Witam
i zapraszam do czytania pierwszego z sequeli.
Ten
sequel będzie pisany tylko przeze mnie, bo właściwie nikt nie wie, jak ja widzę
te drużyny.
Mam
nadzieję, że się spodoba, choć uprzedzam, to sequel głównie o drużynach, a nie
Sasuke i Naruto.
A,
właśnie. Kōdai i Ryūji aktorzy grających Naruto i Sasuke w Naruto Live. Polecam spektakl, jest
naprawdę świetny (w tym z 2016 roku jest nawet buziak na początku:D).
***
To
był jeden z tych wiosennych, ciepłych dni, które z braku aktualnych misji chyba
wszyscy genini spędzali leniwie na łąkach czy też w parkach.
Nie
było nowością, że drużyny Sasuke i Naruto siedziały razem, w końcu znali się
już dość dobrze. Ich mistrzowie od samego początku organizowali im wspólne
treningi. Jednak jeszcze przez dwa dni oni mieli wolne, a dzieciaki po prostu
zaczynały się nudzić.
–
Może pójdziemy coś zjeść? – zaproponował Kodai, gdy poczuł, jak zaburczało mu w
brzuchu.
–
Tak, pewnie jeszcze te twoje burgery – prychnął Ryuji.
Odkąd
w Konoha otwarto nowy sklep z tego typu przekąskami, Kodai prawie codziennie
ich tam przesiadywał i obżerał się nimi ile wlezie. To cud, że jeszcze nie
przypominał piłki. Ale cóż, Naruto-sensei, też ciągle jadł, tyle że w jego
przypadku był to ramen. Ryuji niekiedy patrzył ze zdziwieniem na rosnąca ilość
pustych misek, gdy zaprosił ich do Ichiraku. Jak ktoś mógł zmieścić w sobie
tyle jedzenia?
–
Coś masz do burgerów? – Kodai, który wcześnie leżał oparty o pień i bawił się z
Aoimaru, podniósł się. – Są…
–
Tłuste – wszedł mu w słowo Ryuji. – Niedługo sam będziesz przypominał taką
bułkę – zakpił choć wiedział, że to nieprawda.
Kodai
mimo że jadł dużo, w ogóle nie tył. Obaj byli w świetniej formie, co nie znaczy
jednak, że nie można było mu podgryzać.
–
Jak ja ci zaraz…
Kodai
rzucił się na niego, chcąc mu przyłożyć, ale w tym momencie, ktoś chwycił ich
obu za ręce i polecieli w dwóch różnych kierunkach.
–
Zamkniecie się w końcu? – warknęła Akane.
Stała
teraz pośrodku polany, a jej czerwone włosy aż falowały. Od dłuższego czasu
naprawdę ją irytowali, więc w końcu dała upust swojej złości.
–
Nic ci nie jest, Ryuji?
Sayuri
od razu do niego podbiegła, w międzyczasie rzucając jeszcze koleżance z drużyny
wściekłe spojrzenie.
–
Nic.
Ryuji
odtrącił jej dłoń. Wstał i pomasował głowę, bo walnął w pień jednego z drzew
naprawdę mocno. Cholera, znów oberwał od dziewczyny. Ale Akane, o czym zdążył
się już przekonać, była nieprzewidywalna. I czasami bardzo brutalna. Genini z
innych drużyn naprawdę się jej bali.
–
Co wy wyprawiacie? – usłyszeli niski głos.
Zaraz potem zobaczyli postać w stroju jounina.
–
Sasuke-sensei!
Harumi
poderwała się na jego widok, a jej oczy zabłysły. Nie zwróciła nawet uwagi na
to, że Shinji i Kodai przewrócili oczami.
–
Draniu, daj im spokój – zaśmiał się Naruto, który pojawił się obok.
Przechodzili
niedaleko, gdy usłyszeli krzyki dzieciaków, a jako jounini mieli obowiązek
zareagować. Jednak jak się okazało, to były ich własne drużyny. I najwyraźniej
wszystko było w porządku, zwyczajowe kłótnie, do których się już przyzwyczaił.
–
Musimy iść do Kakashiego
Sasuke
zmierzył jeszcze całe to towarzystwo w wzrokiem. Widział, że znów – mimo zakazu
walk przez te dwa dni – się o coś pobili. Zastanawiał się, czy oni też kiedyś
byli tak nieznośni.
–
Poniedziałek, godzina szósta rano, trening – rzucił krótko do swojej drużyny.
Jak
nie mieli co robić w wolnym czasie to on im go zagospodaruje. I to tak, że
odechce im się głupich zachowań.
Kodai
i Shinji jęknęli, nawet Aoimaru spuścił uszy po sobie. Szósta rano? Serio? I jedynie
Harumi nie zareagowała w ten sposób, bo wciąż nie odrywała roziskrzonego
spojrzenia od Sasuke.
W
końcu, gdy Naruto pociągnął go dalej, westchnęła i oparła się o pień drzewa.
–
Nie no, naprawdę? – Shinji pokręcił głową. – Jeszcze ci nie przeszło?
Harumi
zaczerwieniła się i odwrócił głowę.
–
Głupia jesteś – stwierdził Ryuji.
Sam
nie wiedział, która z dziewczyn wkurza go najbardziej. Akane, ze swoją
brutalnością i tym, że czasami potrafiła go nieźle zlać, Sayuri z tym swoim
zauroczeniem nim, czy właśnie Harumi, która najwyraźniej zakochała się w swoim mistrzu
i gapiła się na niego jak cielę na malowane wrota.
–
Każdy wie, że oni są razem – dodał w kwestii wyjaśnienia.
–
Może to tylko plotka? – zastanowiła się Sayuri. – Przecież zakochani się
całują. Widzieliście kiedyś, żeby się całowali?
Wszyscy
popatrzyli po sobie i po chwili zastanowienia pokręcili głowami.
–
Poza tym cały czas mówią do siebie młotku i draniu – zauważył Kodai. Czy
zakochani tak się do siebie odnoszą? Coś w tym wszystkim było nie tak.
–
To może będziemy ich śledzić, żeby się przekonać? – Shinji poruszył sugestywnie
brwiami.
Ostatnio
ćwiczył się w technikach tropiących i bardzo chciał je na kimś przetestować.
–
Tak, to genialny pomysł! – krzyknął Kodai, a jego zielone oczy aż się
zaświeciły.
Przybili
sobie żółwika z Shinjim, szczerząc się do siebie. Obaj mieli nadzieję na dobrą
zabawę. W końcu ile czasu można siedzieć bezczynnie?
–
Z tych nudów zaczyna już wam odbijać – stwierdził Ryuji. – To głupi pomysł.
–
Dla ciebie wszystko jest głupie – skwitował Kodai i spojrzał pytająco na
dziewczyny.
Sayuri
od razu się zgodziła, Akane wzruszyła ramionami, ale uznała, że w sumie i tak
nie mają nic do roboty. Jedynie Harumi miał lekkie opory, jednak w końcu i ona kiwnęła
słowa.
*
–
Naprawdę uważacie, że ktoś mógłby nie zauważyć śledzących go sześciu osób i
psa? – zapytał sceptycznie Ryuji, który ostatecznie też poszedł z nimi, bo co
miałby robić sam?
Teraz
czekali przed Siedzibą Główną Wioski, ukryci w krzakach. Wszyscy mieli na
głowach stożkowe kapelusze kupione na jednym ze stoisk. To Kodai wpadł na ten
pomył. Uznał, że to świetna forma kamuflażu, bo kapelusze rzucały cień na ich
twarze i w razie czego trudniej będzie ich rozpoznać.
–
Wyglądamy jak jakieś czubki – warknęła Akane.
Była
już naprawdę zniecierpliwiona czekaniem. Chciała już zdjąć ten kretyński
kapelusz, ale wtedy właśnie Kodai chwycił ją za nadgarstek i pociągnął w dół,
dając niewerbalnie do zrozumienia, żeby była cicho.
Bo
Naruto i Sasuke właśnie wyszli z Siedziby Głównej Wioski. I skierowali się w
stronę północnej bramy.
–
Idziemy – mruknął Kodai.
*
–
Czy mi się tylko wydaje, że widziałem naszych geninów za krzakami? – zapytał
Naruto, gdy po pewnym czasie wskoczyli na jeden z dachów. Rozejrzał się, ale
już ich nie dostrzegł.
–
Nie wydaje ci się – mruknął Sasuke. – Idą tak za nami odkąd wyszliśmy od
Kakashiego.
–
Śledzą nas? – Naruto parsknął śmiechem.
No
cóż, to było dość dziwne, ale i nawet zabawne.
–
Na to wygląda – Sasuke zmarszczył brwi. – Pytanie tylko po co?
–
Nie wiem – Naruto wzruszył ramionami.
Po
chwili, coś sobie przypomniał.
–
A pamiętasz jak my śledziliśmy Kakashiego, żeby zobaczyć jego twarz? Gdyby nie
ta wizyta w archiwum, do dziś nie wiedzielibyśmy jak naprawdę wygląda bez
maski.
Sasuke
przewrócił oczami, ale mimo wszystko uśmiechnął się lekko. Pamiętał to.
Oczywiście na ten durny pomysł wpadł Naruto, bo któżby inny? Sasuke aż nie
wierzył, że się wtedy zgodził. A teraz najwyraźniej to samo robili ich
uczniowie. Tyle że nie miał pojęcia dlaczego. Przecież ani on, ani Naruto nie
nosili żadnej maski i generalnie nie było chyba nic, co te dzieciaki mogłyby
chcieć odkryć. Tak czy inaczej z jakiegoś powodu ich śledziły.
–
Cofnij się.
Chwycił
Naruto i wciągnął go za komin.
Znów
w zasięgu wzroku pojawiły się obie drużyny, tym razem czające się za rogiem
budynku. I… Nie no, naprawdę, jakkolwiek by się nie starać, po prostu nie dało
się ich przeoczyć, od razu rzucali się w oczy przez nakrycia głowy.
–
Gdyby zdjęli te idiotyczne kapelusze, może byłaby szansa, żebyśmy ich nie
zauważyli – stwierdził Sasuke. – Ciekawe, kto to wymyślił. Pewnie Kodai albo
Shinji…
–
Ja się w ogóle dziwię, że Ryuji dał sobie to założyć na głowę. Z jego
podejściem… – roześmiał się Naruto.
Znów
wróciły wspomnienia. Jednak skoro wtedy Sasuke dał się namówić na śledzenie
Kakashiego, to i Ryuji mógł założyć kapelusz.
Sasuke
spojrzał to na Naruto, to na dzieciaki, nadal czające się za rogiem i coś mu
przyszło do głowy.
–
Chcesz dać im nauczkę? – zapytał i od razu wyjaśnił swój plan.
Naruto
na początku się wahał, bo oni przecież w ich wieku mieli równie głupie pomysły,
ale w sumie chciał się dowiedzieć, o co chodzi. W końcu skinął głową.
*
–
Są! – krzyknął Shinji, gdy tylko Naruto i Sasuke znów pojawili się na drodze. –
A już myślałem, że ich zgubiliśmy.
–
Bo zgubiliśmy – stwierdził Ryuji. – Te twoje umiejętności tropiące są do bani.
Shinji
już chciał się odgryźć, ale wtrąciła się Sayuri, chcąc zapobiec kolejnej kłótni.
–
Dajcie spokój. Nasi mistrzowie to dwie legendy, śledzenie ich nie jest łatwe –
powiedziała.
Och,
mimo że była w drużynie Naruto już od ponad roku, nadal nie mogła uwierzyć, że
akurat ona miała tyle szczęścia. Pamiętała pierwszy dzień po przydziale do
drużyn. Cała ich szóstka została dosłownie obskoczona na placu przed Akademią.
Niektórzy gratulowali, inni patrzyli spod byka, ale chyba każdy zazdrościł.
–
Idziemy, bo znowu znikną nam z oczu – zadecydował Kodai i ruszył przed siebie
pewnym krokiem.
Niestety
od razu po wyjściu zza winkla wpadł na parę jakichś staruszków.
–
O, popatrz, kochanie, to chyba jakaś wycieczka – krzyknął mężczyzna tak, że
wszyscy znajdujący się na ulicy ludzie zwrócili na nich uwagę. – Urocze te
dzieci w tych kapelusikach!
No
pięknie, tego właśnie im było trzeba.
–
Rusz się! – warknął Ryuji i popchnął Kodaia.
Teraz zdecydowanie już stali się atrakcją
zatłoczonej ulicy. Niektórzy nawet zaczęli robić im zdjęcia.
–
I to ostatni twój głupi pomysł, na który się zgodziłem.
Zdjął
kapelusz i wyrzucił go do najbliższego śmietnika. Jak oni mieli kogokolwiek
śledzić, jak nawet nie potrafili się porządnie kamuflować?
–
To proszę bardzo, masz lepszy pomysł? – zirytował się Kodai.
–
Nie wiem… Henge?
–
Jasne – prychnęła Akane. – Ktoś tu jest w stanie utrzymać tą technikę chociaż
piętnaście minut?
Trafiła
w punkt, bo wszyscy westchnęli. Niestety, nie mieli jeszcze takich
umiejętności, jakby chcieli. Jasne, ćwiczyli swoje techniki, każdy z nich
zaczynał się w czymś specjalizować, ale mimo to mieli dopiero po trzynaście
lat.
–
Dobra, chodźcie w końcu, bo znowu na uciekną – mruknął Shinji i puścił Aoimaru
przodem.
Nie
mieli pojęcia, że gdy oni śledzili sylwetki swoich mistrzów, zmierzające w
kierunku bramy, ktoś śledził ich.
*
Szóstka
geninów już od dobrych kilku godzin śledziła swoich mistrzów. Trzymali się w
pewnej odległości i co chwilę profilaktycznie przystawali za drzewami. Szło, o
dziwo, bardzo łatwo, bo Naruto i Sasuke szli spokojnym tempem, więc nawet
dzieciakom trudno byłoby ich zgubić.
–
Długo tak jeszcze zamierzają spacerować – jęknął Kodai, kiedy znów mu
zaburczało w brzuchu. – Niech się w końcu pocałują i wracamy.
–
Ale jesteś marudny – mruknęła Akane. – Przypominam, że to był twój pomysł.
–
Nie marudny, tylko głodny – mruknął Kodai i wychylił się zza drzewa.
Cholera,
fakt, to był jego pomysł, ale nie sądził, że to będzie tyle trwało. Zaczynało
się już robić ciemno.
–
Poza tym to gdzie my w ogóle jesteśmy?
Wszyscy
rozejrzeli się dookoła. Nie znali tych rejonów, wiec musieli być już bardzo
daleko za wioską.
Upewnili
się w tym, gdy chwilę później dotarli na brzeg szerokiej i wartkiej rzeki.
Takiej na pewno nie było w okolicach Konohy.
Na
szczęście tu już Sasuke i Naruto się zatrzymali.
Naruto
usiadł na jednym z głazów, a Sasuke stanął naprzeciwko niego. O czymś
rozmawiali. I byli tak blisko siebie, dodatkowo na tle zachodzącego słońca…
Sześć
par oczu patrzyło na nich w napięciu. Cholera, jak nie teraz, to kiedy? Już
bardziej romantycznej atmosfery nie można byłoby sobie wymarzyć. Shinji z
Kodaiem, którzy znaleźli sobie ten sam idealny punkt obserwacyjny wśród liści,
przepychali się, żeby lepiej widzieć, Sayuri zaciskała z ekscytacji ręce, a
Harumi wyglądała, jakby zaraz miała się rozpłakać. Jedynie Akane i Ryuji
wykazywali względny spokój. Względny, bo i oni czekali na to, co się stanie.
I
kiedy już miało nastąpić to, czego wszyscy się spodziewali, kiedy twarze Sasuke
i Naruto znalazły się centymetry od siebie, oni… po prostu zniknęli.
Genini
jeszcze przez chwile gapili się w tamto miejsce, ale ono było puste.
–
A niech to – wrzasnął Kodai, zeskakując z gałęzi.
Teraz
już nie musiał być cicho, więc mógł dać upust swojej złości.
Okazało
się, że osoby, za którymi chodzili od kilku godzin, to były – charakterystyczny
dymek i pyknięcie nie pozostawiało złudzeń – klony cienia!
–
Macie swoje genialne pomysły – warknął Ruyji, kiedy wszyscy znaleźli się już na
ziemi.
Był
zły na siebie, że nie zauważył, że to klony.
–
Chyba domyślili się, że ich śledzimy – mruknęła Sayuri.
Rozejrzała
się dookoła. Słońce schowało się już prawie całkowicie za horyzont. Zaczynało
być naprawdę ciemno i trochę strasznie, bo nadal nie wiedzieli, gdzie właściwie
się znajdują.
–
Założę się, że wiedzieli od początku i to właśnie przez te wasze kretyńskie
kapelusze. – Ruyji kopnął jakiś kamień. Że też on dawał się wciągać w tak
głupie akcje. – Dobra, wracamy do wioski, nie ma co tu tak sterczeć.
–
Ale… – Shinji rozejrzał się niepewnie – W którą to konkretnie stronę?
Jasne,
wiedział, że powinni oddalać się od rzeki, ale wcześniej trochę kluczyli po
lesie, wielokrotnie zmieniając kierunek.
–
Przecież to ty jesteś tropicielem, to prowadź – stwierdziła Akane.
–
Właśnie, jestem tropicielem! Mogę tropić coś lub kogoś – zirytował się Shinji.
–
A pies?
–
Żebyśmy teraz mogli wrócić po śladach, Aoimaru musiałby wcześniej znaczyć co
chwilę teren – wyjaśnił.
Wszyscy
westchnęli. Nikt o tym nie pomyślał, ale też nikt, naprawdę nikt nie
spodziewała się, że tak to się zakończy. Nie dość, że tak naprawdę niczego się
nie dowiedzieli, to jeszcze byli tu sami w ciemnym już lesie. Bo nawet księżyc
był ledwo widoczny i rzucał naprawdę słabą poświatę.
–
To co robimy? – zapytała Harumi, gdy usłyszeli wycie wilka.
Nocą
w lesie mogło być naprawdę dużo dzikich zwierząt. Przedzieranie się przez niego
w całkowitych ciemnościach i to jeszcze nie wiadomo w jakim kierunku nie było
zbyt dobrym pomysłem.
Inni
najwyraźniej też tak uznali, bo po kilku przepychankach słownych stanęło na
tym, że zostaną przy brzegu rzeki i przeczekają do rana.
A już chciałam się pytać, kiedy będą dodatki. Już po samym tytule dostałam wielki uśmiech na całe pięć minut. „Kroniki Konohy” – czuję się zaszczycona, że pomogłam to wymyśleć.
OdpowiedzUsuńNa początku mieszały mi się imiona, trochę za dużo nowych postaci na raz. Na przykład wtedy, kiedy Kodai bawił się z Aoimaru myślałam, że to Inuzuka, dopiero po dalszym czytaniu i powrotu do tego fragmentu ogarnęłam kto jest kim. Ale poza tym cieszę się, że jednak postanowiłaś przybliżyć nam czytelnikom drużyny Sasuke i Naruto.
Wspólne treningi obu drużyn. Kto by się spodziewał? : ) Wiadomo, że Naruto, no i Sasuke będą tak kombinować, żeby spędzić ze sobą maksimum czasu.
Burgery? Osobiście za nimi nie przepadam, ale widać już na pierwszy rzut oka w kogo wdaje się Kodai. No a Ryuji… Takie małe kopie Sasuke i Naruto. Dzięki temu, kiedy na przykład drużyna Sasuke wyrusza na misję, a Naruto zostaje we wiosce, Sasuke choć w małym stopniu może odczuwać obecność Naruto poprzez charakter Kodaia, i na odwrót. Takie małe pocieszenie w chwili rozstania. Ale to tak tylko czysto teoretycznie, bo nikt nie jest w stanie ich sobie zastąpić.
Akane - mała kopia Kushiny. Widać, że wszystkie czerwonowłose mają taki temperament.
Sayuri – wyrośnie z niej mała Sakura, oby tylko była od niej mądrzejsza i wiedziała, kiedy chłopak jest nią niezainteresowany. No i oczywiście wiedziała, kiedy odpuścić. Niech na razie lata z Ryujim, może jej się odwidzi albo chłopak odwzajemni uczucie.
Harumi – kobito, Sasuke jest Naruto, no i najważniejsze jest TWOIM nauczycielem o kilka lat starszy. Będzie tylko cierpiała jak się nie oduroczy.
No to przygodę ze śledzeniem SasuNaru czas rozpocząć:
Kapelusze? Serio? Mogli jeszcze ubrać się w ubrania odblaskowe i przejść tak „zakamuflowani” obok nich. Eh… jak wiele muszą się jeszcze nauczyć.
„Chcesz dać im nauczkę?” – O tak! Tak jak Kakashi. Będzie zabawa. (no może nie dla geninów)
I właśnie od tego fragmentu myślałam, że Sasuke i Naruto stworzyli klony i genini właśnie owe klony śledzą. Jak widać nie pomyliłam się.
„Niech się w końcu pocałują i wracamy” – kocham <3. Wszystko powoli, Kodai. Wszystko swoją drogą. Na to też przyjdzie pora. Tylko może nie przed dziećmi.
„Ale jesteś marudny […] Nie marudny, tylko głodny.” - Co to by była za atmosfera, gdyby Naruto ciągle myślał o jedzeniu. Tak jakoś się nasunęło. Gdzie to było: w Hidenie czy w Rywalach?
I się zgubili. Sądzę, że gdzieś tam w krzakach Sasuke i Naruto ich pilnują i zastanawiają się co teraz zrobią. Taki mały teścik. Przecież nie zostawiliby własnych uczniów na pastwę losu.
Ogólnie dodatek bardzo mi się podobał. Czekam na ciąg dalszy, no i ten inny dodatek, na który czekam od baaaaardzo długiego czasu *marsz ślubny*
Dużo weny
Juliet
Tak, tytuł, jak pisałam w odpowiedzi pod poprzednim rozdziałem, wyszedł od Ciebie:)
UsuńTo własciwie taki sequel poboczny, ale chciałam ich opisać tak, jak ja ich widzę:) Wiem, że może czasami za bardzo zblizyłam charaktery, ale własnie dzięki temu tak dobrze mi się to pisało, zwłaszcza że teraz przeciez są w całej sześcioosobowej grupie:)
Nie wiem czemu, ale satysfakcję sprawia mi pisanie o "problemach" Sasuke z drużyną, zwłaszcza to, że ma w niej zakochana nastolatkę:D
Co do kapeluszy - musieli wpaść na jakiś idiotyczny pomysł:)
Z tym, ale jesteś marudny, to chyba było w Hidenie. Że Sasuke czekał na niego, aż się naje w Ichiraku.
Dziekuję za komentarz:)
Kocham Cię za te dodatki! Ile ich planujesz? I te postacie! Kodai podobny z charakteru do Naruto, a Ryuji do Sasuke.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :)
Ahahahha, widocznie coś z mistrza zawsze pozostanie w uczniu :D Mogę się totalnie założyć, że ta para staruszków to był Naruto i Sasuke. Jestem mega ciekawa, co dalej zrobią drużyny i na czym dokładnie polega plan naszych gołąbków.
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszą część!
Weny!
Też mi w pierwszej chwili mignęło takie coś, że to mogli być oni. Kto wie?
UsuńJuliet
W sumie to nic nie mogę odpowiedzieć, żeby nie spoilerować:)
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńcudnie, można powiedzieć, że ich drużyny się zaprzyjaźnili, Akume to tak jak Kushina, ale i też Sakura, ale Sasuke i Naruto ich wyrolowali... ciekawe czy gdzieś nie siedzą w pobliżu na gałęzi i ich nie obserwują...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Agnieszka
Zapowiada się niezła historia :) Widać, że dzieciaki nie będą mieć łatwo ze swoimi nauczycielami i vice versa. Skoro już na początku mają takie pomysły, to aż się boję co będzie dalej :D Z pewnością dla chłopaków drużyny będą niezłym wyzwaniem, zobaczymy jak sobie z nimi poradzą.
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, tak ich drużyny to bardzo się ze sobą zaprzyjaźniły, och jak Naruto i Sasuke w pieknym stylu ich wyrolowali... ciekawe co teraz wymyślą genini, a może są obserwowanivi to jako test można potraktować...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie AM