.

piątek, 23 marca 2018

SasuNaru Hiden - rozdział 63



Sasuke zamrugał, przyzwyczajając się na powrót do światła. Skóra na powiekach wydawała się być podrażniona, bo piekła, ale nie zwrócił na to większej uwagi.
Rozejrzał się. W pomieszczeniu nie było żadnych okien, a jedynymi meblami były dwa krzesła w kącie pokoju i wąska leżanka, na której siedział. Spojrzał na Gaarę. Stał teraz naprzeciwko niego, pod ścianą, z założonymi na piersi rękoma. Trzeba było przyznać, że go zaskoczył. Zdejmując mu opaskę, uwolnił częściowo pieczęć. Teraz Sasuke, gdyby chciał, mógłby go zaatakować. Ale nie zamierzał tego robić. Nie po to dał się dobrowolnie aresztować, żeby próbować jakichś sztuczek. Za dużo miał do stracenia.
– Naruto odblokował tamtą pieczęć w jaskini za pomocą chakry Bijuu, prawda? – odezwał się po chwili milczenia Gaara.
Sasuke westchnął z irytacją. Już miał odpowiedzieć coś na temat umowy zawartej na placu, ale się zreflektował. Przecież warunek, żeby nie mieszać w to wszystko Naruto, postawił Kakashiemu, Kazekage niczego nie obiecywał. W sumie to nawet nie powinien się dziwić, że pierwsze, o co zapytał, to właśnie o Naruto. Ta ich relacja…

– Z tego, co wiem, już go o to pytaliście. Może ten młotek rozumem nie grzeszy, ale z mówieniem to u niego nigdy nie było jakichś specjalnych problemów i potrafi odpowiedzieć na pytanie – odpowiedział, przypominając dobrze znany wszystkim fakt. Bo Naruto nie tylko potrafił mówić za siebie, ale jeszcze czasami za innych, więc mimo powagi sytuacji nie mógł odmówić sobie drobnej złośliwości w stosunku do niego.
– Młotek, tak? – mruknął prawie niedosłyszalnie Gaara, uśmiechając się lekko.
„Młotek”, „drań”, uszczypliwe komentarze, kłótnie, bójki… Dla zwykłego obserwatora wyglądali po prostu jak dwaj przyjaciele i – a może przede wszystkim – rywale, nic więc dziwnego, że wywołali taki szok wśród mieszkańców wioski, całując się publicznie. Tego się po prostu chyba nikt tutaj nie spodziewał. Tak, tutaj. Jeżeli chodzi o takie związki, to zarówno Wioska Liścia, jak i cały Kraj Ognia były trochę w tyle. W Kraju Wiatru – jako pierwszym zresztą – już prawie dwa lata temu zalegalizowane zostały małżeństwa osób tej samej płci. Najprawdopodobniej największy wpływ na taką decyzję miało to, że w radzie zasiadało sporo młodych osób, które myślały w dużo bardziej nowoczesny sposób. Gaara, w porozumieniu z Lordami Feudalnymi, też się pod tą decyzją podpisał i tym samym ją przypieczętował. Jasne, znaleźli się tacy, co kręcili nosem lub głośno wyrażali swoje niezadowolenie, ale w końcu dali sobie spokój. Tym bardziej, że w Wiosce Piasku zaczęto wprowadzać coraz więcej unowocześnień i przez to powstało mnóstwo innych, bardziej aktualnych tematów do plotek. Ale… To nie był czas na tego typu rozmyślania, teraz nie to było najważniejsze.
Gaara już zamierzał ponowić pytanie, ale w tym momencie drzwi do pokoju otworzyły się i stanął w nich Kakashi. Miał zmarszczone brwi i wyglądał na poddenerwowanego.
– Sasuke – powiedział podniesionym tonem, wchodząc do środka. – Mam nadzieję, że masz dobre wytłumaczenie i… – zamilkł, gdy zobaczył, że jego dawny uczeń nie ma na oczach opaski.
Naprzeciwko niego stał Gaara, który jednak nie wyglądał, jakby czegokolwiek się obawiał. Raczej jakby na coś czekał.
Kakashi westchnął i podszedł bliżej. Tak, on też wolałby to załatwić w inny sposób, ale jako Hokage – i to jeszcze w obecności Kage innej wioski – musiał zachować procedury. Nie lubił ich, ale stanowisko zobowiązywało.
– Czy ty wiesz, co zrobiłeś? Sasuke, do cholery, ostatnim razem poręczyłem za ciebie przed całą Radą Starszych. Co ci znowu do głowy strzeliło?! – Kakashi chwycił jedno z krzeseł i usiadł na nim, opierając głowę na rękach.
Sam nie wiedział, co ma o tym myśleć. To wszystko zadziało się zbyt szybko, zbyt dużo nowych faktów wyszło na jaw. Niech to szlag, zaufał Sasuke, po wojnie wydawało się, że naprawdę zmienił podejście. Za sprawą Naruto. Za sprawą Naruto, który ufał mu bezgranicznie. A co, jeżeli obaj się pomylili? A co, jeżeli… Nie… Kakashi mimo wszystko w to nie wierzył. Widząc ich na tym placu, nie miał wątpliwości, że to było szczere. Był zaskoczony, tak jak chyba każdy inny, ale przecież znał Sasuke. On był zawsze dumny, bardzo dumny, nigdy nie posunąłby się do czegoś tak podłego, jak manipulacja uczuciami Naruto. Tylko w takim razie dlaczego sfałszował te zwoje? Dlaczego tak się naraził?
– Gdzie są zwoje i co zawierają? – zapytał.
Musiał wiedzieć to jak najszybciej. I tu już nie chodziło tylko o kwestie zaufania – lub jego braku – w stosunku do Sasuke, ale o Korzeń. Kakashi zdawał sobie sprawę, że oni tak tego nie zostawią. Już wcześniej z raportów swoich ludzi wiedział, że nadal, choć już nielegalnie, spotykają się i podtrzymują swoje założenia, ale do tej pory nie stanowili zagrożenia. Nie mieli wsparcia wśród mieszkańców Konohy, którzy po wojnie stanęliby murem za Naruto, nie mieli też wsparcia w Radzie Starszych. Jednak Sasuke i jego obecność w wiosce była dla nich zadrą w oku. Nigdy nie wybaczyli mu zabójstwa Danzou, więc tylko czekali na okazję, na jakieś jego potknięcie, cokolwiek. Jak widać, doczekali się. I to nie byle czego. Fałszerstwo ważnych dla dwóch krajów zwojów było równoznaczne ze zdradą.  
– To, co zawierają, może doprowadzić do kolejnej wojny – mruknął Sasuke. Nadal był zdania, że nikt nie powinien wiedzieć o tak potężnej technice. – Nie mogliś… nie mogłem pozwolić, żeby zwoje trafiły w ręce kogoś, kto chciałby je wykorzystać do własnych celów.
Kakashi spojrzał na niego uważnie. Nie był idiotą, dostrzegł to zawahanie Sasuke. Omal nie powiedział: „mogliśmy”. Oczywiście po tym, co dzisiaj się stało, był już prawie pewien, że Naruto wie o wszystkim, ale miał też świadomość, że za wszelką cenę będzie chciał chronić Sasuke. Kiedy kilka dni temu, w gabinecie Hokage, zapytał go, czy użył chakry Bijuu do odblokowania pieczęci, zaprzeczył. Jednak zrobił to w tak nieporadny sposób, że od razu się domyślił. Naruto, kiedy mówił prawdę, zachowywał się w zupełnie inny sposób. W tamtym momencie widać było jego zdenerwowanie, poza tym odpowiadał lakonicznie, co w jego przypadku było wręcz nie do pomyślenia.
Kakashi wstał. Podrapał się po głowie w geście zastanowienia i po chwili zadumy zaczął przechadzać się po pokoju. Wiedział, że Sasuke jest trudny. Nawet kiedy był dzieckiem, nie miał z nim lekko. Musiał się wtedy nieźle nagłowić, żeby do niego choć trochę dotrzeć. Choć i tak miał świadomość, że z jego kazań – i to w najlepszym wypadku – zaledwie połowa do niego trafiła. Zawsze był krnąbrny, skupiony wyłącznie na jednym celu. Jednak Kakashi miał wrażenie, że po wojnie naprawdę się zmienił.
– Posłuchaj, Sasuke… Dostałeś ode mnie, od wioski, kredyt zaufania. Dostałeś wolność – odezwał się w końcu. –  Nie każ mi myśleć, że to był błąd i teraz ty zaufaj mi.
Sasuke uniósł głowę i spojrzał na swojego byłego mistrza. Wydawał się być zmęczony. Chyba funkcja Hokage nie do końca mu służyła. Papiery, biurokracja, rozwiązywanie wszelkiego rodzaju problemów. Czasy się zmieniały, rola Hokage się zmieniała. W czasach pokoju i jednocześnie rozwoju wioski to stanowisko naprawdę nie miało nic wspólnego z walką, raczej z toną papierków na biurku. Ciekawe, jak z takimi obowiązkami poradzi sobie w przyszłości Naruto.
Właśnie, Naruto. Sasuke miał nadzieję, że zrozumiał wskazówkę. Choć, jakby się nad tym dłużej zastanowić, to było mało prawdopodobne. Ale nie miał wyboru, musiał na szybko coś wymyślić. Było jasne, że w razie problemów, jego własne mieszkanie zostanie przeszukane jako pierwsze. Niestety, nie przewidział tego, że jego związek z Naruto wyjdzie na jaw w takim momencie. Bo to wszystko komplikowało. I jeszcze ten cholerny Korzeń! Nie miał pojęcia, co planują, ale był pewien, że po tym, co się stało, Naruto może być w niebezpieczeństwie. A w takim razie…
– Dobrze – skinął głową. Nie było sensu już kłamać.

Przez dobre kilka minut, odkąd Sasuke skończył wyjaśniać sprawę zwojów, nikt nie odezwał się ani słowem. Gaara nadal stał pod ścianą ze skrzyżowanymi na piersi rękoma, a Kakashi przemierzał pokój już któryś z kolei raz i gdyby nie powaga sytuacji, zapewne każdy miałby wrażenie, że jeszcze trochę, a wydepcze w podłodze ścieżkę. Jednak sytuacja była naprawdę poważna i nikomu to przez myśl nie przeszło.
– Sasuke, jak w ogóle mogłeś to przed nami ukrywać? – Kakashi w końcu zatrzymał się na środku pomieszczenia. – Co ty sobie, do cholery, myślałeś? Że możesz sam decydować?
– Informacja o tej technice mogłaby doprowadzić do kolejnej wojny – wyjaśnił Sasuke. – Dobrze wiecie, że pokój nie będzie trwał wiecznie. Na granicach codziennie dochodzi do jakichś walk. Gdyby inne kraje dowiedziały się, że istnieje tak potężna technika, którą obecnie mogą zastosować tylko…
– Właśnie! Tylko ty i Naruto – Kakashi wszedł mu w słowo. – I właśnie ty, jako jedyna osoba zdolna ją wykonać, wolałeś to zachować dla siebie? Sasuke, czy ty słyszysz, co mówisz? Jeżeli ktoś się o tym dowie, to dopiero będzie powód do nieufności względem nas!
– Powiedziałem, że OBECNIE jestem jedyną osobą – Sasuke mocno zaakcentował słowo „obecnie”. –  Chyba nie muszę przypominać, że wcale nie trzeba urodzić się Uchihą, żeby móc korzystać z Sharingana – dodał i spojrzał sugestywnie na swojego byłego mistrza.
Kakashi westchnął i machinalnie potarł miejsce, gdzie widniała blizna. Tak, to była prawda. Zarówno on, jak i Danzou nie posiadali zaawansowanej linii krwi, a swego czasu umieli całkiem nieźle posługiwać się Sharinganem. I o ile on sam dostał taki „prezent” od najlepszego przyjaciela, to jasne było, że Danzou nikt nie oddał tych oczu dobrowolnie. Było to wynikiem wyrachowania, brutalności i przelewu krwi. Nie, żeby w świecie shinobi przelewanie krwi było czymś wyjątkowym, ale w tym akurat przypadku chodziło o jeden z najpotężniejszych i najstarszych klanów ich wioski. Klan Uchiha. Poza tym, biorąc pod uwagę rozwój technologii, nie można było wykluczyć, że Sasuke wcale nie pozostał jedynym użytkownikiem Sharingana.
– Do użycia tej techniki jest potrzebna chakra wszystkich Bijuu, prawda? – Gaara, który do tej pory przysłuchiwał się w milczeniu, postanowił się odezwać. To, co zrobił Sasuke było niepokojące, ale jeszcze bardziej zaniepokoiło go coś innego. – Czyli wystarczyłoby, żeby ktoś, kto posługuje się Sharinganem, wykorzystał do tego celu Naruto – powiedział w końcu na głos to, o czym pomyślał na samym początku. Spojrzał na Sasuke przenikliwym wzrokiem.
Sasuke przymknął oczy z irytacją. Czy Kazekage właśnie coś mu zasugerował? Że mógłby wykorzystać Naruto do własnych celów? Tak to właśnie brzmiało. Ale w sumie czego miał się spodziewać? Zrobił w życiu zbyt dużo złego, żeby ktoś mu teraz tak po prostu ufał. Poza tym – już abstrahując od tego, czy to było oskarżenie skierowane w jego stronę, czy też nie – Gaara miał rację. Miał rację, bo Naruto, mimo że był jedną z najpotężniejszych osób na świecie, czasami bywał bardzo naiwny i zbyt łatwo dawał się podejść. Sasuke nie raz mu mówił, że ta bezkrytyczna wiara w ludzi i chęć pomocy kiedyś go zgubi, ale oczywiście go nie słuchał.
– Tak, właśnie tak – potwierdził. Oni wszyscy musieli zdać sobie sprawę, zrozumieć, jakie zagrożenie niosłaby ze sobą ta technika, gdyby fakt jej istnienia wyszedł na jaw. Kandydatów na znalezienie sposobu do jej użycia zapewne by nie zabrakło.  –  Dlatego ta technika nie może… – nie zdążył dokończyć, bo w tym momencie drzwi do pomieszczenia ponownie się otworzyły, tym razem z hukiem, i stanął w nich jeden z zaufanych ANBU Kakashiego.
– Hokage-sama! Dostaliśmy niepokojące wieści. Organizacja Korzeń zbiera w podziemiach wszystkich swoich ludzi. Najwyraźniej coś planują.

*

Naruto trzęsły się ręce, gdy wyciągał z kieszeni pęk kluczy. Że niby zwoje były ukryte w jego mieszkaniu? Co ten Sasuke znów wymyślił?! I kto by w ogóle na to wpadł!
– Cholera – syknął, szukając odpowiedniego klucza.
Po chwili Sakura wyjęła mu pęk z ręki i znalazła właściwy klucz. Co prawda, kiedy je tylko zobaczyła, znów zrobiło jej się niesamowicie przykro, bo przy breloczku w kształcie pomarańczowego wirku był też drugi – z logiem klanu Uchiha, ale doskonale zdawała sobie sprawę, że to nie czas na użalanie się nad sobą.
Kiedy weszli do kawalerki, rozejrzała się dookoła. Praktycznie nic się tutaj nie zmieniło, odkąd pomagała Naruto urządzać to mieszkanie. Kupiła mu wtedy kaktusa, który stał teraz obok innych kaktusów na parapecie. Widać spodobał mu się prezent i postanowił sobie zrobić mini hodowlę.
– Masz jakiś pomysł, gdzie mogą być te zwoje? Chyba… – przełknęła ciężko – chyba Sasuke-kun często tu bywał – dokończyła. – Coś ci się kojarzy?
Naruto, słysząc pytanie, machinalnie spojrzał na łóżko, co nie umknęło uwadze Sakury. Zauważył, że odwróciła wzrok, przez co nagle zrobiło mu się strasznie głupio i poczuł, że zaczynają go palić policzki.  No tak, było jasne, co robili na tym łóżku.
– Sakura-chan, nie mam pojęcia – zaczął mówić, żeby tylko odwrócić uwagę od tej dziwnej sytuacji. – Wiesz, że ten drań zawsze robi wszystko po swojemu. Jak on w ogóle wymyśli, że wpadnę na to, że zwoje są tutaj!
– Dobra, w takim razie musimy po prostu przeszukać twoja kawalerkę. Gdzieś muszą być.

Sakura, cały czas mając w pamięci sytuację, gdy w mieszkaniu Sasuke znalazła poradnik dla gejów, miała lekkie obawy, na co może trafić u Naruto, ale póki co nie było tu niczego dziwnego. Dziwnego, jeżeli chodzi o Naruto oczywiście, bo raczej nikt inny nie trzymał w kuchennych szafkach takiej ilości plastikowych kubków z ramenem, które, swoją drogą, prawie wypadły jej na głowę, gdy tylko uchyliła drzwiczki.
Gdy w końcu otworzyła szafę na ubrania, uśmiechnęła się lekko. Zniknęły z niej dawne dresy, większość wyposażenia stanowiły elementy stroju jounina, jednak na jednym z wieszaków wciąż wisiała stara pomarańczowa bluza. Wróciły wspomnienia…
Sakura przypomniała sobie początki drużyny siódmej. Byli dziećmi, które jeszcze mało co wiedziały o życiu. Choć nie, właściwie, to ona mało wiedziała o życiu, bo Sasuke i Naruto mieli naprawdę ciężkie dzieciństwo, musieli radzić sobie sami. Z samotnością, z nienawiścią, Sasuke z demonami przeszłości, Naruto – teraźniejszości. Nie miała wtedy o tym pojęcia, była ślepo zapatrzona w Sasuke, a Naruto traktowała w dość podły sposób. Dopiero po jakimś czasie zaczęła się do niego przekonywać. Stał się jej przyjacielem. Najlepszym przyjacielem, któremu wiele zawdzięczała.
Ratował jej życie wiele razy. Zawsze to on i Sasuke walczyli, a ona chowała się za ich plecami. Gdyby nie Naruto, świat wyglądałby inaczej. On zawsze ryzykował, ale zawsze też wierzył w ludzi. Uważał, że każdy jest z natury dobry, tylko trzeba dać mu szansę. Tak było z Gaarą, tak było z Nagato… Nawet z Kyuubim – uosobieniem złości i nienawiści. Dobrze pamiętała słowa Mędrca Sześciu ścieżek – wierzył , że w któregoś dnia pojawi się ktoś, kto zaprzyjaźnił się z ogoniastymi bestiami. I miał rację. Choć chyba nikt poza Naruto nie byłby do tego zdolny.
– Masz do niej sentyment, prawda? – zapytała, wyciągając bluzę z szafy. Była mocno zniszczona i miała urwany jeden rękaw.
– Pamiątka po jednej z naszych pierwszych misji. – Naruto wziął bluzę z jej rąk.
Zamyślił się, patrząc na pomarańczowy materiał. Dobrze pamiętał tamten czas. Mieli wtedy po dwanaście lat, a on i Sasuke kompletnie nie potrafili się dogadać. Ciągle robili sobie na złość i nie doceniali się wzajemnie. Jednak mimo to, gdy znaleźli się w prawdziwym zagrożeniu, Sasuke bez wahania rzucił mu się na ratunek. Zasłonił go wtedy własnym ciałem, ryzykując życie. Choć minęło tyle lat, Naruto wciąż czasami jeszcze się to śniło. Gdyby Sasuke wtedy zginął, nigdy by sobie tego nie wybaczył. Tak samo jak i teraz. Dlatego musiał znaleźć te zwoje i zrobić wszystko, żeby wrócił do domu.
– Szukamy dalej – powiedział, odwieszając bluzę do szafy.

Zwoje w końcu się znalazły. I to w miejscu, o którym Naruto nie miał pojęcia, że Sasuke w ogóle wie. Miał pod obluzowanymi deskami podłogi tajną skrytkę, w której trzymał pieniądze i kubek ramenu na czarną godzinę. Nie mówił o tym nikomu, a już na pewno nie Sasuke, bo ten pewnie by go wyśmiał. A jednak ten drań jakimś sposobem dowiedział się o takim miejscu i właśnie tu ukrył zwoje.
– Co zamierzasz z nimi zrobić? – zapytała Sakura, siadając na krześle.
Odetchnęła z ulga, gdy okazało się, że jej przypuszczenia były słuszne, że zwoje były w mieszkaniu Naruto. Jednak to był dopiero początek. Kakashi opowiedział jej wszystko, co się wydarzyło na placu. Począwszy od zatrzymana Sasuke przez ANBU, poprzez publiczny pocałunek – o którym wolała jednak nie myśleć, aż po groźby Korzenia. I ten Korzeń naprawdę ją martwił.
– Nie wiem. – Naruto wzruszył ramionami i usiadł na łóżku. Zacisnął rękę na zwojach. Najchętniej by je zniszczył, ale Sasuke nie bez powodu chciał je zachować. Zaczynał go już nawet trochę rozumieć. No bo faktycznie, co jeżeli kiedyś będą potrzebować tej techniki? Naruto aż do wczorajszego wieczora łudził się, że pokój będzie trwał wiecznie. Ale kiedy zobaczył tą nienawiść na twarzach członków Korzenia… Takich ludzi może być więcej. Poza tym, kto wie, czy kiedyś znów nie przyjdzie im się zmierzyć z kolejnym wrogiem.
– Może powinniśmy je oddać Kakashiemu? – zasugerowała Sakura.
– A wiesz, gdzie on jest? – Ożywił się Naruto. Co prawda nie zamierzał oddać zwojów, póki nie porozmawia z Sasuke, ale żeby to zrobić, musiał najpierw znaleźć Kakashiego.
– Nie. – Sakura pokręciła głową. Zastanowiła się chwilę.  – Wiesz, myślę, że teraz i tak już nic nie zrobimy. Powinniśmy odpocząć, rano zastanowimy się, co dalej.
Naruto już zamierzał zaprotestować, ale widząc podkrążone oczy Sakury, zdał sobie sprawę, że ma rację. Nie mieli pojęcia, gdzie jest Kakashi, nie mieli pojęcia, gdzie ANBU zabrało Sasuke. Musieli poczekać do rana.

*

Kakashi oparł się rękami o parapet i westchnął, patrząc w okno. Dopiero zaczynało świtać, plac przed Główną Siedzibą Wioski był zupełnie pusty. W przeciwieństwie do jednego z pomieszczeń na ostatnim piętrze. Od jakiegoś czasu siedział w nim Sai, Tsunade i kilku członków Rady Starszych. Zebrał ich, bo sprawa była poważna. Tak bardzo poważna, że musiał niezwłocznie się tym zająć. Zostawił Sasuke pod nadzorem ANBU do całkowitego wyjaśnienia sprawy. Musiał mu oczywiście znów założyć opaskę z pieczęcią na oczy. Po tym, co usłyszał, wcale nie chciał tego robić, ale nie miał wyboru. Sasuke chyba to zrozumiał, bo nie sprawiał problemów.
Po chwili drzwi się otworzyły i stanął w nich Shikamaru. Miał rozczochrane włosy i rozpięta kamizelkę, jakby dopiero co został wyciągnięty z łóżka. Choć w zasadzie właśnie tak było. Obudził go jastrząb pocztowy, który wleciał przez uchylone okno i z uporem maniaka dziobał go po ręce, póki nie raczył wstać.
– Coś się stało? – zapytał, ściągając włosy w kucyk.
Był tak bardzo niewyspany, że dopiero po chwili zauważył osoby siedzące w gabinecie. Zmarszczył brwi. A więc coś się jednak naprawdę stało. Oczywiście miał świadomość, że po wczorajszym dniu następne mogą być w najlepszym przypadku bardzo kłopotliwe, ale zebranie w Siedzibie Hokage o tak nieludzkiej porze sugerowało, że będzie – o ile już nie jest – o wiele gorzej.
Kakashi odwrócił się od okna i wskazał jedno z krzeseł. Po chwili spojrzał na Saia.
– Skoro jesteśmy już w komplecie, chciałbym, żebyś powtórzył to wszystko, co powiedziałeś mi.
Sai skinął głową.
– Dzisiaj w nocy, w podziemiach siedziby dawniej należącej do Korzenia, odbyło się tajne spotkanie. Ludzie są oburzeni i…
– Nic dziwnego – wtrącił jeden z członków Rady Starszych. – Sasuke Uchiha dostał od nas wotum zaufania, a mimo to…
– Chciałbym przypomnieć, że to tylko oskarżenie. Sasuke póki co nic nie udowodniono – zainterweniował Kakashi. Tym razem musiał być stanowczy. Szanował Radę, ale oni ciągle żyli przeszłością. Jakby nie mogli pogodzić się z tym, że czasy się zmieniają.
– Ale…
– Możecie się uciszyć?! – Tsunade wstała z kanapy i huknęła ręką w stół tak, że wzdłuż powstało wyraźne pękniecie. Założyła ręce na swoim obfitym biuście i spojrzała na członków Rady Starszych. Kiedy była Hokage jeszcze się hamowała, ale teraz już nie zamierzała, tym bardziej, że nigdy nie zgadzała się z ich decyzjami.
– Może posłuchajmy do końca – Shikamaru próbował uspokoić sytuację.
– Tak, bo zdaje się, będziemy mieć na głowie poważniejszy problem –  Sai, widząc, że wszyscy na chwilę zamilkli, kontynuował. Tym razem miał coś naprawdę bardzo ważnego do powiedzenia. Po tym, gdy wysłał wiadomość do Hokage, postanowił zostać jeszcze w podziemiach, chciał dowiedzieć się czegoś więcej. I dowiedział się. – Członkowie Korzenia uznali, że to wina obecnej władzy i planują… przewrót.



_____________________


A to komiks narysowany przez jedną z czytelniczek z Wattpada:) Jeżeli ktoś rysuje, przyjmę każdą ilość grafik na temat SasuNaru Hiden:) 






10 komentarzy:

  1. Może komentarz zacznę od tego, że miałam przeczucie :). Od... dwóch dni byłam pewna, że w przeciągu maksymalnie tygodnia pojawi się rozdział. Po prostu to czułam, widziałam. no i jest <3
    Bardzo jestem ciekawa, jak Kakashi i rada zdecydują się rozwiązać sprawę Korzenia, bo obecnie sytuacja bardzo przypomina mi przewrót, który chcieli zrobić Uchiha. Tamci planują, władza się dowiaduje i... efekt jest taki, że 10 lat później Sasuke jest jednym w największych zagrożeń dla Konohy. W Korzeniu nie ma wprawdzie niewinnych dzieci, ale mogą być rodzice... takich właśnie dzieciaków, które po latach mogłyby chcieć się mścić. Jak rozwiążą tą kwestię? Bo dialogiem, to nie wydaje mi się, by udało się jeszcze coś ugrać...
    Mój ulubiony fragment:
    '– Masz jakiś pomysł, gdzie mogą być te zwoje? Chyba… – przełknęła ciężko – chyba Sasuke-kun często tu bywał – dokończyła. – Coś ci się kojarzy?
    Naruto, słysząc pytanie, machinalnie spojrzał na łóżko, co nie umknęło uwadze Sakury. Zauważył, że odwróciła wzrok, przez co nagle zrobiło mu się strasznie głupio i poczuł, że zaczynają go palić policzki. No tak, było jasne, co robili na tym łóżku.'
    Cudo! Sytuacja jest dramatyczna, akcja trzyma w napięciu, a Ty znowu przemycasz nieco nienachalnego humoru :). W ogóle że trzymasz się bardzo kanonu i idealnie odzwierciedlasz charaktery bohaterów, to już wiesz, bo pisało Ci to sporo osób, ale czy wiedziałaś, że równie fantastycznie przychodzi Ci pisanie fragmentów humorystycznych? W 'Naruto' kojarzę takie dwa główne typy komediowych scen. Albo tak jak tu wplątane w jakąś poważniejszą scenę albo humor nieco głupkowaty, jak np. fragmenty, w których występuje Sai i robi coś idiotycznego jak rysowanie gejów ;). Tobie to wychodzi tak dobrze, jakby to sam Kishimoto pisał.
    Teraz kiedy Sakura już nie lata jak głupia za Sasuke, bo popychają ją do tego koleżanki, naprawdę da się lubić. Moja irytacja, kiedy knuły z Hinatą albo gdy go całowała podczas akcji z cukrem, to ulotne wspomnienie. Mangowa Sakura choć taka sama, nigdy nie wzbudzała we mnie żadnych pozytywnych uczuć, nie lubiłam jej nigdy i nigdy zdania nie zmieniłam, ale cieszę się, że tutaj mam inne zdanie na jej temat. W gruncie rzeczy bardzo lubię opowiadania, w których kreowana jest na spoko babkę, a nie pustą lalę.
    Na koniec dodam jeszcze, że choć nie komentuję wielu blogów, Twój jest wyjątkowy, bo tylko u Ciebie chcę zawsze napisać jak najwięcej i podzielić się swoimi spostrzeżeniami na tyle, by tchnać Cię do dalszego pisania :) przy nikim innym nie zastanawiam się, czy to co nastukałam, to przypadkiem nie jakieś byle co. Nie wiem czy moje starania rzutują na jakości tego komentarza, ale życzę Ci, by wszyscy starali się tak, jak ja ;)
    C.

    Ps. super komiks! Mnie się też mega podobał ten fragment w zabawę z Susanoo. Ubolewam teraz, że nie lubię rysować, bo bym coś nabazgrała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja może zacznę od końca:) Naprawdę nie wiesz, jak to miło słyszeć (choć właściwie to czytać), że blog, który się pisze, jest wyjątkowy. Bardzo się cieszę, że chce Ci się go komentować. Już kiedyś pisałam, że bardzo lubię Twoje komentarze, bo są przede wszystkim treściwe. Nie ma słodzenia, a konkrety, jak coś się nie podoba też piszesz. No i uwielbiam przede wszystkim Twoje domysły. Sama widzisz, w ilu aspektach trafiłaś idealnie:)
      „W Korzeniu nie ma wprawdzie niewinnych dzieci, ale mogą być rodzice... takich właśnie dzieciaków, które po latach mogłyby chcieć się mścić”.
      Nie pamiętam teraz, czy oglądasz Boruto. Jeżeli nie to:

      UWAGA SPOILER
      Tam jest właśnie dziecko, w którym ojciec zapieczętował (chyba zapieczętował) bestię, żeby zemściła się za to, co zrobiono Korzeniowi (tak, jakby faktycznie byli tak pokrzywdzeni).
      Stąd wziął się pomysł wykorzystania Korzenia w SasuNaru Hiden i elementy z Boruto przełożą się na akcję tutaj.
      KONIEC SPOILERA

      „W ogóle że trzymasz się bardzo kanonu i idealnie odzwierciedlasz charaktery bohaterów, to już wiesz, bo pisało Ci to sporo osób, ale czy wiedziałaś, że równie fantastycznie przychodzi Ci pisanie fragmentów humorystycznych?”
      Wszystkie moje teksty zawsze zawierały w sobie humor. Czy Hiden, czy Rywale. To był i jest mój znak rozpoznawczy. Nie lubię smutów, komplikowania bohaterom życia przez jakieś dziwne, naciągane akcje. Lubię nadawać fanfikowi lekkości i uważam, że właśnie rozładowywanie ciężkich momentów żartem jest właśnie w stylu anime/mangi Naruto. W końcu to nie psychologiczny wywód, a tekst, który powinno się czytać z przyjemnością i wczuć się w ten klimat, który zawsze był w Naruto. Jeżeli to się udało, to tym bardziej się cieszę:) Tak więc, jak napisałaś o tych dwóch rodzjach humoru – tak, też to tak rozumiem. Są momenty powazne, gdzie przez żart można się uśmiechnąc, a są momenty, żeby się pośmiać – jak właśnie te z Saiem.
      Co do Sakury – tu uważam, że to sukces, że przynajmniej kilka osób (tu czy na Wattpadzie) przekonało się, żeby choć trochę cienia sympatii czy współczucia do niej mieć. Bo to przecież nie jest zła postać. Irytująca, ale nie zła. Dlatego ja nigdy nie znosiłam fanfików, gdzie szedł w fabule na nią hejt. Ale ja w sumie w ogóle nie lubię tak bardzo niekanonicznych ff.

      Podsumowując: Twoje starania w pisaniu komentarzy na pewno dają kopa do pisania i bardzo za to dziękuję:)
      A, jeszcze co do rysowania. Ty nie lubisz, ja znów lubię, ale nie umiem. Szkoda, bo zilustrowałabym sobie każdy rozdział. Na Wattpadzie jedna osoba chce zrobić komiks, więc czekam niecierpliwie i mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie:)

      Usuń
  2. Nowy rozdział!
    Oh, czyli Sasu jednak powiedział im prawdę. Cóż. Była to chyba najlepsza decyzja. Chociaż Gaara... Kocham Cię, ale miałam ochotę kopnąć Cię w goleń. I doskonale wiesz za co.
    A już myślałam, że zwoje będą wśród kaktusów xD Ciekawi mnie co teraz z nimi zrobią? A może korzeniowi uda się je przechwycić? Naruto może sobie być super ninja, bohaterem wojennym et cetera et cetera, ale gdyby go podstępem wzięli to, by mogli mu te zwoje zajumać.
    Co jeszcze usłyszał Sai? I dlaczego Tsunade nie wywaliła przez okno Starszyzny? Oni są tak cholernie denerwujący.
    Czekam na kolejny rozdział!
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długo myślałam, czy powinien powiedzieć, czy nie, ale wtedy do głowy przyszedł mi pomysł na dalsze wydarzenia i tu pasowało bardziej, żeby się przyznał.
      Gaara... No cóż. Kazekage, musi dbać o swój kraj i o... Naruto :D
      Co do miejsca ukrycia zwojów też się zastanawiałam, ale doszłam do wniosku, że Sasuke przede wszystkim był praktyczny, nie sentymentalny (tak, tez myślałam o kaktusach).
      Popieram - starszyzna w anime zawsze strasznie mnie irytowała.
      Dziękuję za komentarz:)

      Usuń
  3. Korzeń zawsze mnie denerwował... Jedyna zmiana Hokage, jaka może nastąpić, to zmiana Kakashiego na Naruto. Mam wrażenie, że w ostatnich rozdziałach jest bardzo mało treści, jakby sceny były specjalnie przeciągane, ale cóż, to tylko prowadzi do wzmocnienia napięcia. Nie mogę się doczekać, aż Sasuke zostanie uwolniony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i szczerą opinię:) Napiszę, jak to wygląda z mojej strony.
      Sceny nie są przeciągane. Ten fanfik od początku był pisany z uwzględnianiem wszystkich szczegółów, a wybory bohaterów były uzasadniane. Nie wyobrażam sobie, żeby po tym coming oucie w pakiecie z aresztowaniem za zdradę, mogłabym po macoszemu potraktować to co się dzieje. W ostatnim czasie to była kumulacja wszystkiego, więc teraz moim zdaniem trzeba napisać o tym, co się dzieje z bohaterami w takim momencie. Jasne, mogłabym to ująć w jeden rozdział, ale nie chciałam.
      Wiem, że kiedy się czyta jeden rozdział na jakiś czas, widzi się to inaczej, ale przy czytaniu całości brak takich fragmentów powodowałby brak „czegoś” - jakichś wyjaśnień, reakcji. Przynajmniej takie jest moje zdanie.

      Usuń
  4. Upsss, jestem spóźniona. Bardzo się cieszę z nowego rozdziału (rozdziałów raczej, bo ostatni przegapiłam). Ciekawe że Sasuke, który tak bardzo chciał utrzymać informacje o zwojach w sekrecie, w końcu się zdecydował wszystko powiedzieć. Podoba mi się że Sakura pomaga Naruto, bardzo też lubię to wspomnienie jak Sasuke uratował Naruto na misji w kraju Fal. Pasuje do sytuacji idealnie.
    Korzeń - grrrr, niech już sobie dadza siana. Ciekawe jak Naruto zareaguje jak usłyszy o tym ich planie. Coś czuję że się może nieźle zdenerwować że ktoś próbuje zniszczyć tak ciężko osiągnięty pokój.
    JT

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział. Nie jestem zbyt wylewna, więc za dużo nie napiszę w komentarzach, ale trzymam kciuki :)

    Duuuużo weny

    OdpowiedzUsuń
  6. Niesamowicie piszesz!!! Juz drugi raz czytam ta powiesc od samego poczatku i wciaz po 63 rozdzialach czekam z niecierpliwoscia na kolejny rozdzial (z opo rywale mam tak samo) mam nadzieje ze szybko napiszesz kolejny. Przed ktoryms z rozdzialow napisalas ze masz dosc bo nie ma komentarzy, ale uwierz mi jak juz ktos sie zaczyta w rym co piszesz to jedynie o czym mysli to co moze stac w następnym rozdziale... zycze nieskonczonej weny i mam nadzieje ze nie skonczysz opowiadania zbyt szybko!!! Pozdrawiam. Hitomi Oyama

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    o ja skrytka na czarną godzinę Naruto ;) choć ciekawe skąd Sasuke o niej wiedział, Korzeń staje się coraz bardziej niebezpieczny, ciekawe jak sobie z nim poradzą...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie AM

    OdpowiedzUsuń