Wam życzymy wszystkiego dobrego w nowym roku, a sobie, żeby pisanie szło nam tak dobrze
jak do tej pory.
Zaczynało
już świtać, gdy Naruto poczuł ogarniające go gorąco. Przebudził się gwałtownie,
odrzucając pośpiesznie kołdrę, bo miał wrażenie, że skóra zaczyna go palić. Nie
miał pojęcia, że to Sasuke, który, nie potrafiąc go dobudzić, chociaż tak
prawdę mówiąc nie starał się za bardzo, postanowił wykorzystać nieco
zmodyfikowaną techniką klanową. Ogień parzył więc jego ciało stopniowo, mimo że nic nie
płonęło, bo Sasuke pochłaniał płomienie Rinneganem, zostawiając tylko ciepło.
Oczywiście musiał kontrolować chakrę, żeby nie poparzyć Naruto, który w tym
momencie zerwał się i zaczął krzyczeć zdezorientowany. Już najwyraźniej chciał
zrzucać z siebie ubranie, gdy go zauważył.
Sasuke siedział na krześle przy kuchennym
stole i obserwował go ze znudzeniem, opierając głowę na ręce. Był ubrany w
strój do ćwiczeń, a na stole leżała jakaś paczka. Drugą ręką bawił się kunaiem,
którym chwilę później rzucił w Naruto, gdy ten tylko podniósł się do siadu.
–
Co robisz, draniu? – zawołał, sprawnie łapiąc i odkładając broń na nocny
stolik. Spojrzał na zegar, który w tym momencie wskazywał dziesięć po piątej.