Udało
się w końcu napisać. Po tym rozdziale mam nadzieję, że pójdzie lepiej i
szybciej:) Rozdział taki a nie inny, bo od samego początku ten ff nie
uwzględnia tylko Sasuke i Naruto, ale też ich otoczenie i znajomych. Nie
mogłabym ich pominąć w tak ważnym momencie.
Sakura
zamknęła drzwi mieszkania i wolnym krokiem skierowała się w stronę centrum
wioski. Nie miała co prawda ochoty w ogóle ruszać się z domu, ale dostała
wiadomość, że za godzinę ma się stawić w szpitalu. Była zdziwiona, bo wcześniej
umówiły się z Tsunade, że zacznie prace od jutra. Gdyby to jeszcze było jakieś
pilne wezwanie do pacjenta, to co innego, bo w nagłych przypadkach każda pomoc
zawsze była potrzebna, a tak… Sama nie wiedziała, co o tym myśleć.
Dzisiaj
naprawdę wolała pobyć sama. Po wizycie Naruto czuła się chyba jeszcze bardziej
rozbita niż wcześniej. Do tej pory gdzieś tam jeszcze tliła się iskierka
nadziei, że to może nie tak, że wszystko da się jeszcze jakoś wytłumaczyć, że
to może było genjutsu, tak jak wtedy, na jej misji na jounina, gdy widziała
umierającego Sasuke. I choć zaraz potem przychodziła otrzeźwiająca umysł myśl,
że nic nie będzie inaczej, to dopiero po rozmowie z Naruto wszystko nabrało tak
bardzo realnego charakteru.
Kilka
razy ktoś pukał do jej drzwi, ale nie otworzyła. Słyszała jakieś głosy, jeden
na pewno należał do Ino, ale nie chciała z nikim rozmawiać. Wypiła trochę wina
i chciała się przespać. Zapomnieć. I pewnie obudziłaby się dopiero rano, gdyby
nie jastrząb pocztowy stukający dziobem w szybę.