.

sobota, 14 kwietnia 2018

SasuNaru Hiden - rozdział 64

Witam i zapraszam na nowy rozdział. Myślę, że zawarłam w nim wszystko, co musiało być przed główną akcją. Jak wiecie, Hiden zbliża się już do końca, ale na pewno nie pominę żadnego rozpoczętego przeze mnie wątku.



Kakashi siedział przy wielkim podłużnym stole w sali zebrań i opierając podbródek na rękach, wpatrywał się w jakąś mapę. Wcześniej mieli tu dość burzliwe zebranie, na którym omawiali strategię działania, ale członkowie Rady już wyszli, został tylko Iruka – ponieważ musiał z nim przedyskutować sprawę bezpieczeństwa w Akademii i Shikamaru.
Usłyszał pukanie do drzwi i kazał wejść. Wiedział, że to jounini, jedyni swoją drogą, których był w stanie zebrać w tak krótkim czasie. Inni albo byli na misjach, albo wykonywali przydzielone wcześniej zadania. Póki co wolał nikogo z tych zadań nie odwoływać, bo to mogłoby wzbudzić niepokój i zasiać panikę. A akurat panika to było ostatnie, czego w tym momencie potrzebowali.
Widząc, jak jounini ustawiają się w rzędzie i czekają, od razu przeszedł do konkretów i pokrótce wyjaśnił, jak się sprawy mają.
Na dłuższą chwilę zapadła cisza.

– Czyli mamy rozumieć, że Korzeń w każdej chwili może zaatakować? – pierwsza odezwała się Ino.
Marszczyła brwi i skubała swój długi jasny kucyk, co zawsze machinalnie robiła w chwilach zdenerwowania. A teraz miała  powody do zdenerwowania. Sai… Oczywiście Kakashi nie wyjawił, skąd wie o planach Korzenia, ale była pewna, że te informacje pochodzą właśnie od niego. I to ją naprawdę bardzo zaniepokoiło, tym bardziej, że Sai, jak wczoraj zniknął, tak już go nie widziała. W gabinecie też go teraz nie było, więc nawet nie mogła zamienić z nim słowa. Jasne, zdawała sobie sprawę, że ryzyko zawsze wpisane jest w zawód shinobi, ale jednak wolałaby, żeby trzymał się z daleka od tej organizacji.
– Musimy przygotować się na każdą ewentualność. – Kakashi wstał z krzesła i oddał mapę stojącemu obok Shikamaru, który powiesił ją na jednaj z tablic.
– Czyli co mamy robić? – zapytała Tenten, wpatrując się uważnie w zaznaczone obszary na mapie. Większe ulice, place, parki, arena… To były główne skupiska ludzi.
Inni też to chyba zauważyli, bo spojrzeli po sobie z niepokojem.
– Póki co musimy zdobyć więcej informacji – wyjaśnił Shikamaru, biorąc do ręki wskaźnik.
To on wpadł na pomysł, żeby rozmieścić zaufanych ludzi w różnych miejscach Konohy. Gdyby coś się zaczęło dziać, mogliby interweniować od razu. Poza tym każda informacja, nawet taka na pozór nieistotna, mogła okazać się dla nich na miarę złota.
– Wszyscy ci, którzy mają pod opieką drużyny geninów, udadzą się na te tereny – wskazał fragmenty mapy zaznaczone na zielono. To były parki i place zabaw – miejsca najmniejszego ryzyka, gdyż nawet Korzeń nie ośmieliłby się atakować dzieci. – Przekażcie swoim podopiecznym, że genini mają kategoryczny zakaz robienia czegokolwiek na własną rękę. Ich zadaniem jest obserwacja okolicy, a gdyby coś się działo, są zobowiązani niezwłocznie zgłosić to do swojego przełożonego lub innej osoby wyższej rangą. Żadnej samowolki, sytuacja jest naprawdę poważna.
Kilku jouninów pokiwało głowami i po chwili konsultacji z Hokage wyszli z sali.
– Ino, Tenten i Temari – kontynuował Shikamaru – wy udacie się tutaj. – Pokazał miejsca zaznaczone na żółto. To były główne ulice ze sklepami i targ. – Mam nadzieję, że tam dowiecie się czegoś, w końcu to są siedliska plotek.
– Sugerujesz, że jestem plotkarą? – zaperzyła się Temarii. Oj, jej maż naprawdę sobie grabił.
– Nie, nie, oczywiście, że nie! – Shikamaru uniósł ręce w obronnym geście. – Po prostu jestem pewien, że wam nic nie umknie – powiedział pierwsze, co mu przyszło do głowy. Nie mógł przecież zdradzić, że Temari trafiła w punkt. Dobrze wiedział, jak bardzo dziewczyny lubią plotki i dlatego właśnie im przydzielił tamte rejony.
– Masz szczęście – mruknęła Temari.
– Lee, ty sprawdzisz pola treningowe, Chouji z Kauri – restauracje. – Shikamaru wskazał kilka punktów. – Jeżeli chodzi o obszar czerwony, czyli Główną Siedzibę Wioski – mamy tu odpowiednie wsparcie. W razie czego jednak wszyscy będą potrzebni właśnie tutaj.
Zamyślił się na chwilę. Miał nadzieję, że jego rozumowanie było słuszne i Korzeń nie uderzy bezpośrednio w siedzibę Hokage. To byłoby z ich strony kompletnie nieprzemyślane, a z tego, co mówił Sai, Korzeń zawsze wszystko planował z najdrobniejszymi szczegółami.
– Ej, zaraz, a my?! – Kiba, który poczuła się zignorowany, wskazał na siebie i przyjaciół z drużyny.
– A, tak – zreflektował się Shikamaru. – Kiba, Hinata i Shino – wy, z waszymi umiejętnościami tropiącymi, zbadacie teren wokół Konohy. Nie można wykluczyć, że Korzeń ma tam swoje grupy ludzi.
Kiba pokiwał głową. Tak, to było odpowiedzialne zadanie i w końcu ktoś docenił jego umiejętności tropiące. Od zakończenia wojny nie miał za dużo możliwości, by się nimi chwalić, a ta okazja była idealna by pokazać wszystkim na co go stać.

W końcu, kiedy wszyscy dostali już swoje zadania i wyszli, Kakashi wstał z krzesła. Przyjrzał się mapie. Rada wcześniej mocno protestowała przeciwko takiemu rozwiązaniu, bo rozproszenie ludzi mocno ich osłabiało, ale zaufał planowi Shikamaru. To on wydedukował, że Korzeń nie uderzy bezpośrednio w Główną Siedzibę Wioski. Oni potrzebowali podstępu, potrzebowali też więcej osób po swojej stronie. Rzekoma zdrada Sasuke to mogło być o wiele za mało dla większości ludzi, którzy raczej stanęliby murem za Naruto. No właśnie, Naruto… Kakashi jeszcze nie wiedział, co z nim zrobić. Korzeń na pewno chciałby wyeliminować go z walki. Gdyby tak się stało, dodatkowo biorąc jeszcze pod uwagę, że uwięziony Sasuke nie stanowił dla nich zagrożenia, mieliby większe szanse.
– Co z Akademią? – zapytał Iruka. Odkąd został dyrektorem szkoły, to on był odpowiedzialny za bezpieczeństwo uczniów. – Uważam, że nie powinniśmy odwoływać lekcji, to wzbudziłoby pewien niepokój.
– Masz rację – zgodził się Kakashi. – W szkole dzieci nie będą raczej narażone na niebezpieczeństwo, poza tym niedaleko znajdują się schrony. To tak na wszelki wypadek – dodał, widząc zaniepokojenie na twarzy Iruki.
– A Naruto, co z nim? – W końcu padło nieuniknione pytanie.
Iruka naprawdę martwił się o Naruto, zwłaszcza po tym, co stało się wczoraj na placu. Co prawda nie widział tego na własne oczy, ale usłyszał o całym wydarzeniu od innych ludzi. Czy to możliwe, żeby Naruto naprawdę był zakochany w Sasuke? Przecież kiedy był młodszy, uganiał się za spódniczkami. Czyżby się pogubił? Będzie musiał z nim porozmawiać na ten temat, jak to powinien był zrobić to już dawno temu. Choć tak po prawdzie, to próbował, ale Naruto jakoś nie był chętny do takich rozmów.
– Szukałem go wczoraj i nigdzie nie znalazłem. Nie powinniśmy kogoś po niego wysłać?
– Nie ma takiej potrzeby. – Kakashi machnął ręką. Znał Irukę, zawsze był bardzo przewrażliwiony, jeżeli chodzi o Naruto. Obchodził się z nim jak z jajkiem. Musiało w końcu do niego dotrzeć, że jego były uczeń był już dorosły i nie potrzebował niańki.
– Jak to nie ma takiej potrzeby? – zaprotestował Iruka. – Nie wiadomo gdzie on jest i w ogóle co się z nim dzieje!
– Znając go, zaraz sam się tu zjawi.
Tego akurat Kakashi był pewien. I miał rację, bo ledwie wypowiedział ostatnie słowo, drzwi do sali otworzyły się z hukiem i stanął w nich Uzumaki Naruto we własnej osobie.
– Naruto! – Iruka zerwał się ze swojego miejsca. – Gdzieś ty był? – Chwycił go za ramiona i zaczął oglądać z każdej strony, jakby zaraz miało się okazać, że stracił drugą rękę albo jakąś inną część ciała. 
– Iruka-sen… Kakashi-sensei! – Naruto wyrwał się z uścisku, gdy tylko zauważył Hokage. – Gdzie jest Sasuke?
– Naruto, usiądź – powiedział spokojnym tonem Kakashi. Tak, tego właśnie mógł się spodziewać. – Siadaj – podniósł głos, gdy ten nie posłuchał.
Naruto już chciał coś odpowiedzieć, ale w tym momencie do pomieszczenia wpadła lekko zdyszana Sakura. A, no tak, miał na nią zaczekać.
Rano obudziło go pukanie do drzwi. Początkowo był zbyt zaspany, żeby kojarzyć fakty, ale wystarczyło, żeby spojrzał na zegarek i w jednej chwili wszystko wróciło. Wczorajszy dzień, sytuacja na placu, aresztowanie Sasuke… Sasuke! Wpadł w lekką panikę. Zaspał! No cholera, zaspał!
Nigdy w życiu nie ubierał się tak szybko. Wiedział, że to Sakura czeka za drzwiami, wczoraj obiecał jej, że położy się spać i rano razem pójdą razem do Kakashiego, ale tak naprawdę chciał tam iść dużo wcześniej. Chwycił z szafki nocnej klucze i żabią portmonetkę, a ze skrytki pod obluzowaną deską wyjął zwoje. Chwilę zastanawiał się, co powinien z nimi zrobić, ale uznał, że najbezpieczniej będzie je mieć przy sobie. Chowanie ich gdziekolwiek w takiej sytuacji byłoby zbyt ryzykowne, istniało duże prawdopodobieństwo, że będzie śledzony.
Biegł jak najszybciej, przez co Sakura, która zwyczajnie za nim nie nadążyła, została w tyle. Słyszał, że coś do niego krzyczała, ale musiał jak najszybciej znaleźć się w siedzibie Hokage.
– Ała – jęknął, gdy poczuł mocne uderzenie w głowę.
No dobra, należało mu się, nie powinien jeszcze bardziej narażać się Sakurze, która chyba mu już trochę odpuściła. Oczywiście dobrze wiedział, że to wszystko było wynikiem sytuacji, w jakiej się znaleźli, ale mimo to…
Kakashi patrzył na to wszystko z pewnym zaskoczeniem. Był pewien, że Sakura jeszcze przez długi czas nie będzie w stanie wybaczyć Naruto, a tu to trzepnięcie w głowę… Dla postronnego obserwatora niby nic, ale dla niego wyglądało to zupełnie jak za starych dobrych czasów. Czyżby razem z Tsunade nie docenili Sakury, która także w tym wypadku okazała się być silna? Kakashi nie był tego pewien. Sakura od dziecka mówiła wprost o swojej miłości do Sasuke, na pewno była bardzo zraniona. Fakt, że tego nie okazywała, że potrafiła być ponad to wszystko, co się stało… Spojrzał jeszcze raz na nią i pokręcił głową. Dobrze znał swoich uczniów. Sakura mogła udawać twarda, ale w środku na pewno było jej strasznie ciężko.
– Słuchajcie… – Kakashi potarł skroń i usiadł z powrotem przy stole. Był zmęczony, nie spał już od wielu godzin. – Sasuke póki co zostanie tam, gdzie jest i… Naruto siadaj! – nakazał, gdy ten już zaczął podnosić się z krzesła, chcąc najwyraźniej protestować. – Sasuke tam zostanie, ponieważ najprawdopodobniej był tylko pretekstem. Korzeń planuje przejęcie władzy w wiosce.

Naruto i Sakura słuchali Kakashiego ze zmarszczonymi brwiami. To, co mówił, a potem jeszcze uzupełniał Shikamaru, było bardzo niepokojące. Przewrót? Rebelia? Jakkolwiek by tego nie nazwać, nie powinno mieć miejsca. Korzeń to była rozwiązana organizacja, wielu dawnych popleczników Danzou uznano za kryminalistów. Naruto wiedział, że ich rodziny nie miały łatwo, to nie było sprawiedliwe, ale takie rzeczy można było rozwiązać w inny sposób. 
– Jakoś nie wierzę, że zostawią Sasuke w spokoju – powiedział markotnie, kiedy Kakashi skończył wyjaśniać sytuację.
To, co usłyszał, zupełnie zmieniało postać rzeczy, dlatego w pewnym momencie przestał nawet mu przerywać. Wstał i podszedł do mapy wiszącej na tablicy. Chwilę ja oglądał. Mało co z niej rozumiał, ale te pozaznaczanie kolorami i cyframi obszary wyglądały niepokojąco. Widział podobne podczas wojny, więc to nie mogło zwiastować niczego dobrego.
  Ja też nie, ale w tym momencie musimy zadbać o bezpieczeństwo wioski. Sasuke jest w dobrych rękach, to są moi zaufani ludzie, a naszym zadaniem teraz jest nie dopuścić do zamieszek. Jako kandydat na Hokage musisz to zrozumieć – Kakashi użył argumentu, z którym Naruto nie mógł dyskutować. – Iruka, tak jak się umawialiśmy, zajmiesz się bezpieczeństwem w Akademii. A z tego co widzę – zerknął wymownie na zegarek – zaraz zaczną się lekcje.

*

Iruka trochę ociągał się z wyjściem z gabinetu, bardzo chciał porozmawiać  Naruto, ale Hokage miał rację. Musiał zająć się uczniami. To w jego rękach jako dyrektora Akademii spoczywało ich bezpieczeństwo.
Teraz siedział z grupą świeżo upieczonych geninów na placyku za budynkiem szkoły. Od kilku godzin kompletnie nic się nie wydarzyło poza tym, że w okolicy dało się dostrzec wzmożony ruch. Jednak to go nie dziwiło. Wioska wciąż żyła wczorajszymi wydarzeniami. Nawet starsi uczniowi szeptali o tym po kątach, aż musiał ich wielokrotnie upominać.
– Iruka–sensei, kiedy w końcu  trafimy do jakichś drużyn i dostaniemy misje?– odezwał się jeden z geninów.
Iruka westchnął. Tak, to pytanie adepci Akademii – jak również ich rodzice, a może i zwłaszcza rodzice – zadawali mu od kilku dni. Niestety, póki co musiał ich przekonywać, żeby uzbroili się w cierpliwość. Z pewnych powodów, mimo że egzaminy zakończyły się już prawie tydzień temu, Kakashi nie utworzył jeszcze drużyn. Chodziło ponoć o kilku uczniów z innych wiosek, którzy jeszcze nie dotarli, ale Iruka nie był pewien czy tylko na pewno o to.
Tak czy inaczej miał już od dłuższego czasu istny armagedon na głowie. A wszystko przez to, że w tym roku Naruto i Sasuke zyskali awans na jounina i zadeklarowali chęć posiadania własnych drużyn. Wtedy się zaczęło… Codziennie przyjmował w swoim gabinecie rodziców, którzy nalegali, by ich dzieci trafili do drużyny któregoś z nich. Musiał wysłuchiwać wielu próśb, argumentów, jakie to dzieci osiągnęły wyniki w nauce – mimo że dobrze to wiedział, musiał też ze stoickim spokojem tłumaczyć co śmielszym shinobi, że prezenty i inne łapówki nie załatwią sprawy, bo po pierwsze, to jest nieetyczne, po drugie – nie on decyduje. Nie słuchali. Ojciec jednego z uczniów przychodził codziennie, matka innego płakała mu wręcz w rękaw. Jasne, Iruka zdawał sobie sprawę, że coś takiego może mieć miejsce, ale nie spodziewał się, że na taką skalę. W końcu zarówno Naruto, jak i Sasuke, mimo że byli naprawdę potężnymi wojownikami, mogli mieć w drużynie tylko po troje uczniów. A tegorocznych absolwentów była ponad czterdziestka. Ciekawe, czy po tym, co się wczoraj stało… Iruka pokręcił głową. Teraz mieli na głowie poważniejsze problemy. Popatrzył na schrony. Miał nadzieję, że nie będą musieli z nich korzystać.

*

Kakashi od kilku godzin przyjmował raporty od jouninów i razem z Shikamaru wszystko zaznaczali na mapie. Naruto wysłał do jednego z zielonych obszarów, bo nie mógł spokojnie usiedzieć na miejscu, ale kazał Sakurze mieć na niego oko. W końcu kto jak kto, ale ona była w stanie powstrzymać go od głupich pomysłów. Długo się wahał, bo istniało niebezpieczeństwo, że Naruto będzie chciał na własną rękę szukać Sasuke, a gdyby był śledzony, mieliby wtedy kolejny poważny problem, ale z tego, co wiedział, Naruto robił to, co mu kazał. Przynajmniej tak to na razie wyglądało.
– Myślisz to samo co ja? – Kakashi zmarszczył brwi, patrząc przez okno. Na placu zaczęli gromadzić się ludzie.
– Z raportów wynika, że coraz więcej osób się buntuje. Ktoś ich ciągle podburza, a to może być dla nas naprawdę kłopotliwe. – Shikamau oparł się na krześle i złożył ręce w piramidkę. Myślał. Coś tu było nie tak.  Z uzyskanych informacji wynikało, że protestującymi byli zwykli obywatele Konohy. Członków Korzenia nie było praktycznie widać. Jakby zapadli się pod ziemię.
– Nie możemy walczyć z mieszkańcami wioski. – Kakashi zasępił się. Wiedział, że za kilka minut powinna ponownie zebrać się Rada, ale nie miał pojęcia, co im powiedzieć. Oczywiście nie mógł zataić raportów, ale nie chciał też, by nalegali na podjęcie drastycznych środków. Dobrze przynajmniej, że w razie czego ostateczna decyzja należała do niego.

*

            – To było prostsze niż myślałem – zaśmiał się wysoki mężczyzna, patrząc na ciała leżące na podłodze. – Kakashi jednak ciągle jest naiwny.
– Nadal nie znamy dokładnej lokalizacji Uchihy, te informacje były dla mnie tajne – odpowiedział mężczyzna z maską ANBU na twarzy. – Wiem jedynie, że kierowali się na północ, poza wioskę.
– Znajdziemy go, to tylko kwestia czasu. A z tego, co widzę, ci głupcy zapewnią  nam go sporo. – Mężczyzna zerknął przez okno jednego z najwyższych budynków. Jego plan póki co sprawdzał się co do joty. Jak łatwo można było manipulować mieszkańcami Konohy, którzy coraz tłumniej zbierali się pod Główną Siedzibą Wioski, głośno protestując. Teraz w końcu zemści się za wszystkie krzywdy, których on i inni członkowie Korzenia doznali po wojnie. Nie mówiąc już o tym, że Sasuke Uchiha zginie z jego ręki.
Śmierć za śmierć. Korzeń nie zapomina.

15 komentarzy:

  1. NIEEEEEEEEE! Nie może zbliżać się do końca! Co ja zrobię, jak się skończy?!
    W ogóle, byłam przerażona, gdy przyszło mi powiadomienie, bo ostatnio nie mogłam dostać się na tego bloga. Wiesz jak jest to ostrzeżenie i czy na pewno chcesz wejść na tą stronę? To mimo wielokrotnego klikania zgadzam się, przekierowywało mnie z powrotem na ten komunikat. Bałam się, że nie będę mogła przeczytać tego rozdziału (cóż zawsze jest ff.net albo wattpad ale zaczęłam na blogspocie i na blogspocie chcę skończyć), ale na szczęście się udało.
    Boje się co ten durny Korzeń planuje. Mam nadzieję, że wyrwą go tym razem na dobre.
    Naruto jak Naruto - nadpobudliwy, ale wyczucie czasu ma genialne. Aż dziwne patrząc na to, kto był jego senseiem.
    Pff! Biedny Iruka! Ale totalnie widzę tych wszystkich zdesperowanych ludzi, którzy chcą być (ich dzieci) w drużynie Naruto i Sasuke. Część nawet teraz pewnie nie wyklucza Saska z tej listy.
    Jak zwykle wspaniałe. Czekam na kolejny rozdział!
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze możesz przeczytać jeszcze raz:) Sama będę musiała to zrobić i popoprawiać błędy. Często jak widzę brakuje jakiegoś wyrazu, o literówkach już nie wspominając:)
      Tak, wiem, o co chodzi, kilka razy tak miałam i dopiero wyczyszczenie ciasteczek przywraca stronę do normy.
      Ten Korzeń w ogóle nie dał się wyrwać od lat, więc zobaczymy jak będzie. Mocno się zapuścił:)
      Inspiracją dla tej sceny z Iruką był program, który oglądałam w tv i tam chodziło o rodziców dających łapówki dyrektorowi, za przyjęcie ich dzieci-matołków do dobrej szkoły. No więc co, Konoha gorsza? Też chcą, żeby dzieciaki trafiły do najlepszych:) A poza tym według tych dzieciaków Sasuke pewnie jeszcze zyskał "do zajebistości":) (Tu cały czas widzę scenę z Boruto:D)
      Dziękuję za komentarz:)

      Usuń
  2. Mogę (i pewnie to zrobię), ale wtedy nie ma już tego zaskoczenia.
    Aktualnie jestem w tyle z Boruto i nie wiem o której scenie mówisz :') Chyba będzie trzeba to nadrobić jutro xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Agh....nie mogę... tak bardzo chciałabym wiedzieć, kto prowadził rozmowę na końcu!

    OdpowiedzUsuń
  4. Boję się dnia, kiedy to opowiadanie dobiegnie końca. Jak dla mnie mogło by trwać wiecznie.
    Szykują się jak na wojnę, aż dreszcze strachu przechodzą co będzie się dziać dalej. Nowe małżeństwo jest wystawione na ciężkie próby, to już drugi raz kiedy występuje między nimi zgrzyt. Przynajmniej nie będą się nudzić w przyszłości i w ich związku będzie więcej pikanterii. Shikamaru jak zwykle staje się przywódcą, a Kiba w nawet najpoważniejszej misji próbuje się przechwalać.
    Ubóstwiam to zdanie: "Przecież kiedy był młodszy, uganiał się za spódniczkami.", choć nie podobają mi się dalsze przemyślenia Iruki o tym, że Naruto się pogubił. Miłość nie wybiera i nie ma tu nic więcej do gadania.
    Nie ma to jak uderzenie w głowę, aby wrócić z powrotem na drogę przyjaźni. I tak oto dzieci zakończył się (na razie) kryzys między Naruto i Sakurą o zdobycie serca Sasuke (choć i tak zawsze należało do Naruto).
    Zdesperowani rodzice? Nie wiedziałam, że ludziom może tak zależeć na wykształceniu i popularności dziecka. Czy przypadkiem nie powinny być najważniejsze uczucia okazywane dziecku a nie przekupowanie Iruki aby sprawił, żeby Naruto bądź Sasuke byli jego mistrzami? Może jednak spytali się dziecka, a dziecko chciało więc żeby uszczęśliwić dziecko posunęli się do dręczenia Iruki. To co napisałam było bezsensu. Zignoruj.
    No to się porobiło. Kim byli ci ludzie z ostatniej rozmowy? Podejrzani. Aż strach się bać co dalej wymyślisz. Z każdym rozdziałem moje serce zaczyna bić szybciej na myśl że to może być jeden z ostatnich. Przeraża mnie ta myśl. Ja nie chcę żeby się to jeszcze kończyło. Przecież musi rozwiązać się ta sprawa, muszą dostać drużyny, a co najważniejsze czekam na ten upragniony kanoniczny ślub, bo jestem strasznie ciekawa jak ty to widzisz. O! I jeszcze Naruto musi zostać Hokage. Nie można nic z tego ominąć, wszystko jest ważne. A nie chcę żeby w ostatnim rozdziale było :"rok później" czy tym podobne. "Musisz" opisać wszystko pokolei każdy dzień. Prooooooooooooooszę...będę wtedy szczęśliwa i przynajmniej będę miała co robić w przyszłości.
    Niech twa wena trwa wiecznie i to opowiadanie również (choć wiadomo że nic nie trwa wiecznie)
    Juliet

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Generalnie jeżeli chodzi o Irukę, on mi się kojarzy z taką nadopiekuńczą kwoką w stosunku do Naruto i on pewnie właśnie by się nad tym zastanawiał. W końcu dla niego Sasuke to nie jest wymarzony partner dla Naruto, on przecież tylko chciał ich wszystkich pozabijać:) No i nie każdy, co wiadomo, zareagował dobrze na ten związek. Z przyjaciółmi było o tyle łatwo, że oni i tak od dawno postrzegali ich jako nierozłącznych.
      Co do Twoich przemyśleń na temat dobra dziecka itp... Spójrz na to realnie. Teraz każdy bogatszy rodzic z ambicjami pomaga dzieciakowi dostać się do dobrej szkoły, czasem nawet wbrew woli dziecka. Więc co, w Konoha mają być gorsi? :P
      Duzo rzeczy jest ważnych, ale ja nigdzie nie napisalam, że to wszystko będzie zawarte: słub, awans na Hokage, druzyny:) Opisywanie każdegodnia - no jasne, że ja na to nie wpadłam:) Nikt się wcale nie zanudzi:)
      A tak serio, no takiej opcji jak wiadomo nie ma:)
      Dziękuję za komentarz:)

      Usuń
    2. Z tymi dziećmi oczywiście masz rację, ale ja tego nie rozumiem. Chyba jestem jeszcze za młoda. Bo co im da to że ich dziecko będzie najlepsze? No dobra, będzie im lżej później w życiu, ale najważniejsze są relacje tworzone z ludźmi. To one wpływają na nasz rozwój i psychikę. Jeśli w dzieciństwie nie odczujemy jakiś cieplejszych uczuć, to przyszłość będzie tragiczna. Dziecko nie odnajdzie się w rzeczywistości, wszystko dla niego będzie ciężkie i trudne. Dlatego nie rozumiem tych ludzi co zabiegają o powierzchowne dobra a unikają tych co trwają i podbudowują nas.
      A z tymi rzeczami to może nie obiecywałaś, ale naprawdę świetnie by było gdybyś je wszystkie zawarła. Opisywanie dzień po dniu - no może nie dosłownie, ale tak żeby nie było dłuższego przeskoku niż miesiąc. Mnie to się nie znudzi. Ciekawi mnie nawet najbardziej nudna rzecz jak opis pogody czy wynoszenie śmieci napisany twoją ręką. Naprawdę. Umiesz zaciekawić czytelnika i doprowadzić do takiego stanu, że mówi sobie "Nie możesz czytać po raz kolejny tego opowiadania. Dopiero jak Indra skończy je to przeczytasz", a potem w szkole na przerwie nagle przypomina ci się jakiś fragment z twojego opowiadania i człowiek nie może przestać myśleć o tym, żeby przeżyć jeszcze raz historię Naruto i Sasuke, mimo że ta nie jest ukończone. No i tak zaczynasz się za branie do czytania. Gdy skończysz, nagle przypomina ci się coś co było w początkowych rozdziałach i stwierdzasz, że musisz wrócić na początek i przeczytać po raz któryś tam z kolei. I tak właśnie popada się w błędne koło, z którego nie ma wyjścia. Ale na szczęście masz trzy opowiadania i można przemiennie je czytać. Dlatego ani mi się waż kończyć swoją twórczość. Przeczytam wszystko co tylko wyjdzie spod twojej ręki. A jak wydasz jakąś książkę proszę o jeden z egzemplarzy i to z podpisem ;)
      Juliet

      Usuń
    3. Szkoda, że jak ja chodziłam do szkoły nie było smartfonów i podobnych rzeczy do czytania:)
      Ale nawet nie wiesz, jak to fajnie wiedzieć, że ktoś poświęca przerwy w szkole na czytanie moich ff:)

      Usuń
    4. Oj tak, w gimnazjum miałam jeszcze taki bez kolorowego wyświetlacza, a w liceum już jakiś nowszy, ale ani żadnego wifi ani internetu nie odbierał :)
      SasuNaru na lekcji wymyślało się samemu :D
      C.

      Usuń
  5. Rozdziały coraz lepsze. Trzymasz w napięciu. Ciekawi mnie jak się to wszystko potoczy. Uśmiałam się z rodziców- genialne xDDD Biedny Iruka.
    Trochę mi żal tego, że idzie ku końcowi opowiadanie. Czuję się jakbym czytała mange- jesteś mistrzynią w odwzorowaniu bohaterów.

    Czy po zakończeniu tego opowiadania planujesz inne, czy kończysz z pisaniem?

    Spoiler

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nie kończę z pisaniem, ale z fanfikami już tak. Jak pisałam, że nie mam motywacji to była prawda. Do pisania w fandomie potrzebuję niestety dużego odzewu, jakiegoś życia tutaj, bez tego tracę zainteresowanie:)
      Więc raczej skupię się na czymś swoim.

      Usuń
  6. Dziesięć dni. Chyba pierwszy raz potrzebowałam aż tyle czasu, by napisać komentarz. Rozdział przeczytałam od razu, ale przez depresyjny nastrój spowodowany stanem zdrowia, nie byłam w stanie niczego z siebie wycisnąć. I wciąż mam wrażenie, że nie będzie to najlepszy komentarz, a ten czas może wcale nie nadszedł. Niby nic, tylko pisanie komentarza, a jednak czasem to trudniejsze, niż się wydaje.
    Znowu to zrobiłaś, znowu cichaczem przemyciłaś do poważnej sytuacji trochę humoru! Chouji zajmie się patrolowaniem restauracji, a baby pójdą plotkować :D piękne! I niestety prawdziwe :)
    Wstawka z rodzicami nagabującymi Irukę też oczywiście była zabawna. Świetnie to przedstawiłaś, bo bez problemu wyobraziłam sobie taką sytuację. Jako że nie przepadam za Iruką ze względu na jego stosunek do Naruto, a konkretniej - za to rozczulaniem się nad nim bez względu na wiek, uważam, że dobrze mu tak. On potrafi być równie irytujący, jeśli chodzi o Uzumakiego.
    W Twojej historii tak naprawdę tylko jedna rzecz sprawia, że odstaje ona od klimatu, który znamy z 'Naruto'. Otóż mamy właśnie poważną sytuację, Korzeń planuje coś niedobrego, wygląda na to, że jest o krok przed nami, a ja... nie martwię się, bo wiem, że nie zrobisz bohaterom krzywdy. Sama niejednokrotnie podkreślałaś, że to nie smętny dramat. Nie obawiam się, że umrą, zostaną trwale uszkodzeni, czy stanie im się cokolwiek innego. Kishimoto wprowadził zaś taki klimat, że nigdy nie można było być tego tak pewnym. Prawda, przy końcówce już raczej nikt nie martwił się o Naruto, czy Sasuke, ale wcześniej? Drżałam ze strachu, że jednak mu się odwidzi i postanowi gdzieś zabić mojego ulubionego Uchihę. Bądź co bądź, na początku planował to zrobić już podczas walki z Haku. U Ciebie tego nie ma. Nie wiem jak, nie wiem, co wymyśliłaś, ale wiem, że wszystko skończy się happy endem i nikomu z ważniejszych bohaterów nie stanie się krzywda. Przez to wszystko chwilowo tak średnio przeżywam tę historię. Z drugiej strony problemy osobiste też mnie nieco od niej odciągają.
    Mam wizję i nadzieję, że znowu coś dobrze odgadnę :D. Po tym wszystkim, co Naruto zafundował Sasuke, ja już nie widzę innego wyjścia, niż żeby Uzumaki postanowił mu to wynagrodzić. W łóżku. Z klonami, żeby Uchiha znowu nie próbował go zdominować. Po tym stresie, który przez niego przeżył, akcji, która dopiero się szykuje, wydaje mi się, że napięcie będzie tak duże, że Naruto po prostu tego nie wytrzyma :). Sasuke miałby niezapomniane doznania łóżkowe i może w końcu zacząłby bardziej otwarcie pokazywać, jak dominujący Naruto mu się to podoba.
    Powiedz mi teraz, że zgadłam xD
    Życzę dużo motywacji! Nie chcę, by to opowiadanie się kończyło, ale zdecydowanie chcę przeczytać prędko ciąg dalszy :)
    C.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po tym wszystkim, co Sasuke zafundował Naruto*
      Tak to miało być oczywiście :)
      C.

      Usuń
    2. Ej, no! Ale skąd wiesz, czy ja nie doznam jakiegoś uszczerbku umysłowego i też nie zmienię zdania co do dalszego rozwoju fanfika?:) Mogę też chcieć kogoś zabić dla zasady:) Na szczęście na Wattpadzie nikt mnie i moich skłonności do happy endów nie zna i czytają z napięciem :P
      Wiem, o co ci chodzi, choć ja byłam pewna, że jednak Kishimoto nie pozabija zbyt wielu bohaterów. Co do SN Hiden – sam styl tego ff mówi sam za siebie. Głupie byłoby pisanie czegoś z taką ilością wstawek komediowych (to wlaśnie zawsze rozwalało mnie w anime), żeby robić z tego dramat. Ale nie wykluczam, że być może ktoś ucierpi. Sasuke zawsze może stracić coś ważniejszego niż ręka:)
      Nadal nie widzę siebie piszącej taką scenę łóżkową, no jakoś nie widzę i już (choć niczego nie wykluczam). Możecie sami ją napisać, wstawie jako dodatek :P
      Generalnie cała akcja z Korzeniem prowadzi do sceny, którą bardzo chcę napisać i bardzo chcę, żeby mi wyszła. Nie żadna ważna i specjalnie coś wnosząca, ale po niej będę w stanie ocenić czy w ogóle potrafię pisać takie sceny z zachowaniem kanonu.
      Życzę powrotu do zdrowia i żadnych depresji (bo inaczej odeślę Cię do poradników Saia)

      Usuń
  7. Hej,
    Naruto to naprawdę ma wyczucie czasu, ha jaki nadpobudliwy... no i wszyscy chcą aby Naruto i Sasuke byli senseiami ich dzieci, na to wygląda, że zdrajcy są blisko...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie AM

    OdpowiedzUsuń