I
mamy kolejny rozdział.
Dodatkowo
pod rozdziałem 68 pojawił się też fanart narysowany przez jedną z czytelniczek
Wattpada odnoszący się do treści. Wkleiłabym go tutaj, ale jest z zupełnie
innym klimacie niż obecny rozdział:)
Zapraszamy
do czytania i dziękujemy za komentarze.
–
Może jest nadzieja. – Naruto zmarszczył brwi i znowu postarał się skupić na
swojej ręce. Ta moc była zbyt cenna. Tsunade miała rację, nie mógł się tak po
prostu poddać. Musiał próbować. Może... może to będzie jak trening? I w końcu
obudzi to w sobie na nowo?
–
Naruto, rusz się – upomniał go Sasuke, który naprawdę chciał już iść do domu.
Co znowu temu młotkowi wpadło do głowy i tak się na to uwziął?
–
Nie, Sasuke, to ważne. – Naruto upierał się przy swoim. – Pomyśl tylko, ilu ludzi
mógłbym dzięki temu uratować.
–
A pomyśl, co by się stało, gdybyś nagle mógł każdego uleczyć. – Sasuke był
zirytowany. Ta moc owszem, była cenna, ale tak samo cenna jak inne, które
stracili. I już ich nie odzyskają. Sasuke nie łudził się co do tego.
–
Może to jeszcze bardziej zmieniłoby świat?
–
A może świat by zwariował? Teraz masz niewyobrażalną moc, ale gdybyś mógł
uzdrawiać... – Sasuke pokręcił głową. – To zaburzyłoby porządek świata.
–
A śmierć go nie zaburza? – zapytał ze złością Naruto. Jak zwykle Sasuke musiał
się z nim nie zgadzać. Czasami miał wrażenie, że robił to tylko dla zasady!
Jakby Naruto stwierdził, że niebo jest niebieskie, to on powiedziałby, że
czerwone!
–
Śmierć jest naturalną koleją rzeczy.
–
Na pewno nie w świecie shinobi. Gdyby nie ninja i wojny... – Naruto zacisnął
usta. – Wyzwolę znowu te umiejętności, jeszcze zobaczysz.
Sasuke
znów pokręcił głową. Sam już nad tym sporo myślał i uznał, że Naruto uzdrowił
go dlatego, że łączyła ich aż tak silna więź. Mimo że po zapieczętowaniu Kaguyi
ich moce zniknęły, łącząca ich więź nie. Właśnie dlatego to było możliwe.
Naruto był jednak uparty i teraz będzie marnował czas na zrobienie czegoś niemożliwego.
Sasuke był naprawdę zirytowany.
Tak,
jak podejrzewał, Naruto nie odpuścił. Spędził cały wieczór na próbie
przywrócenia do życia swojego kaktusa, który ostatnio jakoś zupełnie zmarniał i
zmienił kolor z zielonego na brązowy. Bezskutecznie.
Sasuke
przeglądał informacje dotyczące początkujących geninów. Iruka dał każdemu z
joninów plik dokumentów. Czego powinno się nauczyć geninów, na co zwrócić
uwagę, na co uważać – jednym słowem biurokracja, którą i tak nie miał zamiaru
się przejmować, ale wolał się z nią mimo wszystko zapoznać. I tym właśnie się
różnili z Naruto, bo on nawet nie otworzył tych plików. Sasuke westchnął
ciężko. Zrobiło się już naprawdę bardzo późno, a Naruto nie zrobił sobie nawet
przerwy na jedzenie.
–
Idziemy spać – powiedział w końcu i poskładał wszystkie dokumenty. Jedyny plus
tego, że Naruto się nimi nie zajął był taki, że przynajmniej nie narobił
bałaganu.
–
Nie, ja jeszcze nad tym posiedzę. – Naruto nawet na niego nie spojrzał, zbyt
skupiony na kaktusie.
–
Daj już spokój i chodź spać.
–
Zaraz mi się uda – mruknął Naruto. – Czuję to. To już naprawdę... – przerwał i
spojrzał na swoją rękę. – Ta moc nie mogła od tak odejść.
Sasuke
tylko pokręcił głową i ostatecznie postanowił, że zostawi tego młotka. A niech
się pomęczy, jutro będzie tego żałował.
Mieli do załatwienia tyle rzeczy, że już jego samego to przytłaczało, a co
dopiero Naruto, bo on nienawidził papierologii. A tak się składało, że właśnie
jutro był ostatni dzień na dostarczenie wszystkich dokumentów. Niestety, przez
ten pobyt w szpitalu zwlekali z tym jak tylko mogli. I o ile Sasuke w końcu
wypełnił wczoraj już duża część, to Naruto, gdyby mu o tym nie przypomniał,
chyba w ogóle by się za to nie wziął.
Tak
jak się spodziewał, Naruto musiał siedzieć z tym kaktusem do późnej nocy, bo
mimo że była już siódma rano, za cholerę nie dał się wyciągnąć z łóżka.
Mamrotał tylko coś pod nosem, po czym przekręcał się na drugi bok i znów
zasypiał.
Sasuke
szturchał go jeszcze kilka razy, ale gdy usłyszał, jak mruczy przez sen, że
uleczył kaktusa, brutalnie zrzucił go z łóżka. Kaktus był taki jak wczoraj, a
Naruto musiał wrócić do rzeczywistości.
–
Ej, draniu! – Naruto jęknął podnosząc się i mrugając oczami. Zmarszczył brwi,
rozglądając się dookoła, jakby nie bardzo wiedział, co się dzieje. W końcu spojrzał na szafkę nocną i westchnął
ciężko, widząc swojego zmarniałego kaktusa. A miał taki piękny sen, że w końcu
mu się udało.
Po
chwili oklapł jeszcze bardziej, kiedy Sasuke podsunął mu pod nos dokumenty do
wypełnienia. Jak on tego nienawidził.
Chwilę
zajęło mu, żeby się ogarnął, ale w końcu usiadł przy stole i zaczął wertować
papiery. Co chwilę jednak zerkał na kaktusa, którego przyniósł ze sobą do
kuchni. Może był choć trochę bardziej zielony?
–
Naruto, do cholery. – Sasuke widząc to, zirytował się. – Jak chcesz zostać
Hokage, to weź się w końcu za to, za co powinieneś. Od leczenia masz medyków! –
warknął.
Naruto
wydął usta, ale o dziwo wziął się do pracy.
Przez
chwilę wypełniali papiery w ciszy, aż w końcu Naruto zaklął.
–
Cholera, pomyliłem się – powiedział i zaczął kreślić po papierze. – Masz czysty
egzemplarz? Głupie papierzyska, tylko zawracają ludziom głowę! Jak zostanę
Hokage, to...
–
Praca Hokage polega głównie na wypełnianiu papierów, młotku – westchnął Sasuke.
– Więc się lepiej skup, bo nie mamy nowych egzemplarzy. Najwyraźniej w biurze
nie przewidzieli, że nie będziesz potrafił wypełnić kilku rubryczek. – Sasuke
nie mógł powstrzymać się przed złośliwościami.
–
Że niby co? – krzyknął Naruto i poderwał się z krzesła. – To jest głupie, to...
–
To trzeba wypełnić. – Sasuke pociągnął go za rękę i usadził przy stole. – Skup
się.
Problem
polegał na tym, że Naruto nie potrafił się skupić. Zaczął się mylić coraz
więcej, aż w końcu jego papiery zaczęły wyglądać jak brudnopis. On był coraz bardziej
rozdrażniony, Sasuke był coraz bardziej rozdrażniony, konsekwencją czego
atmosfera się zagęszczała. W końcu, gdy Naruto pomylił się po raz kolejny,
rzucił długopisem i wstał od stołu.
–
Muszę zająć się ważniejszymi rzeczami – warknął i podszedł do kaktusa. – To
jest istotne, a nie jakieś głupie papiery.
Sasuke
zmrużył oczy, ale nic nie odpowiedział. Obserwował Naruto przez chwilę.
Wcześniej miał nadzieję, że przyjął do wiadomości, że uleczył go dlatego, że
łączyła ich tak mocna więź i moce już nie wrócą. Co takiego musiało się stać,
że aż tak zmienił podejście?
–
Dobra. – Odłożył też swoje papiery. – Co ci nagle strzeliło do głowy, co? Nie
widzisz, że to nie działa? Ten kaktus wygląda jeszcze gorzej, niż zanim wczoraj
zacząłeś go maltretować.
–
Tylko nie maltretować – burknął Naruto, choć zdawał sobie sprawę, że Sasuke ma
trochę racji. Gdy tak go ściskał,
boleśnie wbijając sobie kolce w rękę, chyba go trochę bardziej uszkodził. Ale
nie poddawał się. On nigdy się nie poddawał. – Ten kaktus ożyje albo nie
nazywam się Naruto Uzumaki!
–
Ożyje tylko wtedy, gdy dasz mu już spokój i zaniesiesz go do kwiaciarni –
mruknął Sasuke, patrząc na swoje pomidory. – Zostaw leczenie roślin Ino, a
ludzi Sakurze.
–
Eh, Sasuke – Naruto znowu oklapł. – Ty nie rozumiesz… Gdybyś ją widział… To
tylko mała dziewczynka, a nikt nie może jej pomóc. Ani Sakura, ani babcia
Tsunade.
Wlepił
wzrok w ręce. Jasne, w życiu shinobi śmierć była czymś, z czym spotykał się
codziennie, jednak to było zawsze na skutek walki, to było ryzyko ich zawodu. A
czym zawiniło to dziecko? Naprawdę, tak bardzo chciał jej pomóc. Jej, jej
rodzicom i każdemu, kto kiedykolwiek będzie potrzebował takiej pomocy.
Sasuke
stwierdził, że to zaburzyłoby porządek świata. Tata, gdy się z nim żegnał po wojnie,
powiedział coś podobnego. Że musi odejść, bo ich obecność jest pogwałceniem
praw tego świata. Tata na pewno miał rację, ale mimo to Naruto zawsze wierzył,
że jest w stanie dokonać niemożliwego. Jego wysiłki, gdy gonił za Sasuke tyle
lat, w końcu przyniosły skutek, więc dlaczego teraz… To było takie
niesprawiedliwe.
Sasuke
zmrużył oczy, słysząc o "małej dziewczynce".
–
Jaka znowu dziewczynka? – zapytał.
–
W szpitalu, na oddziale dziecięcym. Babcia Tsunade mi ją pokazała, bo myślała,
że ja... – Spojrzał na swoje ręce i westchnął ciężko. – Cholera, Sasuke, tyle
ludzi cierpi. Mógłbym im pomóc, gdybym... To takie wkurzające. Musi być jakiś
sposób. Przecież nie mogłem bezpowrotnie stracić tych mocy. Staruszek Sześciu Ścieżek
twierdził, że jesteśmy wcieleniami jego synów! To... to nie znika od tak!
Sasuke
nic nie mówił. Jego myśli uciekły w innym kierunku. Był zły. I nie zamierzał
tej sprawy tak zostawić. Znał Naruto wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że on
tak łatwo nie zrezygnuje z tego, co się urodziło w jego głowie. Wszyscy znali
go na tyle, żeby już przekonać się, że Naruto nie odpuszcza. Nigdy.
–
Muszę coś załatwić – powiedział nagle i wstał.
Naruto
zamrugał, zaskoczony.
–
Co?
–
Przyniosę ci, młotku, nowe papiery – mruknął Sasuke i wziął pobazgrane pliki do
ręki. – Nie oddasz czegoś takiego.
Naruto
skinął tylko głową. Akurat to była rzecz, którą w tym momencie najmniej się
przejmował. A jeżeli Sasuke teraz pójdzie... Będzie mógł znowu posiedzieć nad
tym kaktusem.
Sasuke
zamiast do biura, po nowe papiery, udał się do szpitala. Zwykle nie chodził tak
wcześnie na kontrolę, ale teraz miał wyjątkowy powód, żeby pojawić się tutaj
już o tej godzinie.
Natknął
się na Tsunade, która wychodziła z bloku operacyjnego.
–
Sasuke? A co ty tutaj robisz? – zapytała i wyciągnęła z kieszeni zegarek.
Dopiero co operowała, a teraz musiała iść jeszcze do swojego gabinetu, żeby
załatwić kilka rzeczy. Wizyta Sasuke była jej wybitnie nie na rękę.
–
Chcę o czymś porozmawiać – powiedział takim tonem, że wolała się z nim nie
kłócić na korytarzu. Machnęła ręką i zaprosiła go do swojego gabinetu.
–
Więc o co chodzi? – zapytała, gdy znaleźli się już w środku. – Coś nie tak z
płucami?
–
Nie, wracam do zdrowia. – Sasuke skinął głową. – Moc Naruto naprawdę wówczas zadziałała.
–
Tak... – Tsunade zachmurzyła się. Instynktownie chciała sięgnąć po butelkę
sake, ale się powstrzymała. – Moc, którą dostał od Mędrca była niezwykła.
–
Właśnie, była. Ale już jej nie ma – odpowiedział twardo Sasuke. – Tak samo jak
reszty mocy, które dostaliśmy. Został tylko mój Rinnegan, ale on... – Sasuke
zmrużył oczy. – Podejrzewam, że nie zniknął dlatego, że mogłem go wykształcić.
Sharingan był w stanie zmienić się w Rinnegana.
Tsunade
skinęła głową. Tak, Kakashi o tym wspominał. Ale jedno dalej nie dawało jej
spokoju…
–
Zatem jak wytłumaczysz to, że Naruto udało się ciebie uzdrowić? Byłeś już
umierający. Medycy nie dawali ci nadziei.
–
Więź – odparł Sasuke. – Tylko przez więź, która łączy mnie i Naruto. Wciąż
jestem w stanie wyczuć jego chakrę bez względu na to, jak daleko by się nie
znajdował. To powiązanie nie zniknęło.
–
Skoro ono nie zniknęło, moce też mogły nie zniknąć! – Tsunade upierała się przy
swoim. – Sasuke, wiesz, co by się zmieniło, gdyby Naruto potrafił uzdrawiać
ludzi?
–
Zaburzyłaby się hierarchia między tymi, którzy mają umrzeć i tymi, którzy mają
żyć – odpowiedział ostro Sasuke, zirytowany, że Tsunade myślała tak
krótkowzrocznie. – Możemy zaprowadzić pokój na świecie, ale jesteśmy ninja.
Naszym żywiołem jest walka.
–
Właśnie dlatego ta umiejętność byłaby tak cenna! – powiedziała Tsunade. – Tam
gdzie jest walka, powinno być uzdrowienie. Gdyby Pain nie ożywił swoich ofiar…
–
Z tego, co wiem, Pain za ożywienie swoich ofiar zapłacił własnym życiem.
Tsunade
zawahała się, ale to trwało tylko chwilę.
–
To co innego. Naruto jest silniejszy od Paina. Dostał tę moc od Mędrca. On jest
dzieckiem z przepowiedni, które miało uratować świat!
–
I już ten świat uratował. Doskonale znasz Naruto, wiesz, że on nie odpuszcza. I
że chce za wszelką cenę wszystkich ratować. – Sasuke czuł narastającą złość. –
Wysyłanie go na oddział z umierającymi dziećmi powoduje tylko, że później on
czuje się jeszcze bardziej winny.
–
Nadal nie rozumiesz, Sasuke? – Tsunade też się zirytowała. – Naruto uaktywniał
swoje zdolności zwłaszcza w chwilach największych emocji. Tak obudził choćby
moc Kyuubiego. Jeżeli dzięki temu mógłby również…
–
Naruto to nie maszyna! – Sasuke już naprawdę się wściekł. – Wiem, że po tym, co
się stało na wojnie, oczekiwania wobec niego są duże, ale on zawsze martwi się
o innych, a nie o siebie!
–
Milcz, szczeniaku! – Tsunade wstała z miejsca i oparła się rękami o biurko. –
Wiem o tym dużo lepiej niż ty. To on swoją siłą i determinacją sprowadził mnie
do Konohy, próbując ratować właśnie ciebie. Nikt nie potrafił cię wówczas
wyleczyć. Myślisz, że było mu łatwo? Ty nawet nie masz pojęcia, ile on dla
ciebie przeszedł!
Sasuke
zagryzł zęby. Tak, pamiętał. To Tsunade przywróciła go do zdrowia po
konfrontacji z Itachim. Ale w sumie nigdy nie pytał, jak to się stało, że nagle
zjawiła się w wiosce i została Hokage. Był wtedy zbyt zajęty swoją zemstą.
Jednak teraz wszystko się zmieniło. I mógł zauważyć dużo więcej rzeczy.
Zdawał
sobie też sprawę, że Tsunade nie chciała skrzywdzić Naruto, tylko że myślała
zbyt ogólnikowo.
–
I właśnie dlatego Naruto zdołał mnie uleczyć – odpowiedział już spokojniejszym
tonem i wstał. – Ta moc nie działa i już nie zadziała. A znając Naruto, będzie
się tym zadręczał przez cały czas – powiedział stanowczo. Nie zamierzał
odpuszczać.
–
Tego nie wie…
–
Do cholery, on całą noc próbował ożywić kaktusa! Jak tak dalej pójdzie, to
popadnie w jakiś obłęd!
Tsunade
zagryzła wargę. Tego się nie spodziewała. Chciała po prostu sprawdzić, czy
silne emocje obudzą w Naruto tę moc, nie chciała mu zaszkodzić. Eh, dlaczego
tego nie przewidziała? Naruto zawsze przejmował się wszystkim tak bardzo… Za
bardzo. Westchnęła.
– Porozmawiam z nim – powiedziała i skinęła
głową. Być może tym razem posunęła się za daleko.
Sasuke wrócił do mieszkania w
paskudnym nastroju. Miał nadzieję, że Tsunade w końcu przemówi Naruto do
rozsądku, bo to mogło się naprawdę źle skończyć.
–
No i? – przywitał go Naruto, który cały czas siedział przy kaktusie i próbował
go leczyć.
–
No i co? – Sasuke rozłożył ręce. Dopiero później przypomniał sobie, po co
rzekomo miał iść. Nowe papiery dla Naruto.
–
Zapomniałem – rzucił zirytowany i usiadł przy stole. – Siadaj i wypełnij to do
końca. Oddasz takie, jakie masz.
Naruto
podniósł się niechętnie z podłogi. Przez czas, kiedy nie było Sasuke pracował i
już... już miał wrażenie, że mu się udało. Był już naprawdę blisko!
–
Ty, draniu? Ty o czymś zapomniałeś?!
Sasuke
zmrużył oczy. Był w takim nastroju, że lepiej było go nie prowokować. Niestety,
Naruto w tej kwestii miał bardzo mały instynkt samozachowawczy.
–
Ty, jak widzę, nie zapomniałeś, żeby bawić się z tym cholernym kaktusem.
–
Przestań to w końcu lekceważyć! Gdyby mi się udało, wszystko mogłoby być
zupełnie inaczej, to...
–
Już ci powiedziałem, że to tylko jeszcze bardziej by wszystko skomplikowało! – warknął
Sasuke. – Musisz zacząć myśleć jak Hokage, skoro chcesz nim zostać, a nie
próbować się bawić w jakieś bóstwo. To nie wróci, zrozum! Za to jeżeli będziesz
o tym gadać, taka wieść może się rozprzestrzenić bardzo szybko.
Naruto
już otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, ale Sasuke nie dał mu dojść do głosu.
–
Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, co to by oznaczało dla ciebie, gdyby
pojawił się ktoś, kto chciałby zdobyć taką moc? Dobrze wiesz, że już jako Jinchuriki
byłeś celem. Najpierw dla Akatsuki, a później dla Kaguyi. Nie masz pojęcia, czy
ktoś z jej klanu nie wróci, czy nie pojawi się kolejna organizacja przestępcza.
– Sasuke wstał tak gwałtownie, że krzesło się przewróciło. – Dobrze wiesz, że
sam chciałem opuścić wioskę, bo stanowiłem dla niej zbyt duże ryzyko. Jako jedyny
na całym świecie posiadam Rinnegana. Ty też je będziesz stanowił, jeżeli ktoś
uwierzy, że masz moc uzdrawiania ludzi.
–
Zawsze je będę stanowił, Sasuke – powiedział poważnie Naruto i zacisnął pięści.
– Tak, ty posiadasz Rinnegana i jesteś ostatnim członkiem klanu Uchiha, ale ja
mam w sobie Kuramę i część czakry wszystkich ogoniastych. Zawsze będę celem. Teoretycznie
obaj powinniśmy odejść, bo stanowimy zagrożenie dla Konohy. Bez względu na to,
czy krążą jakieś głupie plotki, czy nie. Ale nie zamierzam tego robić, bo tylko
tak mogę jednocześnie chronić wioskę. Razem musimy ją ochronić, dlatego tobie
też za nic w świecie już nie pozwolę odejść! – wykrzyknął nagle.
Sasuke
westchnął. Doskonale znał ten ton Naruto. „Uratuję wioskę, świat, najlepszego
przyjaciela i zostanę Hokage”. Ostatnio tak mało miał okazji, żeby sobie o tym
pokrzyczeć, że najwyraźniej musiał sobie to zrekompensować. Ale tym razem
chodziło też o coś innego, coś, czego Sasuke nigdy by mu tego nie powiedział. On
po prostu chciał go chronić, dlatego tak wściekł się tą sytuacją.
Dobrze
pamiętał moment, gdy w wieku dwunastu lat uratował Naruto podczas walki z Haku.
To był przełom w ich przyjaźni. Chyba od niego wszystko tak naprawdę się
zaczęło. Później, mimo że pochłonęła go chęć zemsty, chronił Naruto
instynktownie. Wtedy próbował to sobie racjonalnie tłumaczyć, ale tak naprawdę
nie było tutaj czego tłumaczyć. Gdy dowiedział się, że Akatsuki, że jego brat –
Itachi – szuka Naruto, bez wahania pobiegł, żeby go znaleźć. Tak samo było już
na wojnie – czy to podczas walki z dziesięcioogoniastym, kiedy wszystkich
zamkniętych w sześcianie stworzonym przez czterech Kage czekała zagłada, czy podczas Nieskończonego Tsuikomi, czy w wymiarze
z lawą… Naruto krzyczał, żeby ratował Sakurę i Kakashiego, ale on zignorował
to, łapiąc jego. Tamta dwójka przeżyła tylko dzięki interwencji Kakashiego. Poza
tym pod pancerzem Susanoo też znaleźli się przypadkowo. Nie myślał wtedy o
nich, miał tylko jeden cel… Naruto. Powiedział mu to wtedy wprost, nie zważając,
że Sakura i Kakashi to słyszą.
Teraz
nie mógł dopuścić, żeby Naruto w aż tak głupi sposób się niepotrzebnie naraził.
–
Pamiętasz, co zawsze mówiłeś? Musimy ćwiczyć, żeby być silniejsi – przypomniał
mu jego słowa, które tak często powtarzał. – W takim razie zamiast męczyć się z
tym kaktusem, może skończysz wypełniać papiery i pójdziemy w końcu potrenować,
hm? – Sasuke spojrzał na niego wyzywająco, jednak Naruto nie dał się
sprowokować.
–
Wciąż będę zagrożeniem, bez względu na wszystko, więc nic nie zaszkodzi, żebym
spróbował obudzić tę moc – powiedział i zamiast do papierów, znów usiadł na
podłodze, przy kaktusie. Po chwili cos mu wpadło do głowy i stworzył kilka
klonów, które razem z nim przytknęły rękę do kolców. No przecież w taki sposób
trenował kiedyś z Kakashim i kapitanem Yamato. Dlaczego nie wpadł na to wcześniej?!
–
Nie rób sobie żartów, młotku – warknął Sasuke, widząc to. Czuł, że przez ten
jego upór zaczyna szlag go trafiać. Nic, no nic nie działało! Żaden argument! W
tym momencie miał ochotę użyć Katon i spalić tego cholernego kaktusa.
–
Spróbuj go ścisnąć, może to pomoże? – syknął i podszedł do półki, żeby zabrać
papiery. Za kilka dni mieli mieć już własne drużyny, a Naruto w ogóle jakby
przestał się tym interesować.
Naruto
prychnął coś i tylko jeszcze bardziej
się skupił. Tak bardzo, że dopiero kiedy usłyszał trzaśnięcie drzwi,
zorientował się, że Sasuke wyszedł. Cholera, wiedział, że też powinien oddać
dokumenty, ale musiał obudzić te moce. Nie da za wygraną!
Sasuke
szedł korytarzem w Głównej Siedzibie Wioski i był wściekły. Nie zwracał uwagi
na mijających go shinobi, dopiero pod drzwiami pokoju, w której mieli składać
papiery, otrząsnął się i spojrzał na czekające tam osoby. Lee chodził,
mamrocząc coś pod nosem, kilka osób na szybko wypełniało jeszcze dokumenty, a
Ino spojrzała na niego zaciekawiona.
–
A gdzie Naruto? – zapytała. Widok Sasuke bez Naruto był ostatnimi czasy naprawdę
rzadko spotykany.
–
Reanimuje kaktusa – warknął Sasuke. Był zły jak cholera. Już naprawdę nie miał
pojęcia, jak dotrzeć do tego młotka.
Ino
spojrzał na niego zdziwiona. Reanimuje kaktusa? Co jak co, ale Naruto w ogóle
nie nadawał się do uprawy roślin. Już ona dobrze pamiętała te pomidory, które
przyniósł do kwiaciarni i które wyglądały, jakby się z nimi bił. Ledwo co je
odratowała.
Już
chciała zapytać o coś więcej, gdy drzwi do gabinetu otworzyły się i musiała
wejść do środka.
Kiedy
Sasuke wrócił do domu, był już naprawdę bardzo zmęczony. Załatwianie wszystkich
spraw trwało naprawdę długo, tym bardziej, że zabrał ze sobą też te bohomazy
Naruto, chcąc oddać wszystko od razu. Niestety, okazało się, że Naruto przez to
swoje roztargnienie źle pouzupełniał niektóre rubryki, więc musiał je za niego
wypełnić jeszcze raz. Mógł to oczywiście zignorować, ale pojawiła się nadzieja,
że może kiedy dostanie już swoją drużynę, wróci do rzeczywistości.
Otworzył
drzwi, przekonany, że zastanie Naruto ślęczącego nad tym cholernym kaktusem.
Jakie było jego zdziwienie, gdy zauważył kaktusa na stole, a Naruto na kanapie. Leżał i wpatrywał się w sufit. Kiedy
w końcu uświadomił sobie, że wrócił, podniósł się.
–
Rozmawiałem z babcią Tsunade – powiedział, wbijając wzrok w podłogę. –
Powiedziała, że te moce nie wrócą.
–
Eh, młotku, mówiłem ci to. – Sasuke podszedł do niego i usiadł obok.
Naruto
westchnął. Niedługo po tym, kiedy został w mieszkaniu sam, dostał przez
jastrzębia wiadomość, że ma się stawić w szpitalu. Zerwał się od razu, bo
pierwsze, co mu przyszło do głowy, to to, że Sasuke się pogorszyło. Albo może
ktoś z Korzenia znów go zaatakował? Inaczej po co by go wzywaliby? Cholera, a
on się jeszcze dzisiaj z nim pokłócił…
Wpadł
do szpitala jak burza, od razu pędząc do gabinetu Tsunade. Oczywiście nawet nie
zapukał, chcąc się jak najszybciej dowiedzieć, co się dzieje. Gdy tylko znalazł
się w środku, poczuł, jak żołądek zaciska mu się w kulkę. Bo w gabinecie oprócz
Tsunade był też Kakashi. I oboje mieli bardzo poważne miny.
–
Usiądź, Naruto – powiedział Tsunade. Zabrzmiało to tak jakoś miękko, przez co
poczuł jeszcze większy niepokój. Tsunade zwykle kazała mu siadać nieznoszącym
sprzeciwu głosem.
–
Coś się stało Sasuke? – zapytał.
Tsunade
i Kakashi spojrzeli na siebie, jakby nie wiedzieli, od czego zacząć.
–
Nie, to nie chodzi o Sasuke. – Tsunade usiadła naprzeciwko niego. – Pamiętasz
tamtą dziewczynkę?
Naruto
kiwnął głową i nagle aż rozszerzył oczy, gdy coś mu przyszło do głowy.
–
Czy ona… Ta moc jednak zadziałała?
–
Nie, Naruto…
–
Dzisiaj trenowałem na kaktusie za pomocą klonów, może to… – Podniósł swoją rękę
na wprost twarzy i spojrzał na nią z nadzieją.
Tsunade
westchnęła. Sasuke miał rację, mówiąc, że jeszcze trochę i Naruto popadnie w
jakiś obłęd. To był błąd, że zaprowadziła go na oddział dziecięcy. Powinna była
przewidzieć, że tak to się może skończyć.
–
Naruto, pamiętasz, co się stało, gdy otrzymaliście moce od Mędrca Sześciu
Ścieżek – Kakashi postanowił w końcu się odezwać. – Ty i Sasuke mieliście na
dłoniach symbole. Ty słońca, on księżyca.
Naruto
kiwnął głową. Oczywiście, że to pamiętał. Staruszek kazał im wyciągnąć
dominującą rękę i wtedy to się pojawiło.
–
I jak dobrze wiesz, po zapieczętowaniu Kaguyi te symbole zniknęły. Straciłeś
zdolność uleczania i lewitacji…
–
Tak, ale… Sasuke przecież wrócił do zdrowia! – Naruto zmarszczył brwi, nie
zamierzając odpuścić.
Kakashi
westchnął ciężko. Tsunade wezwała go pilnie na spotkanie, żeby przedyskutować
sprawę mocy Naruto. Był jedyną osobą, oczywiście oprócz Sakury, która widziała
walkę z Kaguyą. Już wcześniej wyraził się optymistycznie na temat odzyskania
przez Naruto mocy uzdrawiania, ale po tym, co powiedział Sasuke, najwyraźniej
musieli przyjrzeć się temu jeszcze raz. I doszli do wniosku, że jedynym
logicznym wytłumaczeniem jego uzdrowienia, była łącząca jego i Naruto więź.
Możliwe, że nie tylko przez to, że odrodziła się w nich chakra synów Mędrca.
Hashirama i Madara nigdy się nie rozumieli, a ich przyjaźń przerodziła się w
rywalizację. W przypadku Naruto i Sasuke to wszystko poszło w zupełnie w inną
stronę. Zetsu również stwierdził, że oni byli wyjątkiem. W końcu reinkarnacje
synów Mędrca nigdy wcześniej nie współpracowały.
–
A jak myślisz, dlaczego jesteś jedyną osobą, której chakrę Sasuke może tak
precyzyjnie wyczuć? Naruto, wydaje mi się, że to jest coś więcej niż moce,
które dał wam Mędrzec.
Naruto,
słysząc to, zmarszczył brwi.
–
Nie rozumiem.
–
Naprawdę jeszcze nie rozumiesz? – Kakashi uśmiechnął się lekko. – Kogo przez
tyle lat tak niezmordowanie goniłeś? W imię kogo padłeś na kolana, żeby błagać
Raikage o darowanie mu życia? Dla kogo starałeś się najbardziej? Dla kogo
przeciwstawiłeś się praktycznie całemu światu?
Naruto
zaczerwienił się lekko. To wszystko, co mówił Kakashi…
–
Byłem aż tak oczywisty?
Kakashi
tylko przewrócił oczami. Przecież każdy wiedział, że Naruto świata poza Sasuke
nie widział, czym czasami doprowadzał wszystkich do szału. Owszem, jeszcze do
niedawna myśleli, że to chodziło o ich przyjaźń, o to, że Sasuke był jego
pierwszym przyjacielem, pierwszą osobą, z którą stworzył tak silną więź. No
cóż, już wiedzieli, że nie tylko o taką więź chodziło...
–
Chyba już się domyślasz, prawda? – zapytała Tsunade.
Naruto
patrzył na nich, próbując sobie to wszystko poukładać. Mieli rację. Wiedział,
że ją mieli. Jego i Sasuke łączyła naprawdę niezwykła więź. Tylko…
Znów
spojrzał na swoją prawa, obandażowaną dłoń.
–
Tyle osób mógłbym uratować – powiedział głucho. – To mogłoby zmienić świat…
–
Naruto… – Kakashi podszedł bliżej i położył mu dłoń na ramieniu. – Wiem, że
jesteś uparty, wiem, że gdyby nie twoja determinacja nie wygralibyśmy wojny. Jednak
ty już zrobiłeś wystarczająco dużo rzeczy, za które świat jest ci wdzięczny.
–
Ale…
–
Jeżeli chcesz pomóc, przyjdź po prostu czasami do szpitala – odezwała się Tsunade.
– Mamy tu mnóstwo dzieci i naprawdę każde z nich będzie zachwycone spotkaniem z
tobą. Jesteś dla nich bohaterem, na ścianach jest mnóstwo rysunków z twoją
podobizną – uśmiechnęła się lekko.
Naruto
w końcu skiną głową, choć kiedy wyszedł z gabinetu, nadal czuł się zdruzgotany.
Tak bardzo się starał, tak bardzo w to wierzył, tak bardzo…
–
Naruto! – usłyszał podniesiony głos i otrząsnął się, momentalnie wracając do
rzeczywistości. Sasuke siedział obok niego i patrzył zaniepokojonym wzrokiem.
–
Tak, wiem, że nic z tego nie będzie. – Naruto zacisnął ręce w bezsilnej złości.
– Po prostu tamta dziewczynka…
Sasuke
chwycił jego głowę i zmusił, żeby na niego spojrzał.
–
Nie uratujesz wszystkich. Pogódź się z tym. Taka jest kolej rzeczy.
–
Łatwo ci mówić, draniu… – Naruto mimo wszystko nadal wydawał się być przybity.
–
Przestań. – Sasuke przyciągnął go do siebie. – Niektórych rzeczy po prostu nie
jesteśmy w stanie zmienić.
Naruto
z trudem, bo z trudem, ale w końcu pokiwał głową. Sasuke miał rację. Tak jak
mieli ją Kakashi i Tsunade. Nie mógł się bawić w bóstwo.
–
Nie oddałem dokumentów – powiedział w końcu. Naprawdę musiał przestać myśleć o
tej mocy i skupić się na czymś innym, a to było pierwsze, co przyszło mu do
głowy.
–
Ja je oddałem. – Sasuke wstał i podciągnął go. – Chodź w końcu spać. Jutro
czeka nas ciężki dzień.
Hej,
OdpowiedzUsuńchodziło mi o to, że razem powinni być przy tej dziewczynce i spróbować wtedy...
biedny kaktus, teraz to na pewno wymaga reanimacji... nawet Sasuke interweniował u Tsunade bo bał się, że w obłęd wpadnie Naruto...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Agnieszka
Kiedy będzie next?
OdpowiedzUsuńNigdy
UsuńDobra. Na początku może wytłumaczę dlaczego tak późno komentuje. Oczywiście odpowiedź jest prosta: wakacje. Laptop został w domu, a na telefonie nie chciałam komentować, bo na pewno moja wypowiedź byłaby krótka i nie za bardzo przemyślana. Dlatego dopiero dzisiaj wyrażę swoje zdanie na temat rozdziału, mimo że przeczytałam go już dawno temu.
OdpowiedzUsuńBiedny kaktus. Najpierw pomidory, teraz on. Naruto nie długo będzie znany jako gnębiciel roślin. Jeszcze raz wypowiem się, że to co zrobiła Tsunade w poprzednim rozdziale było nietaktowne i mało przemyślane. Przecież wiedziała z kim ma doczynienia. Niestety chęć odrodzenia mocy u Naruto ją zaślepiła i przez to popełniła wielki błąd.
Nie oglądałam jeszcze Boruto i właśnie może dlatego nie wyobrażam sobie Naruto jako Hokage. Przecież ten urząd to tona papierów. I jak on chce temu podołać jak nawet nie umie porządnie wypełnić dokumentów własnych danych osobowych?
Liczyłam właśnie na taką akcję, gdy Sasuke dowiaduje się co zrobiła Tsunade i idzie do niej od razu z pretensjami. Nie zawiodłam się. Wyszła nawet lepiej niż sobie wyobrażałam. Tsunade wreszcie pojęła swój błąd i chociaż w jakimś stopniu doprowadziła Naruto do porządku, brutalnie odbierając mu nadzieję, że moc wróci.
Sasuke o czymś zapomniał? Właśnie zastanawiałam się, gdy czytałam rozmowę Sasuke z Tsunade, czy będzie o tym pamiętał i pójdzie po nie. Jak się okazało nie poszedł. Idealny Sasuke chyba trochę zaczyna szwankować. Naruto, albo zabierasz go do naprawy, albo wymieniasz na lepszy model .
Naruto trochę na końcu się zdołował. Wolę jak jest radosny, no ale oczywiście nikt zawsze nie jest szczęśliwy. No i nasz kochany Sasuke pamiętał o Naruto i oddał jego papiery, jak na prawdziwego Uchihę przystało.
Nie mogę się doczekać kolejnych (niestety już ostatnich) rozdziałów. Z niecierpliwością ich wyczekuję.
Dużo weny
Juliet
Wiem,że wakacje i w pełnie to rozumiem:) Kto na wakacjach komentuje.
UsuńWpis wyżej był raczej z irytacji tym "kiedy next":)
Tak czy inaczej własnie go skończyłam poprawiać i wklejam:)
Hejka,
OdpowiedzUsuńoch wspaniale, Sasuke się wściekł i trochę wygarnął Tsunade... och kaktus jeszcze zyje mimo tych zabiegów leczniczych Naruto... ;)
Dużo weny i pomysłów życzę...
Pozdrawiam AM