sasuke jeszcze nie zaczął pracować, a już żałuje w co się wpakował. Aż strach co będzie za kilka miesięcy, a nawet może dni. Współczuje jego uczniom, bo jak komuś ma się dostać to albo im, albo Naruto.
Ryuji – widać, że w każdym pokoleniu musi pojawić się taki Sasuke, zimny, aspołeczny drań.
Niech Kiba nie mówi hop zanim nie skoczy :) bo się przeliczy. Te płonne nadzieje zawsze mnie rozbrajały. Najpierw Sakura, która była niemal pewna, że Sasuke kiedyś będzie jej, teraz Kiba.
I właśnie nadszedł moment, kiedy Sasuke odkrywa, że nie wszyscy grają tak jak on chce. Biedak, pewnie musiał się rozczarować wyborem Kakashiego. Było niemal pewne, że jeżeli nowi genini to ci, którzy walczyli na Festiwalu Lata, to Sasuke zostanie senseiem tego, na którego nie zagłosował. Takie małe wyzwanie dla nowego nauczyciela. Sasuke musi wykazać się, że może każdego wyszkolić na najlepszego, nawet kogoś kto zupełnie różni się od niego. Co do Shinjiego to powiedziałabym, że Kakashi wybrał go dlatego, aby w końcu zażegnać spór między Sasuke a Kibą. Ale Harumi? Na pewno napsuje dużo krwi Sasuke, jeśli nadal będzie się patrzyła tak na niego. W ogóle cała trójka może bardzo wleźć mu za skórę, aż do szpiku kości. Gdyby Sasuke narzekał, na pewno co noc zwierzałby się Naruto, jakie to upierdliwe dzieciaki mu się trafiły. Musi je trzymać żelazną ręką.
A właśnie! Czy każda Hyuuga (oprócz Hanabi) musi się rumienić? Nie wiem, może to w genach jest czy coś, ale to bardzo wnerwiające.
Ha ha ha. No to Naruto miał dobry początek. Dzieci mu pouciekały, że aż Iruka musiał je przyprowadzać. Oj, dobrze, że u Sasuke nic takiego się nie stało, bo było by krucho.
Oczywiście Naruto musiał dostać przeciwnika Kodaia. Szkoda, że nie trafili do tej samej drużyny. By była znów drużyna siódma. Ale może i lepiej tak się stało. Teraz na przykład na egzaminach na chinina fajnie by było zobaczyć jak walczą przeciwko sobie pod skrzydłami ich mistrzów. Aż chciałabym to zobaczyć.
Trochę tak śmiesznie, że akurat do drużyny Naruto wpadły dwie osoby, które poznał wcześniej na festynie. No i oczywiście musiały być jakieś sprawy miłosne (jednostronne) w drużynie. To jedno mnie denerwowało w anime. Każda drużyna, Kakashiego, Jirayi, Naruto miała problemy miłosne. Ten kochał ją, ona kochała drugiego, a trzeci miał ich obu gdzieś. Trochę mało oryginalne.
Ach, jak ja czekałam na to spotkanie Karin z Naruto. No i nie zawiodłam się. Naruto nie pochwalił się za bardzo swoimi umiejętnościami przed geninami. Trochę takie śmieszne, że Naruto dostaje łomot od Sakury i Karin, a Sasuke (któremu należy się bardziej) wszystko omija łukiem.
Była rodzina i po rodzinie ; )
No i co do trzeciego ucznia Naruto… TO DZIEWCZYNA. Oczywiście pomijając to… TO UZUMAKI. Powiem szczerze, że bardziej stawiałam na Uchihę i kompletnie się tego nie spodziewałam. Teraz Naruto pewnie będzie się cieszył. I wreszcie tajemnicza Akane nie jest tajemnicza. Tyle rozdziałów trzeba było czekać, żeby przekonać się, że wszystko to o co podejrzewaliśmy było tylko naszym, wymysłem, a prawda jest zgoła inna. Uzumaki. Tego się nie spodziewałam.
UsuńTa kpina Ryujiego (musiałyście wymyśleć takie skomplikowane imię?) przypomniała mi o tym, jak sam Sasuke obdarzył ją Kakashiego, gdy dał się uderzyć gąbką. Te wspomnienia, aż łza się w oku skręca. A dałabym głowę, że to było całkiem niedawno. Dzieci tak szybko dorastają, a my starzy się nie zmieniamy.
Rozmowa Sasuke z Karin. Sasuke raczej powinien się martwić co ona Naruto zrobiła, a nie cieszyć się z tego. Mimo że są razem, nie zachowują się wobec siebie inaczej. Bardzo dobrze. Nie mogłabym znieść, jakby nagle byli milsi dla siebie.
„Ciesz się, że masz jakąkolwiek” – no tu powiem moja reakcja zmieniła się o 180 stopni. Najpierw uśmiech na ustach, a potem od razu spochmurniałam. Sasuke rzadko mówi o swoich uczuciach. On, mimo że wszystkich odtrącał przez lata, potrzebuje kogoś naprawdę bliskiego. I nawet Naruto nie zastąpi tej dziury, gdzie powinni być ludzie bliscy nam i z krwi naszej. Tego nie da się zastąpić. Miłość do rodziny i do kochanka to dwie odmienne sprawy. Człowiek potrzebuje ich obu, aby być w pełni szczęśliwy. Hah, ale mnie natchnęło :)
No, no. A jednak Oro zaproponował Sasuke dziecko z próbówki? Nie spodziewałam się, że tak szybko to nastąpi. No ale tylko takie jest wyjście z tej sytuacji. Inaczej Sasuke potomka się nie doczeka, chyba, że zdradzi Naruto, a na to nie pozwolę. Gdzieś tam zapewne na tym wielkim świecie, jest jakiś Uchiha i klan nie wyginie.
Nie wiem czemu, ale zawsze jak czytam lub słyszę „Uśmiechnij się” to automatycznie moje kąciki warg unoszą się, niezależnie od mojego humoru. Te słowa mają moc.
Ja tu martwiłam się o Sasuke, a widzę, że powinnam o Naruto. Ciężko obydwoje będą mieć jako nauczyciele. Ale niech teraz cierpią, sami wybierali sobie zawód.
Oczywiście, jak to od jakiegoś czasu jest, rozdział musiał się zakończyć dogryzaniem sobie nawzajem. To takie w ich stylu.
Ostatnio zauważyłam, że bardziej wychodzą mi komentarze, jak piszę je na kartce a później przepisuję. Wtedy szybciej piszę, przez co nie umyka mi to co chciałam napisać, dlatego wychodzą troszkę dłuższe niż zazwyczaj. Niestety pewnymi kosztami. Dziś musiałam pożegnać trzy strony A4, a nawet mój ukochany długopis się wypisał. No, ale muszę powiedzieć, że było warto. Nawet jeśli straciłam przez to dwie godziny swojego życia. Wolę je tak wypełnić niż leżeć i zastanawiać się nad moim życiem. No ale już nie przynudzam.
Dużo weny
Juliet
Okej, biorę się za odpisywanie. Przepraszam, nie wiem dlaczego, ale dostałam powiadomienia o komentarzu, więc go nie widziałam. Twoje bardzo sobie cenię i zawsze na nie czekam, więc dzisiaj miałam najlepszą końcówkę dnia w pracy, kiedy przeczytałam je oba naraz.
UsuńPrzechodząc do treści. Już w anime Kakashi zawalił Naruto książkami i kazał się uczyć, żeby zyskać rangę. To chciałam, żeby wszyscy mieli tak samo i każdy musiał zdać egzamin.
W ogóle jestem zdziwiona i le osób (biorę pod uwagę też Wattpad) pamięta tych geninów z Festiwalu Lata:) Drużyna Sasuke – no przecież nie mogło by być tak, jakby chciał, bo byłoby nudno:P A myśląc o drużynie Naruto zawsze jakoś miałam w głowie dwie dziewczyny i jego załamanie psychiczne :D
Czy każda Hyuuga się rumienie nie wiem, ale ta się rumieni, widząc Sasuke. A co, trzeba było mu dokopać, dostał zakochaną uczennicę :D Piszesz, że Ciebie denerwowały takie sprawy miłosne w drużynach, ale ja je uwielbiam, bo to podstawka do różnych akcji:)
Imiona bohaterów. W sumie to ja je wymyslałam, bo ten rozdział o drużynach pisałam sama. Ryūji i Kōdai. Od momentu, kiedy wprowadziłam tych chłopaków na pojedynek, już wiedziałam, że będą w ich druzynach. Kiedyś mieli inne imiona, potem je zmieniłam. Mimo że są kłopotliwe w pisowni i odmianie, to są imiona dwóch aktorów grających Sasuke i Naruto w spektaklu Naruto Live, który po prostu uwielbiam:) I dzięki temu lepiej mi się o nich będzie pisało:)
Dziewczynka – rozważałam Uchihę, ale Uzumaki była pierwszym wyborem, inaczej byłoby za łatwo.
Tak, Naruto już nieraz mówił, że Sasuke nigdy nie dostał od Sakury po głowie, mimo że był dużo większym dupkiem:D
Nie zgodzę się z Tobą, że Naruto w jakiś sposób nie zastąpił Sasuke bliskich. Owszem, rodziny nie, ale wypełnił tą jego samotność. I nie wyobrażam sobie, że ktoś inny mógłby to zrobić.
.”Inaczej Sasuke potomka się nie doczeka, chyba, że zdradzi Naruto, a na to nie pozwolę” – ok, będę w razie czego pisać o zgodę ;P
To „Uśmiechnij się” Karin, to hest z odcinka anime, gdy w jakimś chyba genjutsu Karin umierała i to była jej ostatnia prośba do Sasuke.
Komentarze pisane spontanicznie, na kartce czy gdzieś, zawsze są najlepsze. Cieszę się, że chce Ci się go pisać, a potem przepisywać:)
Bardzo dziękuję za komentarz i naprawdę zawszę odpisuję, ale go nie widziałam:)
Właśnie tak sądziłam, że może nie zauważyłaś go, dlatego chciałam jakoś o nim powiadomić. No i się udało :)
UsuńO tych aktorach to nie wiedziałam ale ciekawy pomysł żeby wykorzystać ich imiona. Może kiedyś obejrzę ten spektakl.
Co do samotności Sasuke, ja swojego zdania nie zmienie. Ja żyć bym nie mogła bez jednego ani drugiego. Rodzina to rodzina a ukochany to ukochany. Dwie odmienne sprawy. No ale nie musimy przecież we wszystkim się zgadzać. Inny pogląd na świat i te inne sprawy.
Cieszę się że umiliłam ci końcówkę pracy. Rzadko słyszę (czytam) tak miłe słowa. Mam tak samo kiedy dodajesz kolejny rozdział.
Juliet
Długo mnie nie było, więc teraz mam trochę do nadrabiania. To w sumie wspaniała sprawa! Mam więcej do czytania. To zawsze jest świetne :D
OdpowiedzUsuńSam rozdział super.
Spotkanie Naru z Karin wyszło w zgodzie z temperamentem Uzumakich, chociaż nie spodziewałam się, że będzie tam TRZECI Uzumaki. Ale ma to sens jak teraz tak o tym myślę.
A Naruto to raczej teraz nabierze trochę współczucia do Kakashiego. Jego drużyna zapowiada się na tak samo niezgraną jak drużyna 7. Teraz będzie wiedział jak ich ciągłe kłótnie wpływały na ich senseia xD
Podobała mi się także rozmowa Sasuke z Karin. Wydawała się być czymś podobnym do rozmowy Sasuke z Sakurą. Wiem, że diametralnie się różniły, ale... Nie wiem. Po prostu mam takie uczucie.
A kańcówka genialna xD
Lecę czytać dalej!
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, jak to Naruto ma w drużynie którą będzie trenować dwie dziewczyny, to będzie istny pogrom, no i widać zmianę u Sasuke...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie AM