Uparłam
się, że napisze ten rozdział i opublikuję w Nowy Rok i się udało. Nie wiem, jak
się spodoba, bo nie ma tu żadnych zaskakujących zwrotów akcji, ale takie
rozdziały są częścią fabuły:)
Życzę
wszystkim wszystkiego najlepszego w nowym roku:) I miłego czytania:)
Naruto
przez dłuższą chwilę patrzył na zdezorientowany tłum, jednak w tym momencie to
nie było dla niego ważne. Był zbyt oszołomiony, żeby się czymkolwiek
przejmować.
–
Naruto… – Kakashi chwycił go za ramię, ale się wyrwał.
Był
na niego zły, wściekły, ale przede wszystkim czuł do niego taki żal, że jeszcze
zrobiłby coś, czego nie powinien. Przecież Kakashi znał Sasuke, widział, że po
wojnie się zmienił. Naruto, mimo że często wyklinał go w myślach za to, że nie
pozwolił mu iść na misję, a potem, że musiał malować mu dom, nigdy nie
sądziłby, że ich były sensei, a obecny Hokage może aż tak im nie ufać. To, do
cholery, dzięki nim świat nadal istniał, a Sasuke dowiódł już swojej
lojalności. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że cały czas myśli o sobie i Sasuke
tylko i wyłącznie w kategorii „my”. Chakra Kyyubiego znów niekontrolowanie
zaczęła krążyć mu w żyłach, ale ostatkiem sił nie wszedł w jego tryb.
–
Gdzie go zabrali – wydusił. – Co z nim zrobią?
Kakashi
patrzył na Naruto i przez chwilę nic nie mówił. To, co się stało… Przez lata
obserwował, jak jego uczeń obsesyjnie stara się sprowadzić Sasuke z powrotem do
wioski. Trenował do upadłego, doprowadzając wszystkich innych do szału, cały
czas wykrzykiwał te swoje hasła, zawsze stawał naprzeciwko każdego, kto
chciałby Sasuke skrzywdzić. Jako jedyny kategorycznie sprzeciwił się tym,
którzy podjęli decyzję, żeby zabić Sasuke. Przez ten cały czas w niego wierzył.
Świata poza nim nie widział. I Kakashi miał wrażenie, że kiedy w końcu Naruto udało
się odzyskać Sasuke, był najszczęśliwszą osobą na świecie. Mimo że stracił
rękę, bronił go za wszelką cenę, nie pozwolił mu też odejść z wioski. Jednak
zawsze sądził, że Naruto był szczęśliwy, bo osiągnął swój cel, uratował
najlepszego przyjaciela, a nie dlatego, że go… kochał.
Kakashi
próbował sobie wszystko przeanalizować, ale tak naprawdę to kto mógłby się domyślić?
Przecież Naruto i Sasuke zachowywali się przez ten cały czas tak jak zawsze. Oni
od małego trenowali razem, próbowali prześcignąć jeden drugiego, wydzierali się
na siebie i obrażali. W tej kwestii nic, ale to absolutnie nic się nie
zmieniło. Raz, co prawda raz, przyszła mu do głowy myśl, że Naruto może czuć do
Sasuke coś więcej, ale szybko zrzucił to na karb przemęczenia. Przecież Naruto
długi czas uganiał się za Sakurą. Kto by pomyślał, że on i Sasuke… Bo co do
tego, że to jest obustronne, nie miał wątpliwości. I chyba nikt na tym placu
również.
–
Naruto, posłuchaj – odezwał się w końcu. – Sasuke, poddając się dobrowolnie,
zrobił najlepszą rzecz, jaką mógł. To świadczy na jego korzyść.
–
Tak, ci z Korzenia na pewno to wezmą pod uwagę – parsknął Naruto. Nie mógł
inaczej, bo czuł, że głos mu się załamuje. Zawsze w takich sytuacjach maskował
uczucia śmiechem, tylko ten zabrzmiał tak gorzko i ironicznie, że to do niego nie
pasowało. Tylko… Tym razem chodziło o coś naprawdę strasznego. Już raz przez to
przechodził i miał wrażenie, że teraz po prostu nie da rady. Nie po tym
wszystkim, co między nimi było. – Gdzie on jest?
–
Tego nie mogę zdradzić. Mogę jedynie obiecać, że jeżeli Sasuke jest niewinny,
wróci. – Kakashi, widząc, że idą w ich stronę ludzie z Korzenia, ścisnął ramię
Naruto. – Nie rób nic głupiego – powiedział jeszcze, po czym chwilę później
zniknął w chmurce dymu.
Naruto
jeszcze chwilę gapił się przed siebie, w miejsce, w którym ich były sensei
stał, jakby miał nadzieję na jakieś jeszcze wyjaśnienia. Ale nie było tu już
ani Hokage, ani żadnych wyjaśnień, jedynie ludzie z Korzenia, którzy teraz
mówili coś między sobą podniesionymi głosami. Naruto nie miał pojęcia, co ma
teraz zrobić. Nie wyczuwał chakry Sasuke, właściwie to przestał ją wyczuwać już
w chwili, gdy założyli mu pieczęć. Gdzie go zabrali? Co zamierzali z nim
zrobić. Zacisnął ręce w pięści, patrząc wściekłym wzrokiem na Korzeń i Radę
Starszych. Jak się dowiedzieli? Skąd? A może to wcale nie chodziło o te
nieszczęsne zwoje? Odetchnął głęboko i przymknął oczy, próbując się uspokoić,
ale to jakoś nie przynosiło efektu. Jeszcze nigdy w życiu tak się nie bał. Nie
o siebie. O Sasuke… Zabawne, że do tej pory tak bardzo obawiał się reakcji
mieszkańców wioski, a teraz, w obliczu tych wydarzeń, to stało się praktycznie
nieistotne. Ważny był tylko i wyłącznie Sasuke i to, co się z nim stanie.
Naruto
nie miał pojęcia, co teraz zrobić. Z jednej strony wiedział, że musi działać,
jakoś pomóc Sasuke, ale nie miał pojęcia, od czego zacząć. Miał ochotę pójść i
powiedzieć wprost, że wiedział o wszystkim, ale coś go przed tym
powstrzymywało. A konkretnie to, że Sasuke desperacko chciał go powstrzymać
przed przyznaniem się. Nie miał pojęcia dlaczego, ale skoro posunął się do
tego, by go publicznie pocałować, to musiało być ważne.
Miał
ochotę stąd uciec, położyć się do własnego łóżka i zasnąć, a potem obudzić się
i zdać sobie sprawę, że to był tylko zły sen. Niestety, to nie był sen. Ręce z
nerwów zaczęły mu się pocić, dlatego wsunął je do kieszeni. Wtedy wyczuł coś
palcami. Ostre ząbki. Klucze do mieszkania Sasuke. Mieszkania… Zamarł. Zwoje!
Skoro zabrali Sasuke, na pewno zaraz przeszukają jego dom!
Nie
zastanawiając się już ani chwili, zostawiając nadal oszołomionych ludzi na
placu, wskoczył na pierwszy z brzegu dach i ruszył w stronę dawnej dzielnicy
klanu Uchiha.
Kiedy
dosłownie wpadł do mieszkania Sasuke, po tym, gdy drżącymi dłońmi w końcu
otworzył zamek, wydawało się takie, jakim je widział kilka godzin temu. Rozejrzał
się, próbując wychwycić ślady jakiejkolwiek ingerencji, ale nic nie zauważył. Wszystko
było tak, jak wcześniej. No może poza kubkiem po ramenie, który stał na
parapecie obok doniczki z krzakiem pomidorów. Zdziwił się, bo Sasuke ze swoim pedantycznym
podejściem raczej wyrzuciłby go do kosza na śmieci, ale nie zastanawiał się nad
tym dłużej, bo kiedy zawiesił wzrok na krzaku, poczuł złość. Niech go cholera!
Nie dość, że dał się tak po prostu aresztować, to jeszcze ostatnie, co mu
powiedział, to była prośba, żeby pamiętał o jego pomidorach. Jakby te głupie
pomidory były najważniejsze. Westchnął ciężko. Nie miał pojęcia, czy ANBU przeszukali
już mieszkanie i czy coś znaleźli. Niby nic na to nie wskazywało, jednak dobrze
wiedział, że profesjonalne służby robią wszystko, by nie zostawić po sobie
śladu. Jeżeli jeszcze tu nie dotarli, musiał być pierwszy i znaleźć te cholerne
zwoje. A potem gdzieś je ukryć. Przynajmniej na razie, bo nadal był zdania, że
powinni je zniszczyć.
Po
niecałej godzinie mieszkanie Sasuke przypominało pobojowisko. Naruto, mimo że
na początku starał się odkładać wyjmowane z szafek rzeczy na miejsca, po jakimś
czasie zaczął się tak bardzo denerwować tym, że nic nie znalazł, że przestał
dbać o zachowanie pozorów. Wiedział, że gdyby ktoś tu nagle przyszedł,
porozrzucane ubrania i powyciągane z szafek kuchennych naczynia wzbudziłyby
podejrzenia, ale znalezienie zwojów było ważniejsze. I kiedy po przetrząśnięciu
całego mieszkania łącznie z każdym najmniejszym zakamarkiem nic nie znalazł, poczuł,
że zaczyna mu się robić gorąco. Z nerwów zaczął go boleć brzuch. Przecież kiedy
stąd wychodził, Sasuke sprawdzał te zwoje. Musiał je tu gdzieś schować, nie
miałby czasu dotrzeć do świątyni Naka i z powrotem. Może faktycznie ANBU już je
znaleźli…
Usiadł
przy stole i oparł głowę na rękach. Cholera! Gdyby Sasuke nie był tak uparty. Dlaczego
on musiał być tak uparty? Przecież był świadomy zagrożenia, a mimo to obstawiał
przy swoim. Naruto zacisnął ręce na blacie. Powinien był go jakoś zmusić, żeby zniszczył
te zwoje. Albo zrobić to samemu. Sasuke by się wściekł, ale wolał go wściekłego
niż… Nawet nie chciał myśleć o tym, co mogą z nim w najgorszym razie zrobić.
Członkowie Korzenia najchętniej widzieliby go martwego. Nie, do cholery, nigdy
do tego nie dopuści!
Wstał
i podszedł do okna, ale zamiast patrzeć na widok za szybą, wlepił wzrok z
krzak. Pomidory zaczęły już dojrzewać. Było ich sporo, bo krzak być dość duży.
Naruto przypomniał sobie, że Sasuke ostatnio musiał go przesadzić do większej,
pękatej doniczki, która ledwo mieściła się na parapecie. Głupie pomidory! Głupi
Sasuke. Głu… Zaraz… Zaraz! No przecież! Do Naruto właśnie coś dotarło i serce
zaczęło bić mu z zawrotną prędkością. „Pamiętaj o pomidorach”… Jasne! Sasuke wcale
nie chodziło o ich podlewanie!
Naruto,
podekscytowany nagłym odkryciem, chwycił
krzak i jednym ruchem wyrwał go z doniczki. Zwoje musiały być w środku. Inaczej
po co Sasuke mówiłby o nich?
Niestety,
jego nagła ekscytacja równie szybko przerodziła się w rozczarowanie. Bo w doniczce
nie było zwojów. Naruto popatrzył ze złością na trzymany w ręku krzak i rzucił
go na parapet.
*
Hinata,
która była po prostu w szoku, nadal stała i wpatrywała się w miejsce, sprzed
którego przed chwilą zniknął Naruto. Nawet nie zwróciła uwagi, że torby z
zakupami wypadły jej z rąk. Ludzie powoli zaczęli się rozchodzić, szepcząc
między sobą. To, co się przed chwilą wydarzyło… Naruto, chłopak, którego
kochała od bardzo dawna, kochał kogoś innego. Spuściła wzrok. Czuła, że kręci
się jej w głowie, tak, jakby zaraz miała zemdleć.
–
Hinata, wszystko w porządku? – Kiba, który w końcu przestał rozdziawiać usta ze
zdziwienia, widząc, co się dzieje, podtrzymał ją. Spojrzał na nią z niepokojem.
Mimo i tak bardzo jasnej karnacji teraz wydawała się być dużo bledsza. –
Chodźmy stąd – zaproponował i podniósł torby, a Akamaru trącił rękę Hinaty
nosem.
Hinata
pokiwała głowa i po chwili już skierowali na drogę prowadząca w stronę jej
domu. Dłuższą chwilę szli w milczeniu, dopiero kiedy mijali park, w którym
jeszcze nie tak dawno rozmawiała z Naruto, zatrzymała się.
Kiba
nie bardzo wiedząc, co robić, zaproponował żeby usiedli na chwilę na ławce, na
co tylko skinęła głową, nadal jednak się nie odzywając. Kiba zwykle nie miał
problemu z mówieniem, co mu ślina na język przyniesie, tym razem jednak nawet
on – mimo że to, co się przed chwilą stało, było sensacją – czuł, że powinien się
powstrzymać. Hinata była bardzo wrażliwą osobą, a po tym, co zobaczyła… Nie
było żadną tajemnicą, że kochała Naruto. Wiedzieli o tym chyba wszyscy poza
samym obiektem jej zainteresowania. A ona była zbyt nieśmiała, żeby mu o tym
powiedzieć. Co zresztą Kibie było ostatnio bardzo na rękę.
Akamaru
pisnął cicho i położył głowę na kolanach Hinatay. Miał swój psi instynkt i wyczuwał,
że dzieje się coś złego. Pogłaskała go i podniosła wzrok.
–
Naruto-kun będzie potrzebował naszej pomocy – odezwała się w końcu.
Na
placu stała w pewnym oddaleniu, ale wyraźnie dostrzegła wyraz twarzy Naruto. To
zdenerwowanie, wręcz przerażenie, kiedy aresztowali jego najlepszego
przyjaciela. Nigdy wcześniej nie widziała go w takim stanie. I mimo że czuła
się przygnębiona tym, że jej miłość została nieodwzajemniona, to naprawdę się o
niego martwiła.
Kiba
uniósł brwi w zdziwieniu. Był pewien, że Hinata po tym wszystkim nie będzie
chciała rozmawiać o Naruto, że będzie miała do niego żal, a ona myślała tylko o
tym, żeby mu pomóc? Choć właściwie, to ona była chyba najlepszą osobą ze
wszystkich, które znał. Nigdy nie zachowywała się egoistycznie, zawsze najpierw
myślała o innych, a dopiero potem o sobie. Kiba nigdy tego do końca nie
rozumiał, ale chyba też za to ją tak cenił. Zawsze miła, uprzejma. Miał ochotę
powiedzieć, że niektórzy najwyraźniej tego nie doceniają, ale ugryzł się w
język.
–
Nie martw się, na pewno wszystko się jakoś wyjaśni – powiedział, choć miał co
do tego spore wątpliwości..
Nie
przepadał za Sasuke. Co prawda, kiedy ten wrócił do wioski, nie przejawiał
żadnych podejrzanych zachowań, to jednak zawsze był wredny i złośliwy. Kiba
dobrze pamiętał, jak próbował go zastraszać Sharinganem. Dupek! Co prawda na
groźbach jak się zaczęło, tak się skończyło, ale kto wie, co tam w mu siedziało
w głowie. Za niewinność przecież nikogo nie aresztują.
A
Naruto… To była już zupełnie inna sprawa. To był ich przyjaciel. Z którym
często się kłócił i mu dogryzał, ale jednak przyjaciel, któremu – co sam musiał
przyznać – świat dużo zawdzięczał. Kiba dopiero teraz zaczął kojarzyć niektóre
fakty. Naruto już przed egzaminami mówił, że się już z kimś całował. Wtedy mu
nie wierzył, ale teraz… No teraz było już jasne z kim. Choć Kibie nie do końca
mieściło się w głowie, jak można zakochać się w kimś takim jak Sasuke. I w
ogóle… Najpierw Shino, teraz oni… Za dużo tego wszystkiego.
–
Mam nadzieję. – Hinata pokiwała głową i pogłaskała Akamaru. Ciepło psa trochę
uspokajało.
Nagle
przypomniała sobie o czymś. A raczej o kimś, kto przecież też przeżyje zawód
miłosny.
–
Biedna Sakura – powiedziała cicho.
Odkąd
po wojnie zaczęła być bardziej otwarta w stosunku do ludzi, naprawdę zaprzyjaźniła
się z Sakurą. Tyle razy rozmawiały o Naruto i Sasuke. Hinata była przy niej
trochę mniej nieśmiała niż przy innych, bo obie miały ten sam problem. A teraz…
Z zamyślenia wyrwał ją krzyk dzieci,
które omal na nich nie wpadły. Nic dziwnego, bo miały na sobie dużą fioletową
płachtę i nie mogły widzieć, gdzie biegną.
– Co wy wyprawiacie? – wrzasnął Kiba.
–
Bawimy się w Susanoo – wyjaśnił jakiś, na oko siedmioletni chłopiec, wystawiając
głowę spod płachty i pokazując język.
Po
chwili dzieciaki uciekły, a Kiba burknął coś pod nosem. Susanoo… Też coś…
Ciekawe, czy tak samo będą się tym ekscytować, jak się okaże, że Sasuke znowu
zdradził wioskę. Lepiej by zrobiły te dzieciaki, gdyby przyszły na jego trening
i mu kibicowały. Jego techniki były przecież rewelacyjne! I bardzo widowiskowe!
–
Kiba-kun, ja już pójdę. – Hinata wstała z ławki i chwyciła swoje torby z
zakupami. Może jak zacznie szyć to kimono dla Hanabi, zapomni choć na chwilę o
tym, co się stało.
–
Odprowadzę cię – mruknął Kiba, zabierając torby z jej rąk. – W końcu jesteśmy
drużyną, no nie? – dodał, jakby chciał wytłumaczyć swoje zachowanie. No cóż…
Dzisiaj to nie był dobry moment na… Na cokolwiek.
*
Orochimaru,
który patrzył na swój najnowszy eksperyment, uśmiechnął się lekko i pokręcił
głowa. Przed chwilą odesłał miniaturowego węża, który przyniósł mu najnowsze
wieści z Konohy. Orochimaru, mimo że pozostawał pod ciągłą obserwacją Yamato,
nie próżnował. Ostatnio trochę eksperymentował z genami. Choć w tym momencie
nawet sprawa genów zeszła na drugi plan, bo właśnie dowiedział się czegoś
niezwykle interesującego.
–
Co ten nasz mały Sasuke znowu wymyślił – mruknął, jeszcze raz rzucając okiem na
swój eksperyment i wychodząc z pomieszczenia.
–
Co?! Sasuke? Co z Sasuke?! – rozległ się wrzask.
To
Karin, która jeszcze przed chwilą patrzyła z mordem w oczach na Suigetsu, spojrzała
z na Orochimaru. Każda wzmianka o Sasuke miał najwyższy priorytet i nawet
zemsta za podrzucenie jej do łóżka zdechłego szczura laboratoryjnego mogła
zaczekać.
–
Po tym, jak urządził małe przedstawienie na głównym placu Konohy, został
aresztowany. Tak się zastanawiałem, kiedy znudzi mu się utrzymywanie tej
nienagannej reputacji. – Orochimaru znów uśmiechnął się lekko. Czasami myślał o
tym, co się dzieje z jego dawnym uczniem. Sasuke był ciekawą i potężną
osobowością. To, że utknął w wiosce, która nie dawała mu żadnych perspektyw,
uważał za marnotrawstwo. Konoha zawsze stawiała na wartości, które, jeżeli
chodzi o rozwój, były mało przydatne.
–
Jak to aresztowany? – Karin rozszerzyła oczy ze zdumienia.
–
Jakie przedstawienie – zainteresował się Suigetsu.
Ostatnio
bardziej niż zwykle dogryzał Karin. Najpierw ją podjudzał, sugerował, że ma u
Sasuke szanse, a potem przypominał o tej różowowłosej kunoichi z Konohy, która
na pewno już go uwiodła. Karin dostawała
białej gorączki, a Suigetsu miał dobry humor na resztę dnia. Tak naprawdę znał trochę
Sasuke i uważał, że obie dziewczyny są niemożliwe z tą swoją miłością, która
najprawdopodobniej nigdy nie zostanie odwzajemniona. Sasuke musiałby się chyba
uderzyć bardzo mocno w głowę, żeby związać się z którąś z nich.
–
Chyba nasz Sasuke znalazł sobie kogoś. Kto by pomyślał, z jego podejściem… –
Orochimaru pokręcił głową z niedowierzaniem. Z jednej strony bawiła go ta cała
sytuacja, z drugiej zastanawiał się, co takiego Sasuke zrobił. Niestety,
informacje, które udało mu się uzyskać, nie były zbyt precyzyjne.
–
Jak to znalazł sobie kogoś – zdezorientowana Karin, patrzyła to na Orochimaru,
to na Suigetsu, który zaczął się szczerzyć, pokazując w swojej całej okazałości
swoje ostre zęby. – Jak to znalazł sobie kogoś?! – wrzasnęła, zaciskając ręce w
pięści. – Jak dorwę, to…
–
Nie teraz, Karin. Juugo niedługo przybędzie z naszym gościem, którym masz się zająć.
Jeżeli jej umiejętności medyczne faktycznie są na tak wysokim poziomie jak
chodzą słuchy, będzie naszym cennym nabytkiem.
Rozdział mimo że przejściowy to i tak był świetny i wciągający. Niestety trochę popsuły go liczne literówki ale rozumiem że się spieszyłaś aby zdarzyć. Coś czuję że Karin przyjedzie do Konohy. I gdzie się podziały zwoje jak nie w pomidorach? Niech może Naruto dokładnie je przebada. Przecież gdzieś muszą być. Już nie mogę się doczekać jak ta cała sprawa się wyjaśni. Pewnie Hinata będzie chciała porozmawiać z Sakurą myśląc że ta o niczym nie wie. A Kiba powoli nabiera punktów u Hinaty. Ciekawe na kogo spojrzy Sakura gdy odrzuci z serca Sasuke. No nic pozostało czekać. Mam nadzieję że następny rozdział będzie szybciej jeśli wena pozwoli i oczywiście czasu będzie wystarczająco. Również życzę szczęśliwego nowego 2018 roku i dużo czytelników.
OdpowiedzUsuńJuliet
Tak, wiem, literówki na pewno są, bo nie miałam czasu przeczytać jeszcze raz i sprawdzić. Postaram się je usunąć:)
UsuńUhg, skoro zwoi nie ma pod pomidorami... To co się Sasuke tak uparł na te owoco-warzywa?! Z nimi jest coś podejrzanego, Naruto. Jak nic nie znajdziesz to na wszelki wypadek je zjedz. Przynajmniej wtedy Sasuke nie zabije cię, za wyrwanie ich z korzeniami xD
OdpowiedzUsuńNooo... Jestem ciekawa co takiego knuje Orochimaru. A Karin to na zawał padnie jak usłyszy z kim się jej Sasuke-kun związał xD Chociaż czyżbym wyczuwała jakieś uczucia do czerwonowłosej od strony Suigetsu? W końcu to dokuczanie, to całkiem jak końskie zaloty~
Czekam na kolejny rozdział!
Weny!
Co do Karin, to się przekonasz:) A pierwsy akapit komentarza - może faktycznie powinien:)
UsuńWieliie dzięki za kolejny rozdział, bo już powoli/szybko* usychaliśmy jak te pomidory wyjęte z doniczki... Czyżby Sakura udała się do Orochimaru? Ciekawe... No i te nieszczęsne zwoje... Myśle, że te pomidory coś jednak znaczyły. Wskazówka?
OdpowiedzUsuń*niepotrzebne skreślić
Zobaczymy:)
UsuńUwielbiam ten rozdział - Naruto zareagował doskonale. Świetnie rozumiem jego żal do Hokage, świetnie rozumiem to gorączkowe przeszukiwanie mieszkania. Ale o co chodzi z tymi pomidorami? Cały czas sądzę że jednak kryje się w nich jakaś tajemnica. Może nie bezpośrednio w nich, skoro Naruto sprawdził i nic tam nie ma, ale ten kubek po ramieniem co to tam obok był? Sama nie wiem.
OdpowiedzUsuńReakcja Hinaty - cudo. Dwie postacie żeńskie które zazwyczaj mnie irytują, w tym fiku absolutnie zostały odczarowane. Podoba mi się to że myśli o innych zamiast użalać się nad sobą, podoba mi się to że nawet w tej kwestii jest silniejsza od Sakury. I coś węszę związek Hinata/Kiba.
Dzieciaki bawiące się w Susanoo ganiając z fioletowym prześcieradłem - bezcenne :D
I jeszcze dodam że ten nagły przeskok do Orochimaru mnie zaintrygował. Sama nie wiem co o tym myśleć - fabuła zdaje się komplikować jeszcze bardziej. Ciekawa jestem jak przedstawiona zostanie postać Karin, której w kanonie nigdy nie lubiłam.
I GDZIE SĄ TE CHOLERNE ZWOJE!
Ach, czekam na ciąg dalszy i trzymam kciuki żeby się dobrze pisało!
JT
A ta druga postać, to kto? bo nie wiem, czy Sakura czy Ino:) Bardzo się cieszę, że spodobały Ci się dzieciaki bawiące się w Susanoo:) Od dawna mi to po głowie chodziło:) Lubię takie wstawki:)
UsuńMam pomysł o co chodziło z pomidorami. One same w sobie nic nie znaczą, Sasuke równie dobrze mógłby powiedzieć "nie zdemoluj mi mieszkania". To taka jakby obietnica "pilnuj moich rzeczy aż wrócę" czyli po ludzku "nic mi nie będzie". Zgadłam?
UsuńZ. U.
Szczerze powiem, że bałam się, że zmieni ci się styl pisania, ale pozytywnie mnie zaskoczyłaś i nie odczułam różnicy. Cieszę się, że zaskoczyłaś z tymi pomidorami, dałabym sobie rękę odciąć, że tam coś będzie. Ciekawa jestem gdzie mógł je schować Sasuke. Za dużo pytań, za mało odpowiedzi :D
OdpowiedzUsuńPozostawiłaś mnie na głodzie ciekawości. Życzę weny.
Spoiler
Nie no styl mam cały czas ten sam, poza tym do tej pory to i tak ja poprawiałam rozdziały:)
UsuńProszę powiedz, że Sakura nie będzie u Orochimaru, fajny byłby wątek, ale mimo wszystko... Sakura? Mam nadzieję, że rozwinie się KibaHina ;) Wyobrażam sobie jak Sasuke by wrócił do domu i stwierdził: Hymmm... spalę ten dom, bo i tak go się nie da posprzątać...
OdpowiedzUsuńWeny życzę!
Tak, Sasuke może się zdecydowanie zirytować:)
UsuńRozdzial czytalam juz kilka dni temu na telefonie, ale z komentarzem chcialam poczekać aż będę mogla spokojnie siąść do komputera. Nie udalo się, będzie z telefonu :)
OdpowiedzUsuńTe pomidory i tak cos kryją, jestem o tym przekonana. Naruto niedokładnie szukał albo Sasu dobrze schowal.
Orochimaru. No to się wyjaśniło jak Sasuke dorobi się potomka. Skoro klan Uchiha nie moze przestać istnieć to nie widzę lepszego rozwiązania niż Uchiha z probówki. Tylko od kogo będzie druga para genów?
Hinata mnie nie zaskoczyła. W koncu to Hinata a Ty potrafisz idealnie ja oddać :) gdyby się obraziła, nie chciala miec z naruto nic do czynienia, to już nie bylaby hinata :)
Wybacz ze tym razem tak biednie, ale wprost nienawidze pisac z komórki :( mój komentarz nie należy do motywujących, ale wiedz ze pomimo to ja bardzo czekam na kolejne części tej historii!
C.
W pełni Cię rozumiem, też nie lubię pisać na telefonie. Gdyby nie to, pisałabym w pracy:) A tak zostaje mi pisanie po powrocie do domu, albo na komputerze w pracy, ale jest ryzyko, że któryś z chłopaków, z którymi pracuje, zerknie mi przez ramię:)
UsuńTak, Hinata nie byłaby Hinatą, gdyby się obraziła. Zdecydowanie:)
Ostatnio dorwalam twojego bloga i się z miejsca zakochałam. Charakter w jakim piszecie w pełni oddaje moim zdanie oryginalne charaktery postaci. Historie która stworzylyscie śmiało można by oddać do druku i jakiegoś wydawnictwa xD Przeczytałam ogrom blogów. Siedzę w tym juz od 13 lat ale jeszcze żaden tak jak wasz mnie nie zaskoczył. Oczywiście w pozytywnym sensie. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i życzę Ci weny. Chce żebyś wiedziała że wyszło coś niesamowitego. Nie znam tylu słów aby opisać moc z jaką ten blog rzucił mną na kolana. Za każdym razem jak czytam ta historie mój dzień samoistnie się poprawia. Kocham Was razem i z osobna. Pozdrawiam i powodzenia życzę 😘
OdpowiedzUsuńWasza na zawsze Akitoshiuchiha15
Dziękuję za miłe słowa, ciesze się, że aż tak Ci się spodobało i doceniasz te rzeczy, na których najbardziej nam zależało:) Razem z Verry też nieskromnie stwierdziłyśmy, że nam ten ff wyszedł, ale naprawdę fajnie, że inni też tak uważają:) Myślę, że tak się właśnie dzieje, gdy pisze się coś, co samemu chciałoby się przeczytać/zobaczyć w oryginale:)
UsuńTak z ciekawości (bo napisałaś, że siedzisz w tym 13 lat) pisałaś jakiś blog? Bo ja swój główny zaczęłam dziesięć lat temu i pamiętam chyba wszystko o tematyce SasuNaru z tamtych czasów:)
Wyszedł Wam ten blog naprawdę. Mam wrażenie ze sam Kishimoto to pisał. Sama bloga nie pisałam. Mimo że pomysłów w głowie posiadałam wiele nawet do teraz, ale oprócz pomysłów także niestety slomiany zapał. Nieskromnie stwierdze ze przeczytalam chyba wszystkie blogi jakie od tamtego czasu powstały o tematyce Naruto. Yaoi, yuri, hentai, akatsuki wszelkiego rodzaju parkingi itp. itd. Dlatego z pełną mocą stwierdzam że Wasz blog zajmuje niepodważalnie, zasłużenie pierwsze miejsce. Zwłaszcza za styl pisania. Ja naprawdę mam wrażenie jakbym czytała kanon, a nie ff. Ukłony, brawa i owacje na stojąco dla Was 😋
UsuńTak swoją drogą przygodę z Naruto zaczęłam jak miałam 11 lat. Teraz mam 24, a skrzywienie nadal zostało. I Bogu dzięki za to xD
UsuńJEEJ! Myślałam, że uschnę czekając na nowy rozdział, więc pięknie dziękuję za aktualizację! I komentuję, bo sobie obiecałam, że będę! Rozdział faktycznie jest przejściowy, ale takie też są bardzo potrzebne, bo przecież historia nie może się składać z samych zwrotów akcji. Zadziwiło mnie lakoniczne opisanie reakcji zebranych osób. Myślałam, że padną jakieś komentarze czy coś w tym rodzaju. Kakashi wyraźnie potrzebuje trochę czasu żeby to przemyśleć, ale udało mu się trochę ostudzić emocje Naruto. Nie dziwi mnie reakcja Hinaty, chociaż darzę jej postać nienawiścią olbrzymią i nieracjonalną, niewspółmierną do powodów jakie do niej otrzymuje w serii, to faktycznie wybaczyłaby ona Naruto absolutnie wszystko od razu (chyba kolejny z powodów, dla których tak jej nie cierpię - ogólnie zdałam sobie ostatnio sprawę jak wielu postaci w tym anime nie lubię z uwielbianą przez ogół Hinatą na czele oraz z Sasuke, który jest tak beznadziejnie prowadzony w dalszej historii, wręcz niestrawny, ale jego postać działa w interakcjach z innymi, więc mu więcej wybaczam; za to całkiem lubię, znienawidzoną przez wielu, Sakurę - na tle kobiecych postaci kreowanych przez Kishimoto jest jedną z najlepszych, bo nie oszukjumy się, ten autor nawet najciekawiej zarysowane postaci kobiece na końcu sprowadza do roli kur domowych, chyba że wcześniej wybije im ukochanego, ok, koniec dygresji rozżalonej feministki). Spodziewałam się, że Naruto coś zajdzie w pomidorach i poczułam się zbita z tropu, kiedy nic tam nie było. Może to faktycznie taki sposób Sasuke na powiedzenie mu, żeby na niego czekał i dbał o jakieś zalążki ich wspólnego życia. A może to nie koniec pomidorowej kwestii. Wątek Orochimaru pewnie stanie sie istotny z rozwojem opowiadania, ale w sumie na razie mam za mało informacji, żeby snuć większe czy mniejsze domysły. Nie wiem czy ten komentarz jest dobry, prawdę mówiąc nie mam w tym jakiejś super wprawy, ale myślę, że jest lepszy od tego pod poprzednim wpisem, który w zasadzie był moim rantem o Naruto.
OdpowiedzUsuńW każdym razie życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku i dużo weny, bo opowiadanie jest naprawdę angażujące i jego czytanie to czysta przyjemność.
Pozdrawiam, crstlgrl
Dziękuję za komentarz. Swoją drogą, właśnie takie są najlepsze, bo odnoszą się do fabuły i można przeczytać, kto co sądzi o różnych fragmentach:)
UsuńRozdział był pisany z perspektywy Naruto i potem Hinaty, którzy za bardzo byli w szoku, żeby słyszeć i zwracać uwagę, co gadają ludzie, ale tu mogę od razu powiedzieć, że temat będzie się ciągnął. W końcu to od czasów wojny największy "news" - w dodatku taki! - dla mieszkańców:)
Ja do Sakury nic nie mam poza jednym. Nie mogę zdzierżyć tego, że ją połączyli z Sasuke (choć widać w Boruto jak ten pseudozwiązek wygląda - skoro ona się nigdy z nim nie całowała). W Shippuudenie lubiłam fragmenty z nią, kiedy Sasuke dawał jej do zrozumienia, że ma gdzieś jej zaloty, a chronił Naruto. Tak czy inaczej uważam ją za ciekawą postać i nie znoszę blogów, gdy robi się z niej pustaka, a Naruto i Sasuke nagle ot tak zaczynają ją nienawidzić. To zupełnie nielogiczne, bo Naruto jest jej przyjacielem, a Sasuke generalnie ma ją gdzieś jak innych.
Jeszcze raz dziękuję za komentarz:)
Są jakieś widoki na kolejny rozdział? Nie chcę wywierać presji na autorkę, tylko dać znać że czekam i tęsknię :)
OdpowiedzUsuńJT
No coś tam się tworzy, ale jakoś pisanie samej tego ff mi nie idzie.
UsuńPrzykro mi to słyszeć, ale sądzę że w jakimś stopniu potrafię to zrozumieć. Pewnie nie jest łatwo przestawić się na pisanie samemu gdy tyle czasu się pisało z kimś. Chciałabym być bardziej pomocna, ale chyba nie mam jak.
UsuńChcę jednak żeby było wiadomo, że nieważne jak długo będę musiała czekać na kolejny rozdział, to będę czekać. Bo myślę że warto!
JT
Hej,
OdpowiedzUsuńno pięknie po prostu.. zachowanie Hinaty spodobało mi się, może jest rozczarowana tutaj, że miłość jej życia nie odwzajemnia uczuć to jednak chce mu pomoc... ale jak to że nie ma tych zwojów w tej doniczce? ktoś je zabrał? ciekawe jak Karin zareaguje jak pozna, że tym kimś kogo znalazł Sasuke to Naruto... znając jej charakter to ktoś oberwie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie i cieplutko AM